Opublikowano Dodaj komentarz

Repatriacja

10 kwietnia 2009 spisałem wspomnienie świętej pamięci Kazimierza Bernatowicza na temat repatriacji z obszarów Polski, które po II Wojnie Światowej przypadły Białorusi. W latach trzydziestych rodzina przeprowadziła się z Augustowa do Grodna. Tam przetrwali całą wojnę – najpierw okupację sowiecką, potem niemiecką, następnie wyzwolenie. Po ustaleniu nowych granic Polski na wschodzie masy ludności przemieszczały się z Kresów na tzw. Ziemie Odzyskane, w tym również obszar Prus Wschodnich. Niektóre wspomnienia Kazimierza Bernatowicza są trochę nieskładne. Już wtedy chorował i o ile pamięć długoterminowa mu raczej nie szwankowała, to miał kłopoty z ubraniem wspomnień w odpowiednie słowa i zdania. Mimo to uważam, że te wspomnienia, choć krótkie i zdawkowe, oddają ducha pierwszego powojennego roku: trudów repatriacji,  scalania rodzin, starań o ułożenie sobie życia. Spisałem je bez upiększania, bez fabularyzowania, bez domysłów.

Bezpośrednio po wojnie Antoni Bernatowicz((Miał wymienione tu dzieci: Czesława, Hieronima, Józefa i Teofilę. Syn Franciszek zginął w czasie wojny. Wszystkie dzieci urodziły się w USA.)) wraz z rodziną zatrzymał się w Jasionówce koło Dąbrowy Białostockiej u Owsiejków. Owsiejkowie byli podobno jakimiś dalekimi krewnymi. Była to dobrze sytuowana rodzina posiadająca murowany wiatrak, w którym produkowano mąkę na lokalne potrzeby. Zatrudnił się u nich Hieronim. Tam też pojawił się Czesław, który rozpytując trafił w końcu do Owsiejków. Wracał z niemieckiej niewoli.

Wkrótce rodzina przeniosła się z Jesionowa do punktu repatriacyjnego w Sokółce. Tam oczekiwali mniej więcej miesiąc na rozkaz repatriacji i transport kolejowy. Cała rodzina czekała przez ten czas bezpośrednio na dworcu kolejowym w Sokółce. Głównym posiłkiem była zalewajka robiona na żytniej mące. Mąka była słabo odsiana od plew, które bardzo kłuły w usta. Zupa przygotowywana była we wspólnym kotle dla wszystkich oczekujących repatriantów.

Antoni nawiązał kontakt z krewnym Dzietczykiem w Mażach, który powiedział, że jest tam wolny dom. Rodzina Bernatowiczów została w końcu przetransportowana ciężarówką do Mażów. To było jesienią.

Stanisław Kasprzyk podczas wojny pracował jako parobek, na zasadzie przymusu, u niemieckich gospodarzy. Gdy Ci uciekli do Niemiec zajął gospodarstwo po swoich chlebodawcach. Dzietczykowie z kolei zajęli najlepszy dom w Mażach. Mieli więc gdzie przenocować Bernatowiczów.

Pierwszy dom Antoniego Bernatowicza po wojnie - Maże 16
Pierwszy dom Antoniego Bernatowicza po wojnie – Maże 16

Potem Bernatowicze mieszkali w maleńkim domku – kuchnia dzielona na dwa. W pokoju deski, w sieni glinobitka, w kuchni cegły na podłodze. Do tego dwa budynki gospodarcze – chlew i stodoła. Materiał złożony na budowę większego domu został rozszabrowany. Dziadek Antoni dostał z UNRA((Przesiedleńcza Agencja ONZ)) konia. Latem 1946 do rodziny dotarł wujek Józef. Został zdemobilizowany w Czechosłowacji i stamtąd dotarł do Mażów.

Maże 16 - dom i zabudowania gospodarskie
Maże 16 – dom i zabudowania gospodarskie

Józef ożenił się z Reginą Sokołowską – dobrze znaną koleżanką Teofili, która w Grodnie pracowała dla Niemców. Po ślubie Teofila przeniosła się do Kasprzyka i zajęli pół domu. Regina zamieszkała o sąsiadów, którzy przygarnęli Bernatowiczów. Józef znalazł pracę w Kalinowie. Wynajęli z żoną mieszkanie.

Na wiosnę mały domek został wyszykowany do zamieszkania. W sadzie za domem były bardzo dobre wiśnie i jabłka. Podczas remontu chlewni pod deskami na progu znaleźli ukryte talerze, kieliszki, właściwie całą zastawę stołową.

Zacząłem chodzić do Kalinowa do szkoły. Chodzenie na skróty było dwa razy tyle niż normalnie. Normalnie było szosą. Kazik miał piłkę – jako jedyny w okolicy. Jak Bernatowicze wyjeżdżali z Grodna, sąsiad dał piłkę – całą kauczukową.  Była to jedyna piłka w szkole. Reszta to były szmacianki.

Czesław początkowo chciał iść pracować do policji. Jednak było takie zarządzenie, że wszyscy, którzy rodzili się poza Polską mieli prawo wracać tam gdzie się rodzili. Czesław zgłosił się więc do konsulatu i wyjechał do USA. Józef z kolei pracował w spółdzielczości – mleczarnie, sklepy. Józef nie mógł wyjechać, bo już miał żonę. Mógł wyjechać sam, ale żona musiałaby zostać. Zdecydował się więc pozostać w kraju przy żonie. Lubił popijać. Czasem forsę zgubił.

W Mażach był taki weterynarz, pół Polak – pół Niemiec, zatrudniony jako weterynarz powiatowy w Ełku. Nawiązał kontakt z synem z NRD i postanowił wyjechac do Niemiec. Gospodarstwo które miał w Mażach Kolonia, sprzedał dziadkowi Antoniemu. Antoni miał pieniądze od Czesława. Józef przeszedł z Kalinowa na to właśnie gospodarstwo.

Harry (Hieronim) był u Józefa na pomocnika w gospodarstwie. Zmarł jako pierwszy. Zachorował na wyrostek i powinien leżeć spokojnie w szpitalu. Jednak chodził do ubikacji itp. i miał nawrót. Zmarł w szpitalu w Ełku.

Regina zmarła w szpitalu w Białymstoku. Józef ożenił się drugi raz. Regina miała jeszcze ojca po wojennych przejściach, który od czasu do czasu odchodził od zmysłów – wydawał wojskowe komendy, uciekał, itp. Zmarł  – pochowany w Kalinowie. Potem zmarł Józef. Teraz już nic nie ma ani z domu, ani z gospodarstwa w Mażach. Została tylko suszarnia do suszenia tabaki z białych pustaków. Druga żona Józefa sprzedała potajemnie całość.

 
Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.