Opublikowano Dodaj komentarz

O poszukiwaniu przodków inaczej

Wprawdzie minęło już kilka dni, ale wypadałoby coś napisać!

W ostatni piątek, 21 kwietnia miałem okazję spotkać się z mieszkańcami Augustowa i okolic na prelekcji pt. "O poszukiwaniu przodków inaczej". O udział w spotkaniu poprosiła mnie Józka Drozdowska, która prowadzi cały cykl spotkań "Pogawędki o regionie", a w imieniu organizatorów zaprosiła pani Małgorzata Pieńczykowska - kierowniczka Miejskiej Biblioteki Publicznej APK w Augstowie. Obu paniom za możliwość opowiadania o genealogii serdecznie dziękuję!

Ale do rzeczy. Przypuszczam, że będzie film-sprawozdanie z całości wydarzenia, a tutaj chciałbym skupić się na najważniejszych punktach, które starałem się szerzej omówić.

Swobodna wymiana informacji

Jest to dla mnie bardzo ważna kwestia w genealogii. Nauka i technika cały swój rozwój zawdzięczają otwartej wymianie wiedzy pomiędzy naukowcami i ośrodkami badawczymi. Bazując na wcześniejszych pracach swoich kolegów, naukowcy i inżynierowie dokonują nowych odkryć i niewyobrażalnych postępów. Upowszechniając je dają swoim następcom i naśladowcom pożywkę do dalszych badań i poszukiwań. Można tę sytuację przenieść do badań genealogicznych. Tylko szeroka wymiana informacji pozwala na szybki postęp w badaniach genealogicznych, a w szczególności do sprawnego i efektywnego budowania drzewa genealogicznego.

Internet w ogóle, a w szczególności media społecznościowe umożliwiają właśnie taki, nieprawdopodobnie efektywny przepływ informacji pomiędzy poszczególnymi osobami i całymi grupami ludzi. Udostępniajmy wyniki swoich badań, udostępniajmy dokumenty i zdjęcia które posiadamy. Oczywiście róbmy to z poszanowaniem prawa, ze szczególnym uwzględnieniem ochrony danych osobowych (pamiętajmy, że prawnie ochrona danych osobowych dotyczy wyłącznie osób żyjących). Jeśli każdy genealog będzie tak robić, postępy w tej dziedzinie nauki (tak, genealogia jest pomocniczą dziedziną historii) będą analogiczne do postępów w fizyce, chemii czy biologii, które mogliśmy obserwować w XX wieku. Zdaję sobie sprawę, że na pozyskanie niektórych dokumentów wydaliście konkretne pieniądze, albo kosztowało Was mnóstwo czasu. Ja właściwie całą swoją pracę genealogiczną udostępniam publicznie, bądź to pod postacią drzewa genealogicznego rodziny (ze szczegółowymi informacjami o dokumentach źródłowych, zdjęciami lub skanami dokumentów, albo ich zawartością tekstową), bądź pod postacią indeksów, które znajdują się w wyszukiwarce Geneo. Korzystajcie z mojej 13-letniej pracy!

Źródła

Ten temat również starałem się możliwie dogłębnie omówić, choć ze względu na ograniczoność czasu musiałem skupić się na najważniejszych. Te źródła wiedzy genealogicznej to:

  • osobiste zapiski ludzi (pamiętniki, dzienniki, listy);
  • albumy fotograficzne (szczególnie rodzinne);
  • podania, zasłyszane historie rodzinne, sąsiedzkie;
  • historie miejscowości;
  • archiwa kościelne, państwowe w formie analogowej i elektronicznej;
  • cmentarze i wyszukiwarki genealogiczne internetowe;
  • wydawnictwa (artykuły i książki).

Pierwsze trzy są właściwie pod ręką, w każdym domu, choć dopiero gdy nasze zainteresowania genealogią pogłębiają się, to dopiero wtedy zaczynamy doceniać ich wartość. Te źródła są ważne zwłaszcza gdy żyją jeszcze autorzy wspomnień, osoby które mogą opisać zdjęcia, które mogą dopowiedzieć szczegóły zapisanych, bądź przekazywanych historii. Warto tymi źródłami zająć się od samego początku. Czas jest nieubłagany i starsi ludzie od nas odchodzą. Wraz z nimi znika informacja, którą tylko oni mają w swoich umysłach. Nie wahajmy się jej wydobyć na światło dzienne.

Sporo mówiłem o archiwach, ze szczególnym naciskiem na księgi metrykalne, które są tam przechowywane.

Mówiąc o źródłach starałem się przekonać słuchaczy, jak ważna jest szczegółowa ich analiza. Nie wystarczy wyodrębnić z nich najważniejszych informacji (imię i nazwisko, rok, imiona i nazwiska rodziców). Należy pochylić się nad każdą istotną informacją: świadkami, zgłaszającymi, wiekiem, zawodami, wszelkimi odstępstwami od typowego zapisu, podpisami, a nawet na osobie księdza, który celebrował obrządek... Wszystko to ma, lub może mieć znaczenie. Ja rozumiem, że taka dogłębna analiza spowalnia budowanie drzewa genealogicznego, ale podążając tą ścieżką unikamy problemów i błędów, zasypujemy braki informacyjne z różnych okresów, budujemy nie tylko drzewo genealogiczne, ale i obraz całego otoczenia, w którym ono wzrasta. Genealogia składająca się z samych imion, nazwisk i dat jest bardzo płytka i zwykle po jakimś czasie tracimy nią zainteresowanie. Dopiero zanurzenie się w minionej rzeczywistości, która otaczała naszych przodków daje pełną satysfakcję z zajmowania się genealogią.

Indeksacja według formatu rozszerzonego

Czymże jest ten format rozszerzony? Ano chodzi o przeczytanie całej metryki i wyodrębnienie z niej absolutnie wszystkich informacji, które potencjalnie mogą zainteresować genealoga. Typowa indeksacja to numer i rok dokumentu, imię i nazwisko, imiona i nazwiska rodziców, ewentualnie współmałżonka. Taki format przyjęła Geneteka. Skrajnie nieodpowiedziana indeksacja to numer i rok dokumentu wraz z imieniem i nazwiskiem pochodzącym z wtórnego (a więc już obarczonego błędami) spisu rocznego. Ja bym nigdy tego typu indeksów nie przyjął do żadnej wyszukiwarki, bo nic nie wnoszą, a często sprowadzają na manowce. W Geneo są w większości indeksy w formacie rozszerzonym, a te które są w formacie typowym są z czasem rozszerzane. Taka indeksacja jest kompletna, ale wymaga sporo więcej czasu niż jakiekolwiek inne podejście. Ktoś mnie kiedyś zapytał: po co tak indeksujecie? Nie wystarczy udostępnić metryki? A ja odpowiadam: po pierwsze nie zawsze mamy zgodę na udostępnienie metryki, po drugie metryki (dla obszaru Suwalszczyzny) były prowadzone w języku polskim, rosyjskim i łacińskim. Po trzecie czasem trzeba przeczytać kilkadziesiąt wcześniejszych/późniejszych metryk, aby oswoić się z charakterem pisma zapisującego i odczytać tę jedyną, interesującą. Po czwarte niektóre metryki (zwłaszcza te najstarsze) w swoje treści odnoszą się do zapisów z metryk wcześniejszych i po piąte: baza danych z metryk zindeksowanych kompletnie może posłużyć do badań naukowych nad demografią regionu, specjalistycznych poszukiwań, może pomóc uzupełnić luki w wiedzy o historii regionu.

Nie znam genealoga, który nie korzystałby z takich wyżej opisanych indeksów, a więc z pracy innych. Uważam, że każdy z nas w równym stopniu powinien prowadzić własne badania genealogiczne i jednocześnie indeksować księgi metrykalne. Bierzesz coś dla siebie (korzystasz z pracy innych) i dajesz coś w zamian (przekazujesz rezultaty swojej pracy innym). Póki co w ten sposób kręci się indeksacyjno-genealogiczny świat w Polsce.

Działanie w grupie

Według mnie działając w grupie (czy to luźnej organizacji, czy w formalnym stowarzyszeniu) zawsze możemy zdziałać więcej niż w pojedynkę. W grupie wymiana informacji jest płynniejsza, są współdzielone zasoby do wykorzystania przez wszystkich, w swoich działaniach można posłużyć się doświadczeniem innych członków grupy. Obraz genealoga-mruka zaszytego w księgach metrykalnych, który więcej czasu spędza w archiwach niż w domu należy już do przeszłości. Teraz siłą jest otwartość, wspólnota interesów, sprawność w posługiwaniu się nowoczesną informacją i jej wymiana. To są fundamentalne podstawy istnienia JZI i chyba dzięki temu, mimo, że jesteśmy małą grupą, wciąż istniejemy, wciąż działamy, mamy nowe pomysły. Oby tak dalej!

Summary

Nie o wszystkim co wyżej udało mi się powiedzieć w sposób sprawny, jasny i klarowny. Mimo to mam nadzieję, że przekaz trafił na podatny grunt, że zaowocuje nowymi adeptami genealogii, a starzy odkryją nowe kierunki swoich działań.  Dwie trzecie wypełnionej sali APK pozostało do końca, a ja po ponad dwóch godzinach gadania skończyłem z chrypką 🙂 Dziękuję za zaproszenie, dziękuję za uczestnictwo!

fotografie: Zbyszek Mierzejewski, Ryszard Korąkiewicz, Piotr Godlewski, Henryk Milewski

 
Dodaj komentarz