Opublikowano Dodaj komentarz

Cmentarz staroobrzędowców w Wodziłkach

Wycieczka zorganizowana przez JZI po Suwalszczyźnie, która miała miejsce ponad tydzień temu, była tak owocna, że wciąż analizuję dane zebrane podczas odwiedzin różnych fascynujących miejsc. Jednym z nich były Wodziłki, siedziba jednej z czterech parafii Wschodniego Kościoła Staroobrzędowego. Gorąco zachęcam do wyszukania informacji na temat tego odłamu prawosławia, ponieważ jego historia jest niezwykle interesująca. Pokazuje, jak przywiązanie do nawet najmniejszych symboli religijnych może wpłynąć na losy setek tysięcy ludzi.

Moje zainteresowanie staroobrzędowcami rozpoczęło się kilka lat temu, kiedy spotkałem panią Raisę Jefimow, nieżyjącą już sąsiadkę mojej teściowej. Pani Raisa pochodziła ze wsi staroobrzędowców w Gabowych Grądach koło Augustowa. Niestety, zawierucha II wojny światowej zmusiła ją jako kilkuletnią dziewczynkę do opuszczenia rodzinnej wsi wraz z matką. Resztę życia spędziła poza Gabowymi Grądami, głównie w Augustowie.

Nasze spotkanie zainspirowało mnie do stworzenia książki - wspomnień Raisy Jefimow. Dzięki współpracy ze Stowarzyszeniem JZI udało się wydać tę książkę pod tytułem „Pamiętnik z szuflady”. Publikacja ta stanowi cenne źródło informacji i refleksji na temat losów staroobrzędowców w Polsce, a także osobistych doświadczeń jednej z przedstawicielek tej społeczności.

Wracając do Wodziłek, warto wspomnieć, że jako parafia posiadają one cmentarz parafialny, znajdujący się w pobliżu molenny. Jest to niewielki cmentarz, ponieważ obecnie miejscowa molenna służy zaledwie dziesięciu rodzinom staroobrzędowców. Fotografowanie wszystkich opisanych nagrobków okazało się stosunkowo łatwe, choć ich odczytanie sprawiło już większe trudności. Większość inskrypcji (poza jedną) została wykonana w języku staro-cerkiewno-słowiańskim i wczesną cyrylicą.

Na szczęście, moja podstawowa znajomość języka rosyjskiego oraz prostota zapisów na nagrobkach pozwoliły mi na odczytanie wszystkich widocznych tekstów. W jednym przypadku musiałem jednak zwrócić się o pomoc do społeczności. Na kilku bardzo starych kamiennych nagrobkach tekst był tak zatarty, że światło słoneczne padające bezpośrednio na powierzchnię uniemożliwiało odczytanie czegokolwiek ze zdjęć. Dodatkowo, w kilku przypadkach liście zarośli lub kwiaty dekorujące pomniki zasłaniały fragmenty dat.

Planuję ponownie odwiedzić Wodziłki, nie tylko po to, aby uzupełnić braki w dokumentacji nagrobków, ale także by podziwiać zabytkową molennę, stare wiejskie zabudowania oraz piękno Suwalskiego Parku Krajobrazowego. Każda wizyta w tym miejscu to wyjątkowa okazja do zgłębiania historii staroobrzędowców oraz doświadczania uroków tego malowniczego regionu.

Ostatecznie udało mi się opisać 60 grobów, w których pochowano 94 osoby. Najstarszy zapisany pochówek pochodzi z 1919 roku, a najwcześniej urodzonymi osobami są Paweł i Tatiana Nowikowowie, którzy oboje przyszli na świat w 1855 roku. Imiona na nagrobkach pozostawiłem w oryginalnej formie, mimo że wiele z nich ma polskie odpowiedniki. Wszystkie dane dostępne są (lub za chwilę będą) w wyszukiwarce Geneo.

 
Opublikowano Dodaj komentarz

Cmentarz mariawicki w Filipowie

W ostatnią sobotę, 11 maja po raz pierwszy zawitałem do Filipowa, a konkretnie na cmentarz mariawicki położony po lewej stronie drogi wiodącej do Filipowa od Bakałarzewa, na przeciwko cmentarza katolickiego. Cmentarzyk maleńki, jako że mała była społeczność mariawitów żyjących w okolicach Filipowa. Ostatecznie naliczyłem 32 oznakowane groby i kilkanaście nieoznakowanych lub gdzie napisy są już zupełnie nieczytelne. Mimo, że cmentarz jest mały, to ku mojemu zdziwieniu doczekał się swojej strony w wikipedii. Można tam poczytać o cmentarzu, powstaniu społeczności mariawickiej w Filipowie i mariawitach w ogóle.

W każdym razie po przekroczeniu linii rozpadającego się murowanego ogrodzeniu od razu zakiełkowała we mnie myśl, by sfotografować wszystkie oznakowane nagrobki, a następnie w domowym zaciszu spisać istotne dla genealogów informacje na nich zawarte. Tak też uczyniłem i z tych 32 nagrobków spisałem 52 pochowane tam osoby. Dane są już dostępne w wyszukiwarce Geneo. Niby niewiele, ale niewielkim wysiłkiem udało się opisać wszystkich pochowanych na tym cmentarzyku, a więc zamknąć ten projekcik w kilka dni po jego otwarciu. Cmentarz powstał około 1909 roku, ale najstarszy (zidentyfikowany) pochówek jest dopiero z roku 1917. Jednak najwcześniej urodzoną osobą pochowaną na cmentarzu mariawickim jest Leon Grabowski ur. około 1851 roku. Numeracja grobów jest arbitralna. Zapraszam też do oglądnięcia zdjęć z tego cmentarza.

 
Opublikowano Dodaj komentarz

Krasnopol – urodzenia z lat 1878-1886

Indeksowałam kolejną Księgę Urodzeń: 1878-1886 z parafii Krasnopol. Spotykam się z pytaniem, po co grzebać w starych księgach, zwłaszcza pisanych po rosyjsku. Dla mnie jest istotne przywrócenie pamięci nie tylko o ludziach, który żyli ponad 150 lat temu, ale i o miejscach, po których zostały już tylko nazwy i puste pola.

Doskonale pamiętam z dzieciństwa miejsce w lesie nad rzeką Marychą zwane Ostoja Bobrów, czyli Rutka Pachuckich. Pochodzi z niej 20 aktów chrztów z księgi, którą indeksowałam oraz ponad 40 różnych mieszkańców – gospodarzy. Powtarzają się wśród nich nazwiska: Pachucki, Konefko, Jatkowski, Sakowicz, Paszkiewicz, Łaniewski, Zalewski, Jagłowski i Miszkiel. Była to wówczas wieś tętniąca życiem, pięknie usytuowana nad rzeką. Dziś pozostały zaledwie dwa domostwa i puste pole w środku lasu. Chciałabym, aby pamięć o jej mieszkańcach pozostała, chociażby w bazie danych naszej wyszukiwarki.

Jesienią zeszłego roku, na szlaku wędrówki “Wilczym tropem” z Głębokiego Brodu natrafiłam na miejsce, gdzie kiedyś istniały Adamowe Łączki, malowniczo położone nad Czarną Hańczą. Ta miejscowość występuje w metrykach krasnopolskich, jednak nie miałam wcześniej o niej pojęcia, ponieważ praktycznie przestała istnieć. To przepiękne miejsce, choć pamięć o jej mieszkańcach zachowała się tylko w metrykach. Mieszkali tu:

  • gospodarz Michał Zubowicz z żoną Teklą ze Stabińskich i synem Michałem,
  • robotnik Antoni Zubowicz z żoną Ewą z Malinowskich i dziećmi Aleksandrą i Marianną,
  • gospodarz Franciszek Węgrowski z żoną Ludwiką ze Stroniewskich i córką Apolonią,
  • strzelec lasów Cyprian Gozdziewski z żoną Marianna ze Stankiewiczów z córką Bronisławą,
  • robotnik Franciszek Kulbacki z żoną Ludwiką z Węgrzynowiczów i córką Heleną.

Wymienieni tu mieszkańcy stanowili jedynie niewielką część społeczności tej wsi, jednak ta liczba wystarczyłaby dla założenia wiejskiego klubu przedszkolaka dla ich dzieci.

Podczas indeksowania tej księgi napotkałam problem z odnalezieniem kilku miejscowości, które już przestały istnieć i trudno jest je zlokalizować na mapach. Wzięłam sobie do serca apel o dokładne weryfikowanie nazw miejscowości, ale mimo przeszukiwań w naszej bazie danych, niektóre z nich pozostały niezidentyfikowane. Na przykład miejscowość Podlipinki występuje w naszej wyszukiwarce tylko raz, w parafii rajgrodzkiej, i dotyczy ślubu Bolesława Trockiego i Marianny Kuczyńskiej. Okazało się, że pan młody Bolesław Trocki – ochrzczony w parafii krasnopolskiej w 1884 r. pod nr aktu 23, urodził się właśnie w Podlipince. W księdze, którą indeksowałam miejscowość Podlipinki pojawia się trzykrotnie w zwiazku z aktami dotyczącymi synów Józefa Trockiego, strzelca lasów rządowych, a świadkowie chrztów pochodzą z Pogorzelca, sugerując, że to raczej pobliska miejscowość. Miałam także problem z miejscowością Zagorce, jednak fakt, że świadkowie urodzenia dziecka pochodzą z Żubranajcia, sugeruje, że mogła to być miejscowość sąsiednia. Podmurowany Most prawdopodobnie znajdował się w okolicach Murowanego Mostu, mimo że świadkowie pochodzą z Krasnopola. Starałam się jak najlepiej zweryfikować nazwy miejscowości.

Większość parafian krasnopolskich w indeksowanych latach to gospodarze i robotnicy, jednak niektórzy z nich potrafili czytać i pisać. Gospodarzami, którzy podpisali się po polsku byli: Franciszek Abramowicz z Krasnopola, Dominik Sosnowski z Krasnopola, Józef Wołengiewicz ze Żłobina, Adam Morgiewicz ze Żłobina. Osoby zajmujące jakiekolwiek funkcje publiczne podpisywały się zazwyczaj po rosyjsku i byli wśród nich:  Stanisław Nowicki, nauczyciel szkoły w Krasnopolu, Ignacy Biernacki, urzędnik miasta Sejny, Paweł Kuczyński, który w 1879 r. figurował jako pisarz gminny oraz strażnicy ziemscy Ignacy Kondrat i Wincenty Janulewicz. Dzięki wpisom w księgach metrykalnych wiemy, że młodym stolarzem w Krasnopolu był Stanisław Pachucki, zaś organistą nadal pozostawał Michał Piotrowski. W niektórych metrykach przeplatają się dane rodziców, świadków i rodziców chrzestnych: Wincenty Kulesza, pisarz gminny z Krasnopola, Maciej Fiłonowicz, właściciel majątku Bursynowizna i Wincenty Kulwieć, dzierżawca folwarku Jegliniszki, co świadczy o bliskich kontaktach towarzyskich między rodzinami.

Proboszczem w Krasnopolu był ksiądz Piotr Wnorowski, który pełnił tę funkcję przez prawie 19 lat. Wspomagali go dwaj księża: ks. Maciej Brzozowski i ks. Maciej Pietrajtys, prawdopodobnie wikariusze. W 1885 r. obowiązki proboszcza przejął ks. Józef Steponaitys (prawdopodobnie z powodu choroby lub innych niedomagań proboszcza) i prowadził zindeksowaną przez mnie księgę do końca, czyli do początku 1886 r. Ksiądz Piotr Wnorowski zmarł 26 listopada 1885 r. i został pochowany na miejscowym cmentarzu. Jego grób jest starannie utrzymany; zachował się na nim piękny, kuty krzyż ze szczegółowymi informacjami o zmarłym. Jest to dowód na szacunek, jakim darzono ks. Piotra Wnorowskiego.

Na cmentarzu parafialnym zachowały się nieliczne nagrobki mieszkańców, których urodzenia zapisano w indeksowanej księdze urodzeń z lat 1878-1886, jednakże pamięć o nich niech pozostanie jako efekt żmudnej i pasjonującej mojej pracy.

 
Opublikowano Dodaj komentarz

Szlachta w XVIII wieku w parafii Liszkowo

Indeksuję jedną ze starszych ksiąg metrykalnych parafii Liszkowo. Obecnie miejscowość ta leży nad Niemnem w granicach Litwy i nosi nazwę Liškiava. Przed I wojną światową była w granicach powiatu sejneńskiego. Metryka, którą chciałbym przedstawić pochodzi z 1712 roku, i dotyczy chrztu, który odbył się 17 maja. Metryka ta jest o tyle ciekawa, że dotyczy ważnych osobistości zamieszkujących ten rejon. Oto treść metryki:

Dnia 17 [maja 1712 roku] ochrzciłem Joannę [córkę] szlachetnego Andrzeja Turczynowicza i szlachetnej Marianny Radziwiłowiczówny ze Stroczun. Chrzestnymi [byli] Jaśnie Wielmożny Michał Żywult, cześnik grodzieński z jaśnie wielmożną Eufrozyną Paszkiewiczową Sawiczową, skarbniczynią oszmiańską oraz szlachetny Józef Miciuński z Zofią Żywultówną, stolnikówną połocką, wszyscy z Poniemunia.

Stroczuny przynależały do sąsiedniej parafii Lejpuny, ale po epidemii dżumy 1710-1711 w parafii Liszkowo pojawiło się wiele chrztów, które powinny odbywać się w Lejpunach. Najwyraźniej parafia ta była wówczas nieobsadzona. Nie o wszystkich osobach tu wymienionych udało mi się znaleźć informacje, ale chyba najlepiej opisany jest cześnik grodzieński Michał Żywult. Żoną Michała była Krystyna Sawicz, córka skarbnika oszmiańskiego Wojciecha Kazimierza Paszkowicza Sawicza i Eufrozyny Zygmuntowiczówny. Owa Eufrozyna była właśnie chrzestną urodzonej Joanny. Z kolei sam Michał Żywult miał brata Stanisława, stolnika połockiego (ojcem obu był Roman Janowicz Żywult). Wymieniona w drugiej parze chrzestnych Zofia Żywultówna była właśnie córką Stanisława.

Wart krótkiej wzmianki jest Dwór Poniemuń, w którym wszyscy wymienieni zamieszkiwali. Położony on jest na południowo-wschodnich przedmieściach Grodna, nad prawym brzegiem Niemna.

Na początku XVIII wieku musiał wyglądać zupełnie inaczej niż willa myśliwska, która przetrwała do czasów współczesnych w niemal niezmienionej formie. Została ona wzniesiona dla Stanisława Augusta Poniatowskiego, a więc dopiero w drugiej połowie XVIII wieku. Jak dwór wyglądał wcześniej, w czasie gdy spisywano metrykę? Nie wiadomo. Legenda głosi, że wcześniej w tym miejscu stał mały zameczek, ale nie pozostał po nim żaden ślad.

 
Opublikowano Dodaj komentarz

Najstarsze urodzenia i śluby z parafii Bakałarzewo

Działo się w Bakałarzewie
14 grudnia 1852 roku

Wykonując polecenie prześwietnego Konsystorza Jeneralnego Diecezyi Augustowskiej daty 3 czerwca r.b. No 386 w celu rozwinięcia Zarządzenia Komisyi Rządowej Spraw Wewnętrznych i Duchownych pod dniem 3/17 maja r.b. No 6969/12845 […] w przedmiocie zregulowania metryki kościelne obejmujących wydane, przybywszy do Bakałarzewa przystąpiłem do sprawdzenia i skontrolowania niniejszej pierwszej i najdawniejszej księgi metryk urodzonych i zaślubionych parafii tejże bakałarzewskiej, której to księgi stan następujący okazał się

  1. Stan metrykalny tej księgi zły lubo bowiem staraniem teraźniejszego proboszcza wielebnego X. Kasperowicza oprawiona na nowo została, jednak z powodu starości papier zbutwiały znacznie i atramen wyblakły iż trudną wyczytać w niej metryki… 
  2. Każdą stronicę zaparafowałem liczbą kolejną
  3. Każdą metrykę nią objętą naznaczyłem numerem porządkowym
  4. Przy szczegółowym przeglądzie okazało się, że taż księga założoną jest od roku 1610 i prowadzoną do roku 1679 włącznie
  5. Składa się z kart czyli stronic 234
  6. Obejmuje metryk urodzonych w ogólności 2418 metryk zaślubionych 448 a mianowicie urodzonych
    1. z roku 1609 metryk 11
    2. z roku 1610 metryk 49
    3.    ”        1611      ”         58
    4. w dalszym ciągu tej księgi od roku 1611 do roku 1614 wyłącznie znajduje się metryk w liczbie 43 lecz w którym roku one są położone wyrozumieć i wyczytać z powodu wybladłości atramentu nie można
    5. […tu ilości metryk urodzeń w kolejnych latach…]
  7. z roku 1639 i następnych at aż do roku 1669 wyłącznie nie ma metryk, zdaie się, że wydarto
  8. z roku 1669 i następnych lat aż do roku 1679 w ogólności znajduje się metryk 332, których trudno rozróżnić, wyczytać, a następnie i wyszczególnić
    1. […tu ilości metryk zaślubionych w kolejnych latach…]

Przy ścisłej [kontroli] okazało się, że na stronie 27, 30, 31, 36, 40, 41, 45, 46, 47, 48, 49, 50, 56, 85, 125 i 126 są miejsca pismem niezapełnione, które to miejsca przekreśliłem

Po takowem skontrolowaniu powyższych metryk, gdy nic więcej nie było do nadmienienia niniejszą księgę zamykam i przy wyciśnięciu urzędowej pieczęci podpisuję

Ksiądz Jerzy Katyll, dziekan

Takie zapisy z 1852 roku można znaleźć na końcu najstarszej księgi metrykalnej z parafii Bakałarzewo. Podejmę próbę indeksacji tej księgi, mimo iż ksiądz Katyll definiuje jej stan jako zły. Na pewno będę potrzebować wsparcia, ale warto pochylić się nad siedemnastowiecznymi wpisami z terenów Suwalszczyzny. Tym bardziej, że już na pierwszej stronie znajdujemy informacje, że parafia Bakałarzewo była znacznie rozleglejsza niż wówczas, gdy powyższa notatka była spisywana.

 
Opublikowano Dodaj komentarz

Urzędy fikcyjne

Podczas weryfikacji akt chrztów z parafii Bakałarzewo z księgi obejmującej lata 1760-1783 natrafiłem na niejakiego Piotra Dobrowolskiego i jego żonę Annę, oboje szlachetnych. Nic w tym niezwykłego oczywiście, gdyby nie tytuł, który mnie zafrapował: skarbnik derpski i skarbniczyni derpska. Pewnie każdy historyk zajmujący się historią I Rzeczypospolitej od razu by wiedział o co chodzi, ale ja z historią stykam się głównie przy okazji genealogii.

W tej metryce chrztu z parafii Bakałarzewo z 7 listopada 1770 r. chrzestnym jest szlachetny Piotr Dobrowolski, skarbnik derpski
W tej metryce chrztu z parafii Bakałarzewo z 7 listopada 1770 r. chrzestnym jest szlachetny Piotr Dobrowolski, skarbnik derpski

Otóż w 1598 r. za rządów króla Zygmunta II Wazy utworzono na Inflantach województwo dorpackie zwane również derpskim. Jego stolicą było miasto Dorpat (obecnie Tartu w Estonii). W XVII wieku toczyły się walki polsko-szwedzkie o Inflanty, w wyniku których znaczna, północno-zachodnia część tego obszaru przypadła Szwecji (1621), co zostało potwierdzone rozejmem altmarskim (1629) i następne pokojem oliwskim (1660). Dotyczyło to także województwa dorpackiego (derpskiego), które przestało istnieć.

Województwo dorpackie, jak każde inne województwo Rzeczypospolitej miało swoje urzędy: wojewody, kasztelana, starostów, skarbników itd. Cóż więc dziwnego, że w księgach metrykalnych wzmiankuje się skarbnika derpskiego? Nic, poza faktem, że w okresie tworzenia wspomnianej na początku księgi bakałarzewskiej województwo dorpackie nie istnieje od ok. 150 lat!

Próbując zgłębić tę zagadkę dokopałem się do informacji, że mimo likwidacji województwa dorpackiego (również wendeńskiego, parnańskiego, smoleńskiego i czernichowskiego) administracja tych województw nie przestała istnieć i utrzymała się do końca Rzeczypospolitej Obojga Narodów, a więc do roku 1795 (a nawet nieco dłużej, o czym za chwilę). Wydawano przywileje i nominacje obejmujące całą hierarchię urzędów ziemskich wymienionych województw.

Istnienie tych fikcyjnych urzędów wynikało ze szczególnej roli urzędu w opinii szlachty, dla której urzędy, w większości i tak honorowe, niezwiązane z wynagrodzeniem ani rzeczywistymi obowiązkami, zastępowały brak arystokratycznych tytułów w czasach, gdy teoretycznie panowała równość szlachecka. Urzędy często w rzeczywistości pełniły funkcję analogiczną do tytułów szlacheckich w innych krajach – określały pozycję danej osoby zgodnie z istniejącą hierarchią urzędów. Jednocześnie posiadanie urzędu podkreślało znaczenie i rolę danego szlachcica jako świadomego obywatela i współtwórcy Pospolitej Rzeczy.

Wyrazem tęsknoty za urzędami, których przy dużej ilości szlachty zawsze brakowało, mimo rozbudowanej hierarchii urzędów, był niespotykany gdzie indziej zwyczaj przechodzenia tytułu urzędowego z ojca na syna (w przypadku braku własnego) lub nawet na wnuka. Syn starosty w takim wypadku tytułował się starościcem, córka starościanką, wnuk, jeśli i on nie doczekał się jakiegoś urzędu, zwał się starościcowiczem, a wnuczka starościcówną. Nie tylko młodzieńcy, ale i dożywający swych lat starcy, nie doczekawszy się urzędu, tytułowali siebie stolnikiewiczami czy rejentowiczami.

Wobec powyższego nie dziwi więc, że w granicach parafii Bakałarzewo (być może we dworze Suchorzec) zamieszkiwali państwo Piotr i Anna Dobrowolscy noszący tyuł skrbnika i skarbniczyni derpskiej. Choć żadnych obowiązków urzędniczych nie wykonywali, przywileje związane z tym stanowiskiem posiadali.

Z kolei w metrykach z parafii Rajgród w latach 1798-1820 pojawiają się Józef i Marianna Dobrowolscy, także skarbnik i skarbniczyna derpska. Józef swój tytuł musiał uzyskać (odziedziczyć – czyżby po Piotrze Dobrowolskim z parafii Bakałarzewskiej?) jeszcze przed rokiem 1795. Posługiwał się nim zapewne do końca życia, choć po roku 1795 żadne przywileje nie były z nim już związane wobec nieistnienia państwa polskiego.

Akt chrztu z parafii Rajgród z 14 kwietnia 1801 r., w którym odnotowano chrzestnego Józefa Dobrowolskiego, skarbnika derpskiego
Akt chrztu z parafii Rajgród z 14 kwietnia 1801 r., w którym odnotowano chrzestnego Józefa Dobrowolskiego, skarbnika derpskiego

Ciekawym pozostawiam poszukanie w Geneo urzędników innych zlikwidowanych województw, a są tacy!

 
Opublikowano Dodaj komentarz

Siedem par chrzestnych

Wiadomo – jak chrzest to są i rodzice chrzestni. W tej ceremonii byli oni nawet ważniejsi niż biologiczni rodzice chrzczonego dziecka. W starszych zapisach metrykalnych, kiedy nie notowano jeszcze urodzin dzieci lecz chrzty, od czasu do czasu wskazane było imię dziecka nadane przy ceremonii oraz imiona i nazwiska rodziców chrzestnych, a brakowało imion i nazwisk rodziców biologicznych. Wybór chrzestnych nie był oczywistą czynnością.

…wybierano skrupulatnie chrzestnych rodziców, powszechnie zwanych kumami. Najczęściej w tym wyborze obowiązywały prawa, których nie należało lekceważyć. Wierzono bowiem, że życie dziecka, a nawet jego charakter, zależą od wybranych rodziców chrzestnych. Bywali więc nimi często ludzie, których szanowano. Jeszcze dziś miarę poważania stanowi na wsi dość często liczba chrześniaków. Chrzestnym mógł być ktoś z rodziny, przyjaciół, sąsiadów, znajomych. „ na kumów zapraszają (…) zwykle osoby – przytaczał O. Kolberg relacje mieszkańców Podgórza – w podeszłym będące wieku, a nawet starców, w przekonaniu, że dziecka życie w analogii zostaje z wiekiem kuma i dosięgnie przynajmniej jego wieku.” … Kiedy indziej zapraszano właśnie ludzi młodych, żeby dziecko wiele jeszcze szczęśliwych dni miało przed sobą. Dość często dbano, aby rodzice chrzestni byli zamożni, gdyż jednym z ich obowiązków było obdarowywanie chrześniaków. Mogło się zdarzyć, że prawdziwi rodzice kiedyś osierocą dziecko, wtedy dobrze, gdy kumowie nie do biednych będą należeli. Innym razem natomiast starano się odnaleźć dla dziecka jakiegoś kuma żebraka, żeby nie bogactwem ludzi się szczyciło, ale znało drogi ku zaświatom. Tak działo się wtedy, gdy dzieci w rodzinie umierały, gdy żadne z nich nie utrzymało się przy życiu. Wówczas sposobem na owo życie, jak wierzono, był właśnie kum – jakiś obcy, żebrak, którego posądzało się zawsze o kontakty z „tamtym światem”. 1

Czasami więc, w rodzinach o wyższej świadomości społecznej, bogatszych prócz głównych rodziców chrzestnych pojawiały dodatkowe pary chrzestnych zwanych asystentami. Najczęściej była to jedna dodatkowa para. U dzieci bardziej poważanych rodziców, najczęściej wysoko urodzonych pojawiały się kolejne dwie, trzy pary chrzestnych składające się z osób znamienitych, szanowanych, bogatych.

Weryfikując chrzty z parafii Bakałarzewo z drugiej połowy XVIII wieku natrafiłem jednak na jeden chrzest (z 21 sierpnia 1775 r.), gdzie przy bakałarzewskiej chrzcielnicy stanęło aż siedem par chrzestnych! Dziecko urodziło się szlachetnym Bartłomiejowi i Pelagii z Pietkiewiczów małżonkom Janulewicz we dworze Suchorzec. Chłopcu nadano imię Bartłomiej, a rodzicami chrzestnymi byli:

1. para:

  • Józef Korsak, wielmożny, horodyniczyc
  • Katarzyna Jeziorkowska, wielmożna

2. para:

  • Karol Kwiatkowski, wielmożny, skarbnik oszmiański
  • Anna Dobrowolska, wielmożna, skarbniczyni derpska

3. para:

  • Antoni Ginett, wielmożny, skarbnik nowogrodzki
  • Katarzyna Radłowska, wielmożna

4. para:

  • Maciej Eysmont, wielmożny, podkomorzy grodzieński 2
  • Krystyna Kobylińska, wielmożna, córka łowczego ziemi bielskiej

5. para:

  • Józef Koprowicki, szlachetnie urodzony
  • Marianna Kobylińska, wielmożna, córka łowczego ziemi bielskiej

6. para:

  • Onufry Pusłowski, wielmożny, syn podstolego ziemi rzeczyckiej3
  • Karolina Radłowska, szlachetnie urodzona

7. para:

  • Ludwik Skąpski, wielmożny, porucznik
  • Teresa Kordzierówna, szlachetnie urodzona

Czy los tak ochrzczonego Bartłomieja Janulewicza był mu tak przychylny jak jego chrzestnym? Drugie pytanie jakie mi się nasuwa: czy jest szansa na zidentyfikowanie pozostałych osób uczestniczących w tej ceremonii z postaciami historycznymi? Mi udało się odnaleźć tylko dwie.

  1. Fragment książki Anny Zadrożyńskiej – antropologa kultury, pt. „Powtarzać czas od początku, cz. II, O polskiej tradycji obrzędów ludzkiego życia”, W-wa 1985 []
  2. Ostatni stolnik grodzieński, działacz gospodarczy. Związany z Antonim Tyzenhausem i jego planami rozwoju.[]
  3. Syn Franciszka Pusłowskiego, szambelana króla Stanisława Augusta Poniatowskiego oraz podstolego rzeczyckiego.[]
 
Opublikowano Dodaj komentarz

Niewymieniona matka

Czyżby to był przykład braku szacunku dla matki, która urodziła dziecko z nieprawego łoża (illegitimi tori)? Zapisujący nie wymienił jej nawet z imienia w tej krótkiej metryce z Sejn z końca XVII wieku!

Dnia 21 [lipca roku niewiadomego] ochrzciłem dziecię [imieniem] Jerzy z nieprawego łoża. Chrzestnymi byli Jan Łabanowski i Zofia Wiszniewska z Pomorza

Na skutek tej wzgardy zapisującego (a może tylko przeoczenia) nie poznamy nazwiska dziecka…

 
Opublikowano Dodaj komentarz

Trojaczki w Jaminach

Indeksując akta metrykalne zawarte w księgach urodzeń co jakiś czas można trafić na zgłoszenia urodzeń bliźniąt, a nawet trojaczków. Dawniej każdy poród wiązał się z dużym ryzykiem i nierzadko kończył się zgonem dziecka, matki lub obojga, a ich los często w dużym stopniu zależał od wiedzy i umiejętności mniej lub bardziej doświadczonych kobiet – akuszerek, zwanych babkami. Ogólnie, poziom umieralności okołoporodowej kobiet we wsiach i miastach Europy na początku XIX wieku wynosił ok. 15-17 zgonów matek na 1000 urodzeń, a poziom umieralności niemowląt kształtował się na poziomie 150-350 zgonów niemowląt na 1000 żywych urodzeń. Ok. 40-50% dzieci nie dożywało 5. roku życia.[1] W przypadku ciąż mnogich wskaźniki te były wyższe, a ryzyko komplikacji i powikłań – wielokrotnie większe. Ciąże mnogie występowały rzadko. Ogólną ocenę prawdopodobieństwa występowania ciąż mnogich u ludzi określa reguła Hellina: bliźnięta = (a) = 1:80 = 1,25% wszystkich ciąż, trojaczki = (a²) = 1:80² = 1:6400 = 0,015% wszystkich ciąż.[2] XIX-wieczne dokumenty wskazują na 2-3-procentowy udział porodów mnogich w stosunku do ogółu porodów.[1]

Urodzenia (chrzty) bliźniacze lub trojacze były różnie zapisywane w dokumentach: albo w formie jednego wspólnego, albo oddzielnych aktów. Ze względu na dużą umieralność noworodków do czasu chrztu, zdarzało się, że zapisywano tylko jedno z dzieci, tzn. to, które przeżyło (zmarłe mogły być wpisane do księgi zgonów lub w ogóle nie zostać uwzględnione).

Interesujące wpisy dotyczące narodzin trojaczków możemy odnaleźć w Księdze Urodzeń z lat 1826-1830 z parafii Jaminy. W dniu 15 sierpnia 1829 r. ks. Tadeusz Borczak chrzci trojaczki urodzone w nocy tego samego dnia. Matką jest Józefata Gruda z d. Kozłowska (ur. w 1796 r. w Czarnym Lesie). Wg ojca, Bartłomieja Grudy, który zgłasza narodziny dzieci, pierwsza, ok. 1 w nocy, urodziła się Aniela; pół godziny później – Marianna, a ok. 2 w nocy – Bartłomiej. Marianna umiera po tygodniu, a Bartłomiej dwa tygodnie później. Najsilniejsza z rodzeństwa okazuje się Aniela, która osiąga wiek dorosły i w 1849 r. wychodzi za mąż (za Piotra Kowalewskiego), rodzi sześcioro dzieci – wszystkie z ciąż pojedynczych – i umiera w wieku 70 lat w 1899 r. Poród trojaczków przeżywa też matka i cztery lata później, w 1833 r. rodzi jeszcze bliźnięta – Rozalię i Józefę. Józefata umiera w wieku 72 lat w 1868 r.

[1] Cezary Kuklo „Demografia Rzeczypospolitej przedrozbiorowej”

[2] https://pl.wikipedia.org/wiki/Ciąża_wielopłodowa

 
Opublikowano Dodaj komentarz

Pudencjanna

Zindeksowałem już dziesiątki tysięcy metryk z obszaru Suwalszczyzny i Mazowsza i wydawało mi się, że zetknąłem się już ze wszelkimi możliwymi imionami męskimi i żeńskimi z obszaru dawnej Polski w okresie od XVII do XIX wieku. O! W jakim ja byłem błędzie. Aż oczy ze zdumienia przecierałem, gdy w powyższej metryce z parafii Sejny z 1692 roku natrafiłem na imię Pudencjanna.

19 października [1692 roku] ochrzciłem niemowlę [imieniem] Helena [córkę] Szymona i Małgorzaty Kajdysz z Klejw. Chrzestnymi byli urodzony Michał Jakimowicz ze szlachetną panną Pudencjanną Białozorówną.

W książce Williama Hoffmana i George’a Hellona “First Names of The Polish Commonwealth: Origins and Meanings” imię Pudencjanna w ogóle nie występuje. Pojawia się natomiast wersja tego imienia Pudencja wraz z informacją, że w Polsce cztery osoby nosiły takie imię (autorzy wykorzystali dane z 1994 roku) i odniesienie do imienia Prudencja.

Na pół miliona metryk i kilka milionów osób znajdujących się w bazie Geneo imię Pudencjanna również nie pojawia się ani razu. Bazy geneteki po imionach niestety przeszukać nie można.

Szybki research internetowy pokazał mi, że Pudencjanna to imię żeńskie pochodzenia łacińskiego, oznaczające “wyzwolona i adoptowana przez Pudencjusza”. Pudencjusz zaś to wtórny przydomek pochodzący od innego przydomka, Pudens, używanego w rodzie Klaudiuszów, a oznaczającego “skromny, obyczajny”.