Opublikowano Dodaj komentarz

Tragiczne losy rodziny Stanulewiczów

Jedną z najokrutniejszych represji okupacyjnych władz sowieckich w latach 1939-1941 były deportacje rodzin polskich do Związku Radzieckiego.

Ziemię augustowską w tym gm. Sztabin objęły 3 fale deportacyjne: 10 lutego 1940 r., 13 kwietnia 1940 r. i 22 czerwca 1941 r. W trzech deportacjach wywieziono z terenu Augustowszczyzny ponad 2 tysiące osób.

Deportowano głównie rodziny uczestników wojny polsko-sowieckiej 1918-1921, osadników wojskowych, leśników, nauczycieli.

W pierwszej wywózce 10 lutego 1940 r. znalazło się 11 rodzin z Jastrzębnej II, w tym rodzina Wincentego Stanulewicza. Ojciec rodziny Wincenty wraz z najstarszą córką Zofią (ur. 1923 r.) przebywali w tym czasie poza linią demarkacyjną na terenie okupacji niemieckiej w Serskim Lesie i uniknęli wywózki do ZSRR.

NKWD zabrało matkę Jadwigę Stanulewicz z d. Urbańską będącą w ciąży i 5 dzieci w wieku: 5, 7, 10, 12 i 16 lat. Zima była wówczas bardzo mroźna. W dniu wywózki mróz sięgał minus 30°C. Rodzinę pod eskortą odwieziono na stację kolejową Jastrzębna, gdzie stały przygotowane bydlęce wagony, do których załadowano zwożone rodziny.

Następnie pociąg ruszył na wschód w nieznane. Wieziono ich przez miesiąc aż do podnóży zachodniego Uralu (Permska Obłast).

Rodzina Stanulewiczów wraz z innymi zesłańcami z Jastrzębnej II mieszkała w posiołku Miel, a potem Czurocznaja, gdzie ciężko pracowali przy wyrębie lasów.

Oderwanie siłą od rodzinnych stron było dla wszystkich wielką tragedią, jednak można sobie wyobrazić, jakim dramatem było życie samotnej matki będącej w ciąży i jej pięciorga nieletnich dzieci. Kobieta zdana na siebie, bez wsparcia męża, do tego nie w pełni sprawna – niesłysząca. Józef Szmygiel z Jastrzębnej II wywieziony również na Ural z 6-osobową rodziną wspomina, że rodzinie Stanulewiczów trudno się żyło bez dorosłego mężczyzny. Kto mógł z dzieci, to pracował przy oczyszczaniu wyrębów, paleniu gałęzi itp. Chłopcy łapali ryby w sąsiedniej rzece, latem żywiono się darami lasu, zieleniną, jagodami.

Nie było w rodzinie pełnowartościowych pracowników, stąd i przydziały żywności na kartki były niewystarczające. Na niepracującego przy wyrębie lasu przypadało 300 gramów chleba bez żadnego tłuszczu. To prowadziło do wycieńczenia organizmu, do niedożywienia.

Sąsiedzi – mieszkańcy Jastrzębnej II pomagali rodzinie w miarę swych skromnych możliwości.

Gdy urodziła się córka Lucyna, to kobiety pomagały Jadwidze Stanulewiczowej, dostarczając materiały na pieluszki i niezbędne przy porodzie rzeczy. Solidarność sąsiedzka była duża, ale możliwości pomocy były niewielkie. Wokół lasy, góry i niegościnna, obca ziemia.

28 sierpnia 1941 r. ogłoszono dla Polaków – zesłańców amnestię. Mogli zmienić miejsce obecnego zamieszkania. Postanowiono jechać na południe, gdzie zaczęto formować oddziały wojskowe pod dowództwem gen. Andersa. Wraz z wojskiem przemieszczały się rodziny zmobilizowanych, pragnące opuścić terytorium Związku Radzieckiego i przedostać się do Iranu (Persji).

Wspomina Leokadia Szyper z Lipska: „Na Uralu w miejscowości Czurocznaja przebywało nas ok. 100 rodzin. Wszyscy zadecydowali, żeby przed zimą wyjechać z Uralu na południe. Był listopad 1941 r. Załadowano nas na 3 barki i płynęliśmy rzekami aż do miejscowości Biereżniki nad Kamą niedaleko miasta Perm. Tutaj nastąpiło rozproszenie rodzin. Do tego czasu rodzina Wincentego Stanulewicza była w komplecie”. Większość wyruszyła na południe i ostatecznie przez splot niekorzystnych sytuacji skierowana została na Syberię do Kurgańskiej Obłasti.

W Biereżnikach pozostały jedynie 3 rodziny, w tym Stanulewiczów i Gramadzkich z Lebiedzina.

Jakie były dalsze losy rodziny? Brak jest jakichkolwiek wiarygodnych relacji świadków. Przypuszczalnie musieli natknąć się na jakiś polski transport wiozący na południe zmobilizowanych żołnierzy do Armii W. Andersa lub wyjeżdżające rodziny żołnierzy i dotrzeć do Morza Kaspijskiego, przez które odbywała się ewakuacja drogą morską do portu Pahlawi w Iranie. A może matka z dziećmi samodzielnie, pełna determinacji jechała różnymi środkami transportu na południe, pokonując olbrzymie przestrzenie. Była to podróż pełna dramatycznych zdarzeń, w czasie której zmarło czworo jej dzieci (p. tabela). Dotarła jednak do Iranu i tutaj w Teheranie zmarło następnych dwoje, a matka Jadwiga dotarła z cywilnymi uchodźcami aż do Afryki, gdzie zmarła w mieście Mombasa (Kenia). Akty zgonu wystawione przez Kapelanów Uchodźców Polskich podają miejsca śmierci i cmentarze, gdzie dzieci i matka zostali pochowani. Odpisy są w posiadaniu Zofii Sujaty z d. Stanulewicz z Jastrzębnej II. Nie ma jedynie żadnych dokumentów dotyczących zgonu czworga dzieci, które przypuszczalnie zmarły w czasie transportu na południe jeszcze na terenie ZSRR.

Niech ta relacja z opisem tragicznych losów jednej z polskich rodzin będzie przypomnieniem wydarzeń sprzed 60-ciu lat, jakie dotknęły mieszkańców Ziemi Sztabińskiej w czasie okupacji sowieckiej 1939-1941 r.

L.p.NamePokrewieństwoRok urodzeniaData zgonuPrzyczyna zgonuMiejsce pochówku
1Lucynacórka19401942 (?)ZSRR na trasie ewakuacji
2Leonardacórka19351942 (?)ZSRR na trasie ewakuacji
3Mieczysławsyn19331942 (?)ZSRR na trasie ewakuacji
4Stanisławsyn19301942 (?)ZSRR na trasie ewakuacji
5Janinacórka192411.05.1942zapalenie płucTeheran (Iran)
6Józefsyn192820.05.1942gruźlicaTeheran (Iran)
7Jadwiga z d. Urbańskamatka189403.10.1942Mombasa (Kenia)
Artykuł ukazał się w miesięczniku “Nasz Sztabiński Dom” nr 5(50) maj 2002 r.
 
Opublikowano Dodaj komentarz

Antoni Sosnowski z Krasnopola w Ameryce

Genealodzy, którzy mają w swoim drzewie genealogicznym krewniaków, emigrantów do Ameryki, zazwyczaj muszą rekonstruować ich losy, korzystając z różnorodnych dokumentów podróżnych, nekrologów, spisów ludności oraz wycinków z lokalnych gazet. Przyczyny tego są oczywiste – często ci emigranci byli niepiśmienni, a ci, którzy posiadali umiejętność pisania, rzadko chcieli opisywać swoje przeżycia. Krewni krasnopolskich Rynkiewiczów i Sosnowskich mieli jednak szczęście, gdyż w ich kręgu pojawiła się Joan Dorothy Flinders z d. Robertson (1936-2021), wnuczka Antoniego Sosnowskiego (1881-1950) i Wiktorii Rynkiewicz (1887-1973), która napisała książkę o rodzinie oraz wiele innych tekstów. Poniżej zamieszczam jeden z nich.

Andrzej Szczudło

Niniejsza publikacja przedstawia skrót historii Polski z jaką musieli się mierzyć moi przodkowie.

Słabość polityczna i militarna Polski sprawiła jej rozbiór przez Rosję, Prusy i Austrię. W 1795 roku Polska została wymazana z mapy Europy na ponad 100 lat. Próby wyrwania niepodległości poprzez powstania były nieskuteczne i Polska nie odzyskała suwerenności do 1918 roku. Żmudny proces odbudowy i jednoczenia narodu był wciąż niewystarczający kiedy przerwała go II wojna światowa i zaczął się sześcioletni okres okupacji niemieckiej i sowieckiej. Cena, jaką Polska zapłaciła była wysoka; miliony ludzi zostało zamordowanych, w tym cała społeczność żydowska. Kraj był zdewastowany, a nadto duże straty terytorialne tylko częściowo decyzją aliantów zrekompensowane przesunięciem granic na zachód. Po wojnie Polska była ujarzmiona przez Związek Sowiecki i nie była w pełni demokratycznym państwem do 1989 roku. (DK Eyewitness Travel Guide, 1210, p. 37)

Akt urodzenia Antoniego Sosnowskiego

Antoni Sosnowski urodził się 26 grudnia 1881 roku w Krasnopolu jako syn Adama i Dominiki Grzędzińskiej. Natomiast Wiktoria Rynkiewicz, córka Mikołaja Rynkiewicza i Julii Karłowicz, przyszła na świat w Jeglówku 18 grudnia 1887 roku. Obydwie rodziny emigrowały do Ameryki w 1900 roku. Wiktoria miała wtedy 13 lat, a Antoni 17. Choć rodzina Wiktorii dotarła nieco wcześniej, ona sama musiała poczekać pewien czas, aż przejdzie test wzroku (tzw. eye test). W międzyczasie pozostawała u krewnych przez około rok i dopiero potem wyruszyli razem statkiem do Ameryki.

Jej rodzina osiedliła się w Versailles, w New London, Connecticut, gdzie Wiktoria spotkała Antoniego Sosnowskiego. Młodzi pobrali się 4 lutego 1911 roku w Versailles i doczekali się czwórki dzieci: Barbary Marii, Teodory Konstancji, Józefa Teodora i Julii Heleny. Wszystkie dzieci przyszły na świat w Versailles. W 1920 roku Antoni i Wiktoria przenieśli się do Valley Falls, w Providence, Rhode Island. Oboje zatrudnili się w fabryce bawełny Londsdale Mill. Pierwszy dom zakupili przy Elm Street w Valley Falls. Nie było tam dostępu do elektryczności, korzystano tylko z lamp gazowych; kanalizacja również nie była dostępna. Po dziewięciu latach przeprowadzili się do South Attleboro, w Bristol, Massachusetts, gdzie za trzy tysiące dolarów gotówką zakupili swój drugi dom przy 15 Robinson Street. Następnie zainstalowali tam elektryczność oraz łazienkę z kanalizacją, zakupili nowe meble do jadalni i salonu, dywan, radio oraz gramofon (Victrola music box).

Zdjęcie ślubne Wiktorii i Antoniego Sosnowskich; źródło: www.familysearch.org

Posiadali około pół akra ziemi (około 20 arów) i zajmowali się hodowlą świń, które Antoni ubijał jesienią. Dodatkowo hodowali kurczaki, króliki, indyki i gęsi. Czasami mieli również dostęp do świeżych ryb, jeśli ktoś z rodziny je złowił. Antoni prowadził także duży ogród warzywny. Spożywali wszystko, co tam urosło. Sąsiad, Pan Mason, regularnie wiosną przyjeżdżał z koniem, aby orać ten ogród. Cała czwórka dzieci pracowała w ogrodzie, zbierając pomidory i inne warzywa przez całe lato, ucząc się tym samym od rodziców pracy i wspierania rodziny. Wiktoria dbała o duży ogród kwiatowy, który był uważany za najlepiej utrzymany w okolicy, hodując peonie, róże, fiołki i lilie. W piwnicy ich domu znajdowała się przestrzeń do przechowywania, częściowo z drewnianą podłogą, gdzie magazynowano wiele warzyw zebranych z ogrodu. Dodatkowo, Wiktoria miała także własną kiszoną kapustę.

Rodzina sporządzała także własne butelkowane piwo, które stanowiło prawdziwy przysmak, szczególnie gdy wnuki przychodziły z wizytą. Czasami dzieci były zaskakiwane pojawieniem się nowo narodzonych kociąt, co zawsze wywoływało uśmiechy na ich twarzach – dzieci uwielbiały je. Zupa była podawana raz w tygodniu i tylko Antoni jadł ją codziennie. Wiktoria trzymała się polskich tradycji kulinarnych. Zazwyczaj przygotowywała dania z wieprzowiny i kurczaka, a kapusta była kluczowym składnikiem jej kuchni, podobnie jak inne polskie specjały. Codziennie polski piekarz objeżdżał okolicę swoją ciężarówką, wypełnioną różnymi smakołykami, takimi jak pączki, ciastka, rolady i chleb. Dla wnuków było to zawsze ekscytujące, ponieważ mogły wybierać spośród wielu możliwości – to było dla nich szczególnym przywilejem.

O godzinie 4 rano Antoni odbierał od sąsiadów odpady kuchenne, aby nakarmić świnie.

Rodzina Antoniego należała do Polskiego Kościoła Narodowego. Antoni czytał polskie gazety, a Wiktoria modliła się z modlitewnikami. Co niedzielę Wiktoria chodziła do kościoła, natomiast Antoni nie. W domu porozumiewali się po polsku, ale równocześnie uczyli się angielskiego. Oboje byli ludźmi honoru, ambitnymi, pracowitymi i lubiącymi aktywny tryb życia. Antoni był łagodnym człowiekiem o zwykle powściągliwym usposobieniu, podczas gdy Wiktoria, choć również łagodna, była bardziej ekspresyjna i lubiła wyrażać swoje myśli.

Antoni i Wiktoria Sosnowscy z córką Julią Heleną i wnuczką Joan Dorothy (autorką artykułu); źródło: www.familysearch.org

Ich córka Barbara zmarła 18 lipca 1937 roku w wieku zaledwie 25 lat na zapalenie płuc, pozostawiając sześciomiesięczną córkę Mary Faith oraz dwuletniego synka Johna Ronalda. Ten czas był niezwykle smutny dla rodziny. Krótko przed śmiercią Barbara powiedziała do członków rodziny: ludzie w białym zbliżają się, co miało dać im poczucie spokoju i trochę pociechy. Jej mąż John Arruda w późniejszym czasie poślubił inną wspaniałą kobietę, Mary Mendez (1912-2000), która opiekowała się dwójką małych dzieci. Cztery lata później para doczekała się własnej córki, Faith Ann (1943-2014).

Antoni Sosnowski upamiętniony na stronie Find A Grave

Po śmierci ojca Wiktorii, Mikołaja Karłowicza, jej matka, Julia, przeniosła się do siostry Wiktorii, Mary Shalkowski. Dom Shalkowskich znajdował się naprzeciwko domu Antoniego i Wiktorii, tworząc zgrane sąsiedztwo i udane relacje rodzinne. Brat Wiktorii, mieszkający w Connecticut i Rhode Island, regularnie odwiedzał ich. Latem starsza już Julia, matka Wiktorii, czasami siadała na werandzie, gdzie podawano galaretkę. Jej prawnukowie obserwowali, jak starała się trafić łyżeczką do ust, co z uwagi na drżące ręce było trochę trudne. Wtedy wydawało nam się to zabawne. Julia cieszyła się obecnością swoich wnucząt, a one z kolei korzystały z rzadkiej możliwości spędzania czasu z taką wyjątkową osobą.

Antoni wraz z żoną upamiętniony w kamieniu na cmentarzu w Seekonk, Bristol County, Massachusetts, USA

6 października 1950 roku Antoni zmarł w swoim domu na gruźlicę w wieku 66 lat. Był to trudny czas dla rodziny, która bardzo za nim tęskniła. Dodatkowo przygnębiające było dla nich to, że Antoni nie uczęszczał do kościoła i miał ograniczone zaufanie do nauczania kościelnego. Ze względu na jego brak aktywności religijnej i sposób, w jaki był postrzegany przez duchowieństwo, jego żona musiała zapłacić księdzu, aby odprawił modlitwy za jego duszę, mające pomóc mu opuścić czyściec.

Antoni będzie pamiętany ze względu na swój poświęcony trud dla rodziny, jego przywództwo i ciężką pracę. Wiktoria nie chciała pozostać sama, dlatego jej córka Julia z rodziną, zanim dwa lata później wyjechała szukać pracy w Kalifornii, zamieszkała u niej. Wkrótce przed ich wyjazdem Wiktoria przeniosła się do Cumberland w Rhode Island, aby zamieszkać z córką Dorotą (Dot) Wollen, która przygotowała dla niej mały apartament w swoim domu. Wiktoria (Baka) spędziła tam ostatnie 15 lat swojego życia. Cieszyła się wiejskim klimatem i wizytami rodziny. Telewizja była dla niej początkowo tajemnicą, ale z czasem stała się dla niej fascynującym źródłem rozrywki. Mogła spędzać godziny, przekonana, że ludzie z ekranu patrzą i rozmawiają z nią osobiście.

Rodzinne zdjęcie potomków Sosnowskich i Rynkiewiczów. Autorka tekstu – wnuczka Antoniego i Wiktorii Sosnowskich – Joan Dorothy w środku

5 grudnia 1953 roku Wiktoria doświadczyła strasznej tragedii, gdy jej jedyny syn Józef został zamordowany nożem podczas bójki w barze w Daly City, Kalifornia. To były niesamowicie smutne i trudne dla niej chwile, tracąc syna w tak okropnych okolicznościach. Mimo to, była zdeterminowana, aby uczestniczyć w jego pogrzebie, co doprowadziło do tego, że po raz pierwszy w życiu wsiadła na pokład samolotu, aby dotrzeć do córki Julii, mieszkającej w San Fernando. Dopiero wtedy cała rodzina udała się do Daly City na ceremonię pogrzebową i pochówek.

Wiktoria, znana jako Baka, była silną, religijną kobietą, która miała głęboką wiarę w Boga, który ją wspierał w najtrudniejszych chwilach jej życia. Mam wciąż jej polski modlitewnik liczący 192 cienkie strony oraz kilka portfelików. Wiktoria zmarła 6 lutego 1973 roku w Providence, Rhode Island, na zawał serca w wieku 85 lat. Pozostawiła po sobie dwie córki, Dorotę i Julię, 7 wnuków i 22 prawnuków. Była kochana przez wszystkich i zapamiętana jako kobieta o głębokiej wierze i odważnym życiu, które prowadziła.

 
Opublikowano Dodaj komentarz

O nazwiskach Żydów

Od jakiegoś czasu powraca dyskusja na temat nazwisk Żydów mieszkających na obszarach m.in. Suwalszczyzny, zwłaszcza w kontekście indeksacji. Spróbuję tym artykułem wyjaśnić przynajmniej część wątpliwości.

Do końca XVIII w. Żydzi nie posiadali stałych nazwisk. Niezależnie od powodów takiego stanu rzeczy, sprawiali tym samym sporo kłopotu swoim władzom zwierzchnim. W XVIII w. Żydów identyfikowano imieniem oraz patronimem z sufiksem ‑owicz, np. Hirsz Wolfowicz, Lejba Gierszonowicz itp. W podstawach tych patronimów leżą wyłącznie żydowskie imiona (w podanych przypadkach: Wolf, Gerszon). Czasami, dodatkowo lub zamiennie z patronimem do identyfikacji wykorzystywano wykonywany zawód, np. Idzko Hirszowicz krawiec, Mosze Boruchowicz szynkarz itp. Zawody dodawano zapewne z tego powodu, że liczba imion żydowskich była ograniczona i licznie pojawiały się osoby o tych samych imionach i patronimach.

Pod koniec XVIII w. nastąpiło uproszczenie powyższego zapisu, można by rzec, uwstecznienie. Zapisy wyglądały w następujący sposób: Lejzor syn Izaaka, Owsiej syn Pejsacha. Patronim zanikł zupełnie. W dalszym ciągu czasem dodawano zawód wykonywany, dla bardziej precyzyjnej identyfikacji.

Jeszcze gorzej sytuacja wyglądała w przypadku kobiet, co wynikało z ich sytuacji prawno-społecznej w owych czasach. Najczęściej kobieta występuje jako czyjaś żona, córka i jest identyfikowana wyłącznie przy pomocy imienia, np. zrodzony z Lejby Wolfowicza i Sory żony jego. Sporadycznie, najczęściej w przypadku wdów do imienia kobiety dodawano imię żyjącego lyb zmarłego męża, np. Gitla Josielowa.

Podsumowując najważniejszym elementem w identyfikacji Żydów było imię. Imię występuje zawsze, podczas gdy dodatkowe elementy identyfikacyjne są niestabilne i przeżywają różne koleje losu na przestrzeni czasu. Największe znaczenie przy nadawaniu imienia miała tradycja narodowa. Korzystano z zasobów imiennictwa starotestamentowego imion ukształtowanych na bazie leksykalnej języka hebrajskiego, aramejskiego, akadyjskiego. Tworzono również imiona jidyszowe na bazie języków europejskich, głównie niemieckiego.

Imiona biblijne występują w różnych obocznych formach fonetycznych, np. biblijne Jakub występuje także w postaci Jankiel, IcchakIzaak, MoszeMojżesz, SamuelSzmul.

W praktyce decydujące znaczenie dla upowszechnienia się nazwisk miało znalezienie się społeczności żydowskiej pod rządami nowożytnych scentralizowanych monarchii, dążących do objęcia ich swą kontrolą biurokratyczną, oraz wymogi stosowanego przez nie prawa. Edykt króla Prus z 1796 r. nakazywał Żydom przyjąć nazwiska. Komisje magistrackie nadawały Żydom nazwiska o niemieckim brzmieniu. Dochodziło przy tym do rozmaitych nadużyć; ładnie brzmiące nazwiska kosztowały znacznie więcej niż pospolite. Ubogim niejednokrotnie nadawano nazwiska ośmieszające ich lub pogardliwe. Od 1806 pracę nad tym zadaniem kontynuowała administracja polska, która – rzecz jasna – skłaniała się do nadawania nazwisk o polskim brzmieniu. Postanowienie Namiestnika Królestwa Polskiego z 27 marca 1821 r. nakazywało Żydom w ciągu sześciu miesięcy zadeklarować i udowodnić spisami ludności używane poprzednio imię i nazwisko, oraz używać ich odtąd w niezmienionej formie.

Jako najważniejsze przytaczam je poniżej:


W Imieniu Nayiaśnieyszego

ALEXANDRA I

Cesarza Wszech Rossyi

Króla Polskiego etc. etc. etc.

Xiąże Namiestnik Królewski w Radzie Stanu.

Gdy iest przyzwoitém, aby i żydzi iak inne klassy mieszkańców mieli stałe nazwiska, do czego iuż Rząd Pruski w roku 1797 pod datą 17. Kwietnia wydał stosowne urządzenie, na przełożenie Komissyi Rządowéy Spraw Wewnętrznych i Policyi stanowiemy co następuie:

Artykuł 1.

Każdy żyd w Królestwie Polskiém zamieszkały winien p przeciągu sześciu miesięcy od daty ogłoszenia ninieyszéy ustawy deklarować i udowodnić spisami ludności przed urzędem publicznym swoie imie i nazwisko iakich dotąd używał, i takowe nadal nieodmiennie używać będzie we wszystkich interessach, wraz z potomkami swemi wszelkiego stopnia, co również ściąga się do wdów tegoż wyznania, niemniey niewiast rozwiedzionych, niezamężnych, lub w separacyi będących. Ktokolwiek zaś z nich dotąd imienia i nazwiska stałego nie miał, lub udowodnić nie może, powinien oświadczyć iakie odtąd przyiąć i nadal używać będzie.

Artykuł 2.

Deklaracye takowe składane będą protokólarnie w mieście Warszawie i w miastach municypalnych przed prezydentami, w innych zaś miastach tudzież z wsiów przed Komissarzami Obwodowemi.

Artykuł 3.

Na wpisywanie podobnych deklaracyy będę osobne księgi oprawne i parafowane, które służyć maią raz na zawsze iako stały dowód nazwisk żydowskich i iako środek kontrolli w razie przestąpienia.

Artykuł 4.

Po przyięciu deklaracyi każdego żyda, będzie mu wydane z księgi urzędowe świadectwo, iakiego wolno mu iest używać nazwiska; formę tych świadectw przepisze Komissya Rządowa Spraw Wewnętrznych i Policyi.

Artykuł 5.

Po upłynnieniu sześciu miesięcy od ogłoszenia ninieyszey uchwały, nie będzie nigdzie przyięty żaden akt urzędowy z żydem ani żydówką, ieśli nie okażą właściwemu urzędowi świadectwa, o którém po wyższym artykule iest mowa.

Do przestrzegania tego przepisu są obowiązani wszyscy Urzędnicy kraiowi pod odpowiedzialnością.

Artykuł 6.

Przełożeni tak dotąd zwanych kahałów obowiązani są w swoich gminach dopilnować, aby każdy żyd w czasie artykułem 1. oznaczonym złożył deklaracyą swego nazwiska i pozyskał na to świadectwo. Gdyby bowiem w przyszłości dopuścił się iakowego nadużycia, które z nieposiadania takowego świadectwa pochodzićby miało, w tenczas, nietylko on sam, lecz i gmina podlegać będą odpowiedzialności.

Artykuł 7.

Dopełnienie ninieyszego postanowienia, które w Dzienniku Praw ma bydź umieszczone, wszystkim Komssyom Rządowym polecamy.

Działo się w Warszawie na posiedzeniu Rady Administracyinéy d. 27. Mca Marca 1821 roku.

(podpisano) Zaiączek.

Minister Spraw Wewnętrznych i Policyi

(podpisano) T. Mostowski

Radca Sekretarz Stanu Generał Brygady

(podpisano) Kossecki.

Zgodno z oryginałem.

Radca Sekretarz Stanu Generał Brygady

(podpisano) Kossecki.

Zgodno z Wypisem.

Minister Sprawiedliwości

M. Badeni.

W zastępstwie Sekretarza Jeneralnego

Szef Bióra

Antoni Podbielski

Dzień ogłoszenia d. 30. Kwietnia 1821 roku.


Żydom nadawano nazwiska o różnym brzmieniu. Często pochodziły one od miejsca pochodzenia osoby, np. Grodzieński, Kuriański, Sztabiński, od imienne, np. Jakubczak, Koplewicz, Janklewicz od Jakuba, Ajzykiewicz, Sajewicz od Izaaka, Lewiński, Lewkowicz od Lejba. Również patronimy, o których wcześniej pisałem, przekształcały się w nazwiska we współczesnym rozumieniu. np. Moszkowicz, Abramowicz. W niektórych przypadkach patronimy przybierały formy charakterystyczne dla centralnej Polski, czyli z końcówką –ski, –cki, np. Boruchowski, Nachalski itp.

Należy również pamiętać, że Żydzi nie posiadali ziemi, a zatem mogli swobodnie przemieszczać się z miejsca na miejsce. Stąd dość szybko na obszarach zaboru rosyjskiego zaczęły pojawiać się nazwiska pochodzące z Prus, z różnymi niemieckimi końcówkami, które łączone z imieniem dawały pojęcie o głowie rodziny. Dla przykładu:

  • baum (niem. Baum „drzewo”): Goldbaum (od imienia żeńskiego Golda); Nusbaum (od imienia męskiego. Nusen); Obetbaum (od imienia męskiego Obed);
  • berg (niem. Berg „góra”): Ejzenberg (od imienia Isaak); Naumberg (od imienia Naum); Goldberg (od imienia Golda); Lewinberg (od imienia Lewi);
  • feld (niem. Feld „pole”): Hirszfeld (od imienia Hirsz); Zysfeld (od imienia żeńskiego Zysa); Zytenfeld (od imienia żeńskiego Zyta);
  • sztejn/-sztajn (od niem. Stein „kamień”): Adelsztejn, Ejdelsztejn (od imienia Adel, Edel); Finkelsztajn (od imienia Finkel); Goldsztejn/Goldsztajn (od imienia Golda);

Jamiński Zespół Indeksacyjny indeksuje metryki i inne dokumenty z obszaru Suwalszczyzny – niezależnie od wyznania występujących tam osób. W naszych indeksach znajdziemy więc kilka tysięcy wpisów dotyczących Żydów, głównie z okresu 1808-1825, kiedy to w jednej księdze stanu cywilnego spisywano chronologicznie metryki niezależnie od wyznania. Pewne wątpliwości może budzić sposób indeksacji osób wyznania mojżeszowego, w związku z niestałością ich nazwisk. Na szczęście rozszerzony format indeksacji jaki przyjęliśmy ma osobną rubrykę dla nazwiska osoby głównej i nazwiska ojca. Żydowskie patronimy znakomicie się w nią wpisują. Dla ujednolicenia przyjęliśmy również zapis nazwiska patronimicznego z końcówką –owicz.

Przykładowo gdy metryka urodzenia dotyczy Izaaka syna Hirsza Wolfowicza, jako osobę urodzoną zapisujemy Izaaka Hirszowicza, a ojcem jest Hirsz Wolfowicz. Często sumariusze roczne listujące imiona i nazwiska osób z księgi błędnie podają w takim przypadku Izaaka Wolfowicza zamiast Izaaka Hirszowicza, na co chciałbym zwrócić szczególną uwagę. Dopiero nakaz ustanowienia nazwisk dziedzicznych dla Żydów zmieniał tę sytuację.

 

 
Opublikowano Dodaj komentarz

Proza i poezja lasu

Prezentujemy poniżej jeden z wielu felietonów Stanisława Nyki – leśniczego z Łubianki, które napisał przebywając na emigracji w USA.

 

Praca w leśnictwie nie była tylko spacerem z fuzją po lesie. Współczesne warunki hodowli i eksploatacji lasu wymagały szerokiego wachlarza wiedzy, a jej zastosowanie wytężonej pracy.

Po zasianiu czy zasadzeniu na zrębach nowych roślin drzewiastych, leśnik musiał śledzić rozwój szkodników drzew: grzybów, owadów i zwierząt, a przy zbyt silnym nasileniu zastosować ich zwalczanie.

Szkodniki

Gąsienice sówki choinówki, barczatki, lub osnui gwiaździstej potrafiły objeść w ciągu kilku dni wszystkie igły drzew sosnowych na powierzchni setek _hektarów całe drzewostany usychały, jak np. w nadleśnictwie Wronki w Wielkopolsce. Dopiero opylanie związkami nikotyny i innymi zapobiegło klęsce.

Ciężką była walka z kornikiem w drzewostanach świerkowych (Puszcza Augustowska); z pędrakiem chrabąszcza majowego zjadającego korzenie bodaj wszystkich młodych drzewek, oraz z grzybkiem osutki na igłach sosnowych.

Na trzebierzy, żywicowaniu i wyrębie, nie kończyła się praca w leśnictwie. Na zrębach w lesie dokonywano szeregu przeróbek drzewa. Kopalniaki, podkłady kolejowe, klepki, gonty, słupy teletechniczne „slipry” i inne wykonywano na miejscu. Wszystko to wymagało znajomości przedmiotu, brakowania, kubikowania i sporządzania wypłat.

Czar lasu

Wycinek z gazety w albumie autora

Temu jednak kto kochał las, dawał on ciche, a słodkie wprost zadowolenie. Weźmy ciepły poranek latowy. Słońca jeszcze nie widać i tylko różowe niebo na wschodzie zwiastuje jego ukazanie.

Stajesz na skraju lasu schodzącego łagodną skarpą porosłą krzewami do leśnej łąki i patrzysz jak budzi się dzień. Słońce wzniosło się już wyżej i prześwieca jasnymi smugami między pniami drzew. Biała mgiełka nad łąką opada coraz niżej i niżej, a z niej coraz więcej rosy osiada na liściach i trawach. W niektórych kroplach załamują się promienie słoneczne i rosa błyszczy kolorami tęczy.

Na łące stoi samotna kilkoletnia brzózka. Biały jej pień jeszcze we mgle, korona już kąpie się w słońcu, a choć wiatru nie ma, korona drży i trzęsą się mokre liście.

Nie drży ona przecież od chłodu. Nie, bo oto mgła tuli się jeszcze niżej do łąki i odsłania piękne rogi osadzone na kształtnej głowie. To on trzęsie brzózką wycierając rogi z włosem porosłego naskórka zwanego scypułem. (Wszystkim bowiem zwierzętom leśnym, pełno-rogim jak jeleniom, danielom i sarnom co rok rogi odpadają i odrastają nowe z mszystym naskórkiem).

Chociaż cię rogacz zauważył, ale widząc, że nie skradasz się do niego chytrze, bez pośpiechu odchodzi od drzewka do lasu, w połowie zanurzony w mlecznej mgle, jakby w niej płynął.

Stanie raz po raz, schyli się po trawę, a doszedłszy do ściany lasu jeszcze przystanie na tle jej piękna, sam będąc pięknem i cząstką leśnej poezji.

Artykuł ukazał się w „Dzienniku Chicagoskim” 21 sierpnia 1955 r.
 
Opublikowano Dodaj komentarz

Stanisław Nyka – leśniczy z Łubianki

Stanisław Nyka; Inowrocław, 1938 r.; zdjęcie do legitymacji służbowej
Po publikacji artykułu o fundatorach kapliczki w lesie Łubianka skontaktowała się ze mną pani Agnieszka Bator, krewna jednego z nich – Stanisława Nyki – dostarczając wielu interesujących informacji, zdjęć i materiałów dotyczących nieznanych nam wcześniej losów tego leśnika związanego z Jaminami. Na ich bazie, dzięki uprzejmości p. Agnieszki, powstał niniejszy artykuł.

Stanisław Nyka urodził się 5 kwietnia 1907 r. w Szelejewie (woj. kujawsko-pomorskie), a jego rodzicami byli Feliks i Joanna z Jarząbkowskich. W 1933 r. ukończył kurs w Państwowej Szkole dla Leśników w Margoninie i w 1934 r. został zatrudniony jako gajowy w Nadleśnictwie Osiek (obecnie Nadleśnictwo Cierpiszewo podlegające Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Toruniu). W kwietniu 1935 r. awansował na podleśniczego i został przeniesiony pod Zarząd Dyrekcji LP w Siedlcach. Najprawdopodobniej przypadki przenoszenia pracowników pomiędzy dyrekcjami regionalnymi były niezwykle rzadkie i mogły wynikać np. z braku wakatu na danym stanowisku w rejonie bliskim miejscu zamieszkania lub z osobistej chęci zmiany miejsca pracy. Ok. 1938 r. rozpoczął pracę jako leśniczy w Łubiance w nadleśnictwie Jaminy w powiecie augustowskim.

Absolwenci Państwowej Szkoły dla Leśniczych w Margoninie, 1932-1933

Stanisław Nyka wraz z innymi leśnikami (tj.: Antonim Samselem gajowym z Ostrzełka, Bolesławem Andraką gajowym z Łubianki oraz Ludwikiem Janikiem gajowym z Rogowa) w 1939 r. ufundowali, w lesie pomiędzy Jaminami a Wrotkami, kapliczkę z figurą Matki Boskiej. Stanisław bardzo przeżywał fakt, że została ona ostrzelana przez żołnierzy sowieckich w czasie wojny, a po powrocie do Polski w latach 60. chciał koniecznie odwiedzić Jaminy, które darzył ogromnym sentymentem.

Figura Matki Boskiej w lesie Łubianka zniszczona przez Sowietów – zdjęcie z albumu S. Nyki

W 1938 r. jako kawaler z Jamin, ożenił się z Heleną Wejman z Glinna Wielkiego (ur. 1921 r.), córką Stanisława (w jamińskich księgach parafialnych znajduje się wpis dotyczący zapowiedzi; ślub najprawdopodobniej odbył się w parafii panny młodej). Został pozbawiony wolności 10 lutego 1940 r. i zesłany wraz z żoną i 7-miesięcznym synem do miejscowości Miel w pow. Czerdyńskim, a następnie do posiołka Czurocznaja, pow. Krasnowiszerski, Mołotowska Oblast, gdzie pracował przy wyrębie lasu. Zwolniony z robót przymusowych 29 sierpnia 1941 r. (podobnie jak Antoni Samsel), udał się do G’uzoru w Uzbekistanie, gdzie zaciągnął się wraz z żoną do 2. Korpusu Polskiego dowodzonego przez gen. Władysława Andersa. Przeszedł cały szlak bojowy, walczył m.in. pod Monte Cassino, a po zakończeniu działań wojennych został przerzucony z Włoch do Anglii.

W trakcie zesłania zmarł syn Tadzik, a z żoną Heleną (małżonków dzieliła różnica wieku – 14 lat) rozwiedli się zaraz po wojnie (Helena prawdopodobnie została we Włoszech, gdzie ponownie wyszła za mąż).

Stanisław Nyka w Obozie Wycieczkowym; Rzym, listopad 1944 r.

W Anglii Stanisław podjął pracę (fizyczną) ale nie służył mu tam klimat, dlatego docelowo, w 1951 r., zdecydował się popłynąć do USA i osiadł w Chicago (miał tam rodzinę – Leon Nyka). Ciężko pracował fizycznie, najpierw przy stawianiu konstrukcji budowlanych, potem w fabryce. Za granicą czuł się jednak samotny, pragnął wrócić do ojczyzny. Podczas pobytu w USA publikował w polskojęzycznej prasie (gł. w “Dzienniku Chicagoskim”) felietony, wiersze, aforyzmy o charakterze sentymentalno – przyrodniczym. Będąc w Chicago założył album1, w którym zbierał publikacje prasowe swoich tekstów (wraz z adnotacjami gdzie i kiedy ukazały się drukiem; pierwszy wycinek jego felietonu wydrukowanego w “Dzienniku Chicagoskim” pochodzi z sierpnia 1951 r.). W jednym z jego felietonów pt. “Jaśkowa Choinka”  pojawił się tekst – modlitwa, bardzo podobny do utrwalonego w betonie pod figurą Matki Boskiej w Łubiance (Pobłogosław las i pole, pobłogosław ludzką dolę – Jezusieńku nasz maleńki; na figurze: Pobłogosław las i pole, pobłogosław naszą dolę – Matuś nasza).

Stanisław Nyka w Grant Park w Chicago

Na rok przed powrotem do kraju Stanisław zrobił „zwiad” – przyleciał sprawdzić jakie panują warunki w ojczyźnie rządzonej przez komunistów i czy da się tu żyć. Ostatecznie wrócił 19 grudnia 1959 r. (wg karty repatriacyjnej). Zmarł na zawał mięśnia sercowego w Gnieźnie 28 września 1968 r. Pierwotnie spoczął na cmentarzu w rodzinnym Kruchowie (gm. Trzemeszno), najprawdopodobniej w mogile, gdzie uprzednio pochowano jego ojca (informacja nie jest potwierdzona).

Rodzice Stanisława: Feliks Nyka i Joanna z Jarząbkowskich pochodzili z Pałuk, a każde z ich dzieci rodziło się w innej wsi w okolicach Rogowa w powiecie żnińskim. Feliks zmarł przed wojną, a Joanna w momencie wybuchu wojny była mocno schorowana i zmarła jeszcze w 1939 r. Pochowani zostali na cmentarzu parafialnym w Kruchowie; w latach 90. ich szczątki zostały przewiezione i pochowane w grobowcu rodzinnym w Gnieźnie. Stanisław Nyka miał czworo rodzeństwa, które dożyło wieku dorosłego:

Stefan Nyka
  1. Stefan Nyka (ur. 07.12.1898 r. w Gałęzewie pow. Żnin; zamordowany w 1940 r. w Charkowie) – najstarszy z rodzeństwa – informacje o przebiegu jego kariery wojskowej znajdują się w księdze cmentarnej Cmentarza Ofiar Totalitaryzmu w Charkowie na Piatichatkach. Odznaczony Krzyżem Niepodległości i Krzyżem Zasługi; w 2007 r. w dniach 9-10 listopada na Placu Marszałka Józefa Piłsudskiego w Warszawie podczas uroczystości pn. “Katyń Pamiętamy – Uczcijmy Pamięć Bohaterów” kapitan Stefan Nyka został pośmiertnie awansowany do stopnia majora.
  2. Stanisława Orzechowska z domu Nyka – zm. przed 1937 r. osieracając dwoje dzieci (po jej śmierci mąż zawarł drugie małżeństwo – z jej siostrą, Salomeą). Została pochowana na parafialnym cmentarzu w Kruchowie (szczątki ostatecznie przeniesiono do Gniezna).
  3. Salomea Orzechowska z domu Nyka (ur. 11.06.1911 r. w Grochowiskach Szlacheckich – Gostomce; zm. 01.05.1989 r. w Gnieźnie).
  4. Sylwester Nyka (ur. 17.09.1914 r. w Grochowiskach Szlacheckich; zm. 13.01.2009 r. w Kępnie).

O rodzeństwie Nyków mogę powiedzieć, że żadne z nich nie miało łatwego, potulnego charakteru, wręcz przeciwnie – były to osoby silnie dominujące. W rodzinie pokutuje stwierdzenie posiadania „nykowskiego genu” w znaczeniu – ambicji, determinacji, pracowitości i gospodarności. Wszyscy trzej synowie Nyków, pomimo pochodzenia z niezamożnego domu, zyskali wykształcenie (w rodzinie panuje przeświadczenie, iż państwo Jankowscy z dworu w Kruchowie z jakiegoś, bliżej nieznanego powodu, pomogli sfinansować naukę dwóch młodszych chłopców). Ostatnio natrafiłam w Internecie na informacje mówiące o tym, że właściciele majątku w Kruchowie byli zaangażowani w sprawy społeczno – polityczne II Rzeczypospolitej, dbali o krzewienie oświaty wśród dzieci wiejskich i na pewno wywierali ogromny wpływ na lokalną społeczność. Tak więc rzuca to dodatkowe światło na rodzinne przekazy.

Agnieszka Bator

W kolejnych artykułach przedstawimy twórczość Stanisława Nyki, gł. w postaci wybranych felietonów opisujących piękno przyrody – inspirowanych lasem, Puszczą Augustowską i Biebrzą – okolicami, w których autor przebywał stosunkowo niedługo, ale niewątpliwie zrobiły na nim niezapomniane wrażenie.

1 Album, niestety w złym stanie (zdjęcia i wycinki gazet przyklejane były za pomocą taśmy klejącej, która pożółkła, a strony mają tendencję do klejenia się), jest w posiadaniu rodziny.

 
Opublikowano Dodaj komentarz

Krasnopol – urodzenia z lat 1878-1886

Indeksowałam kolejną Księgę Urodzeń: 1878-1886 z parafii Krasnopol. Spotykam się z pytaniem, po co grzebać w starych księgach, zwłaszcza pisanych po rosyjsku. Dla mnie jest istotne przywrócenie pamięci nie tylko o ludziach, który żyli ponad 150 lat temu, ale i o miejscach, po których zostały już tylko nazwy i puste pola.

Doskonale pamiętam z dzieciństwa miejsce w lesie nad rzeką Marychą zwane Ostoja Bobrów, czyli Rutka Pachuckich. Pochodzi z niej 20 aktów chrztów z księgi, którą indeksowałam oraz ponad 40 różnych mieszkańców – gospodarzy. Powtarzają się wśród nich nazwiska: Pachucki, Konefko, Jatkowski, Sakowicz, Paszkiewicz, Łaniewski, Zalewski, Jagłowski i Miszkiel. Była to wówczas wieś tętniąca życiem, pięknie usytuowana nad rzeką. Dziś pozostały zaledwie dwa domostwa i puste pole w środku lasu. Chciałabym, aby pamięć o jej mieszkańcach pozostała, chociażby w bazie danych naszej wyszukiwarki.

Jesienią zeszłego roku, na szlaku wędrówki “Wilczym tropem” z Głębokiego Brodu natrafiłam na miejsce, gdzie kiedyś istniały Adamowe Łączki, malowniczo położone nad Czarną Hańczą. Ta miejscowość występuje w metrykach krasnopolskich, jednak nie miałam wcześniej o niej pojęcia, ponieważ praktycznie przestała istnieć. To przepiękne miejsce, choć pamięć o jej mieszkańcach zachowała się tylko w metrykach. Mieszkali tu:

  • gospodarz Michał Zubowicz z żoną Teklą ze Stabińskich i synem Michałem,
  • robotnik Antoni Zubowicz z żoną Ewą z Malinowskich i dziećmi Aleksandrą i Marianną,
  • gospodarz Franciszek Węgrowski z żoną Ludwiką ze Stroniewskich i córką Apolonią,
  • strzelec lasów Cyprian Gozdziewski z żoną Marianna ze Stankiewiczów z córką Bronisławą,
  • robotnik Franciszek Kulbacki z żoną Ludwiką z Węgrzynowiczów i córką Heleną.

Wymienieni tu mieszkańcy stanowili jedynie niewielką część społeczności tej wsi, jednak ta liczba wystarczyłaby dla założenia wiejskiego klubu przedszkolaka dla ich dzieci.

Podczas indeksowania tej księgi napotkałam problem z odnalezieniem kilku miejscowości, które już przestały istnieć i trudno jest je zlokalizować na mapach. Wzięłam sobie do serca apel o dokładne weryfikowanie nazw miejscowości, ale mimo przeszukiwań w naszej bazie danych, niektóre z nich pozostały niezidentyfikowane. Na przykład miejscowość Podlipinki występuje w naszej wyszukiwarce tylko raz, w parafii rajgrodzkiej, i dotyczy ślubu Bolesława Trockiego i Marianny Kuczyńskiej. Okazało się, że pan młody Bolesław Trocki – ochrzczony w parafii krasnopolskiej w 1884 r. pod nr aktu 23, urodził się właśnie w Podlipince. W księdze, którą indeksowałam miejscowość Podlipinki pojawia się trzykrotnie w zwiazku z aktami dotyczącymi synów Józefa Trockiego, strzelca lasów rządowych, a świadkowie chrztów pochodzą z Pogorzelca, sugerując, że to raczej pobliska miejscowość. Miałam także problem z miejscowością Zagorce, jednak fakt, że świadkowie urodzenia dziecka pochodzą z Żubranajcia, sugeruje, że mogła to być miejscowość sąsiednia. Podmurowany Most prawdopodobnie znajdował się w okolicach Murowanego Mostu, mimo że świadkowie pochodzą z Krasnopola. Starałam się jak najlepiej zweryfikować nazwy miejscowości.

Większość parafian krasnopolskich w indeksowanych latach to gospodarze i robotnicy, jednak niektórzy z nich potrafili czytać i pisać. Gospodarzami, którzy podpisali się po polsku byli: Franciszek Abramowicz z Krasnopola, Dominik Sosnowski z Krasnopola, Józef Wołengiewicz ze Żłobina, Adam Morgiewicz ze Żłobina. Osoby zajmujące jakiekolwiek funkcje publiczne podpisywały się zazwyczaj po rosyjsku i byli wśród nich:  Stanisław Nowicki, nauczyciel szkoły w Krasnopolu, Ignacy Biernacki, urzędnik miasta Sejny, Paweł Kuczyński, który w 1879 r. figurował jako pisarz gminny oraz strażnicy ziemscy Ignacy Kondrat i Wincenty Janulewicz. Dzięki wpisom w księgach metrykalnych wiemy, że młodym stolarzem w Krasnopolu był Stanisław Pachucki, zaś organistą nadal pozostawał Michał Piotrowski. W niektórych metrykach przeplatają się dane rodziców, świadków i rodziców chrzestnych: Wincenty Kulesza, pisarz gminny z Krasnopola, Maciej Fiłonowicz, właściciel majątku Bursynowizna i Wincenty Kulwieć, dzierżawca folwarku Jegliniszki, co świadczy o bliskich kontaktach towarzyskich między rodzinami.

Proboszczem w Krasnopolu był ksiądz Piotr Wnorowski, który pełnił tę funkcję przez prawie 19 lat. Wspomagali go dwaj księża: ks. Maciej Brzozowski i ks. Maciej Pietrajtys, prawdopodobnie wikariusze. W 1885 r. obowiązki proboszcza przejął ks. Józef Steponaitys (prawdopodobnie z powodu choroby lub innych niedomagań proboszcza) i prowadził zindeksowaną przez mnie księgę do końca, czyli do początku 1886 r. Ksiądz Piotr Wnorowski zmarł 26 listopada 1885 r. i został pochowany na miejscowym cmentarzu. Jego grób jest starannie utrzymany; zachował się na nim piękny, kuty krzyż ze szczegółowymi informacjami o zmarłym. Jest to dowód na szacunek, jakim darzono ks. Piotra Wnorowskiego.

Na cmentarzu parafialnym zachowały się nieliczne nagrobki mieszkańców, których urodzenia zapisano w indeksowanej księdze urodzeń z lat 1878-1886, jednakże pamięć o nich niech pozostanie jako efekt żmudnej i pasjonującej mojej pracy.

 
Opublikowano Jeden komentarz

Skąd się wzięło nasze logo

Początki

Jamiński Zespół Indeksacyjny powstał w 2011 roku jako luźna grupa kilku osób połączonych pasją do genealogii i historii regionu. Od początku naszej działalności chcieliśmy dzielić się informacjami, które zdobywaliśmy i nadal zdobywamy. Niemal od początku mieliśmy nasz fanpejdż na fejsbuku i stronę www, która w obecnej wersji nie przypomina zupełnie tej pierwotnej.

Od początku także chcieliśmy budować własną tożsamość, aby nie podzielić losu wielu małych grup, które w większości po jakimś czasie znikały z genealogicznego horyzontu. Oczywiście jednym z elementów budowania własnej tożsamości jest indywidualny znak graficzny jednoznacznie identyfikowany z organizacją, czyli logo.

Budżet zero, osób sześć w tym zero grafików, ale trzeba było coś wymyślić. Wymyśliliśmy więc okrągłą pieczęć, którą sygnowaliśmy swoje wpisy na fejsbuku i na stronie www.

Centralną część pieczęci zajmuje herb województwa podlaskiego z okresu I Rzeczypospolitej – mknący na koniu rycerz gotowy do walki. Wprawdzie rejon naszych ówczesnych działań w okresie I Rzeczypospolitej nie należał do województwa podlaskiego, ale nie był też geograficznie oddalony. Postać walczącego rycerza spodobała nam się, bo ilustrowała nasze ciężkie zmagania z indeksacją, a jednocześnie symbolizowała walkę o utrzymanie naszej tożsamości. Herb otoczony został nazwą naszej grupy Jamiński Zespół Indeksacyjny z wyraźnym zaznaczeniem roku początku naszej działalności. Ten rok pojawił się z myślą, że przetrwamy w genealogicznej przestrzenni przez co najmniej kilkanaście lat, co jak na razie nam się udaje! Całość została zaprojektowana w programie MS Powerpoint. Tym logiem posługiwaliśmy się przez wiele lat, aż do roku 2017.

Pieczęć okrągła ma to do siebie, że można ją „przyłożyć” w dowolnym kierunku i zawsze będzie czytelna, choć oczywiście jest pewien kierunek preferowany narzucony przez wewnętrzny znak graficzny.

Można mieć wątpliwości, czy tekst „od 2011” powinien być odwrócony, czy powinien podążać wokół okręgu jak obecnie. Jest to wyłącznie kwestia gustu. Np. na niektórych monetach mamy napis podążający wokół obwodu be zmiany kierunku (poniżej suweren brytyjski z podobizną królowej Elżbiety II),

a na innych napis wokół obwodu jest wykonany tak, aby jeszcze bardziej podkreślić preferowany kierunek (poniżej polska złotówka z okresu PRL).

Rzadkie monety PRL czyli dlaczego zwykłe 10 groszy MOŻE być warte więcej niż średnia pensja

W obu przypadkach preferowany kierunek patrzenia narzucony jest przez wewnętrzny element graficzny. Nie ma jakichś narzuconych najlepszych praktyk w tym zakresie. Każdy renomowany program graficzny dedykowany do projektowania okrągłych pieczęci ma opcję utrzymania kierunku tekstu wokół, jak i jego odwrócenia. Nam podoba się tak, jak jest na brytyjskim suwerenie, a nie na złotówce z czasów PRL ?

Association

Po kilku latach działalności okazało się, że nie tylko nie znikamy z rynku, ale i umacniamy na nim swoją pozycję, a także zyskujemy wielu nowych sympatyków. Motywowało nas to do rozszerzenia naszej działalności i podsumowania zamkniętych etapów. Takim podsumowaniem miała być m.in. książka zbierająca wszystkie indeksy z Jamin, czyli pierwszej parafii, której indeksację udało nam się zakończyć. Właściwie nie książka, ale seria książek. Jeszcze pierwsza pozycja nie ukazała się drukiem, a już w naszych głowach lęgły się kolejne pomysły wydawnicze.

Zmobilizowało nas to do formalnego usankcjonowania naszej działalności pod postacią stowarzyszenia. Działo się to na początku 2017 r. Powstała nowa strona www pod adresem https://jzi.org.pl (ta która jest znana obecnie) i sklep internetowy, w którym oferujemy książki o tematyce genealogiczno-historycznej. Założenie stowarzyszenia wiązało się również z koniecznością odzwierciedlenia tego faktu w logo.

Nadal sami wolontariusze, nadal budżet zero, a więc najprostszą metodą było wkomponowanie słowa „stowarzyszenie” w istniejące logo wraz z jego uproszczeniem graficznym, ale bez zmiany koncepcji. I tak powstało obecne logo, którym się posługujemy.

Owszem, była to świetna okazja, by zrobić większą rewolucję, ale pamiętajmy – działaliśmy i nadal działamy w ramach ograniczeń jakie narzuca nam czas wolny od pracy, rodziny i innych obowiązków, a wówczas pracy formalno-prawnej mieliśmy w bród.

Pozostał więc znak graficzny, bo nazwa zespołu i zakres działalności nie zmienił się, ale dodaliśmy słowo „stowarzyszenie” i adres naszej strony www. Z wielu odcieni brązu pozostały dwa kolory, które dobrze się ze sobą komponują. Takie logo pojawia się we wszystkich naszych publikacjach drukowanych, na naszej stronie www, na fejsbukowym fanpejdżu, na koszulkach, w korespondencji itd.

Logo wkomponowane jest w symbole naszej wyszukiwarki Geneo and kanału na YouTube. Wydaje nam się, że spełnia swoją rolę.

Co dalej

Co jakiś czas powraca dyskusja, czy coś zmienić w logo, czy może zmienić je w ogóle. Na razie zwolennicy zmian przegrywają batalię ze zwolennikami utrzymania logo w obecnej formie. Będziemy Was więc jeszcze długi czas bombardować okrągłą pieczęcią z napisem Stowarzyszenie Jamiński Zespół Indeksacyjny.

 
Opublikowano 3 Comments

Zesłańcy polscy w Tomsku

Przeglądając księgi metrykalne z rzymsko-katolickiej parafii w Tomsku na Syberii, trafiłem na bardzo dużo zapisów dotyczących osób z regionu Suwałk. Zajmowałem się konkretnie księgami z początku XX wieku. Co mnie tam sprowadziło? Okazało się, że to właśnie w Tomsku była prawdopodobnie najbardziej rozległa parafia skupiająca polskich zesłańców na Syberii. Nawet pobieżna lektura tych ksiąg wystarczy aby dojść do wniosku, że byli tam zesłani Polacy niemal ze wszystkich regionów wschodniej Polski. A więc z terenu Suwalszczyzny, Wileńszczyzny, Kowieńszczyzny, Lubelszczyzny, ale też  z Warszawy, Łomży, Ostrołęki i wielu jeszcze innych okolic.

Przestudiowałem dosyć ogólnie dzieje Tomska pod kątem pobytu polskich zesłańców i okazało się, że przebywali oni tam praktycznie od upadku powstania w 1831 roku aż do lat 20-tych XX wieku. Mnie najbardziej interesował ten ostatni okres, gdyż związany był z pobytem na zesłaniu rodziny Kalinowskich.

Oto kilka wybranych przeze mnie zapisów z tych ksiąg, które dotyczą osób głównie z okolic Suwałk, wraz z krótkim opisem. Myślę, że dobrze byłoby zająć się indeksacją ksiąg z tej parafii. To jednak poważna praca, gdyż przeciętny rocznik zawiera ponad 500 skanów do opisania.

Metryka chrztu Józefy Puszynajtis, urodzonej 1 września 1910 roku w Tomsku, córki włościan suwalskiej guberni, powiatu władysławowskiego, gminy Syntowty, Bartłomieja i Antoniny Puszynajtisów.

Metryka chrztu Stanisława Kasjańczuka, urodzonego 23 października 1917 roku, syna mieszkańców guberni suwalskiej, powiatu augustowskiego, gminy Łabno, Aleksandra i Bronisławy z domu Jankowskiej.

Metryka chrztu Mieczysława Jerzego Storczewskiego, urodzonego 7 listopada 1903 roku w Nowo-Nikołajewsku, syna szlachciców z miasta Suwałki, Jerzego i Wiktorii z domu Małachowskiej.

Metryka chrztu Romualda Konstantego Mioduszewskiego, urodzonego 19 lutego 1915 roku, syn włościan suwalskiej guberni, powiatu augustowskiego, gminy kalnickiej, Lucjana i Jadwigi z domu Kłajszewicz, rodzice chrzestni: Adam Romanowski i Aniela Mioduszewska.

Metryka ślubu zawartego w Nowo-Nikołajewsku dnia 23 lipca 1906 roku, między suwalskim włościaninem Stanisławem Galińskim lat 25, synem Antoniego i Elżbiety Miniewicz a Petronelą Kunicką lat 19, córką Antoniego i Anny Bogdanowicz.

Metryka ślubu zawartego dnia 5 lutego 1906 roku w Tomsku, między włościaninem wileńskiej guberni Józefem Masiewiczem lat 35, synem Antoniego Piotra i panną Anną Kaczan lat 23, córką wileńskich szlachciców Mieczysława i Johanny ( Joanny) Dogil.

Metryka chrztu Wilhelma Kudelskiego, urodzonego w Nowo-Nikołajewsku dnia 7 stycznia 1906 roku, syna mieszczan grodzieńskiej guberni, miasteczka Choroszczy, Michała i Antoniny Mitrykiewicz, rodzice chrzestni: Michał Kryński z Marią Kryńską.

Metryka chrztu Witolda Baranowskiego urodzonego w Tomsku dnia 16 sierpnia 1906 roku, syna szlachciców suwalskiej guberni, mariampolskiego powiatu, miasta Preny, Stanisława i Kazimiery Kudak, rodzice chrzestni: Władysław Baranowski z Antoniną Kwiatkowską.

To tylko kilka przykładów osób z regionu Suwalszczyzny czy Podlasia. Zapewniam Was, że wpisów takich jest o wiele więcej. Być może kiedyś zajmiemy się indeksacją tej parafii, choćby z tego względu, że mieszkało tam bardzo wielu Polaków.

 
Opublikowano Dodaj komentarz

Rozchwianie tradycji polskiej w zakresie nazewnictwa kobiet pod zaborem rosyjskim w kontekście historycznym i współczesnym

Przyjęty w przeszłości zwyczajowo podział funkcji i ról społecznych mężczyzn i kobiet znalazł odzwierciedlenie w procesie kształtowania się polskiego systemu antroponimicznego. Zjawisko różnicowania się nazewnictwa ze względu na płeć pozostawało w bezpośrednim związku z uprzywilejowaną pozycją i wyłącznym udziałem mężczyzn w organizacji życia społecznego. W antroponimii dominacja męskości zaznaczyła się poprzez ekspansję funkcjonalną form męskich jako pierwotnych i podstawowych. Ponadto nazewnictwo męskie było wyżej notowane w hierarchii ważności, co wyrażało się m.in. tym, że formy żeńskie nazwisk zawsze tworzono od form męskich[1].

W procesie rozwoju polskiego systemu nazewniczego wykształciły się formy nazwisk odmężowskich zakończone sufiksami –owa, –ina, –ska lub –a, np. Chodkiewiczowa, Niemierzyna, Popławska, Ładna (< Ładny). Nazwiska kobiet niezamężnych tworzono przy pomocy sufiksów –ówna (od podstaw zakończonych na spółgłoskę), np. Chodkiewiczówna (<Chodkiewicz), –anka (od podstaw zakończonych na samogłoskę), np. Niemierzanka (<Niemiera), a w typach przymiotnikowych jak nazwiska mężatek, np. Popławska, Ładna. Formy z sufiksem –anka tworzono też od nazwisk na –ska, np. Popławszczanka (<Popławska)[2].

Formacje odmężowskie (andronimy) i formacje odojcowskie (patronimy) są przedmiotem szczególnej uwagi językoznawców poczynając od lat pięćdziesiątych XX wieku. Sprawa używania form przyrostkowych nazwisk żeńskich budziła żywe społeczne emocje, o czym świadczą prace wielu badaczy onomastów[3]. Dość intensywne zainteresowanie problematyką nazewnictwa kobiet m.in. wzięło się stąd, że społeczno-językowy zwyczaj (identyfikacja kobiet przy pomocy struktur odmężowskich i odojcowskich), który przyjął się i funkcjonował w Polsce ponad sześć wieków, na przestrzeni XX wieku stopniowo zaczął ulegać erozji[4]. W rezultacie uległ niemal całkowitemu zanikowi, zwłaszcza w środowiskach miejskich (Kaleta 1998, 111–117; Skudrzykowa 1996, 17–22).

Badania antroponimii Podlasia w XIX wieku wykazały, że proces widocznych zmian w nominacji kobiet zaczął się już wówczas.

Przedmiotem uwagi w niniejszym opracowaniu jest zjawisko maskulinizacji żeńskich form nazwisk w II połowie XIX wieku na obszarze północnej części polsko-wschodniosłowiańskiego pogranicza, która w znacznym stopniu obejmowała Podlasie. Problem będzie przedstawiony w kontekście historycznego rozwoju nazewnictwa kobiet na Podlasiu oraz ogólnej informacji na temat stanu nominacji żeńskiej w Polsce w czasach współczesnych. Obserwacje dotyczące rysującej się zmiany funkcji tradycyjnych żeńskich przyrostków nazwiskowych, a właściwie narzuconego przez obce władze wycofywania tych form z oficjalnego obiegu, jakie miało miejsce w okresie długiego okresu przynależności części ziem polskich do Rosji, z różnych powodów nie zostały dotąd należycie zbadane i opisane w historyczno-socjolingwistycznej perspektywie. A jest to zagadnienie ważne dla chronologicznego systemowego opisu procesu kształtowania się i funkcjonowania nazewnictwa kobiet w Polsce.

Opis zasygnalizowanego zjawiska będzie dokonany na bazie obfitego materiału źródłowego wyekscerpowanego z ksiąg metrykalnych kościoła rzymskokatolickiego trzech dekanatów wchodzących w skład dawnej diecezji wileńskiej (białostocki, grodzieński, sokólski) w latach 1875–1918. Zespół ksiąg metrykalnych chrztów, znajdujący się w zasobach Archiwum Archidiecezjalnego w Białymstoku, stanowi niezwykle cenne źródło do badania rozwarstwienia stanowego polskiego społeczeństwa, zwyczajów nazewniczych, wpływu rosyjskiej kultury nazewniczej na polskie nazewnictwo osobowe. Księgi są sporządzone w języku rosyjskim, który został wprowadzony do administracji kościelnej tych dekanatów w latach 1848–1849, bowiem w wyniku zawartego między cesarzem Napoleonem i carem Aleksandrem I w Tylży traktatu obszar Podlasia i Grodzieńszczyzny znalazł się w granicach Cesarstwa Rosyjskiego (Dobroński 2012, 224–226).

Rys historyczny. Nazwiska kobiet na Podlasiu w XVI–XVII wieku[5]

Określony powyżej obszar badawczy zamykał się w granicach historycznego Podlasia. Szczegółowe badania nazewnictwa wyekscerpowanego z szesnastowiecznych źródeł wykazały, że w owym czasie nazw kobiet derywowanych sufiksem –owa (również odnotowanych w wersji ruskiej –owaja) oraz sufiksem –ina (-inaja) używano we wszystkich warstwach społecznych, np. Hryniowa, Iwaszkowaja, zazwyczaj w połączeniu z określeniem wdowa. Natomiast ograniczony zasięg społeczny miały antroponimy derywowane wschodniosłowiańskim sufiksem –icha/-ycha i sufiksem –ka. Nazwy te funkcjonowały wyłącznie w warstwie chłopskiej, i być może wśród miejskiego plebsu (Dacewicz 1994, 133).

W XVII w. sposoby identyfikacji kobiet, odnotowane w dokumentach źródłowych, nadal cechowała znaczna różnorodność. Żeńskie nazwy osobowe, podobnie jak w wieku XVI, tworzono drogą derywacji fleksyjnej od nazwisk męskich na –ski oraz drogą derywacji sufiksalnej od wszelkich pozostałych nazw męskich, tj. imion w pełnej lub hipokorystycznej formie, formacji odapelatywnych o genezie przezwiskowej i odzawodowej, formacji patronimicznych i przydomków. Nazwiska kobiet zamężnych tworzono przy pomocy sufiksów feminatywnych –owa, –ina, –icha/-ycha, –ka (Dacewicz 1994). Formy derywowane sufiksami –anka, –ówna zwyczajowo określały córki. Niemniej jednak formacji odojcowskich używano także wówczas, gdy kobieta była już zamężna, a nawet gdy była wdową, często obok nazwiska odmężowskiego, np. sławetna Marusia Matesowna żona szlachetnego Krzystopka Niemirskiego (Dacewicz 1995a, 53–70; Dacewicz 1995b, 43–53; Dacewicz 2014, 266–267; 273).

Nazwiska żon i córek na Podlasiu w XVIII wieku

W źródłach odnoszących się do XVIII wieku największą frekwencję wykazywały nazwiska zakończone na –ska i –owa. W większych ośrodkach miejskich dominowały struktury z sufiksem –ska, np. Branicka, Niwińska, Sobolewska. Nazwiska tego typu przede wszystkim były odnotowane w księgach metrykalnych Kościoła rzymskokatolickiego. W środowiskach małomiasteczkowych, we wsiach, wyraźnie przeważały nazwiska kobiet utworzone przy pomocy sufiksu –owa, np. Adamczykowa, Markiewiczowa, Litwiniukowa, Przybyszowa. Ich uniwersalny charakter wyrażał się tym, że były powszechnie używane we wszystkich warstwach społecznych i w różnych grupach etnicznych, na co mogą wskazywać podstawy nazwisk, np. Wierzbowa (Wierzba), Hawrylukowa (wschsł. Hawryluk), Jaszczułtowa (lit. Jaszczułt), Achmieciowa (tat. Achmet), Szulcowa (niem. Szulc), Lejbuszowa (żyd. Lejb) (Dacewicz 2014, 269). Marytonimiczna funkcja sufiksu –ina przejawiała się słabiej ze względu na ograniczoną łączliwość z podstawami nazwisk męskich, np. Sulibina (< Suliba).

Wykorzystywane do tworzenia form odmężowskich przyrostki –ka, –icha/-ycha nie posiadały cechy uniwersalności i występowały znacznie rzadziej, np. Hawryluczka (< Hawryluk), Karpicha (< Karp), Kozaczycha (< Kozak). Nazwy z sufiksem –ka oraz wschodniosłowiańskim –icha/-ycha, podobnie jak w poprzednich stuleciach, odnotowano tylko wśród przedstawicielek warstwy chłopskiej (Dacewicz 1995b, 43–53; Dacewicz 2003, 15–17). Z badań Tadeusza Skuliny wynika, że rozwój funkcji marytonimicznej w nazwach na –ka, –icha to proces późniejszego pochodzenia (1988, 248).

W XVIII wieku nadal zwyczajowo nazwiska córek tworzono przy pomocy sufiksów –anka, –ówna. Sufiks –ówna dodawano do nazwiska ojca zakończonego na spółgłoskę, np. Cieślukówna (< Cieśluk), Gilowna (<Gil), Stankiewiczówna (< Stankiewicz). Jak wynika ze źródeł, bardziej uniwersalny charakter miał w owym czasie sufiks –anka, bowiem łączono go zarówno z podstawami zakończonymi na samogłoskę, jak i na spółgłoskę. W podstawach nazwisk córek, derywowanych tym przyrostkiem, znajdziemy różne typy nazwisk ojców, w tym także nazwiska na –ski, np. Bieganszczanka (<Biegański), Cudowszczanka (<Cudowski), Daniluczanka (<Daniluk), Gburanka (<Gbur), Konopczanka (<Konopka), Siekierczanka (Siekierka). Jednakże większą popularność wykazywały struktury z sufiksem –ówna. Oba te typy nazwisk odojcowskich służyły do identyfikacji panien we wszystkich warstwach społecznych (Dacewicz 2014, 270).

Nazewnictwo kobiet w XVIII w. odznaczało się wyraźną stabilnością i regularnością stosowania określonych formuł identyfikacyjnych. Systemowe stosowanie formacji marytonimicznych w polskim nazewnictwie kobiecym kształtuje się i utrwala od końca XIV wieku (Skulina 1988, 248). Upowszechnienie się tego sposobu nazywania kobiet łączyło się (czasowo) z rozwojem i stopniową stabilizacją dwustopniowego systemu identyfikacji osób. Wynikało to także z faktu, że zwyczajowo funkcjonowały nazwiska obejmujące całą rodzinę. W wielu przypadkach trudno było ustalić przynależność społeczną nosicielki nazwiska, bo w materiałach źródłowych nie ma określeń lub kontekstu wskazującego na pochodzenie danej osoby.

Nazwiska kobiet równe nazwiskom męskim (bez tradycyjnych żeńskich przyrostków nazwiskowych)

Nazwiska kobiet bez wykładników morfologicznych, sygnalizujących płeć żeńską nosicielki, sporadycznie można już spotkać w podlaskich źródłach z XVI i XVII wieku. Są to głównie nazwiska na –owicz/-ewicz. Występują łącznie z formą na –owa lub –icha utworzoną od imienia męża. Tego typu formuły identyfikacyjne odnosiły się do kobiet wdów, np. Stanisławowaja Janowicz 1528, Matejewaja Pawłowicz Udowa 1928, Suprunowa Kałabunowicz 1560, Iwanicha Kudzinowicz 1560, pani Janowa Kłaszewicz Jakubowska wdowa 1662, Jaroszowa Trocewicz Małżonka zeszłego Jarosza Trocewicz 1686. Użycie męskiej formy nazwiska w odniesieniu do kobiety stało w bezpośrednim związku ze zmianą statusu społecznego. Nazwiska w formie męskiej, derywowane sufiksem –owicz, identyfikowały kobiety wdowy we wszystkich warstwach społecznych, ponieważ po śmierci męża wdowa, ze względów życiowych, na ogół uzyskiwała względną samodzielność, mogła sama zarządzać majątkiem lub prowadzić warsztat rzemieślniczy (Dacewicz 2014, 277).

W nielicznych dokumentach z XVII wieku można stwierdzić obecność nazwisk w formie męskiej równych etnonimom, apelatywom lub derywowanych od apelatywów, np. Justina Litwin 1674, Marianna Kotlarz 1667, Agnes Krasieniuk 1674 (Dacewicz 2014, 278).

W XVIII w. nazwiska kobiet bez wykładników formalnych formy żeńskiej nadal należały do rzadkości. Konsekwentnie utrzymywała się tendencja do używania form odmężowskich z sufiksami –owa, –ina, –icha i odojcowskich derywowanych sufiksami –anka, –ówna. W okresie nieco późniejszym, pod zaborem pruskim, wśród nazwisk kobiet równych antroponimom męskim najliczniej były reprezentowane nazwiska pochodzenia obcego, np. Marianna Spicer, Barbara Szuman, wdowa Kraum, Magdalena Pichler virgine (Dacewicz 2014, 271).

Nazwiska kobiet (dziewczynek) w księgach metrykalnych chrztów w okresie zaboru rosyjskiego na Podlasiu

Przejście badanego terytorium pod panowanie Rosji pociągnęło za sobą wprowadzenie języka rosyjskiego do administracji kościelnej (Dacewicz 2015, 365). „W okresie zaborów obce władze wprowadziły zakaz używania końcówek nazwisk żon –owa, –ina oraz nazwisk córek derywowanych –ówna, –anka, –ska, –a (typ Czerna)” (Litwin 1932, 24; Kaleta 1998, 111). W związku z tym w nazewnictwie kobiet zaczęły się dokonywać zmiany. W jakim stopniu carski nakaz był stosowany w trzech badanych dekanatach w okresie niewoli narodowej? Odpowiedź na to pytanie wiąże się ze żmudną ekscerpcją dziewiętnastowiecznych ksiąg metrykalnych i analizą wielu notacji metrykalnych[6].

Materiał do badań został wyekscerpowany z wybranych ksiąg metrykalnych trzech dekanatów (każdy liczył po kilkanaście parafii, np. w dekanacie białostockim w roku 1875 było 17 parafii, w 1880 i 1885 po 18 parafii), które znajdują się w Archiwum Archidiecezjalnym w Białymstoku.

Przedmiotem badań są przede wszystkim alfabetyczne imienne spisy ochrzczonych dzieci, które zaczęto wprowadzać jako obligatoryjną część zapisu metrykalnego od roku 1875.

Prawdopodobnie nie zalecono kancelariom parafialnym określonego wzorca zapisu[7], bowiem w poszczególnych parafiach stosowano zróżnicowane sposoby ewidencji. Udało się wyodrębnić kilka typów struktur nazwiskowych i zestawień antroponimicznych, występujących w parafiach wymienionych dekanatów. Przeważnie stosowano mieszane sposoby identyfikacji, np.:

  1. Nazwisko i imię dziecka, np. Шиманска Анна (1880, Par. Supraśl k. 237); Олехно Осипъ, Рутковска Юзефа (1885, Dek. Białystok Par. Goniądz k. 156–157).
  2. Nazwisko, imię i imię odojcowskie (otčestwo) dziecka, np. Сосновска Юзефа Ивановна, Боровский Иванъ Ивановъ (1875, Par. Białystok k. 107); Буцьковна Марьянна Ивановна (1875, Dek. Sokółka Par. Korycin k. 212).
  3. Nazwisko, imię dziecka oraz imiona rodziców, np. Бочковна Марandянна Сымона и Иозефы, Кирпша Иванъ Ивана и Розалandи (1875, Par. Sokółka k. 39–40).
  4. Nazwisko, imię, syn/córka (czyja?), np. Буйкова Марandяннадочъ Петра, Бовсюкъ Адамъ сынъ Петра (1880, Grodno, Par. Franciszkańska); КуликовнаАнтонинадочъМихала (1890, Grodno, Par. Farna); Якубовичъ Паулинадочъ Петра (1885, Dek. Białystok, Par. Dobrzyniewo k. 562–564).
  5. Nazwisko, imię (po kim?), imię ojca, np. Жукъ Петръ по Петру (1875, Dek. Sokółka, Par. Suchowola k. 319).
  6. Nazwisko rodziców w dop. l. mn. i imię dziecka, np. Жыхаровъ Ельжбљта, Жилюковъ Леонъ (1880, Grodno Par. Pobernardyńska).

W znacznie mniejszym stopniu do badań nazewnictwa kobiet można wykorzystać imienne alfabetyczne spisy poślubionych i zmarłych, m.in. z powodu niższej pozycji społecznej kobiet, co wyrażało się tym, że w spisach poślubionych w niektórych parafiach podawano tylko nazwisko i imię nowożeńca, np. Арбузъ Михаилъ, Гилевский Осипъ… (1876, Dek. Białystok Par. Goniądz k. 660), kobiety nie uczestniczyły w ceremonii ślubnej jako świadkowie; w notacji metrykalnej zgonu dziecka należało podać tylko informację, kto był ojcem[8].

Na podstawie przeglądu alfabetycznych imiennych spisów ochrzczonych dzieci można stwierdzić, że sposoby imiennej identyfikacji dziewczynek były zróżnicowane i odznaczały się pewnym stopniem dowolności polegającej na stosowaniu różnych struktur nazwiskowych nawet w spisie tej samej parafii w tym samym roku. W zbiorze wszystkich typów struktur nazwiskowych używanych do identyfikacji dzieci płci żeńskiej, wyekscerpowanych z badanych źródeł, można wyodrębnić następujące antroponimy:

  • nazwiska derywowane sufiksem –ska, np. Яроцка Юзефа (1885, Dek. Białystok Par. Supraśl k. 235v); Врублевска Людвика дочь Якова (1885, Grodno Par. Franciszkańska k. 165), КаминскаАннадочъФеофила (1890, Grodno Par. Farna k. 16), w tym często w rosyjskiej wersji –skaja, np. Врочинская Ева (1885, Dek. Białystok Par. Trzcianne k. 253);
  • formacje odojcowskie utworzone przy pomocy sufiksu –ówna (w rosyjskim zapisie –owna/-ewna), np. Госковна Бронислава, Левковичовна Михалина (1885, Dek. Białystok Par. Trzcianne k. 253), Куликовапа Антонина дочь Михаила (1890, Grodno Par. Farna k. 16).
  • formacje z sufiksami –owa/-ewa, np. Годунова Елисавета Иванова, Жакова Мария Сильвестрова (1880, Dek. Białystok Par. Knyszyn k. 436), Зимнохова Антонина (1875, Dek. Białystok Par. Suraż k. 484); Серафиновичева Марьянна (1880, Grodno Par. Pobernardyńska k. 62). Z dokładnej analizy nazwisk żeńskich wynika, że użycie formacji z sufiksem –owa/-ewa, zwyczajowo identyfikujących kobiety zamężne, w imiennych spisach chrztów niektórych parafii były głównie wskaźnikiem żeńskości. Ich stosowanie nie miało na celu rozróżnianie statusu cywilnego. Takie przypuszczenie potwierdzają liczne użycia nazwisk na –owa w odniesieniu do kobiet niezamężnych, w przypadku alfabetycznych spisów ochrzczonych osób do dziewczynek;
  • nazwiska w formie męskiej, czyli bez formalnych wykładników żeńsko-ści odnotowano w spisach wielu parafii, np. w parafii białostockiej: Дворжанчикъ Софandя Осиповна (1875, k. 108); Зеневичь Казимира Викентandевна, Филончукъ Катерина Антоновна (1880, k. 163); Гилъ Стефанandя Ивановна, Малышко Александра Ивановна, Огродникъ Анна Владиславовна, w tym także nazwiska obce, np. Ральфъ Констанция Константиновна (1885, k. 155–157); ЯдешкоСтефанandя (1885, Dek. Białystok Par. Dolistowo k. 323v). Liczne nazwiska, identyfikujące osoby płci żeńskiej, podano w formie męskiej w spisach parafii Knyszyn, np. Ворошило Мария Викентьева, Лазарчикъ Михалина Антонова Мороз Мария Семенова (1875, k. 306–310); Гавелко Оршуля Иванова. Новикъ Михалина Мартиновна Снопко Анастазия Антоновна (1880, k. 430–435); Гердо Мария Ивановна, Корольчук Марцеля Осиповна, Шульцъ Марьянна Карловна (1885 k. 436–440).

Zwracają uwagę imienne spisy parafii Dolistowo i Turośń z 1875 roku, w których do identyfikacji kobiet użyto nawet męskich form nazwisk z sufiksem –skij, np. Малиновскandй Розалandя, Милевскandй Сузанна, Янковскandй Стефанandя (1875, Par. Dolistowo k. 271); Гловацкandй Jозефа, Зайковскandй Людвика, Кучинский Катерина (1875, Par. Turośń k. 271). Użycie takich struktur może świadczyć o nadgorliwości w przestrzeganiu obowiązującego wówczas rozporządzenia o identyfikacji kobiet przy pomocy męskich form nazwisk.

Z drugiej zaś strony rozporządzenie urzędów carskich zapewne nie było przestrzegane rygorystycznie, bowiem w spisach kilku parafii z roku 1875 form męskich nazwisk do identyfikacji kobiet jeszcze nie używano, odnotowano tylko struktury z sufiksem –ska i –owa, np. Данильчукова Людвика, Поплавска Анна (Dek. Białystok Par. Suraż k. 484) oraz w rosyjskiej wersji –skaja, –owaja, np. Конецкая Вероника, Мрочковая Александра (Dek. Białystok Par. Trzcianne k. 239), co jednak dowodzi, że rusyfikacja miała miejsce.

Interesujący przypadek stanowią spisy parafii Juchnowiec z 1875 i 1885 roku (w 1880 spisu nie sporządzono), w których wyraźnie jest widoczny trend do zachowania polskości. Oczywistym tego przejawem są odnotowane w spisie nazwiska z wykładnikami żeńskości, czyli nazwiska kobiet derywowane sufiksami –ska, –owna, –ówna (zapis ros. -увна), np. Гловацка Анна, Леончуковна Паулина, Тарасюкувна Антонина, i brak form męskich. Niemniej jednak widoczny jest udział sufiksów w wersji rosyjskiej, np. w spisie parafii Trzcianne z 1875 roku nazwiska kobiet są opatrzone sufiksem –skaja, np. Чайковская Анна, i –owaja, np. Клепадловая Анна, w roku 1880 sufiksami –skaja (częste), np. Багинская Марьянна, Плонская Амелия, –owaja (pojedyncze), np. Шишковая Анна, i formy męskie (częste), np. Клепадло Виктория, Крукъ Марьянна, Рожко Констанция, ale w roku 1885 oprócz struktur z sufiksem –skaja (częste), np. Боровская Марьянна, Жуковская Софья, odnotowano liczne typowe nazwiska odojcowskie z sufiksem –owna, np. Шорцовна Альбина, Гайдовна Степания, a formy męskie sporadycznie, np. Кобешко Марьянна, Цильвик Степания.

Z biegiem lat nazwiska kobiet w formie męskiej stopniowo zastępowały formacje zawierające wykładniki żeńskości. Na podstawie wybranych spisów z 1900 roku można stwierdzić, że dominowały dwie struktury: nazwiska na –ska, przeważnie w wersji rosyjskiej –skaja, oraz formy męskie, np. Вишневская Марandя, Адамовичъ Марandя (Par. Białystok k. 255–256); Павловская Бронислава, Морозъ Францишка (Grodno Par. Franciszkańska k. 192). Rzadziej dodatkowo notowano formy z sufiksem –owna i –owa/-ewa, np. Янушевская Геновефа, Зайцева София, Кононовичъ Бронислава (Grodno Par. Farna k. 64v, 66v); Шумска Валерия, Мисарковна Зофия, Дзешко Иозефата (Dek. Sokółka Par. Suchowola k. 236v, 237, 238); Рутковска Софья, Вальчуковна Фелиция k. 67 (Dek. Białystok Par. Goniądz k. 67, 69); ВоронецкаяГеновефаВикентьева, JашковнаСофьяФаддева (Par. Sokółka k. 55, 56).

Warto zadać pytanie, co było powodem wprowadzenia przez administrację rosyjską zakazu używania tradycyjnych nazwisk z wykładnikami żeńskości –owa, –ina, –ówna, –anka na zaanektowanym terytorium. Tym bardziej, że rosyjskie nazwiska żeńskie mają w swej strukturze sufiksy –owa, –ina. Raczej potrzeby praktyczne, czyli unifikacja form gramatycznych w celu wyeliminowania trudności związanych z ich tworzeniem, czy cele polityczne – zacieranie śladów polskiej tradycji narodowej?

Okres międzywojenny

Po odzyskaniu niepodległości nastąpił powrót do form tradycyjnych, przypuszczalnie częściowo ze względów patriotycznych, tęsknoty za dawno utraconą przeszłością, też jako sprzeciw wobec narzuconej woli obcego państwa.

Wprowadzony przez administrację rosyjską nakaz używania do identyfikacji kobiet męskich form nazwisk zniósł Sejm II Rzeczpospolitej na mocy ustawy z dnia 1 sierpnia 1919 roku. Po odzyskaniu niepodległości motywacją do przywrócenia form nazwisk żeńskich było przekonanie, że ich zlikwidowanie przez zaborców było niekorzystne dla „narodowości polskiej” (Litwin 1932, 24). Dzięki tej ustawie powrócono do tradycji sięgającej średniowiecza, gdyż w Polsce formy te powstały i były używane dla oznaczenia żon i córek od drugiej połowy XIV wieku (Kaleta 1998, 111–112).

W okresie międzywojennym regionalne urzędy wojewódzkie wydawały rozporządzenia nakazujące używanie form żeńskich nazwisk podając reguły ich tworzenia i wykazy przykładów (Litwin 1932, 24–31; Kaleta 1998, 111). I tak nazwiska kobiet zamężnych miały kończyć się na –owa, –ina, –ska lub –a, np. Głowacka, Wieczorkowa, Zarębina. Nazwiska kobiet niezamężnych miały kończyć się na –ówna lub –anka, np. Wieczorkówna, Zarębianka, a w typach przymiotnikowych jak nazwiska mężatek, np. Żelazna. Reguły te dotyczyły także nazwisk obcych, np. Goldbergowa, Goldberżanka. W świetle historii obyczajów polskich takie reguły wynikały z roli, jaką kobieta miała pełnić w społeczeństwie. Powszechnie uważano, że przeznaczeniem kobiety było wyjść za mąż i mieć dzieci. Pozostając w pewnej zależności majątkowej i prawnej od męża, jak twierdzi Zofia Kaleta, żona zapewne z dumą nosiła nazwisko na –owa lub –ina świadczące o tym, że jest mężatką (Kaleta 1998, 144).

Jednakże, jak wynika z analizy dokumentów Kościoła katolickiego – w tym konkretnym przypadku ksiąg metrykalnych chrztów, po odzyskaniu niepodległości nie powrócono w pełni do tradycji polskiej w zakresie nazewnictwa kobiet. W księgach metrykalnych dekanatu białostockiego, grodzieńskiego i sokólskiego w roku 1918 do rejestracji ochrzczonych dziewczynek oprócz nazwisk na –ska używano męskich form nazwisk, np. Sawicka Władysława, Cieślak Marja (Par. Białystok k. 66, 68). Ten sposób zapisu kontynuowano, o czym świadczą przykłady z roku 1930, np. Galicka Krystyna, Dunaj Antonina Krystyna (k. 111), w parafii grodzieńskiej farnej Roszko Zofja (k. 118), w parafii sokólskiej Bagan Janina Kazimierza (k. 40). Badane źródła zawierają setki zarejestrowanych nazwisk w formie męskiej, które służyły do identyfikacji kobiet. Ostrożnie można stwierdzić, że w administracji kościelnej nie powrócono do stosowania nazwisk z wykładnikami żeńskości, jak zalecały urzędy państwowe, bowiem Kościół zawsze wprowadzał zmiany ostrożnie i bez pośpiechu.

Druga połowa XX wieku

Kolejne zmiany polityczne, społeczne, ekonomiczne i kulturowe, które nastąpiły po drugiej wojnie światowej, uruchomiły nieuchronny proces odchodzenia od nazwisk kobiet z wykładnikami żeńskości. W drugiej połowie XX wieku nastąpiła zmiana funkcji tradycyjnych żeńskich przyrostków nazwiskowych. Charakter zmian strukturalnych w nazewnictwie kobiet, ich przyczyny, zakres funkcjonalny opisała m.in. Aldona Skudrzykowa (1996, 17–23). W polszczyźnie ogólnej zakończenia tworzące nazwiska kobiet niezamężnych są współcześnie bardzo rzadkie, sporadycznie już tylko używane (głównie w środowiskach artystycznych, dziennikarskich). Często nie wskazują na stan wolny nosicielki, lecz są wykładnikiem żeńskości i znakiem pewnego snobizmu, przynależności środowiskowej do elity artystycznej. „Jeśli przyrostki –anka, –ówna wykorzystuje się do tworzenia nazwisk kobiet, to nie pełnią już one w zasadzie swej pierwotnej funkcji: nie tworzą nazwisk panien, kobiet niezamężnych”. W sposób neutralny, zgodny z tradycją, nazwiska żeńskie na –owa funkcjonują jeszcze w pokoleniu najstarszym oraz w języku pewnych, bardzo już rzadkich środowisk inteligenckich średniego pokolenia, tych, które pielęgnują tradycyjną polszczyznę kulturalną (Skudrzykowa 1996, 19–23).

Zdecydowanie zmniejszyło się użycie przyrostka –ina (Markowski 1972, 413). Natomiast funkcja przyrostka –owa daleka jest od pierwotnej: jest on głównie wykładnikiem żeńskości. „We współczesnym poczuciu językowym w neutralny nienacechowany sposób nazwiska typu Nowakowa w języku ogólnym funkcjonować mogą w typie kontaktu lokalnego (sytuacja półoficjalna), raczej w postaci mówionej, zarówno w rozmowach między nadawcą i odbiorcą realizujących równorzędne role społeczne, jak i nierównorzędne role społeczne” (Skudrzykowa 1996, 20).

W podsumowaniu należy stwierdzić, że w kontakcie oficjalnym ogólnonarodowym neutralnym wariantem nazwiska żeńskiego jest jego postać męska, zwłaszcza w pokoleniu średnim i młodszym. Jak wykazały badania dotyczące obszaru dawnego Podlasia, proces maskulinizacji zaczął zataczać coraz szersze kręgi już w drugiej połowie XIX wieku, przede wszystkim za sprawą władz zaborczych, niemniej jednak był to wyrazisty trend narodowy i kulturowo-społeczny. Potwierdziły się więc przypuszczenia Bogusława Krei, który biorąc pod uwagę działalność urzędów państw zaborczych stwierdził, że wpływ na przemiany polskiej tradycji nazewniczej mogły mieć języki obce (1995, 12–22). Niewątpliwie był to jeden z istotnych czynników. Jednakże wpływ ten był wzmocniony innymi czynnikami. Na przestrzeni II połowy XX w. zmieniła się zhierarchizowana struktura polskiej rodziny. Nadrzędna funkcja ojca przestała być jednoznacznie oczywista. Przyrostki –owa, –ina i –ówna, –anka były językowym wykładnikiem podporządkowania, przynależności żony i córki. „Drugorzędna” rola kobiet w domu i społeczeństwie stała w sprzeczności z ich dążeniem do emancypacji, równouprawnienia. Aktywność zawodowa, społeczna i publiczna kobiet spowodowała, że nazwisko wyszło z obiegu prywatnego, domowego, potocznego do obiegu oficjalnego, i dlatego przyjęło właśnie taką oficjalną formę.

Literatura

Citko L., 2001, Nazewnictwo osobowe północnego Podlasia w XVI w., Białystok.

Dacewicz L., 1994, Nazewnictwo kobiet w dawnym powiecie mielnickim (XVI– XVII w.), Białystok.

Dacewicz L., 1995a, Nazewnictwo żeńskie dawnego woj. podlaskiego w porównaniu z historyczną antroponimią białoruską, „Białostocki Przegląd Kresowy”, t. III, Białystok, s. 53–70.

Dacewicz L., 1995b, Nazewnictwo żeńskie dawnego powiatu mielnickiego w porównaniu z historyczną żeńską antroponimią ukraińską, (w:) Kontakty językowe polsko-wschodniosłowiańskie, Rzeszów, s. 43–53.

Dacewicz L., 2003, Z historii nazwisk na polsko-wschodniosłowiańskim pograniczu kulturowym (wiek XVI–XVIII), (w:) Nazwy własne a kultura. Polska i inne kraje słowiańskie. Prace Slawistyczne 115, red. Z. Kaleta, Warszawa, s. 11–19.

Dacewicz L., 2014, Historia nazwisk na kresach północno-wschodnich Rzeczpospolitej (XVI–XVIII w.), Białystok 2014.

Dacewicz L., 2015, Rusyfikacja nazewnictwa osobowego w katolickich księgach metrykalnych Dekanatu białostockiego w okresie zaboru (lata 1896–1918), „Slavia Orientalis”, t. 64, nr 2, s. 363–374.

Dacewicz L., 2017, Księgi metrykalne dekanatu Białystok, Grodno, Sokółka z drugiej połowy XIX w. jako źródła do historii społeczeństwa polsko-wschodniosłowiańskiego pogranicza, (w:) Archiwalne dziedzictwo. Białostockie Studia Archiwalno-Kościelne, t. XVIII, red. tomu ks. A. Szot, Białystok.

Dacewicz L. Chomko J., Smakulska J., 2017, Księgi metrykalne chrztów Kościoła rzymskokatolickiego z II połowy XIX wieku. Treść i struktura metryk. Alfabetyczne spisy imienne, Część 1. Rok 1875, Białystok.

Dacewicz L., Romanik A., Smakulska J., 2019, Księgi metrykalne chrztów Kościoła rzymskokatolickiego z II połowy XIX wieku. Treść i struktura metryk. Alfabetyczne spisy imienne, Tom 2. Rok 1880, Białystok.

Dobroński A. (red.), 2012, Historia Białegostoku, Białystok.

Kaleta Z., 1998, Nazwisko w kulturze polskiej, Warszawa.

Kowalik-Kaleta Z., 2007, Historia nazwisk polskich. Na tle społecznym i obyczajowym (XII–XV wiek), t. I, Warszawa.

Litwin J., 1932, First and last name, Łódź.

Kreja B., 1995, Językowe i pozajęzykowe przyczyny nieodmienności polskich nazwisk, „Język Polski” LXXV, s. 12–22.

Markowski A., 1972, Odmiana nazwisk we współczesnej polszczyźnie, „Poradnik Językowy”, z. 6, 7, s. 351–359, 406–415.

Nitsch K., 1951, Uwagi o nazwiskach kobiet zamężnych i panien, „Język Polski” XXXI, s. 62–68.

Skudrzykowa A., Nazwiska żeńskie z przyrostkiem -owa we współczesnej polszczyźnie ogólnej, „Język Polski” LXXVI 1, s. 17–23.

Skulina T., 1988, O staropolskich formacjach marytonimicznych, (w:) V Ogólnopolska Konferencja Onomastyczna, red. K. Zierhoffer, Poznań, s. 241–248.

Źródła

Księgi metrykalne chrztów dekanatu białostockiego z lat 1875–1918 (w wyborze). Archiwum Archidiecezjalne w Białymstoku (dalej AAB).

Księgi metrykalne chrztów dekanatu grodzieńskiego z lat 1875–1918 (w wyborze). AAB.

Księgi metrykalne chrztów dekanatu sokólskiego z lat 1875–1918 (w wyborze). AAB.

Księgi metrykalne chrztów dekanatu grodzieńskiego z lat 1875–1918 (w wyborze). AAB.

Księgi metrykalne chrztów dekanatu sokólskiego z lat 1875–1918 (w wyborze). AAB.

Przykładowe oryginalne tytuły ksiąg:

Выписи Метрической книги Белостокской Римско-Католической Приходской Церкви Часть первая О Родившихся съ 1 числа Января мљсяца 1885 года.

Выписи Метрической книги Занеменско-Гродненской Францишканской Римско-Католической Приходской Церкви за 1875 годъ. Часть первая О Родившихся.

Księgi metrykalne chrztów parafii białostockiej, grodzieńskiej i sokólskiej z 1930 roku. AAB.

Rozwiązanie skrótów

Dek. – dekanat
k. – karta
lit. – litewski
niem. – niemiecki
Par. – parafia
tat. – tatarski
wschsł. – wschodniosłowiański
żyd. – żydowski

Przypisy

[1] O dominacji nazwisk męskich w hierarchii ważności świadczą także pośrednio prace z zakresu antroponimii poświęcone wyłącznie nazewnictwu męskiemu (np. Citko 2001 i wiele innych).

[2] Przykłady nazwisk pochodzą z zasoby źródłowego historycznej antroponimii Podlasia (Dacewicz 1994).

[3] Zob. Bibliografia w artykule A. Skudrzykowej (1996), m.in.: E. Pawłowski, K. Nitsch, M. Kucała, A. Markowski, K. Handke, B. Kreja. Ponadto: Skulina 1988; Dacewicz 1994, 2014; Kaleta 1998, 2007; Pelcowa 2001; Karwatowska 2005.

[4] Formy odmężowskie zakończone sufiksami –owa, –ina są poświadczone w II połowie XIV wieku (Kowalik-Kaleta 2007, 343, 355).

[5] Autorka niniejszego opracowania wiele lat poświęciła badaniu antroponimii kobiet na polsko-wschodniosłowiańskim pograniczu (w tym Podlasie). Wyniki tych badań częściowo są wykorzystane w tym artykule do przedstawienia charakterystycznych cech antroponimii kobiet w XVI–XVIII wieku.

[6] Charakterystyka treści i struktury ksiąg metrykalnych dekanatu białostockiego, grodzieńskiego i sokólskiego zob.: Dacewicz 2017; Dacewicz, Chomko, Smakulska 2017; Dacewicz, Romanik, Smakulska 2019).

[7] Notacja metrykalna, która w okresie zaboru zajmowała dwie strony księgi, we wszystkich dekanatach była sporządzana według ściśle określonego wzorca.

[8] Informacje uzyskane w wyniku ekscerpcji licznych alfabetycznych spisów osób z wielu parafii dekanatu białostockiego.


Artykuł ukazał się w periodyku “Studia wschodniosłowiańskie”, tom 21, rok 2021

 
Opublikowano Dodaj komentarz

Nota z 1798 roku

W trakcie przeglądania akt metrykalnych z parafii Stare Troki z 1798 roku, trafiłem na taką oto osobliwą notę sporządzoną przez księdza Grzegorza Rymszę benedyktyna z klasztoru starotrockiego.

Oto treść tej noty dla tych, którzy mieliby problemy z jej odczytaniem:

 Nota. Parafianie nasi są tak nieposłusznymi, że lubo surowo im nakazuiemy aby za zeyściem z tego świata kogożkolwiek z Chrześcian dali nam wiedzieć dla zapisania do Xiąg, nigdy iednak na nich wymodz dotąd tego nie mogliśmy, zawsze skrycie y potaiemnie  a czasem nocami, Ciała umarłych, gdzie się Im podoba, grzebią y przeto tak mało jak w Xiędze przeszłoroczney zapisanych znayduje się…

Takowy Extrakt z Xiąg do zapisywania Umarłych wypisany wiernie ręką własną podpisaną.

X. Grzegorz Rymsza Benedyktyn Klasztoru Starotrockiego Sekretarz i Prezydent.