Opublikowano Dodaj komentarz

Spotkanie “Pamięć o augustowskich Żydach” – 28 stycznia 2023 r.

Pierwotnie spotkanie promujące “Księgę pamięci Żydów augustowskich” oraz pamięć o augustowskiej społeczności Żydów w ogóle miało się odbyć w pobliżu 5 listopada ub. r., czyli w bezpośrednim sąsiedztwie 80. rocznicy likwidacji getta w Augustowie przypadającej na 2 listopada. Jednocześnie zależało mi na obecności obu pań tłumaczek, czyli Magdaleny Sommer i Moniki Polit. Termin był zbyt krótki i nie wszystkim pasował. Padło więc na 28 stycznia. Wprawdzie oddaliliśmy się w ten sposób od rocznicy likwidacji getta, ale za to pojawiło się wystarczająco dużo czasu na ukończenie montażu filmu związanego z pamięcią o augustowskich Żydach. Pomyślałem więc, że premiera filmu będzie znakomitym wstępem do dyskusji na temat pamięci o dawnej społeczności Augustowa, której Żydzi byli nieodłącznym elementem.

Uczestnicy

Z ramienia Jamińskiego Zespołu Indeksacyjnego do prowadzenia spotkania zgłosiła się Ula Zalewska, pasjonatka genealogii, historii i kultury regionu. Wkrótce opracowała scenariusz spotkania, w którym prócz Magdy Sommer i Moniki Polit wzięłaby teraz udział autorka filmu Patrycja Zięcina oraz jedna z najstarszych mieszkanek Augustowa, pani Mira Kamińska – pamiętająca przedwojenne czasy, w tym również żydowską społeczność. Zebranie tylu osób, poza panią Mirą aktywnie zawodowych w jednym, odległym zakątku Polski łatwe nie było, ale się udało.

  • Pani Mira Kamińska – rodowita Augustowianka, świadek historii Żydów w Augustowie; dba o pamięć o przedwojennym mieście, w tym o ludziach tworzących żydowską społeczność Augustowa („Pamiętam co było przed wojną i staram się to przekazać następnym pokoleniom, bo dopóki jeszcze mówi się o nich, jest pamięć, to ci ludzie żyją”);
  • Pani Magdalena Sommer – lektorka, tłumaczka języka hebrajskiego; pracuje w Fundacji im. Prof. Mojżesza Schorra, gdzie uczy współczesnego jęz. hebrajskiego; zajmuje się także tłumaczeniami z języka hebrajskiego – zarówno użytkowymi, jak i literackimi; tłumaczyła książki światowej sławy izraelskich autorów, tj. np.: Ceruja Szalew, Amos Oz, Eszkol Newo czy Dawid Grossman; szczególnie interesuje się okresem odnowy języka hebrajskiego i początkami hebrajskiej kultury współczesnej; przetłumaczyła hebrajskojęzyczną część KPŻA;
  • Dr Monika Polit – literaturoznawczyni, wykładowczyni języka i literatury jidysz, tłumaczka; pracuje na stanowisku adiunkta w Centrum Badania i Nauczania Dziejów i Kultury Żydów w Polsce im. Mordechaja Anielewicza na Wydziale Historii Uniwersytetu Warszawskiego; kierowała tłumaczeniem około 100 stron KPŻA z języka jidysz przez zespół studentów historii i kultury Żydów z Wydziału Historii UW;
  • Pani Patrycja Zięcina – absolwentka Studiów Filologiczno-Kulturoznawczych ze specjalizacją angielską, hiszpańską i włoską na Uniwersytecie Warszawskim oraz Akademii Filmu i Telewizji w Warszawie na kierunku Reżyseria; przez wiele lat pracowała jako przewodniczka miejska w Warszawie, obecnie zajmuje się tworzeniem treści w redakcji mediów społecznościowych Polskiego Radia. Wyreżyserowała i zrealizowała film dokumentalny „Księga (nie)pamięci” dotyczący projektu KPŻA i pamięci o augustowskich Żydach.

Przygotowania

Spotkanie zostało zaplanowane na sobotę 28 stycznia w sali widowiskowej Augustowskich Placówek Kultury (APK) przy Rynku Zygmunta Augusta w Augustowie. Pani Alicja Bajkowska z APK pod czujnym okiem pani dyrektor Anny Jastrzębskiej koordynowała przygotowania, w ramach których pani Renata Rybsztat opracowała plakat zachęcający do uczestnictwa w spotkaniu. Plakat był rozwieszony w kilku miejscach w Augustowie, a jego cyfrowa kopia już na dwa tygodnie przed spotkaniem podbijała Internet.

Plakat informacyjny autorstwa Renaty Rybsztad
Plakat informacyjny autorstwa Renaty Rybsztat

 

Wszyscy uczestnicy (poza panią Mirą) spotkali się sobotniego poranka w jednej z augustowskich kawiarni, by omówić przebieg spotkania i rozładować stres narastający wraz ze zbliżającą się godziną 17. Tym bardziej, że spotkanie wiązało się z debiutami: Patrycji w roli reżyserki filmu i Uli w roli prowadzącej spotkanie. Na szczęście dzięki kawie i deserom, a przede wszystkim nieskrępowanej rozmowie napięcie zostało rozładowane błyskawicznie!

Przygotowania do spotkania. Fot. Krzysztof Zięcina
Przygotowania do spotkania. Fot. Krzysztof Zięcina

 

Panie tłumaczki błyskotliwie opowiadały o drugim dnie historii opowiedzianych w „Księdze pamięci”, pułapkach i trudnościach tłumaczeń z hebrajskiego i jidysz, o różnicach pomiędzy księgą augustowską, a księgami pamięci z innych miast i miasteczek oraz o kulturze i języku Żydów w ogóle – cyzelowaliśmy scenariusz. Spotkanie, które zaplanowaliśmy na około 1 godzinę przeciągnęło się do 2,5 godziny!

Po spotkaniu do naszej grupki dołączyła Aneta Cich, również członkini JZI i jednocześnie przewodniczka turystyczna, i rozpoczęliśmy szybką wycieczkę po Augustowie. Rozpoczęliśmy ją od zwiedzenia wystawy fotograficznej w Domu Kultury otwartej ledwie dzień wcześniej. To wystawa Wojtka Kaszleja, który zaprezentował bardzo ciekawe zestawienie fotografii. Otóż każde stanowisko składało się z trzech zdjęć: oryginalnego zdjęcia przedwojennego Augustowa i okolic wykonanego przez Judela Rotsztejna (a więc najbardziej znanego nam, gojom, augustowskiego Żyda), tego samego zdjęcia przetworzonego cyfrowo do dużych rozmiarów i pokolorowanego oraz zdjęcia wykonanego współcześnie w miarę możliwości przedstawiającego to samo ujęcie i tą samą perspektywę co na zdjęciu sprzed niemal 100 lat. Jednym słowem można było zwiedzić Augustów, ten współczesny i ten dawny, w ciągu pół godziny.

Fragment wystawy Wojciecha Kaszleja pt. "Teraz Wtedy. Przedwojenna fotografia Augustowa w bliższej odsłonie". Fot. Krzysztof Zięcina
Fragment wystawy Wojciecha Kaszleja pt. “Teraz Wtedy. Przedwojenna fotografia Augustowa w bliższej odsłonie”. Fot. Krzysztof Zięcina

 

Ostatnim etapem przygotowań była wycieczka ul. Mostową, przez cmentarz chrześcijański do pomnika wzniesionego na starym cmentarzu żydowskim. Tam Magda Sommer odczytała z hebrajskiego jedyną czytelną inskrypcję z macewy: Noach Josef syn Moszego (S)erwianski. Nota bene o Serwiańskich sporo w KPŻA!

Przy pomniku upamiętniającym augustowskich Żydów na Zarzeczu. Fot. Krzysztof Zięcina
Przy pomniku upamiętniającym augustowskich Żydów na Zarzeczu. Fot. Krzysztof Zięcina

Spotkanie

Do Domu Kultury przybyłem nieco wcześniej. Sala była już przygotowana, krzesełka na scenie ustawione, nagłośnienie i oświetlenie sprawdzone. Wkrótce nasz kolega z JZI Piotr Godlewski rozstawił swój sprzęt do rejestracji spotkania (dwie kamery) oraz telefon na statywie, dzięki któremu możliwa była transmisja spotkania na żywo na naszym profilu na Facebooku.

W foyer na stoliku powykładaliśmy książki naszego wydawnictwa. Tu chciałbym podkreślić rolę całego zespołu w tej części przygotowań. Książki należało przywieźć, wnieść, rozpakować, porozkładać, a po spotkaniu obsługiwać tych, którzy chcieli książki kupić. Nie wspomnę o informowaniu czy odpowiadaniu na pytania. To wszystko było możliwe dzięki Ryszardowi Korąkiewiczowi, Urszuli Wojewnik, Anecie Cich, Iwonie Truszkowskiej, Ewie Ostapowicz, Justynie Stolarskiej i Józi Drozdowskiej. Od zawsze twierdziłem, że zespół może zdziałać więcej niż każdy z pojedynczych jego członków. To spotkanie było perfekcyjnym tego przykładem.

Zainteresowani nadciągali tłumnie. O godzinie 17:00 w sali widowiskowej nie było już wolnych miejsc siedzących! A jeszcze pojawiali się spóźnialscy, którzy musieli szukać ratunku na dostawkach.

O 17:05 Ula wkroczyła na scenę i oficjalnie otworzyła spotkanie. Opowiedziała w skrócie o Jamińskim Zespole Indeksacyjnym (wydawało mi się, że wszyscy w Augustowie już o nas słyszeli, ale okazuje się, że na sali były osoby, które usłyszały o naszym stowarzyszeniu po raz pierwszy), a następnie zapowiedziała premierową emisję filmu „Księga (nie)pamięci”.

Film

W tej chwili jedynym śladem po augustowskich Żydach jest pomnik na dawnym cmentarzu na Zarzeczu, kilkanaście macew na Barakach oraz dawne żydowskie kamienice, rozproszone przy rynku i głównych ulicach, których pierwotnego przeznaczenia nie pamięta prawie nikt. A przecież kiedyś nikt nie wyobrażał sobie tego miasta bez żydowskich kramów, domów modlitwy, zapachu ryby po żydowsku, wszechobecnego języka jidysz. Film podąża nielicznymi śladami niegdyś prominentnej żydowskiej społeczności starając się przywrócić pamięć o tej ważnej, lecz zapomnianej części historii.

Film został zrealizowany niemal w całości społecznie. Oto lista osób, które włożyły swój wkład w powstanie filmu:

  • Reżyseria – Patrycja Zięcina
  • Zdjęcia – Kacper Głodkowski, Sandra Matyszewska
  • Dźwięk – Wojciech Kaftanowicz
  • Montaż – Michał Kurowski
  • Muzyka – Kuba Kwiatkowski
  • Produkcja – Marta Chabros

Film zostanie zgłoszony do jednego z festiwali filmów dokumentalnych, ale tutaj można zobaczyć jego trailer. Pełna wersja filmu trwa około 20 minut.

Emisji filmu towarzyszyły wielkie emocje. Sceny i przekaz był niezwykle wzruszający. Mimo, że film widziałem na różnych etapach produkcji kilkukrotnie, to podczas sobotniej premiery wyjątkowo mocno go przeżywałem. Nie wiem czy dlatego, że zrealizowała go moja córka, czy dlatego, że widziałem go w ostatecznej wersji z adekwatną muzyką, czy może dlatego, że oglądałem go razem z ponad setką osób podobnie przejętych jak ja.

Kadr z filmu "Księga (nie)pamięci". Reż. Patrycja Zięcina
Kadr z filmu “Księga (nie)pamięci”. Reż. Patrycja Zięcina

Dyskusja

Zakończenie filmu widownia nagrodziła gromkimi brawami. Światło na sali zapaliło się, ekran podniósł się do góry, a na rozświetloną reflektorami scenę weszły uczestniczki panelu dyskusyjnego.

Początkowo dyskusja toczyła się wokół filmu, później rozlała się na tematy związane z żydowską przeszłością Augustowa i upamiętnieniu augustowskich Żydów. Panie tłumaczki chętnie opowiadały o zjawisku ksiąg pamięci, o pewnej wyjątkowości księgi augustowskiej, o wyzwaniach przy tłumaczeniu. Opowieści pani Miry Kamińskiej o przedwojennym Augustowie chwytały za serce.

Po nieco dłuższej niż godzina rozmowie przyszedł czas na zaangażowanie publiczności. Kilka osób wspomniało o kontaktach członków ich rodzin z Żydami, inni z kolei mówili o upamiętnianiu augustowskich Żydów, a właściwie o trudnościach w realizacji tego zadania. Głos zabrali między innym historyk dr Łukasz Faszcza, nauczycielka bibliotekarka pani Monika Rowińska, a także pan Piotr Piłasiewicz, z którego inicjatywy utworzono żydowskie lapidarium na Barakach.

Dyskusja z publicznością. Na scenie od lewej Patrycja Zięcina, Magdalena Sommer, Monika Polit, Mira Kamińska, Urszula Zalewska. Fot. Krzysztof Zięcina
Dyskusja z publicznością. Na scenie od lewej Patrycja Zięcina, Magdalena Sommer, Monika Polit, Mira Kamińska, Urszula Zalewska. Fot. Krzysztof Zięcina

 

Burmistrz pan Mirosław Karolczuk swoją wypowiedzią wyraźnie podkreślił, że nie ma możliwości odtworzenia dawnego Augustowa, czy to w zakresie odbudowy budynku ratusza, czy cmentarza żydowskiego. Naszkicował możliwości w tym zakresie polegające na konstrukcji makiety dawnego miasta lub jego modelu 3D w wirtualnej rzeczywistości. Oba pomysły warte przejścia do etapu realizacji. Poparł również pomysł stworzenia podręcznika lub broszury przypominającej dzieciom i młodzieży dawną historię miasta ze szczególnym uwzględnieniem obecnej w nim społeczności żydowskiej.

Nie chcę pisać, że kto nie był na spotkaniu niech żałuje, bo wiem, że zainteresowanie było również wśród augustowskiej diaspory rozsianej po całej Polsce a nawet za granicą. Dlatego odsyłam do relacji zarejestrowanej z telefonu komórkowego dostępnej na profilu JZI na Facebooku.

Zakończenie

Na pewno spotkanie mogłoby trwać znacznie dłużej. Nikt nie opuścił sali przed jego zakończeniem. Panel dyskusyjny był niezwykle ciekawy, a dyskusja z publicznością inspirująca. Jesteśmy zmotywowani do dalszych działań w zakresie przypominania obecnym mieszkańcom Augustowa o jego dawnych mieszkańcach. Przy gromkich brawach wszystkie uczestniczki otrzymały podziękowania i kwiaty

Ceremonia wręczania kwiatów. Fot. Zofia Piłasiewicz
Ceremonia wręczania kwiatów. Fot. Zofia Piłasiewicz

 

Po zakończeniu spotkania foyer zatłoczyło się. Ustawiła się kolejka do zakupu książek (nie mam pojęcia jak koleżanki z JZI ogarnęły to wszystko!), mnóstwo osób zadawało pytania paniom tłumaczkom Magdzie Sommer i Monice Polit. Patrycja Zięcina już mniej oficjalnie opowiadała o swoim filmie. Niektórzy prosili gości o autografy. Były zdjęcia.

Tłoczno przy stoisku z książkami. Fot. Ryszard Korąkiewicz
Tłoczno przy stoisku z książkami. Fot. Ryszard Korąkiewicz

 

Podsumowując mogę powiedzieć, że było niezwykle ciekawie. Potwierdziły to nieoficjalne opinie zebrane wśród uczestników po spotkaniu. Również formuła spotkania (film + panel dyskusyjny) sprawdziła się doskonale. Liczę na to, że co jakiś czas, na różnych wydarzeniach, będziemy w stanie zgromadzić tak liczną grupę mieszkańców Augustowa w Domu Kultury prowadzonym przez Augustowskie Placówki Kultury, którym również serdecznie dziękujemy!

Chciałbym jednak przede wszystkim podziękować licznie przybyłej publiczności. Dla nas, członków takiego małego stowarzyszenia jest to największa forma uznania, że to co robimy i to w co wkładamy tak wiele naszego wolnego czasu jest ważne dla innych. Właśnie kontakt z Wami, czy to na spotkaniach, czy w mediach społecznościowych, czy poprzez publikacje na stronie www i książki jest naszym paliwem i mobilizuje do dalszej pracy.

Zdjęcie zbiorowe na zakończenie spotkania. Bez tych osób ani księga, ani film nie mogłyby powstać, a spotkanie w APK nie miałoby miejsca. Od lewej stoją: Łukasz Faszcza, Ryszard Korąkiewicz, Krzysztof Zięcina, Urszula Zalewska, Urszula Wojewnik, Patrycja Zięcina, Ewa Ostapowicz, Monika Polit, Magdalena Sommer, Józefa Drozdowska. W pierwszym rzędzie od lewej: Iwona Truszkowska, Aneta Cich, Justyna Stolarska. Fot. Ewa Zięcina
Zdjęcie zbiorowe na zakończenie spotkania. Bez tych osób ani księga, ani film nie mogłyby powstać, a spotkanie w APK nie miałoby miejsca. Od lewej stoją: Łukasz Faszcza, Ryszard Korąkiewicz, Krzysztof Zięcina, Urszula Zalewska, Urszula Wojewnik, Patrycja Zięcina, Ewa Ostapowicz, Monika Polit, Magdalena Sommer, Józefa Drozdowska. W pierwszym rzędzie od lewej: Iwona Truszkowska, Aneta Cich, Justyna Stolarska oraz nieobecny na zdjęciu, a obecny na spotkaniu Piotr Godlewski. Fot. Ewa Zięcina

 


Pamięć historii Żydów przywracamy i chronimy poprzez:

  • publikację i popularyzację żydowskich ksiąg pamięci: https://jzi.org.pl/sklep/, umieszczanie ich na rynku ogólnodostępnej literatury, a także w Internecie i mediach: https://tiny.pl/wtwrn
  • przybliżanie historii z życia gmin żydowskich poprzez m.in. indeksację i publikację akt metrykalnych z regionu (np. https://tiny.pl/wt9sm); baza danych na stronie www i w wyszukiwarce Geneo: https://jzi.org.pl/geneo/
  • publikację artykułów o tematyce żydowskiej (https://tiny.pl/wtc78 )

Podczas przygotowań do wydania „Księgi pamięci Żydów augustowskich” utworzono:

Wydaliśmy następujące publikacje związane z kulturą Żydów:

 

 
Opublikowano Dodaj komentarz

Augustowskie notariaty

W ostatnim numerze miesięcznika “Nasz Sztabiński Dom” ukazał się ciekawy artykuł p. Tadeusza Radziwonowicza pt. “O archiwach prywatnych”. Emerytowany dyrektor Archiwum Państwowego w Suwałkach pisze w nim między innymi o augustowskich notariuszach. Odnośny fragment pozwolę sobie tutaj przytoczyć:

…księgi notarialne z Augustowa z drugiej połowy XIX wieku oraz pierwszej połowy wieku XX, wytworzone w kancelariach Michała Skorupki oraz notariuszy z okresu międzywojennego Władysława Smoleńskiego i Antoniego Wyrzykowskiego uległy zniszczeniu. Stało się w to w czasie ostatniej wojny i być może tuż po jej zakończeniu. Jest to zła wiadomość. Akta notarialne, niepotrzebne już do regulowania spraw majątkowych, są niezwykle użyteczne do pogłębienia wiedzy o poszczególnych osobach i całych rodzinach w dłuższej perspektywie czasowej, a czerpanej głównie z dokumentów metrykalnych w ramach poszukiwań genealogicznych. Są one również cennym źródłem w badaniach naukowych. Korzystanie z nich bywa niełatwe, zwłaszcza z rękopiśmiennych i w języku obcym. Można oczywiście natrafić na wypisy z ksiąg metrykalnych wspomnianych notariuszy z Augustowa, ale wśród dokumentów, wytworzonych przez organy i instytucje, ewentualnie w zbiorach prywatnych.

I na tym ostatnim fragmencie wypowiedzi autora chciałbym się skupić. Wypisy z akt metrykalnych, często już niepotrzebne urzędowo, zalegają w szufladach mieszkańców Augustowa. Ich wydobycie i odczytanie pokazuje świat, którego już nie ma.Poniżej konkretny przykład.

Wpadła mi niedawno do ręki kopia odpisu aktu notarialnego spisanego przez augustowskiego notariusza Anatola Radlińskiego w kwietniu 1912 r. Odpis wydany był w styczniu 1930 r. przez Sąd Grodzki w Augustowie, czyli przez instytucję, gdzie złożone były kopie aktów notarialnych. Odpis wykonano w takim samym języku jak oryginał, czyli w języku rosyjskim. Czego możemy się dowiedzieć z takiego aktu notarialnego, a właściwie z jego odpisu.

Przede wszystkim garść informacji o samym notariuszu i lokalizacji jego biura. Anatol Radliński, syn Władysława urzędował w Augustowie przy Rynku pod nr 26. Dowiadujemy się kim były strony transakcji, w tym wypadku Feliksa Kurczyńska, córka Wincentego Szczęsnowicza wraz z mężem Franciszkiem Kurczyńskim, synem Andrzeja oraz Żyd Mejłach Kuferszt, syn Wolfa. Wiemy też kto świadczył przy spisywaniu tego aktu: Teofil Dyczewski, syn Marcina i Józef Malinowski, syn Idziego. Dodatkowo obecny był mieszkaniec miasta Augustowa Tadeusz Makarewicz, syn Józefa, który podpisywał się za niepiśmiennych Franciszka Kurczyńskiego i Mejłacha Kuferszta, oczywiście po ich osobistej prośbie, co zostało skrzętnie odnotowane w akcie notarialnym.

Wiemy co było przedmiotem transakcji. Otóż Żyd Kuferszt nabywał od małżeństwa Kurczyńskich niezabudowaną działkę będącą fragmentem większej nieruchomości na rogu ulicy Poprzecznej i Kwaśnej za kwotę 200 rubli płatnych gotówką przy sporządzaniu tegoż aktu. Kurczyńscy nakazują też nabywcy na pozostającym im gruncie wybudować na jego koszt studnię oraz ogrodzenie rozgraniczające odłączoną działkę od pozostałego gruntu oraz “utrzymywać owe ogrodzenie w nienagannym stanie, aby sprzedająca nie poniosła ze strony Kuferszta żadnych szkód i strat”.

Feliksa Kurczyńska przedstawiła też akt własności swojego gruntu zawarty u notariusza suwalskiego Brzesko 6 kwietnia 1903 r. pod nr rejestrowym #306. Do tego aktu prawdopodobnie da się dotrzeć, gdyż notariaty suwalskie zachowały się, co odnotowuje pan Tadeusz Radziwonowicz w swoim artykule.

Serdecznie dziękuję pani Annie Kruszewskiej, która udostępniła mi ten i kilka innych aktów notarialnych przechowywanych w jej i jej siostry archiwum domowym. Mam do przetłumaczenia jeszcze jeden akt sporządzony w 1900 roku przez Michała Skorupkę. Ciekawe co tam ciekawego znajdę!

 

 

 
Opublikowano Dodaj komentarz

Siedem par chrzestnych

Wiadomo – jak chrzest to są i rodzice chrzestni. W tej ceremonii byli oni nawet ważniejsi niż biologiczni rodzice chrzczonego dziecka. W starszych zapisach metrykalnych, kiedy nie notowano jeszcze urodzin dzieci lecz chrzty, od czasu do czasu wskazane było imię dziecka nadane przy ceremonii oraz imiona i nazwiska rodziców chrzestnych, a brakowało imion i nazwisk rodziców biologicznych. Wybór chrzestnych nie był oczywistą czynnością.

…wybierano skrupulatnie chrzestnych rodziców, powszechnie zwanych kumami. Najczęściej w tym wyborze obowiązywały prawa, których nie należało lekceważyć. Wierzono bowiem, że życie dziecka, a nawet jego charakter, zależą od wybranych rodziców chrzestnych. Bywali więc nimi często ludzie, których szanowano. Jeszcze dziś miarę poważania stanowi na wsi dość często liczba chrześniaków. Chrzestnym mógł być ktoś z rodziny, przyjaciół, sąsiadów, znajomych. „ na kumów zapraszają (…) zwykle osoby – przytaczał O. Kolberg relacje mieszkańców Podgórza – w podeszłym będące wieku, a nawet starców, w przekonaniu, że dziecka życie w analogii zostaje z wiekiem kuma i dosięgnie przynajmniej jego wieku.” … Kiedy indziej zapraszano właśnie ludzi młodych, żeby dziecko wiele jeszcze szczęśliwych dni miało przed sobą. Dość często dbano, aby rodzice chrzestni byli zamożni, gdyż jednym z ich obowiązków było obdarowywanie chrześniaków. Mogło się zdarzyć, że prawdziwi rodzice kiedyś osierocą dziecko, wtedy dobrze, gdy kumowie nie do biednych będą należeli. Innym razem natomiast starano się odnaleźć dla dziecka jakiegoś kuma żebraka, żeby nie bogactwem ludzi się szczyciło, ale znało drogi ku zaświatom. Tak działo się wtedy, gdy dzieci w rodzinie umierały, gdy żadne z nich nie utrzymało się przy życiu. Wówczas sposobem na owo życie, jak wierzono, był właśnie kum – jakiś obcy, żebrak, którego posądzało się zawsze o kontakty z „tamtym światem”.1

Czasami więc, w rodzinach o wyższej świadomości społecznej, bogatszych prócz głównych rodziców chrzestnych pojawiały dodatkowe pary chrzestnych zwanych asystentami. Najczęściej była to jedna dodatkowa para. U dzieci bardziej poważanych rodziców, najczęściej wysoko urodzonych pojawiały się kolejne dwie, trzy pary chrzestnych składające się z osób znamienitych, szanowanych, bogatych.

Weryfikując chrzty z parafii Bakałarzewo z drugiej połowy XVIII wieku natrafiłem jednak na jeden chrzest (z 21 sierpnia 1775 r.), gdzie przy bakałarzewskiej chrzcielnicy stanęło aż siedem par chrzestnych! Dziecko urodziło się szlachetnym Bartłomiejowi i Pelagii z Pietkiewiczów małżonkom Janulewicz we dworze Suchorzec. Chłopcu nadano imię Bartłomiej, a rodzicami chrzestnymi byli:

1. para:

  • Józef Korsak, wielmożny, horodyniczyc
  • Katarzyna Jeziorkowska, wielmożna

2. para:

  • Karol Kwiatkowski, wielmożny, skarbnik oszmiański
  • Anna Dobrowolska, wielmożna, skarbniczyni derpska

3. para:

  • Antoni Ginett, wielmożny, skarbnik nowogrodzki
  • Katarzyna Radłowska, wielmożna

4. para:

  • Maciej Eysmont, wielmożny, podkomorzy grodzieński2
  • Krystyna Kobylińska, wielmożna, córka łowczego ziemi bielskiej

5. para:

  • Józef Koprowicki, szlachetnie urodzony
  • Marianna Kobylińska, wielmożna, córka łowczego ziemi bielskiej

6. para:

  • Onufry Pusłowski, wielmożny, syn podstolego ziemi rzeczyckiej((Syn Franciszka Pusłowskiego, szambelana króla Stanisława Augusta Poniatowskiego oraz podstolego rzeczyckiego.))
  • Karolina Radłowska, szlachetnie urodzona

7. para:

  • Ludwik Skąpski, wielmożny, porucznik
  • Teresa Kordzierówna, szlachetnie urodzona

Czy los tak ochrzczonego Bartłomieja Janulewicza był mu tak przychylny jak jego chrzestnym? Drugie pytanie jakie mi się nasuwa: czy jest szansa na zidentyfikowanie pozostałych osób uczestniczących w tej ceremonii z postaciami historycznymi? Mi udało się odnaleźć tylko dwie.

 
  1. Fragment książki Anny Zadrożyńskiej – antropologa kultury, pt. „Powtarzać czas od początku, cz. II, O polskiej tradycji obrzędów ludzkiego życia”, W-wa 1985 []
  2. Ostatni stolnik grodzieński, działacz gospodarczy. Związany z Antonim Tyzenhausem i jego planami rozwoju. []
Opublikowano Dodaj komentarz

Księga chrztów z Sejn z lat 1682-1700

Księga urodzeń (chrztów) z lat 1682-1700 to najstarsza zachowana księga z parafii Sejny. Brak jest spisu czy podsumowania całościowego księgi, więc dopiero indeksacja ujawniła że w księdze znajdują się 1273 wpisy, wszystkie w języku łacińskim. Kilka urodzeń bliźniąt odnotowano pod jednym aktem. Zanotowano 664 urodzenia chłopców i 606 urodzeń dziewczynek. Płci trojga dzieci (a także ich imion) nie udało mi się zidentyfikować ze względu na braki we wpisach lub nieczytelność samego zapisu.

Była to jedna z najtrudniejszych ksiąg które indeksowałem. A może w ogóle najtrudniejsza? Oto przyczyny.

Zapisy

Język łaciński nie jest moją mocną stroną. Mimo to, jeśli zapisy są wyraźne i czytelne, z indeksacją radzę sobie w miarę dobrze, a wątpliwości rozwiewam zadając pytania w różnych grupach dyskusyjnych. Niestety znakomita większość księgi była prowadzona niechlujnie, a znaczna część zapisów nie była wykonywana atramentem lecz ołówkiem kopiowym. Te po kilkuset latach mocno wyblakły, a niektóre istotnie się rozmazały czyniąc proces rozczytywania niezwykle uciążliwym. Niechlujność zapisów skutkowała brakiem dat, miejscowości czy imion lub nazwisk w bardzo wielu wpisach, co na pewno nie ułatwi poszukiwania przodków osobom z tego regionu.

Zmiana zapisujących

Ciężko też było przyzwyczaić się do konkretnego charakteru pisma. Mimo tego iż zapisujący ani razu się nie przedstawiali, nie potrzeba mieć grafologicznych umiejętności, aby stwierdzić iż jedna osoba zapisywała kilka, kilkanaście metryk, po czym pióro, bądź ołówek przejmował ktoś zupełnie inny.

Brzmienie nazwisk

Parafia sejneńska leży na pograniczu polsko-litewskim. Zamieszkujące ją pod koniec XVII wieku osoby posługiwały się bądź językiem polskim, bądź litewskim lub też mieszanką obu. To samo dotyczyło licznych zapisujących. Nakładając dodatkowo na tę sytuację geograficzną fakt, że nazwiska nie były w pełni ukształtowane otrzymujemy pełne spektrum zapisu nazwiska tej samej osoby, czasem w kilkunastu wersjach: z polskimi lub litewskimi końcówkami, z innym układem samogłosek lub spółgłosek lub wręcz zawierające elementy charakterystyczne dla gwar lub wad wymowy bądź to stawających przy spisywaniu aktu, bądź samego zapisującego.

Miejscowości

Parafia sejneńska pod koniec XVII wieku była znacznie rozleglejsza niż choćby po 1744 r. kiedy to Synod Diecezji Wileńskiej ustalił jej nowe granice. Ponadto przy chrzcielnicy sejneńskiej pojawiało się wiele osób tymczasowo zamieszkujących w tym rejonie bądź podróżujących przez Sejny, które leżały na szlaku pomiędzy Żmudzią a Mazowszem. Wśród rodziców i chrzestnych były osoby zamieszkujące rudnie, osady osoczników, smolarzy czy młyny. Każda z nich miała swoją nazwę lecz z biegiem lat utraciły swoje znaczenie, wyludniły się i próżno ich szukać czy to na późniejszych mapach czy w różnych spisach miejscowości. Mało tego – spośród miejscowości, które przetrwały wiele nosiło nieco inne nazwy niż później, a może różne osoby (miejscowe, przybysze) w różnoraki sposób je nazywali.

Skład księgi

Najstarszy wpis widniejący w księdze ma datę 6 sierpnia 1682 r., ale próżno go szukać na pierwszej stronie! Znajduje się on na stronie 123! Najwyraźniej księga była rozebrana (a może rozpadła się) i w procesie renowacji ponownie została złożona w obecne, tekturowe okładki i płócienny grzbiet. Niestety podczas prac introligatorskich nie ustrzeżono się od błędów i część początkowych stron wklejono w środek. Próżno też szukać w księdze wpisów z okresu od października 1693 do stycznia 1698. Nie jest dla mnie jasne, czy ten fragment został zniszczony jeszcze przed oprawą księgi, czy został oprawiony osobno i nie przetrwał do dzisiejszego dnia. Po oprawie strony i wpisy ponumerowano fioletowym atramentem.

Ogólnie księga przetrwała w dość dobrym stanie. Można ponownie wziąć ją pod lupę i poprawiać/ujednolicać poszczególne wpisy czy nazwiska. Genealogom będzie ciężko odszukać w niej swoich przodków ze względu na luki i skąpość zapisów, ale na pewno jest to bezcenny zestaw informacji dla badaczy regionu i miłośników historii lokalnej.

 
Opublikowano Dodaj komentarz

Niewymieniona matka

Czyżby to był przykład braku szacunku dla matki, która urodziła dziecko z nieprawego łoża (illegitimi tori)? Zapisujący nie wymienił jej nawet z imienia w tej krótkiej metryce z Sejn z końca XVII wieku!

Dnia 21 [lipca roku niewiadomego] ochrzciłem dziecię [imieniem] Jerzy z nieprawego łoża. Chrzestnymi byli Jan Łabanowski i Zofia Wiszniewska z Pomorza

Na skutek tej wzgardy zapisującego (a może tylko przeoczenia) nie poznamy nazwiska dziecka…

 
Opublikowano Dodaj komentarz

Pudencjanna

Zindeksowałem już dziesiątki tysięcy metryk z obszaru Suwalszczyzny i Mazowsza i wydawało mi się, że zetknąłem się już ze wszelkimi możliwymi imionami męskimi i żeńskimi z obszaru dawnej Polski w okresie od XVII do XIX wieku. O! W jakim ja byłem błędzie. Aż oczy ze zdumienia przecierałem, gdy w powyższej metryce z parafii Sejny z 1692 roku natrafiłem na imię Pudencjanna.

19 października [1692 roku] ochrzciłem niemowlę [imieniem] Helena [córkę] Szymona i Małgorzaty Kajdysz z Klejw. Chrzestnymi byli urodzony Michał Jakimowicz ze szlachetną panną Pudencjanną Białozorówną.

W książce Williama Hoffmana i George’a Hellona “First Names of The Polish Commonwealth: Origins and Meanings” imię Pudencjanna w ogóle nie występuje. Pojawia się natomiast wersja tego imienia Pudencja wraz z informacją, że w Polsce cztery osoby nosiły takie imię (autorzy wykorzystali dane z 1994 roku) i odniesienie do imienia Prudencja.

Na pół miliona metryk i kilka milionów osób znajdujących się w bazie Geneo imię Pudencjanna również nie pojawia się ani razu. Bazy geneteki po imionach niestety przeszukać nie można.

Szybki research internetowy pokazał mi, że Pudencjanna to imię żeńskie pochodzenia łacińskiego, oznaczające “wyzwolona i adoptowana przez Pudencjusza”. Pudencjusz zaś to wtórny przydomek pochodzący od innego przydomka, Pudens, używanego w rodzie Klaudiuszów, a oznaczającego “skromny, obyczajny”.

 
Opublikowano Dodaj komentarz

Wiżajny, rok 1691

Indeksując najstarszą księgę chrztów z parafii Sejny co jakiś czas natrafiam na różne ciekawe metryki. Niektórymi odkryciami staram się podzielić szerzej. Oto kolejne.

Źródła pisane wymieniają Wiżajny w 1606 jako miasto, choć data otrzymania praw miejskich nie jest znana. Wiadomo natomiast, że zostały one potwierdzone w 1693. W roku 1638 nadane zostały Radziwiłłom. Znaleziona w księgach sejneńskich metryka chrztu Anny Pachuckiej z 1691 roku potwierdza, że Wiżajny podówczas były miasteczkiem. Do statusu wsi zostały zdegradowane w 1870 roku.

18 lutego [1691 roku] ochrzciłem niemowlę [imieniem] Anna z rodziców Marcina Pachuckiego i Marianny Miszkowskiej z Wiżajn. Chrzestnymi byli Grzegorz Miszkiewicz i Marianna Pachucka z miasta Wiżajn.

Jest to jak dotąd najstarsza metryka jaką widziałem wzmiankująca Wiżajny.

 
Opublikowano Dodaj komentarz

Bardzo stara metryka sejneńska

Indeksuję chyba najstarszą zachowaną księgę chrztów z parafii Sejny i natrafiłem na wydaje mi się bardzo ciekawą metrykę. Jest oczywiście zapisana w języku łacińskim, a ja łacinę znam tylko na tyle, aby tłumaczenie jej przytoczyć 🙂

7 sierpnia [1687 roku] ochrzciłem niemowlę imieniem Konstancja z rodziców Kazimierza Karwowskiego i Katarzyny Siwickiej z powiatu słonimskiego. Chrzestnymi byli Jan Łukaszewicz, z województwa podolskiego i Anna Jakasewiczówna z powiatu grodzieńskiego.

Wydała mi się ciekawa ze względu na nagromadzenie osób z rejonów odległych od Sejn, gdzie ją spisano. Wprawdzie nie zaznaczono tego wyraźnie, ale takie “towarzystwo” może świadczyć (i prawie na pewno świadczy) o tym, że rodzice byli szlachetni. Przeszukując wzmianki o szlachetnym Kazimierzu Karwowskim, który w 1687 r mógł mieć dziecko przychodzi mi na myśl tylko marszałek na Sejm I RP Kazimierz Karwowski ur. ok. 1670 r. Ale czy to chrzest jego córki tutaj odnotowano?

 
Opublikowano Jeden komentarz

Podrzutek

Indeksując aneksy do akt ślubów z parafii Pruska natrafiłem na ciekawe znalezisko – odpis aktu urodzenia z parafii augustowskiej. Niemal współczesny, bo mający mniej niż 100 lat. Ze względu na to, że pokazuje wiele aspektów życia społecznego i administracyjnego w międzywojennym Augustowie, pozwalam sobie go zacytować w całości (dla przejrzystości liczebniki zapisałem cyframi)

Proboszcz rzymsko-katolickiej parafii w Augustowie utrzymujący księgi Akta Stanu Cywilnego, niniejszem zaświadcza, że w księgach metrykalnych tejże parafii za r. 1928 pod nr 229 znajduje się następujący

Akt urodzenia

Działo się w mieście Augustowie dnia 23 sierpnia 1928 roku o godzinie czwartej po południu. Starostwo Augustowskie pismem z dnia 11 lipca roku bieżącego, L. 5465, do Urzędu Stanu Cywilnego parafii augustowskiej, poleciło spisać akt urodzenia dziecka nieznanych rodziców podrzuconego w lokalu starostwa. W dniu 22 lutego 1921 roku po dokonaniu oględzin przez władze policyjną okazało się, że dziecko jest płci żeńskiej, mające około 2 tygodni wieku, a w znalezionej przy nim kartce zaznaczono, że dziecko ochrzczone jest imieniem Janina. Urząd Wojewódzki Białostocki pismem do Starostwa Augustowskiego z dnia 15 czerwca roku bieżącego, L.A.D. 3872, nadało temu dziecku nazwisko Starościńska. Akt ten spisany na zasadzie wyżej wzmiankowanego pisma Starostwa Augustowskiego i przez nas podpisany został.

Urzędnik Stanu Cywilnego, ks. W. Chojnowski

Z kilku powyższych zdań widać, że niezależnie od motywacji matki, najpierw dziecko poświęciła Bogu (ochrzciła), nim się z nim na zawsze rozstała. Wybierając miejsce chciała mieć pewność, że dziewczynka dostanie odpowiednią opiekę – biuro starostwa na pewno takim było. Działania urzędowe również przebiegły prawidłowo – została wezwana policja, maszyna biurokratyczna nakazała sporządzenie aktu urodzenia, zapewniła dziecku nazwisko.

Ponieważ jest to odpis z aktu urodzenia wyciągnięty w celu zawarcia związku małżeńskiego, należy domniemywać, iż Janina Starościńska dzieciństwo i młodość przetrwała w zdrowiu. To czego mi brakuje, czego nie da się wyczytać z powyższego tekstu, to jak przeżyła swoje pierwsze 18 lat życia. Czy trafiła do rodziny zastępczej? Czy została zaadoptowana? A może spędziła ten czas w domu dziecka?

 
Opublikowano Dodaj komentarz

Lejpuny w latach 1669-1673

Mniej więcej 1,5 miesiąca indeksowałem bardzo starą księgę urodzeń z parafii Lejpuny z lat 1669-1673. Dlaczego to robiłem? Sam nie wiem! Nie mam tam przodków, żona też nie, a jednak ciągnęło mnie do tych starych zapisków. Myślę, że jednym z głównych powodów była po prostu ciekawość tego co można znaleźć w starej księdze metrykalnej pochodzącej z obszaru wschodniej, litewskiej części Suwalszczyzny. Racjonalizacją moich działań była nikła nadzieja na znalezienie przodków Bernatowiczów, którzy skądś przybyli na tereny obecnej parafii Sztabin na początku XVIII wieku. Nazwisko to nie znalazło się w indeksowanej przeze mnie księdze, ale nic nie szkodzi! Baza Geneo wzbogaci się o 650 nowych rekordów sięgających XVII wieku.

Księga była dla mnie bardzo trudna do zindeksowania. Po pierwsze pierwsze i ostatnie karty miały uszkodzone wszystkie zewnętrzne krawędzie, przez co odczytanie niektórych metryk było możliwe tylko fragmentarycznie. Niestety środkowe karty też miały uszkodzone krawędzie, choć w nieco mniejszym stopniu. Dochodzi do tego mocne zszycie całości (46 kart) powodujące niemożność odczytania tekstu znajdującego się blisko środka. Kolejną przeszkodą było użycie ołówka kopiowego zamiast atramentu do spisania znacznej części księgi. Po ponad 350 latach ślad ołówka wyblakł i rozmazał się, na skutek czego w niektórych przypadkach nie obeszło się bez stosowania programów do obróbki grafiki. Choć metryk jest “tylko” 650, przeszkody te spowodowały istotne spowolnienie w indeksacji.

Dopiero po zindeksowaniu całości materiału mogłem uzupełniać niektóre imiona, nazwiska i nazwy geograficzne identyfikując powtarzające się osoby i pary rodziców. W gruncie rzeczy, ktoś próbując zindeksować wybrane metryki miałby z nimi więcej trudności, niż ktoś kto indeksował całość księgi, przez co miał pogląd na geografię regionu i osoby go zamieszkujące.

Geografia

W tamtych czasach parafia Lejpuny obejmowała znacznie większy obszar niż po synodzie diecezji Wileńskiej z 1744 r. kiedy to erygowano wiele ościennych parafii. Wprawdzie od południa i od wschodu opierała się o linię Niemna, ale sięgała znacznie dalej na północ, aż po miejscowości parafii Sereje i znacznie dalej na wschód, pokrywając częściowo tereny późniejszych parafii Wiejsieje i Kopciowo. Poniższa mapka pokazuje zasięg parafii Lejpuny w XVII wieku (brązowe pinezki) i na początku wieku XIX (czarne kółka z gwiazdkami). Nigdy wcześniej nie indeksowałem tych terenów więc trochę mi zajęło poznanie geografii tej części Suwalszczyzny. Wydatnie mi w tym pomogła Małgosia Bogdanowicz, która już dawno indeksowała późniejsze księgi z Lejpun i ościennych parafii. Dziękuję!

Znakomita większość miejscowości wymienianych w księdze istnieje do dziś, choć często pod nieco zmienionymi nazwami. Części nie udało się zidentyfikować, bo prawdopodobnie nazwy ich zostały zupełnie zmienione, zostały wchłonięte przez pobliskie miejscowości lub zupełnie zanikły na przestrzeni wieków. Należą do takich np.: Anciuszki, Andruńce, Degucie, Dziękiele, Garnie, Grygańce, Lewońce, Nierawy, Pomakrzucie, Propieście, Sausobojary, Seniłańce czy Szarkojedy. Miejscowości być może znikły, ale pozostały ślady po ich dawnych mieszkańcach w nazwiskach, np.: Garnis, Gryganis czy Propiescis.

Metryki

Chciałoby się rzec, że księga była prowadzona w języku łacińskim, ale niestety tak nie było. Niestety, bo frazy łacińskie przeplatane były z frazami polskimi, a jedne i drugie pełne były błędów ortograficznych. Ówczesny proboszcz lejpuński, ks. Eustachy, którego nazwiska nie udało mi się odczytać (przedstawia się tylko raz na pierwszej, mocno zniszczonej stronie) chyba niezbyt dobrze uważał w szkole dla kanoników. Nie powiem, że ułatwiało mi indeksację systematyczne stosowanie przez księdza w nazwiskach końcówek to polskich, to litewskich. Spowolniło mi to nieco końcową weryfikację materiału osoba po osobie. Oto kilka przykładów: Gryga/Gryganis, Mankielewicz/Mankielun, Kauszel/Kauszalis, Bołejko/Bołejkis itd.

Większość metryk zawierała następujące dane:

  • nagłówek w postaci nazwy miejscowości (w dopełniaczu dla ułatwienia)
  • Datę chrztu
  • Płeć i imię ochrzczonego dziecka
  • Imię i nazwisko ojca
  • Imię matki (tylko dla dzieci nieślubnych podawano nazwisko matki)
  • Imiona i nazwiska oraz miejsce zamieszkania rodziców chrzestnych (tylko sporadycznie podawano funkcję społeczną)

Informacje są więc skąpe, ale przystępując do indeksacji nie spodziewałem się czegokolwiek więcej. Metryki chrztu spisywano według ówczesnych wytycznych kościelnych. Mimo to, można z całego materiału wyłowić poszczególne rodziny i konkretne osoby, które raz pojawiają się jako rodzice dziecka, a raz jako chrzestni przy narodzinach dzieci sąsiadów czy krewnych. W ten sposób można zbudować obraz ówczesnej społeczności.

Kilka ciekawszych metryk. W tym okresie w lejpuńskim dworze pomieszkiwał wysoki rangą urzędnik, budowniczy połocki Roman Żywult. Dwukrotnie pełni rolę ojca chrzestnego. Jemu samemu rodzi się też trójka dzieci: Piotr, Anna i Michał (w każdej z trzech metryk występuje matka o innym imieniu), a chrzestnymi są także znamienite osoby: Mikołaj Żyliński – podstarosta Mereczy, Jan Kryspin – podskarbi Wielkiego Księstwa Litewskiego, Helena Rodoszańska – z powiatu grodzeńskiego, Agnieszka Sińska – z województwa trockiego. W jednej z tych metryk chrzestną jest Zofia Nowikajcia. Podano tylko, że jest karlicą (metryka poniżej).

W XVII wieku karły przynosiły szczęście i pomyślność. Wiele wysoko postawionych osobistości otaczało się karłami, nawet królowie i królowe. Dopiero w późniejszym okresie osoby cierpiące na karłowatość utraciły swój status i stały się pośmiewiskiem dla społeczeństwa.

Co dalej?

W indeksach pozostało wiele znaków zapytania. Są jeszcze die księgi urodzeń z Lejpun z XVII wieku. Na pewno do nich wrócę. Być może część znaków zapytania zostanie zamieniona na pewną informację, ale jestem przekonany, że pojawią się kolejne niewiadome. Dla mnie indeksacja to nie jest bezmyślne przepisywanie ze skanów do excela, lecz praca detektywistyczna, poznawanie dawnej społeczności, wyciąganie wniosków z ciekawych metryk, uzupełnianie wiedzy o osobach, wydarzeniach czy zjawiskach i zachęcanie innych do tego samego 🙂