Opublikowano Dodaj komentarz

Krewniak Starke z CIA

Nazwisko Starke nie robi wrażenia na żadnym z członków mojej rodziny czy znajomych. Nie mając genealogicznej wiedzy o tej rodzinie trudno domyślić się, że przybrał je sobie na amerykańskie nowe życie urodzony w Lipowie Jan Stankiewicz (1877- 1955). Nie jest powszechnie znane też, że ten Jan po przybyciu do Stanów w 1900 roku, ożenił się z Bronisławą Łabanowską (1887- 1977) z Łopuchowa pod Sejnami, wnuczką Tomasza (1835- 1889) i Floryanny Szczudło (1834-1900). Ślub dany był w 1904 roku w Shenandoah, Pensylwania. Para ta miała siedmioro dzieci: Nell (1905- 2001), Mary (1907- 2000), Edna (1909- 2013), John (1912- 2007), Irene (1915- 2007), Richard (1923- 1944) i Raymond (1925- 2013).

Najmłodszy z rodzeństwa Raymond Starke w skrócie zwany Ray’em, tak jak reszta dzieci Jana i Bronisławy, urodził się w Shenandoah, górniczym miasteczku w stanie Pensylwania. Z jakichś przyczyn pojawiało się tam wielu Polaków z Suwalszczyzny, o czym mogłem przekonać się w czasie pobytu na tamtejszych cmentarzach w 2014 roku.

Ray uczył się w szkole podstawowej w Shenandoah, a następnie poszedł do St. John’s College Annapolis Maryland, gdzie dostał się zajmując limitowane miejsce zabitego w 1944 roku na wojnie we Francji brata Richarda. Po zdobyciu wykształcenia wstąpił do CIA (Central Inteligence Agency) i jako pracownik agencji był wysyłany w różne miejsca pracy. Świadom ryzykowności swojej pracy, miał dobry zwyczaj listownego informowania rodziny o miejscu swojego aktualnego pobytu. Zgodnie z umową list miał być otwarty dopiero wtedy, gdy nie odzywał się przez dłuższy czas. Jedną z destynacji agenta Starke była powojenna Polska, dokąd trafił w ramach porozumienia z polskimi władzami. Jednak został zdemaskowany i bez wiedzy patronów z USA osadzony w areszcie. W tym czasie był w narzeczeńskim związku z córką ówczesnego ambasadora USA w Szwecji. Kiedy dłuższy czas do niej się nie odzywał, poprosiła o interwencję ojca, który wydobył więźnia z aresztu. W czasie pobytu w areszcie Ray nie przyznał się, że zna język polski. Wspominając później ten trudny czas jako coś niezwykłego opowiadał, że co rano wszyscy więźniowie rozpoczynali dzień od śpiewania pieśni „Boże coś Polskę”.

W okresie późniejszym, już w Ameryce Raymond Starke poznał Hortensję Lopez Lagudę (1920- 2010, fot. obok, źródło: Find A Grave), która pochodziła z Filipin. Ray został ostrzeżony przez władze agencji, że jeśli będzie chciał się z nią ożenić, musi zrezygnować z pracy w CIA, gdyż nie była obywatelką USA. Takie było prawo. Ray zdecydował się na małżeństwo z Filipinką kosztem pracy w wywiadzie, mimo że szefem był wówczas jego dobry kolega.

Hortensja Laguda przed Rayem miała już związek z Georgem Hodelem (1907- 1999), który był jednym z licznych podejrzanych w głośnej, szeroko opisywanej w amerykańskich mediach sprawie makabrycznego zabójstwa kelnerki Elizabeth Short znanej jako „Black Dahlia Murderer”. Hortensja miała z nim czworo dzieci. Rodzina Hortensji Laguda w Negros na Filipinach miała wielkie plantacje trzciny cukrowej. Ray z Hortensją założyli plantację na Florydzie. Kiedy ciągle jeździła tam i z powrotem na Filipiny, zostawiając czwórkę swoich dzieci mężowi (była na Filipinach senatorem), relacje małżonków się pogorszyły. Nie mógł sobie dać z tym rady, bo mimo że formalnie poza firmą, faktycznie nadal pracował dla CIA (w sumie 25 lat). W grudniu 1987 roku Ray rozwiódł się z nią i ożenił z Leilą Bray.

Tablica nagrobna pierwszej żony Ray’a Starke

Swoim krewnym Ray zostawił dyspozycję, że chce być pochowany na cmentarzu w Shenandoah, przy rodzicach. Prosił o to swoją kuzynkę Isabelle. Zmarł w roku 2013 na Florydzie. W ceremonii pożegnalnej i pogrzebie na cmentarzu parafii św. Stanisława w Shenandoah była najbliższa rodzina i kuzynka Isabelle. Żona Laila się nie pojawiła.

Konto Ray’a Starke na portalu Find A Grave. Zgodnie ze swoją wolą, pochowany przy rodzicach, z nazwiskiem rodowym ojca, Stankiewicz

Na podstawie informacji Christy Shukaitis opracował Andrzej Szczudło.

 
Opublikowano Dodaj komentarz

The Spanish flu in Schuylkill County

For several years, I have been in the possession of genealogical materials from the USA, collected by John Noel Latzo. He is probably the most distinguished on the American side in acquiring and collecting information about the Rynkiewicz family from Krasnopol and the surrounding area. He did it for himself, because his mother was Agnes Mary Rynkiewicz (1909-1970), but he shared with me because my maternal grandmother was Marianna Rynkiewicz (1898-1969). We are 11 generations apart, but in 2014, when I visited him, we greeted each other like brothers. Maybe because, apart from family ties, we were connected by a genealogical passion. I made use of his materials several times, translating newspaper clippings or obituaries that I posted for my blog. Here is one of the texts - very current, because it tells about ... the Spanish pandemic in Schuylkill County, densely staffed by the Rynkiewicz family. I am convinced that the content is universal, and not only important for this family.

"Spanish Flu" Ripped through County in 1918

Recent news from the Center for Disease in Atlanta stated that the scientists there do not anticipate a lot of "flu" this season. That is good news, but in 1918 such was not the case.

Czytając nagłówki gazet z 1918 r., można było odnieść wrażenie, że nagłówki wojenne mówią o tym, że sojusznicy zaczynają kończyć konflikt 1914-1918, który miał być nazwany “Wojną, która Zakończy Wszystkie Wojny”. To nie mogło trwać długo, miesiąc, być może dwa.

Germany was faltering, as the Allied armies were advancing on all fronts. It would be only a matter of a short time and the slaughter would be over. It was at this peak of optimism in September, 1918, that death struck suddenly and brutally in Schuylkill county. The Spanish influenza brought its hand of death to our midst.

Na początku nikt nie zwracał uwagi na to, co nazywało się “hiszpańską grypą”, która doprowadziła do hospitalizacji kilku żołnierzy w Camp Devins w Massachusetts.

W gazetach hrabstwa Schuylkill pojawiło się kilka ulotnych informacji o zamykaniu bostońskich szkół i mglista sugestia, że “Hun U-Boats” rozsiewają plagę zarazków na Amerykę.

W gazetach były krótkie notatki na temat “Co robić z hiszpańską grypą”, ale ogólnie rzecz biorąc, wiadomości dotyczyły ogrodów zwycięstwa, Czerwonego Krzyża i nowego “Liberty Loan Drive”.

Then without warning, the first local 'Clue came to the people of the county on September 17, 1918. The call for draftees for the army had been held up by influenza.

By October 4, it had become a panic. The state promptly closed all saloons, pool rooms, theaters and dance halls, sparing for the moment churches and schools.

Do następnego dnia w samym Pottsville było 800 przypadków grypy. Rada ds. Zdrowia w Pottsville wydała “drastyczny nakaz”, zgodnie z którym wszystkie sklepy, z wyjątkiem sklepów z prowiantem i aptekami, kościoły, szkoły, kluby itp. powinny być zamknięte o 18:00. Wezwano ludzi do podjęcia środków zapobiegawczych.

The Board of Health also issued an order that it would be a misdemeanor punishable by fine and imprisonment to spit on the side walks and that it would enforce this law to the limit.

The effect of the Board's order was instantaneous. The newspapers sent out bulletins with the news of the "flu" epidemic. Hundreds of shoppers doubled their efforts to finish their shopping before the stores closed. Hurried phone calls to people at home caused hundreds of women to rush frantically to the stores before the six o'clock deadline.

Suddenly there were 5,000 cases in the county with 1,200 cases in Minersville alone. Hysteria began to spread over the weekend.

Minersville, one of the hardest hit places in the state, had 47 deaths alone. One undertaker there was down with the "flu" himself, and could not bury the 20 bodies in his care. One story has it that he had the only hearse in town, and while driving it up Sunbury street one of the three corpses in the back suddenly came back to life and sat up. The undertaker was so frightened that he drove into a store and smashed the hearse.

The state sent doctors and nurses to Minersville and Frackville where there were only four doctors and two of them were down with the disease. There were many cases in the Heckscherville valley and an appeal for help was made to County Medical Inspector. Dr. J. B. Rogers. The state promised to send nurses to help the stricken.

Jedno ze słynnych opowiadań Johna O’Hary, “Syn Doktora”, opowiada o tym, jak jego ojciec, dr Patrick A. O’Hara, chodził do domów górników w Minersville i dolinie Heckscherville, by leczyć ludzi, którzy zarazili się zabójczym wirusem.

Pottsville was badly frightened. Mrs. Alice Milliken threw open her Greenwood Hill home and 50 beds were hurried in. A hundred beds were put in the Pottsville Armory on North Centre street. The Red Cross appealed for blankets, sheets, bath robes, and other supplies. The Kings Daughters made face masks for people to wear so that they would not get the disease.

Tents appeared on the lawn of the Milliken home for children patients. The state police raided saloons in Gilberton, Minersville, and St. Clair, arresting saloon keepers who defied the closing orders.

Osiem pielęgniarek ze szpitala w Pottsville zachorowało na grypę. Przepełnione kolumny nekrologów w gazetach nazywały to po prostu “dominującą chorobą”.

People tried anything to get rid of the "flu." Children were told to eat a yeast cake a day like a biscuit. Patent medicine sold all their supplies under the pressure of heavy advertising. One boy heard that the doctors said the only cure was to drink moonshine, an alcoholic beverage brewed at home, so he began selling it for fifty cents a pint.

Aliens feared to report cases, because they feared the bodies of their loved ones might wind up in Potter's Field if they did. In Schuylkill Haven there were no caskets, and bodies were stacked in open pits in a field and covered with lime before they were finally covered with dirt Old timers say they still remember the terrible stench from that field the following spring.

In Frackville, colliery ambulances took people to an emergency hospital in streams. Fifty one cases were reported in one row of homes in Gilberton. By October 14, Minersville had 164 deaths, 41 within two days, and a carload of caskets came in at once. More than 100 army doctors rushed here from the U.S. Army Medical Camp at Allentown, jumping into the breach to relieve county doctors who were themselves falling prey to the plague.

“Grypowa siedziba główna” została utworzona w biurach Filadelfii i Reading Coal and Iron Company przy ulicach Second i Mahantongo. Piwnica budynku służyła jako kostnica.

Suddenly the epidemic eased. On October 25, the county death toll had risen to 1,599 persons. But on October 29 the "flu" story had shifted to the inside pages. Two days later the word went out that theaters might re-open by November 8 and the schools by November 11.

And, just as suddenly, the epidemic came to an end. Everybody rejoiced at the news of an impending Armistice in Europe. There was no more mention of the "flu."

But it had been a month of horror and sorrow. From the time the county had its first report of the disease on October 2, at Minersville until the end in early November, 3,273 people had died in the county and that part of Northumberland county encompassed by the Third District. In Pottsville, 352 people were claimed by the deadly "flu."

It was Black October - Schuylkill county's worst period of terror.

 
Opublikowano Dodaj komentarz

Szubieniczny węzeł małżeński

W przedwojennym szlagierze Tola Mankiewiczówna opowiada „o czym marzy dziewczyna”. Otóż chciałaby „stanąć z nim na ślubnym kobiercu, nawet łzami zalać się”…

Marzenia takie miała pewnie Helena Łuniewska, życiowa partnerka (jak się wtedy mówiło: konkubina) Konstantego Szczudło. Jednak chwilowo na to się nie zanosiło, gdyż oblubieniec prowadził niebezpieczny tryb życia, a to – jak wiadomo – nie sprzyja stabilizacji. Nawet przyjście na świat wspólnego dziecka nie skłoniło pary do zalegalizowania związku. Jakie były tego powody? Dziś możemy tylko spekulować- może to Konstanty, zajęty swoimi kryminalnymi sprawami, nie chciał brać na swoje barki dodatkowego obciążenia w postaci prawowitej małżonki? Może, właśnie że względu na profesję, chciał chronić ukochaną kobietę przed ewentualnymi konsekwencjami swoich działań? Może było odwrotnie: Helena czekała, aż luby się wyszumi i będzie mogła na niego liczyć w stu procentach? Albo w końcu poświęci się czemuś, co zagwarantuje stabilizację i perspektywy? Interpretacji tej historii mogą być setki, ale jedno jest pewne – zakończenie.

Carski agent

Początek XX wieku to niespokojny czas. Pogarszające się warunki pracy skutkowały napiętą sytuacją w ośrodkach przemysłowych. Pokłosie rewolucji rosyjskiej 1905 r. odbiło się szerokim echem na ziemiach polskich. Ruchy robotnicze rosły w siłę, wybuchały strajki i zamieszki. Polska Partia Socjalistyczna powołała swą Organizację Bojową już w maju 1904 r. W kolejnych latach przeprowadziła setki akcji zbrojnych i terrorystycznych (zamachy, odbijanie więźniów, ekspropriacje). W aktywną działalność zaangażowani byli późniejsi politycy z najwyższych szczebli władzy, m.in.: Józef Piłsudski, Ignacy Mościcki, Kazimierz Sosnkowski, Aleksander Prystor, Walery Sławek, Tomasz Arciszewski. Ten ostatni – premier RP na uchodźstwie w latach 1944- 47- był m.in. organizatorem zamachu na rosyjskiego generała Andrieja Margrafskiego. Ten carski urzędnik „ (…) znał doskonale społeczeństwo polskie i mówił językiem polskim jak własnym. Tę właściwość przypisywano […] między innymi bliskiej znajomości ze znaną powieściopisarką Gabrielą Zapolską. Tej znajomości Margrafski zawdzięczał możliwość zapoznania się z duszą polską, co dla niego, jako dla żandarma, miało znaczenie pierwszorzędne. […].

Zapolska znów zawdzięczała znajomości z generałem temat do znanej sensacyjnej sztuki […]. Z rozmów z Margrafskim dowiedziała się Zapolska o wielu ciekawych sprawach, o zawikłanych śledztwach, o denuncjacjach […]. Słyszałem o czasach, gdy Margrafski był jeszcze rotmistrzem żandarmskim, a ona osobą młodą, udawało jej się nieraz ratować młodych studentów, prowadzących pracę nielegalną” .
Carski siepacz w Warszawie rezydował od 1883 roku, najpierw jako lejbgwardzista, potem starszy adiutant Zarządu Warszawskiego Okręgu Żandarmerii, a od 1905 r. – szef tajnej policji i zastępca warszawskiego generała- gubernatora Gieorgija Skałona. „Nie był ani okrutnikiem, ani bezdusznym prześladowcą. Może nawet nie był złym człowiekiem. Był jednak człowiekiem żelaznego systemu”.

Strzały na zakręcie

Margrafski wraz z rodziną mieszkał w podwarszawskim Otwocku, do którego codziennie dojeżdżał z Warszawy pociągiem, podróżując w oddzielnym, doczepianym wagonie. Na stacji czekał na niego powóz zaprzężony w białe konie, którym wracał do domu. Zwyczaje carskiego urzędnika rozpracowali bojowcy z PPS, którzy od kilku tygodni obserwowali teren. Zasadzka została przygotowana na trasie przejazdu generała w lesie, pomiędzy stacją kolejową a domem. Jednak kilka tygodni przed planowanym zamachem pojawiły się komplikacje: w związku z napadem na pociąg w pobliskim Celestynowie, generałowi podczas przejazdów zaczęła towarzyszyć wzmocniona eskorta. Akcję wyznaczono na 2 sierpnia, a ponieważ popołudnie było wyjątkowo upalne, ochrona powozu pozostawała w pewnej odległości za głównym pojazdem, w którym siedział Margrafski z żoną, 6- letnim synkiem i 3- letnią córeczką. Najbliżsi często wyjeżdżali po „papę” na stację. Tak było niestety i tym razem.

„Było dla bojowców polskich świętą zasadą, by według możności ograniczać liczbę ofiar do niezbędnego minimum i za wszelką cenę oszczędzać niewinne osoby. Zasadę tę przestrzegano nieraz z narażeniem własnego życia.”

Gdy powóz mijał gospodę Buczyka i szykował się do skrętu w ulicę Reymonta, do kolasy doskoczyli bojowcy i – z bardzo bliskiej odległości – otworzyli ogień. Gwardziści chroniący powóz uciekli na pierwszy odgłos strzałów. Margrafski zginął na miejscu, kilkukrotnie trafiony w pierś wypadł z powozu, a jego 6-letni syn Koka został ciężko ranny i zmarł tej samej nocy. Zamachowcy zdołali uciec. Jak to wszystko odnosiło się do szlachetnych idei oszczędzania niewinnych? Wersja socjalistów brzmiała nieco inaczej: Arciszewski strzelał z bliska, aby zabić generała, a chłopca trafiła zbłąkana kula, w czasie strzelaniny, jaka wywiązała się pomiędzy zamachowcami a lejbgwardią.

Obiecanki

W Otwocku wybuchła panika- letnicy i część mieszkańców w pośpiechu opuścili miasteczko w obawie przed represjami, a każdy wyjeżdżający poddawany był wnikliwej rewizji.
Śledztwo w sprawie zabójstwa prowadził płk Sobakiński, naczelnik kancelarii Margrafskiego. W letnisku zaroiło się od sołdatów i agentów ochrony. Opierając się na informacjach z przesłuchań i pogłoskach, aresztowano kilkunastu mężczyzn, których przewieziono do Cytadeli. Jednak po kilku tygodniach wszyscy odzyskali wolność- nie znaleziono dowodów jakiejkolwiek winy. Ponieważ latem 1906 r. odbyły się kolejne akcje terrorystyczne (zamach na Skałona, „krwawa środa”), władze carskie miały pełne ręce roboty i śledztwa w sprawie zabójstwa Margrafskiego nie traktowano priorytetowo. Zresztą prasa w Kongresówce niezbyt chętnie informowała o akcjach wymierzonych w działania aparatu carskiej represji.

Jednak sprawa ta doczekała się swojego- trochę absurdalnego, ale przede wszystkim tragicznego- finału. W 1908 r. o zamach w Otwocku oskarżono dwóch mężczyzn: Antoniego Lipskiego i Konstantego Szczudło. Aresztowani zostali przy okazji jakiegoś błahego- w porównaniu z zabójstwem- przestępstwa, a do zabicia generała przyznali się w trakcie przesłuchań, skuszeni łagodnym wymiarem kary. W procesie, obrońcą skazanych był Bronisław Grosser, słynny działacz niepodległościowy i przywódca żydowskiego Bundu. Niestety, system musiał ukarać winnych, choćby przypadkowych – dla obydwu orzeczono karę śmierci przez powieszenie. Datę kaźni wyznaczono na 18 stycznia 1909 r.

Wesela nie było

Dzień wcześniej Helena Łuniewska dostała depeszę. „Przyjeżdżaj zaraz w tej chwili dzisiaj i przyjdź z dzieckiem, bo jest pozwolenie ślub wziąć przed śmiercią, tylko proszę cię zaraz siadaj w dorożkę i przyjeżdżąj bo jutro to już będzie zapóźno. Konstanty Szczudło”

Po przeczytaniu, bez zastanowienia Helena ubrała się, opatuliła dziecko i razem z półtorarocznym maleństwem wybiegła z domu. Ślubu, w kancelarii X pawilonu Cytadeli, udzielił ks. Henryk Staniszewski, wikariusz kościoła pw. Najświętszej Marii Panny. Nie było kobierca, ale były łzy. Godzinę po ceremonii, tuż po północy, pan młody zawisł na szubienicy…


Autor: Opracowała Agnieszka Bogucka, wprowadzenie: Iwona Dybowska

Tekst publikowany 26. stycznia 2017 r. w piśmie Samorządu Województwa Mazowieckiego „Z serca Polski nr 1/17”

Apendix

Powyższy artykuł przypadkowo odszukany przeze mnie w Internecie, opisuje okoliczności, w jakich odszedł z tego świata bratanek mojego pradziadka Adama Szczudło (1847- 1911), Konstanty (1886- 1909), syn Juliana Karola (1844- 1916) i Teresy Szyborskiej (1850- 1903). Zostawił po sobie syna Bolesława Konstantego ur 26.08.1908 r. oraz wdowę Helenę z Łoniewskich (wersja nazwiska z metryki ślubu), córkę Józefa i Franciszki Muchowicz. Poznanie historii tych osób będzie celem dalszych poszukiwań.

 
Opublikowano Dodaj komentarz

From Sejny to America

I have known for quite a long time that the sister of my great grandfather Adam Szczudło, Wiktoria married Kazimierz Zielepucha (1835-1905). Then I met this name several times in the registers and records of the Sejny parish, usually written out for the inhabitants of the village of Zagówiec, which from the 1940s was also the village of my ancestors, Szczudłos.

Personally, I didn't know any Zielepucha. Over time, Witek Zielepucha from Sejny came to my Facebook friends, but he wasn't very interested. The topic of the genealogy of this family interested me more when I realized that the Zielepuchas were also associated with Kasperowiczs, on whose family tree also Szczudłos had their "imprints". Antonina Szczudło, daughter of Paweł and Marianna Gorczyńska, in 1863 married Kazimierz Kasperowicz, born in 1840 in the village of Tomasze. However, I did not find any child records of this pair. Antonina Kasperowicz, already being married, in 1870 appears in the baptism records of Anastazja Polens, daughter of Teodor and Konstancja Szczudło, her sister. She dies in 1905 in the village of Wiłkokuk, probably childless.

In mid-June this year, the surname Zielepucha, in a slightly changed version - Zielepuka, unexpectedly appears on the Facebook genealogy forum. This time unknown to me woman from America writes - Yelyzaveta Van Duker. When I write that this is a surname from my pedigree, she mentions that it is also in her husband's family tree. The key person is Bronisława Zielepucha, who emigrated to the USA with her older sister Franciszka. Her emigration document indicates Zagówiec (of course, spelled incorrectly) as the place of birth, while Franciszka's death certificate mentions her parents; Kazimierz Zielepucha and Wiktoria Szczudło (also with errors). Encouraged by the discovery of more cousins ​​in America, I am reviewing the record resources of the Sejny and Berżniki parishes. Quite a few records are found, including the oldest in the region, Benedict, who was born in an unknown location around 1790. He died in Bierżałowce in 1846. He probably had two wives; Anna Byczkowska and Marianna Mackiewicz. Benedict had three children with the first wife; Marianna - born in 1827, Kazimierz - 1835 and Marcella - 1839. Like his father, Kazimierz is also married twice. Rozalia Jachimowicz from Budziewizna, who gives him four children, is his first choice; Antonina - 1862, Franciszek Leopold - 1865, Józef - 1867 and Wincenty. The first two die after a few days, Wincenty at the age of 18, there is no information about Józef in the records available to me. The first wife of Kazimierz Zielepucha dies in 1872-73 and then the widowed man with two minor children decides to enter into a new relationship. Wiktoria Szczudło, daughter of Paweł Szczudło (1812-1895) and Marianna Gorczyńska (1801-1885), is his chosen one. Kazimierz's second marriage is even more fruitful than the first and brings him five children: Kazimiera - 1874, Władysława - 1878, Rozalia - 1880, Franciszka - 1881 and Bronisława - 1886. Kazimiera's fate is not widely known, it is only known that in 1893 she gave birth to a maiden child - Franciszek, who lived only a few weeks. It is not known what future Władysław had. The resources of the Sejny parish have two records of Rozalia, of which it is known that she lived only two days.

The last two children of Kazimierz and Wiktoria Zielepucha, Franciszka and Bronisława, emigrate to America. Franciszka left her homeland as early as 1901, Bronisława only in 1913, 8 years after her father's death. Bronisława emigrated by NECKAR to Philadelphia.

After the life experiences of Benedykt and Kazimierz, double marriages in the Zielepucha family should not come as a surprise. Similarly, Bronisława gets married twice, twice for Lithuanians from the area close to her homeland. Her first choice is Frank Gaidziunas (1877-1925), with whom she has three children; Frank, Jeanne and Pauline.

Bronisława's second husband was Peter Zukaitas (1897-1956), born in the city of Simnas in Lithuania, with whom she had a child at the age of 42. She was named Bronisława after his mother, which in the American version sounded a bit different - Bertha. Bertha Zukaitas (1928- 2014) was already in the first generation of "born American" and grew up in a multilingual family, where father spoke Lithuanian, mother Polish, and she spoke English and everyone understood each other.

Bertha's life partner was Tadeusz Miklas, who lived in the years 1919–2006, certainly also having Polish roots. This marriage brought two children into the world; Lorraine and Tom. Lorraine married Bradford Van Duker. Their family achievements are three children: Scot, Laura and Mark.

Scot Van Duker went to work in Kiev for several months, where he was employed at the US Consulate. In a mean time a work mode of the US Embassy in Warsaw was presented at the Kiev consulate by a young English teacher, Yelyzaveta Avetysian. Enchanted by the presentation and probably more by the charm of a young Ukrainian woman, Scot showed appreciation, after which there was continuation. He took the "presenter" with him to America, where she became his wife. Today they form a happy marriage with two children.

Among immigrants to America, I have a lot of cousins who make colorful international couples, but this one is especially international. The Scot's genealogy line includes Poles, Lithuanians, then Belgians, Dutch and French, but also English, Scots and Irish. At its end is wife Liza, after Armenian father, after Ukrainian mother. Scot's brother Mark Van Duker married a girl from China. As you can see, America is still a good place to live and work for all nations.

 
Opublikowano Dodaj komentarz

Baza danych pochowanych w Shenandoah

Materiał przekazany przez jednego z Sympatyków, do czego i innych namawiamy. Podzielcie się z nami Waszymi historiami!

“Pracując nad genealogią rodziny Rynkiewiczów z Krasnopola i okolic, którzy są moimi krewnymi z matecznej linii ojca, dowiedziałem się, że mają oni krewnych w gronie emigrantów do Ameryki. Dzięki dotarciu do tych żyjących tam dzisiaj dowiedziałem się gdzie szukać ich śladów. W ten sposób zmotywowany jak nigdy dotąd, w 2014 roku trafiłem do miasteczka Shenandoah w Pensylwanii. I tu zaskoczenie. W miasteczku liczącym dziś około 5 tys. mieszkańców jest ponad 10 cmentarzy. Aż roi się na nich od nazwisk kojarzących się z Suwalszczyzną; polskich i litewskich. Chcąc coś z tym zrobić, przez kilka godzin fotografowałem nagrobki, w czym dzielnie sekundowali mi członkowie rodziny. Pod koniec pobytu w tym miejscu udało mi się dotrzeć do Andy’ego Ulicnego (Czech z pochodzenia) – lokalnego miłośnika historii i genealogii, który miał na komputerze bazę danych o osobach tu pochowanych. Bez żadnych oczekiwań z mojej strony udostępnił mi wszystkie dane.

Dysponując bazą danych osób pochowanych w Shenandoah – mieście, które w szczycie amerykańskiego boomu węglowego miało około 25 tys. mieszkańców, chciałbym podzielić się informacjami z rodzinami emigrantów. Chętnie pomogę zainteresowanym genealogią w identyfikacji pochowanych w Shenandoah. Proszę pisać do mnie na adres mailowy: aldand@o2.pl ”

Shenandoah, PA

  • początki osadnictwa w 1820 r
  • założenie miasta w 1866 r
  • w 1870 r. – 3 tys. mieszkańców
  • 1890 r. – 16 tys.
  • 1910 r. – 26 tys.
  • 1950 r. – 16 tys.
  • 2010 r. – 5 tys.

Więcej informacji o miasteczku Shenandoah w języku angielskim można znaleźć na stronach Wikipedii.

Andrzej Szczudło, Wschowa (Sejny), tel. +48 503 147 841