Opublikowano Dodaj komentarz

Studzieniczna

Zapewne każdy słyszał o Sanktuarium w Studzienicznej, dziś osady leżącej w części administracyjnej Augustowa. Na początku XVIII wieku na jednej z wysepek jeziora Studzienicznego istniała pustelnia, w której zamieszkiwał mnich z wigierskiego klasztoru kamedułów. Pustelnia znajdowała się na miejscu „słynącego z cudów”, o czym podobno zaświadczała wizytacja dekanatu augustowskiego z 1700 roku. Po nim osiadł tam były oficer polskiego wojska Wincenty Murawski alias Morawski. Murawski był zielarzem i ponoć woda z wykopanej przez niego studni, miała uzdrawiające właściwości, w szczególności pomagała w chorobach oczu. Na wyspie znajdowała się kopia obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej, początkowo obraz wisiał na dębie, a później w wybudowanej przez Murawskiego drewnianej kapliczce. W 1782 Murawski odbył pielgrzymkę do Rzymu, gdzie uzyskał prawo do czterech odpustów zupełnych rocznie, najważniejszy na Zesłanie Ducha Świętego, czyli w Zielone Świątki, 26 lipca na św. Anny, 16 maja na św. Nepomucena i 23 września na św. Tekli. Przywiózł też obrazy świętych, które umieścił w kaplicy. Obecnie stoi tam murowana kaplica, zbudowana w 1872 przez Ludwika Jeziorkowskiego, inżyniera kanału Augustowskiego. Fundamenty kaplicy oparte są na 64 dębowych palach wbitych w ziemię. Pod koniec XIX wieku usypano groblę łączącą wysepkę ze stałym lądem. Uroczystości odpustowe odprawiane są w Studzienicznej do czasów obecnych, a jeszcze przed wojną odpust na Zielone Świątki trwał trzy dni. Podczas przedostatniej pielgrzymki do Polski w roku 1999 Studzieniczną odwiedził papież Jan Paweł II, na miejscu gdzie wysiadał ze statku na brzeg stoi jego pomnik.

Ciekawy opis takich uroczystości odpustowych zamieścił w 1931 roku w „Kurierze warszawskim” dziennikarz, pisarz i felietonista Julian Podoski. Urodzony pod Zamościem, a związany z tymi terenami poprzez ojca, Tadeusza Podoskiego, który był pierwszym komisarzem-starostą powiatu augustowskiego od listopada 1918 roku do listopada roku 1919. Julian przez kilka miesięcy wydawał “Gazetę Augustowską”, a z Augustowem związał się dosłownie, żeniąc się w 1931 roku z Zofią, córką powiatowego lekarza augustowskiego, Jana Jaworowskiego. Felietony Podoskiego o Augustowie i okolicach ukazywały się w „Kurierze Warszawskim” w latach 1929 – 1938. Julian Podoski był przyjacielem Kornela Makuszyńskiego i Mariana Walentynowicza. Wspólnie z tym drugim rysował komiksy do Świata Młodych w latach 40-tych i 50-tych XX wieku. Wśród felitonistów piszących o tych terenach jest jeszcze Karol Hoffman, Ferdynand Ossendowski, Bronisław Stefanowski piszący pod ps. Stefan Stojan i kilku innych. Poniższy felieton jest jednym z kilkudziesięciu tekstów opisujących historię, obyczaje i codzienne życie mieszkańców tzw. Kresów północnych (czyli Augustowa, Raczek, Suwałk, Sejn, Grodna) od 1919 do 1939 roku. Prawdopodobnie już w lipcu ukaże się drukiem nasza kolejna książka, licząca ponad 400 stron i bogato ilustrowana archiwalnymi fotografiami, pt. „Augustów, Suwałki, Sejny, Grodno i pogranicza 1919-1939. Felietony korespondentów Kuriera Warszawskiego”. Również w tym czasie planujemy wydać reprint przewodnika „Pojezierze Suwalsko-Agustowskie” z 1937 roku, książka powstaje przy współpracy z Biblioteką Uniwersytecką im. Jerzego Giedroycia w Białymstoku.

W Studzienicznej

Odpust na Zielone Świątki w Studzienicznej — U studni, przy której ukazała się postać Najśw. Marji Panny — Grobelką do kapliczki —Modły w drewnianym kościółku —Pątnicy u stóp kaplicy na wysepce —Płonące świece i pielgrzymka na kolanach — Łaski Najświętszej Panienki ze Studzienicznej — Żebracy — Znajomy z Warszawy — Przekupnie — „Woda zimna lodowa” i obwarzanki — A gdy kończy się trzeci dzień odpustu…

Studzieniczna, w maju

W nocy padał ciepły, majowy deszcz. Rankiem, w pierwszy dzień Zielonych Świątek rozpogodziło się zupełnie. W potokach gorącego słońca, w ulewie złotych promieni, mrowie suwalskiego ludu zdąża na doroczny odpust, w Studzienicznej, w pow. augustowskim. Setki i tysiące wozów, furek, wasągów, bryczek dążą w tym samym kierunku — ku cudami słynącej kapliczce na wyspie jeziora Studzienicznego. Według dawnej tradycji, ongi, przy studzience, miała się ukazać Matka Boska, a zarazem poczęła uzdrawiać chorych i kaleki. Cuda mnożyły się. Coraz szerzej i dalej biegła wieść o miejscu, cudami słynącym. Coraz więcej wierzącego ludu poczęło zbiegać się ze wszech stron suwalsko- augustowskich jezior, puszcz i wsi. W miarę upływu lat, gdy nadzwyczajne zjawiska nie ustawały, ogłoszono tu odpust trzydniowy.

Studzieniczna leży wśród lasów, tam gdzie jeziora Białe i Studzieniczne sąsiadują z sobą. Od wysepki, na której zdarzył się cud po raz pierwszy, usypano groblę, wiodącą do drewnianego kościółka i sąsiedniej wioseczki tejże nazwy. Na samej wysepce wznosi się biała, murowana kapliczka i obok studnia, przy której ustawiono figurę Matki Boskiej, w tym miejscu, gdzie miała się zjawić owego pamiętnego dnia.

Teraz, nie tylko wysepka, grobla i teren wokół kościółka, lecz przestrzeń kilku kilometrów lasu, zajęta jest przez pątników i ich obozy. Ciżba ludu kołysze się i drga, dwoma strumieniami wlewając się do stóp obrazu Najświętszej Panienki i od nich wylewając.

Przeważa lud miejscowy. Jednakie sporo jest także inteligencji.

Czternastu księży, którzy zjechali z okolicy, nie może nadążyć z udzielaniem posług religijnych. Tłum ciśnie się i ciśnie, choć msze odprawiane są bez przerwy. Spragnionych łaski przybywa ciągle. Chwilami zdaje się, że opłotki cmentarzyska kościelnego nie wytrzymają naporu ludu i prysną. Od zatłoczonych wnętrzy świątyni płynie zapach palonych kadzideł i dźwięk srebrnych dzwonków.

Drzwi od kaplicy na wysepce są otwarte szeroko. U ołtarza klęczą, lub krzyżem leżą, ci, którzy pragną doznania łaski, lub też dziękują za doznaną.

Po odmówieniu krótkiej modlitwy, aby dalszym falom pobożnych umożliwić dostęp do świątynki, ludzie zbliżają się do kościelnego dziadka, który „wydzierżawia” świeczki woskowe. Później ci, którzy dziękują, albo dopiero proszą o zmiłowanie w ziemskiej boleści, lub utrapieniu, wychodzą na zewnątrz. Według złożonych ślubów, obchodzą trzy razy kaplicę, bacząc pilnie, żeby płomyki nie zgasły. Wielu z pośród pielgrzymujących do cudownego miejsca, odbywa tę wędrówkę na kolanach.

Przedziwnie wyglądają te dziesiątki kobiet i mężczyzn w upalnym słońcu sunące w rozmodleniu, pełne gorącej wiary w cud, który ma się ziścić!

Podobno Matka Boska w Studzienicznej łaskawa jest dla tych ludzkich mizerot, gdyż połowę obecnych stanowić mają ci, którzy doznali łaski.

Kaplica w Studzienicznej zewsząd oblana jest wodami jeziora. Za tonią, połyskująca w pogodnym upale, zieleni się ciemna ściana lasów sosnowych. Wśród wysokopiennych drzew modli się razem z ludem „gontyna”, drewniana świątynia parafialna.

Nie tylko przecież pobożni przybyli do cudownego miejsca. Każdy wolny, kąt zalegli zawodowi żebracy. Jest ich taka mnogość i różnorodność, że od samego widoku ich poczyna się mącić w głowie. Tym bardziej, iż żebracze bractwo nie krępuje się bynajmniej i możliwie najbliżej w oczy pątników pcha obraz swego kalectwa, aby pobudzić ziomków do ofiarności. Na różne tony brzmią okrzyki i wrzaski, mające wzmóc litość tych, którzy nie żebrzą… Najstraszniejsze kikuty i rany wystawiono na pokaz publiczny… Głuchoniemi pobudzają wrażliwość pątników biciem w dzwonki lub kołatki.

Przyglądając się tej gromadzie, rozróżniasz od razu dwa gatunki żebraków. Pierwszy to — dziady wiejskie, wszelkich odmian i odcieni. Kolekcja tak bogata, że nie jeden etnograf miałby tu wiele do roboty, odnajdując typy, sięgające obrazem swym w odległą przestrzeń czasów. Drugi rodzaj to — „cwaniaki”. Najróżniejsze „jenwalidy” o twarzach, na których, pod maską pobożności, kryją się oczy błyszczące… bezczelnością, źrenice tych latają niespokojnie i czujnie. Każdy z takich drabów, ma jakiegoś pomocnika, ów co pewien czas podsuwa się nieznacznie do „patrona” i nieznacznie także unosi część żebraczych darów w naturze, aby zbytnio nie kłuły w oczy dalszych ofiarodawców…

Między innymi, na grobelce, tuż nad jeziorem, w cieniu drżącej osiki spotkałem starego znajomego. Znam go nie tylko ja, lecz zna również cała Warszawa! Przez całą jesień i zimę stoi, a raczej na płachetce siedzi przed kościołem św. Krzyża. Na szyi ma zawieszoną tablicę: „Głuchoniemy od urodzenia”. Uwagę publiczną zwraca tutaj tym samym dzwonkiem, którego używa w stolicy, na Krakowskim Przedmieściu. Gdym poznał i podszedł bliżej, aby go wziąć na celownik aparatu fotograficznego, drgnął niespokojnie. Może mnie poznał. Bo wszak tyle razy przechodziłem koło niego, wracając z redakcji!

Trzydniowy odpust w Studzienicznej ma tedy sławę ustaloną między kohortami żebraków i przekupniów. Ci pierwsi zdołali się wcisnąć w opłotki cmentarne i tuż pod samą kaplicę, cudami słynącą. Przekupnie są skromniejsi. Improwizowane naprędce kramy i kramiki, założyli wzdłuż głównego szlaku, wiodącego do bramy w ogrodzeniu kościelnym. Sprzedają wszystko! Nawet najzupełniej stołeczne damy, które zajechały na odpust do Studzienicznej, nie wahają się wkładać na szyję „perły” szklane za… 60 groszy sznurek metrowy! Albowiem: „Jeżeli wlazłaś między wrony, krakaj jak i one”… Okrzyki przekupniów wabią amatorów: „Do wody, do wody… Słodka, zimna, lodowa, lepsza, niż żydowska sodowa!” A taki nektar składa się z… kubełka wody zimnej z jeziora, kwaterki octu „naturalnego owocowego”, pół funta cukru miałkiego, no i innych dodatków, zlatających się do „lemoniady” ze wszystkich stron świata, w postaci much i różnych innych insektów. Osłabione siły fizyczne możesz pokrzepić… wyborową kiełbasą, przez rok suszoną i tak skutecznie twardą, iż spróbuj, a śmiało użyć jej będziesz mógł za… cepy do młócenia zboża… Ugryźć ją zdołasz jedynie przy pomocy obcęgów, piły i dłuta… Kwiatem jednakże handlu odpustowego są obwarzanki. Przeróżne! I te naprawdę są znakomite.

Do późna w nocy brzmią, rozbrzmiewają okrzyki i zachęty kramarzy. A gdy wieczór zapada i kończy się ostatni dzień odpustu, wokoło staje się coraz puściej i ciszej. Tłum znika szybko. Zostaje tylko las, szumiący wieczorną modlitwę i zapóźnieni pątnicy, którzy leżą krzyżem u stóp cudownej kaplicy i powtarzają z uporem słowa wiary:

„Wszak uzdrowisz mnie, Najświętsza Marjo Panno Studzieniczańska, bo dobroć Pana naszego, Ojca niebieskiego jest tak nieskończona, że nic nie zdoła odmówić Matce Jezusa Nazareńskiego. Amen!”

Julian Podoski

 
Opublikowano Dodaj komentarz

Napad na plebanię w Jaminach

Plebania w Jaminach pobudowana w 1880 roku. Zdjęcie z 1938 roku.

W 1882 roku lokalną społecznością wstrząsnął napad grupy rzezimieszków na plebanię w Jaminach i dotkliwe pobicie tutejszego proboszcza ks. Józefa Bacewicza. Ks. Bacewicz urodził się w 1836 roku w miejscowości Pejlany, a administrował jamińską parafią od 1874 roku. Był proboszczem cenionym przez społeczność, o czym świadczy opis jego pracy zamieszczony w gazecie przez jednego z wiernych:

„Był to zacny człowiek i kapłan, który pomimo wątłego z natury zdrowia, pracował jednak, ile mógł, nad umoralnieniem ludu i dopomagał w potrzebie każdemu tak radą, jak i datkiem. Za staraniem to jego, wspólnie z wójtem ówczesnym s. p. Ostapowiczem, ze składek dobrowolnych został odnowiony drewniany nasz kościołek i olejną farbą pomalowany wewnątrz; odnowiono i odzłocono trzy ołtarze: oparkaniono murem kamiennym tak kościelny jak i grzebalny cmentarz, po którym nie włóczy się dziś nierogacizną, jak to było dawniej, pobudowano też nową plebanię, i popoprawiano dachy i wszystkie zabudowania plebańskie”[1]

O napadzie donosiła w 1882 roku jedna z ówczesnych gazet: „We wsi Jaminach, pow. Augustowskim, w nocy z 8 na 9 b. m. kilkunastu złoczyńców napadło na plebanię, proboszcza śpiącego związali i wyrzucili do sieni a sami jęli się rabunku. Gdy atoli najbliższy plebanii gospodarz, zawiadomiony o napadzie przez gospodynię księdza, staruszkę, która wymknąć się zdołała, pośpieszył na pomoc księdza z widłami, na jego widok stojący na straży opryszek ciał kilka strzałów z rewolweru, na których odgłos cała banda wyniosła się z plebanii co żywo i ratowała się ucieczką.”[2]

Napad był pośrednią przyczyną przedwczesnej śmierci ks. Bacewicza. Zmarł w wieku 50 lat, 3 października 1886 roku, a jego grób do dzisiaj znajduje się na jamińskim cmentarzu i jest chyba jednym z ostatnich nagrobków odlanych w podupadającej Hucie Sztabińskiej.

Cały opis procesu złoczyńców został zamieszczony w „Kurierze Porannym” nr 104 z 4 (16) kwietnia 1883 roku w poniższym artykule:

Z Sali Sądowej

Trzech włościan gubernii Suwalskiej Ostrowski, Wolf Szwartz i Tomasz Trzciański obwinieni zostali pierwsi dwaj o napad rozbójniczy na dom księ­dza Bacewicza a ostatni o ukrywanie rzeczy pochodzących z tego przestępstwa. Przestępcy ci w nocy na 28 stycznia r. z. we wsi Jaminach wraz z innemi osobami, w celu zrabowania majątku wyłamawszy wejściowe drzwi domu księdza B. napadli na jego mieszkanie i pobiwszy go oraz związawszy sznurem jawnie zrabowali różne rzeczy i pienią­dze, należące do B. Jeden ze wspól­ników zbrodni w chwili napadu miał rewolwer, z którego danych było dwa strzały do ludzi, przybyłych na pomoc księdzu B. Przestępstwo to odnosi się i do art. 1629 k. k. Sprawa ta w I instancji sądzoną była przez Suwalski sąd okręgowy.

..Żaden z oskarżonych do winy się nie przyznał.

Ksiądz Bacewicz, przesłuchany na posiedzeniu sądowem, zeznał, że w nocy na 28 stycznia r. z. około 12 godziny został nagle obudzony sztukaniem do drzwi wchodowych. Zapaliwszy świecę świadek chciał zbadać przyczynę tego sztuku, lecz w tej chwili sztuk głośniejszy jeszcze dał się słyszeć od wejścia tylnego do kuchni. Pod silnym na­ciskiem z zewnątrz drzwi te otworzyły się i świadek słyszał, jak kilku ludzi wpadłszy do kuchni ze strasznem wy­myślaniem z pośpiechem skierowali się do jego sypialni. Domyślając się, że to rozbójnicy, świadek chciał uciekać przez drzwi frontowe, lecz w sali został na­padnięty przez trzech nieznanych lu­dzi, którzy zaczęli go bić przyniesionemi z sobą drewnianemi pałkami po twarzy, plecach i całem ciele. Świadek zaczął krzyczeć, o Jezu, matko Boska wówczas z wewnętrznych pokoi weszło jeszcze dwóch złoczyńców i wszyscy pięciu wypchnęli go na korytarz, zwią­zali sznurami. i przywiązali do klamki od drzwi tak, że twarzą wisiał do ziemi a ręce, za które był przywiązany, wy­ciągnięte były do góry, w takiem położe­niu pytali go się gdzie są pieniądze i papiery, lecz odpowiedział im, że nic nie ma. Rozbój trwał około kwadransu, przybycie bowiem sąsiadów Joki i Kundy zmusiło złoczyńców do oddale­nia się z te mi rzeczami i pieniędzmi, jakie zdołali zrabować. Rozejrzawszy się świadek spostrzegł u siebie kradzież srebrnego zegarka i tabakierki, różnych papierów i pieniędzy na sumę przeszło rs. 1,000 w liczbie których było 50 rs. pieniędzy kościelnych. Pieniądze i pa­piery znajdowały się w szufladach ko­mody a prócz tego w dwóch kufrach stojących w szafie. Zamki u tych szuflad i kufrów były połamane, jakiemś narzędziem, podobnem do dłuta.

Nie­które papiery walały się na podłodze i na nich były ślady krwi pozostawione przez któregoś ze złoczyńców.  Z liczby złoczyńców tych świadek widział tylko pięciu. Czterech z nich miało brody, mogli mieć po lat 30 do 40 i jak wnosić należy byli żydzi dla tego, że chociaż wymyślali i mówili po rusku lecz w wymawianiu dobitnie słychać było akcent żydowski, szczególniej w wyra­zie „papiry” Ludzie ci świadkowi są zupełnie nieznani i nie może on sobie ich teraz przypomnieć, gdyż był bardzo wystraszony. Piąty był widocznie ka­tolik, gdyż nie miał brody. Na twarzy miał on maskę, która zakrywała połowę twarzy. Ze wzrostu, składu głowy i ogólnego wrażenia, owego piątego mocno przypomina oskarżony Ostrowski, lecz czy to był on świadek stanowczo powie­dzieć nie może, gdyż nie znał osobiście Ostrowskiego. Złoczyńcy zostawili mię­dzy innemi rękawiczkę, którą świadek poznaje w liczbie dowodów rzeczowych.

W miesiąc po tem przestępstwie świadek odebrał od naczelnika powiatu Szczuczyńskiego papiery, które leżały u świadka w szufladzie komody i pra­wdopodobnie wraz z innemi papierami i pieniędzmi skradzione zostały w cza­sie rozboju. Zresztą świadek nie wi­dział ich przedtem u siebie przez wiele lat, gdyż ich nie potrzebował.

Służąca Sobolewska i Fedrowska po­znały Ostrowskiego i Szwartza a O. był w masce, lecz widać, było oczy, czoło i dolną część twarzy. Szwartza zaś za­uważyły dobrze dlatego że on trzymał Sobolewską, kiedy inni podbiegli za Bacewiczem. Sobolewska słyszała w ‘domu księdza strzały. Świadek Kunda i Soha zeznali, że kiedy dążyli do domu księdza, na kilkadziesiąt kroków od domu spostrzegli jakiegoś człowieka, który strzelał do nich dwa razy, ale bez rezultatu.  Kiedy Sobolewska i Fedrowska mówiły, że poznały w liczbie innych złoczyńców Ostrowskiego ze wsi Czarnego Lasu, zaraz posłano do owego sołtysa, lecz nie zastał on go w domu.

Wójt Ostapowicz, otrzymawszy wiadomość o rozboju, przybył do księdza o 3 w nocy, którego znalazł w łóżku chorego i zbitego, następnie dowiedziawszy się od sług, że w liczbie złoczyńców poznały Ostrowskiego, pojechał zaraz do niego i zastał go w domu jeszcze nie śpiącego. Na łóżku jego leżała szara świtka z metalowemi guzikami stalowego koloru (w takiej świtce właśnie widziała go Sobolewska w chwili rozboju), a na butach miał ślady nie stopniałego jeszcze śniegu. Ostrowski tłómaczył się, te wraca właśnie z karczmy Wozgał, gdzie chodził kupować wełnę, kiedy zaś go świadek przywiózł do wsi Jaminy, to zapytał on się, czy nie zaaresztowano go czasem ze sprawy o rozbój u księdza. Świadek znalazł na śniegu przy kuchni księdza ślady kilku ludzi, a przy płocie dwie pałki. W kilka dni później świadek znów robił rewizję w domu O. i znalazł dwa żelazne gwoździe, które później sędzia śledczy przymierzał do dziur porobionych przy wyłamywaniu szuflad i znalazł, że zupełnie pasują. Ostrowski nie zajmował się niczem więcej jak kradzieżą i niejednokrotnie siedział on w więzieniu.

Świadek Nowicki zeznał, że na dzień przed rozbojem w Jaminach, zajechał do niego żyd z miasta Suchowoli, imieniem Wolfko, którego świadek poznają w oskarżonym Szwartza.

Ów Wolfko wszedł do niego, mówił, że chciał kupić siana, a dawniej nigdy po to do Czarniewa nie przyjeżdżał. Nie kupiwszy pojechał po toż samo do Czarnego Lasu, a w dwie godziny powracał ztamtąd do domu. Świadek Kunda także widział jakiegoś żyda z małym chłopcem, był u jej ojca po kupno siana na dzień przed rozbojem. Żydowi temu nie przyjrzał się świadek, ale kiedy żyd ów prosił o wiadro dla napojenia konia swego, wyszedł za nim z wiadrem na drogę i przy studni coś z sobą rozmawiali.

Wróciwszy do izby O. wołał prędko o kolację, a potem oświadczył, że musi pójść za kupnem wołów i może wróci dopiero za 3 lub 4 dni. Późno w nocy O. wrócił i wszedłszy do izby zawołał: „ach żeby ich cholera zabiła”, a gdy córka Anna zapytała go co się stało, powiedział: „już księdza w Jaminach okradli, mało tego, zbili go, mało nie zabili”. Zapytany jeszcze po cichu, czy nie był poznany, powiedział, że nie mógł być poznany, bo miał maskę na twarzy. Zaraz potem zajechał wójt i aresztował Ostrowskiego.

Przeciwko Trzciańskiemu walczy poszlaka, że ukrywał rzeczy ks. B, jednak nie dowiedzione to zostało na śledztwie sądowem. Okoliczność, że o półtory wiorsty od jego mieszkania znaleziono papiery bez wartości, należące do ks. B. nie jest dowodem przeciw niemu, gdy nie ma dowodu, żeby on je pod mostem położył; tem więcej, że miejscowość ta jest bardzo ruchliwa, i mogło chodzić komuś o zmylenie policji właściwych śladów zbrodni.

Sąd Okręgowy po wysłuchaniu całego śledztwa, uznał winę Ostrowskiego i Szwartza i skazał ich na pozbawienie wszystkich praw i zesłanie do ciężkich robót w twierdzach na lat 10 każdego, a po upływie tego terminu, na osiedlenie w Syberji. Trzciańskiego zaś sąd zupełnie uwolnił od kary.

Od wyroku tego Ostrowski i Szwartz założyli appellację do warszawskie] izby sądowej która rozpoznawała tę sprawę w dniu wczorajszym. Izba sądowa po wysłuchaniu przebiegu sprawy w I instancji, następnie wniosków prokuratora Kowalewskiego, oraz o broń. za Ostrowskim, pom. adw. przys. Wagnera i za Szwartzem, adw. przys. Gluksberga, uznała, iż wyrok sądu okręgowego łomżyńskiego jest zupełnie właściwie wydany i takowy zatwierdziła, oddalając tem samem appelację oskarżonych. Obrońca Szwartza adw. przys. Gluksberg ma zamiar podać co do swego klienta skargę kassacyjną do senatu, z powodu niewłaściwie przeprowadzonego śledztwa w tej sprawie przez sędziego śledczego.

(Zachowano oryginalną pisownię)

Tekst ukazał się również w numerze 3/2020 miesięcznika “Nasz Sztabiński Dom”

[1] „Gazeta Świąteczna”, 1887 r. nr 229-330, str. 6.

[2] „Wiek, Gazeta polityczna, literacka i społeczna”, Warszawa 1882 r., nr 38, str. 3

 
Opublikowano Dodaj komentarz

Peowiacy z gminy Sztabin

11 Listopada 1918 roku Rada Regencyjna Królestwa Polskiego przekazała zwierzchnią władzę wojskową oraz naczelne dowództwo nad wojskiem polskim w ręce Józefa Piłsudskiego. Chociaż powstała w wrześniu 1917 roku Rada Regencyjna, ogłosiła niepodległość Polski 7 października 1918 roku, to dzień 11 listopada uważany jest umownie za początek suwerenności Polski. Niestety, tereny Augustowszczyzny i Suwalszczyzny, na niepodległość musiały czekać jeszcze ponad 8 miesięcy, do dnia 26 lipca 1919 roku. Wtedy to do Augustowa wkroczyło witane uroczyście Wojsko Polskie. Nie było by niepodległości naszych terenów bez przelanej krwi bojowników POW-u.

Oto lista i krótkie notki biograficzne peowiaków z terenu Sztabina, Jamin i okolic:

  • Michał Łazarski, ur. 29 września 1896 roku, syn Józefa i Teofili z Górskich, szkołę powszechną ukończył w 1910 roku w Sztabinie. Wstąpił do POW, brał udział w działalności wywiadowczej, dywersyjnej i walkach partyzanckich z Niemcami, następnie zaciągnął się do 41. Suwalskiego Pułku Piechoty. Za zasługi i czyny męstwa wojennego odznaczony Orderem Virtuti Militari, Krzyżem Niepodległości, Krzyżem Walecznych, Orderem Odrodzenia Polski. W okresie międzywojennym organizator Związku Strzeleckiego, Związku Rezerwistów, kółek rolniczych i spółdzielni mleczarskich. Założył w Sztabinie Straż Ogniową, członek Rady Gminy, Wydziału Powiatowego w Augustowie i Rady Wojewódzkiej w Białymstoku, członek zarządu i radca Izby Rolniczej w Białymstoku, prezes Okręgowego Towarzystwa Rolniczego i Straży Pożarnej. W latach 1928–1938 był posłem na sejm II, III i IV kadencji z listy Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem i senatorem V kadencji z listy Obozu Zjednoczenia Narodowego. Wiceprzewodniczący Okręgu Białostockiego OZN. W czasie II wojny światowej pod nazwiskiem Czesław Tkaczyk w konspiracji w Warszawie, w Armii Krajowej pod pseudonimem „Burza”, w stopniu porucznika był dowódcą plutonu w obwodzie Praga, brał udział w przygotowaniach do powstania na Pradze, zginął 1 sierpnia 1944 roku w czasie ataku na „Monopol”. 22 sierpnia 1944 roku odznaczony Orderem Virtuti Militari, pochowany na Cmentarzu Bródnowskim.
  • Jakub Rółkowski ur. 30 lipca 1864 roku w Jeziorkach, syn Marcina i Józefy z Dębskich. Po ukończeniu gimnazjum w Suwałkach wstąpił do Seminarium Duchownego w Sejnach, został wyświęcony 10 czerwca 1888 roku. Był wikariuszem w Nowogrodzie, Kuczynie, a od 1901 roku proboszczem w Sztabinie. Za przekonania niepodległościowe internowany przez Niemców. Zginął 22 czerwca 1941 roku w Sztabinie w trakcie bombardowania lotniczego.
  • Józef Kryszyn ur. 23 listopada 1895 roku we wsi Pogorzałe, syn Jana i Franciszki z Radziwonowiczów, nauczyciel w Kolnicy, członek POW. 17 września 1932 roku odznaczony Medalem Niepodległości
  • Józef Szyc, ur. 19 kwietnia 1895 roku w Sztabinie, członek POW, żołnierz Wojska Polskiego, odznaczony Krzyżem Walecznych i 9 listopada 1932 roku odznaczony Medalem Niepodległości Kazimierz Lotkowski, ur. 15 grudnia 1897 roku w Sztabinie, syn Jana i Marcjanny z Sobolewskich. Odznaczony Krzyżem Walecznych i 24 maja 1932 roku Medalem Niepodległości.
  • Aleksander Wierzbicki, ur. 26 lutego 1896 roku w Jaminach, syn Antoniego i Anny z Mrozowskich, ukończył szkołę powszechną, zatrudnił się jako robotnik leśny. Od marca 1917 roku w POW pod pseudonimem „Podbipięta”, aresztowany przez Niemców, bity w trakcie przesłuchań, zbiegł. Wziął udział w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 roku, ciężko ranny w brzuch. Po demobilizacji zamieszkał w Augustowie, robotnik. 16 marca 1937 roku odznaczony Medalem Niepodległości
  • Antoni Murawski, ur. 13 października 1895 roku w Sztabinie, syn Stanisława i Marianny Rusiewicz. Członek POW od lutego 1917 roku, żołnierz 41. Suwalskiego Pułku Piechoty, walczył pod Kijowem, Lidą, Grodnem, Sejnami i Borkowem, wyróżnił się 22 czerwca 1920 roku w ataku na Skorodno, w lutym 1921 roku zwolniony do rezerwy w stopniu sierżanta. Był odznaczony Orderem Virtuti Militari, Medalem Niepodległości (24 maja 1932 roku), a także Krzyżem Niepodległości z Mieczami. Prowadził sklep tytoniowy w Sztabinie. Po 17 września 1939 roku poszukiwany przez NKWD. W 1943 roku aresztowany przez gestapo i rozstrzelany.
  • Bolesław Zagórski, ur. w 1887 roku w Janówku, rolnik. Członek POW wykonujący zadania łącznikowe i wywiadowcze, przechowywał broń, przerzucał ochotników. Odznaczony Medalem Niepodległości. Wprowadzał nowe metody uprawy roli, sołtys w Janówku, członek Rady Powiatowej w Augustowie. Zmarł w 1938 roku.
  • Feliks Zagórski, ur. 18 lipca 1898 roku w Janówku, syn Karola i Michaliny z Karpów. Od listopada 1918 roku w POW, potem w Wojsku Polskim, 17 września 1932 roku odznaczony Medalem Niepodległości. Aleksander Ostapowicz, ur. 20 października 1894 roku w Janówku, syn Jana i Marianny z Wisinskich. 17 września 1932 roku odznaczony Medalem Niepodległości.
  • Michał Błażyński, ur. 22 listopada 1895 roku w Sztabinie, syn Antoniego i Konstancji z Marciszewskich, ukończył szkołę powszechną. Członek POW, od grudnia 1918 roku w 1. Suwalskim Pułku Strzelców (41. pp), ranny, zdemobilizowany 26 maja 1922 roku w stopniu kaprala, inwalida. W 1936 roku na emigracji we Francji. 29 grudnia 1933 roku odznaczony Krzyżem Niepodległości.
  • Stanisław Błażyński, ur. 8 stycznia 1900 roku, ukończył cztery oddziały szkoły powszechnej. Od 1917 roku w POW, w 1918 roku aresztowany, po ucieczce i mobilizacji w 36. pułku piechoty, następnie w 41. Suwalskim Pułku Piechoty. 23 grudnia 1933 roku odznaczony Medalem Niepodległości, sierżant zawodowy 41. Suwalskiego Pułku Piechoty.
  • Ludwik Orłowski, z Fiedorowizny (urodzony w Hucie), ukończył szkołę powszechną. Członek POW, od listopada 1918 roku w Wojsku Polskim. 17 września 1932 roku odznaczony Medalem Niepodległości.
  • Antoni Andraka, ur. 30 września 1896 roku w Czarniewie, syn Jana i Anny z Usnarskich. Członek POW, żołnierz 10. kompanii 41. Suwalskiego Pułku Piechoty, uczestniczył w operacji kijowskiej i bitwie warszawskiej, otrzymał Krzyż Walecznych. Był plutonowym zawodowym, służył przez 13 lat w Straży Granicznej na pograniczu z Prusami, po demobilizacji w latach 1935–1938 przebywał we Francji. 17 września 1932 roku odznaczony Medalem Niepodległości.
  • Wacław Lewoc, ur. 30 marca 1898 roku w Jaminach, syn Ignacego i Ludwiki z Haraburdów, rolnik. Członek POW, żołnierz 41. Suwalskiego Pułku Piechoty, wziął udział w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 roku, zdemobilizowany w stopniu kaprala. Był odznaczony Krzyżem Niepodległości oraz Medalem Dziesięciolecia Odzyskanej Niepodległości (w 1928 roku). Aresztowany przez NKWD 19 lutego 1941 roku, więziony w Grodnie, skazany na 8 lat łagrów. Po agresji Niemiec powrócił do rodzinnej wsi, aresztowany ponownie 18 listopada 1944 roku i wywieziony do ZSRR, do obozów w Ostaszkowie i Riazaniu. Zwolniony 7 października 1947 roku, powrócił do Polski.
  • Kazimierz Szmygiel, ur. 24 października 1899 roku w Czarniewie, syn Józefa i Franciszki z domu Joka. Członek POW, od 1919 roku w 41. Suwalskim Pułku Piechoty. Za czyny w bitwie warszawskiej otrzymał Krzyż Walecznych. Po 17 września 1939 roku ukrywał się, w 1940 roku wraz z rodziną deportowany na Syberię, aresztowany za odmowę przyjęcia obywatelstwa ZSRR. Zginął w więzieniu w sierpniu 1943 roku, pochowany w zbiorowej mogile w Kurganie.
  • Kazimierz Ćmielewski, syn Ludwika, ur. w 1896 roku w Czarniewie. Członek POW, żołnierz 41. Suwalskiego Pułku Piechoty, walczył w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 roku, odznaczony Medalem Niepodległości i Medalem Dziesięciolecia Odzyskanej Niepodległości. W 1939 roku wstąpił do Polskiej Armii Wyzwoleńczej, konserwował karabiny maszynowe ukryte na Pobojnej Górze. 7 sierpnia 1940 roku aresztowany przez NKWD, 31 stycznia 1941 roku skazany na rozstrzelanie, wyrok wykonano 17 lutego 1941 roku.
  • Władysław Chodorowski, ur. 17 lutego 1898 roku w Czarniewie, syn Wincentego i Anny z Aplukowskich, 3 czerwca 1933 roku odznaczony Medalem Niepodległości. Piotr Siebiedziński, ur. 25 maja 1895 roku w Sztabinie, syn Antoniego i Anny z Marczyszewskich, 17 września 1932 roku odznaczony Medalem Niepodległości.
  • Stefan Staranowicz, ur. 26 października 1896 roku syn Aleksandra i Ludwiki z Drążków. 17 września 1932 roku odznaczony Medalem Niepodległości, urzędnik Sądu Grodzkiego w Bielsku Podlaskim.
  • Robert Sadowski, ur. 18 października 1890 roku w Sztabinie, syn Piotra i Teofili z Błażyńskich. 17 września 1932 roku odznaczony Medalem Niepodległości, nauczyciel w Rygałówce.
  • Leon Sadowski, członek POW, żołnierz wojny polsko-bolszewickiej 1920 roku, odznaczony Krzyżem Walecznych, 17 marca 1932 roku odznaczony Medalem Niepodległości.
  • Mieczysław Szwerkowski, ur. 10 maja 1896 roku w Hucie, członek POW, 17 września 1932 roku odznaczony Medalem Niepodległości.
  • Antoni Borowski, ur. 19 marca 1893 roku w Podcisówku, członek POW, 17 września 1932 roku odznaczony Medalem Niepodległości.
  • Józef Haraburda, ur. 5 maja 1895 roku w Kamieniu, syn Wincentego i Weroniki z Bujnowskich, ukończył trzy oddziały szkoły powszechnej. Członek POW, brał udział w walkach pod Sztabinem, Czarniewem, Sosnowem, Tajnem, Barszczami, prowadził działalność wywiadowczą, następnie w Wojsku Polskim w stopniu plutonowego. Odznaczony Krzyżem Walecznych i Medalem Niepodległości (17 września 1932 roku).
  • Mieczysław Bernatowicz, ur. w 1895 roku w Krasnoborkach, ukończył cztery oddziały szkoły powszechnej. Od 1918 roku w POW, następnie w Wojsku Polskim. 17 września 1932 roku odznaczony Medalem Niepodległości.
  • Franciszek Dzieniszewski, ur. 16 lipca 1896 roku we wsi Żmojdak. Członek POW od 12 czerwca 1918 roku, następnie do 9 maja 1921 roku w 41. Suwalskim Pułku Piechoty, w 1919 roku ranny nad Wigrami.
  • Kazimierz Nejfeld, ur. 3 marca 1895 roku, rolnik z Lebiedzina, członek POW, 17 września 1932 roku odznaczony Medalem Niepodległości.
  • Józef Andruszkiewicz, ur. 23 marca 1898 roku, syn Józefa Pawła i Franciszki z Krysztopów, szkołę powszechną ukończył w 1911 roku, pracował przy rodzicach na gospodarstwie. Komendant komendy lokalnej w Jaminach. W listopadzie 1918 roku rozbrajał Niemców, następnie żołnierz 33. pułku piechoty do 16 stycznia 1919 roku. Od 2 lutego do 31 lipca 1922 roku służył w Policji Państwowej w Augustowie, od 13 listopada 1922 roku do 20 lutego 1925 roku służył w komisariacie Straży Celnej w Lipówce, od 21 lutego 1925 roku w Korpusie Ochrony Pogranicza w 26. baonie KOP w Żytyniu, od 17 stycznia 1929 roku w batalionie KOP „Sejny” w stopniu starszego sierżanta. 16 marca 1937 roku otrzymał Medal Niepodległości. Był odznaczony Brązowym Krzyżem Zasługi, Medalem Dziesięciolecia Odzyskanej Niepodległości.
  • Leonard Suchwałko, ur. 25 lutego 1898 roku w Mogilnicach, syn Wincentego i Aleksandry z Andraków. W POW od 1 października 1918 roku do 1 czerwca 1919 roku. Wiosną 1919 roku rozbrajał Niemców w Sosnowie, Czarniewie, Tajnie i Jaziewie. Od 10 czerwca 1919 roku w 10. kompanii 41. Suwalskiego Pułku Piechoty, ranny w brzuch pod Owruczem. W grudniu 1920 roku dostał się do niewoli litewskiej, 19 stycznia 1923 roku zdemobilizowany. 27 czerwca 1938 roku odznaczony Medalem Niepodległości.
  • Albin Andraka, ur. 15 sierpnia 1898 roku w Mogilnicach, syn Franciszka i Anny z Talkowskich, członek POW, 17 września 1932 roku odznaczony Medalem Niepodległości.
  • Teofil Chilicki, ur. 16 sierpnia 1896 roku w Jaminach, ukończył trzy oddziały szkoły powszechnej. Od 1917 roku w POW, sekcyjny pierwszej sekcji, rozbrajał Niemców w Solistówce, Pomianach, Netcie i Bargłowie w listopadzie 1918 roku, żołnierz 41. Suwalskiego Pułku Piechoty, odznaczony Medalem Niepodległości.
  • Ignacy Andracki, ur. 15 stycznia 1896 roku w Jaziewie, rolnik. Członek POW, rozbrajał Niemców w listopadzie 1918 roku, następnie w Wojsku Polskim, ukończył szkołę podoficerską w stopniu plutonowego. Działacz PSL “Wyzwolenie” i SL. W 1941 roku organizator Batalionów Chłopskich, zastępca komendanta obwodu. Zginął 12 września 1943 roku koło Kamienia.
  • Antoni Andracki, ur. w 1895 roku w Jaziewie, ukończył dwa oddziały szkoły powszechnej. Od 1916 roku w POW, potem w Wojsku Polskim. 17 września 1932 roku odznaczony Medalem Niepodległości. Zygmunt Szumski, ur. w 1898 roku w Mogilnicach. Członek POW, od 1919 roku w Wojsku Polskim, żołnierz 41. suwalskiego Pułku Piechoty, uczestnik wojny polsko-bolszewickiej 1920 roku, odznaczony Orderem Virtuti Militari. Prowadził wraz z ojcem gospodarstwo rolne. W czasie okupacji członek Armii Krajowej, aresztowany 13 lipca 1945 roku przez NKWD w obławie augustowskiej, zaginął bez wieści.
  • Zygmunt Stożyński, ur. w 1902 roku w Jaminach, członek POW, żołnierz 41. Suwalskiego Pułku Piechoty, zginął pod Lidą w 1920 roku.
  • Kazimiera Murawska, ur. 16 marca 1895 roku. Od 15 października 1917 roku w POW, łączniczka, ps. „Sikorka”, 16 marca 1937 roku odznaczona Medalem Niepodległości. Pelagia Wierzbicka, ur. 3 sierpnia 1900 roku w Jaminach, łączniczka POW.
  • Ignacy Suchwałko, ur. 31 stycznia 1852 w Mogilnicach, wspólpracował z POW, gromadził broń.
  • Wacław Putyński, ur. 19 stycznia 1895 roku w Jaziewie, ps. „Sztylet”
  • Kazimierz Haraburda, ur. 14 listopada 1895 roku w Mogilnicach.
  • Klemens Panasewicz, ur. 21 listopada 1900 roku w Jaminach.
 
Opublikowano Dodaj komentarz

Tajemnica obelisku w Czarniewie

Czerwiec 1919 roku był kolejnym miesiącem niemieckiego terroru na terenach powiatów suwalskiego, sejneńskiego i augustowskiego. Chociaż świat od 11 listopada 1918 roku leczył rany po Wielkiej Wojnie, a niepodległa po 123 latach niewoli, Polska, tworzyła w bólu swoją państwowość, nasze tereny nadal pozostawały pod niemiecką i częściowo litewską okupacją.

Jeszcze w listopadzie 1918 roku Polska Organizacja Wojskowa działająca na tych terenach podjęła próbę wyzwolenia spod niemieckiej okupacji, jednak Niemcy szybko przystąpili do działań odwetowych i nieliczni z członków POW musieli zejść do konspiracji. Na początku 1919 roku Niemcy sprowadzili na te tereny Korpus Ochotniczy von Diebitscha. Przedłużającą się okupację Niemcy wykorzystali na grabieże i otwarcie wspierali roszczenia Litwinów do Suwalszczyzny. Na konferencji pokojowej w Paryżu 24 marca 1919 roku, rząd litewski zgłosił roszczenia do całej Suwalskiej Guberni, w tym również do Augustowa. W kwietniu 1919 roku oddziały niemieckie obsadziły w ważniejszych punktach linię demarkacyjną. Ich posterunki znajdowały się w Barszczach, w okolicach Tajna, Augustowie, Sztabinie, Sosnowie i Dębowie. W związku z zaistniałą sytuacją podjęto odbudowę struktur Polskiej Organizacji Wojskowej. Obwód POW Augustów podzielony zastał na dwa podobwody, północny i południowy. Werbunek ochotników POW mieścił się w znajdującym się w wolnej Polsce Rajgrodzie.

Kwatera dowództwa augustowskiego obwodu POW znajdowała się w Tajnie. Podobwody zostały podzielone na komendy, w dzisiejszej gminie Sztabin była to komenda „Jaminy” pod dowództwem pochodzącego z Jamin Józefa Andruszkiewicza, ps. „Redin” składająca się z dwóch tzw. sekcji, złożonych z ochotników pochodzących z okolicznych wsi, Czarniewa i Jamin oraz Mogilnic i Jaziewa. W skład tej komendy wchodzili m.in. : Kazimierz Haraburda, Leonard Suchwałko z Mogilnic, Ignacy Suchwałko z Mogilnic, Albin Andraka z Mogilnic,  Wacław Putyński, pseudonim „Sztylet”, Teofil Chilicki i Wacław Lewoc z Jamin, Zygmunt Stożyński z Jamin, Klemens Panasewicz, Zygmunt Szumski z Mogilnic, Ignacy Andracki i Antoni Andracki z Jaziewa, Kazimierz Grzywiński z Jamin, Kazimierz Ćmielewski z Czarniewa, Wacław Sylwin Tomaszewski z Mogilnic, Klemens Świeżbiński z Jaziewa, Stanisław Butkiewicz i Antoni Andraka, Kazimierz Szmygiel, Władysław Chodorowski, ps. „Ptaszek” z Czarniewa,  Łączniczkami byli Kazimiera Murawska ps. „Sikorka” z Jaziewa i Pelagia Wierzbicka. Komendą „Sztabin” dowodził Michał Łazarski. W skład komendy wchodzili: Józef Kryszyn ze wsi Pogorzałe, Józef Szyc, Kazimierz Lotkowski ze Sztabina, Aleksander Wierzbicki ps. „Podbipięta” urodzony w Jaminach, Antoni Murawski ze Sztabina, Bolesław Zagórski, Feliks Zagórski i Aleksander Ostapowicz z Janówka, Michał Błażyński, Stanisław Błażyński i  Ludwik Orłowski z Fiedorowizny, Piotr Siebiedziński, Stefan Staranowicz, Robert Sadowski, Leon Sadowski ze Sztabina, Mieczysław Szwerkowski z Huty, Michał Kąkiel z Podcisówka, Józef Haraburda z Kamienia, Mieczysław Bernatowicz  z Krasnoborek, Franciszek Dzieniszewski, ps.  „Brzoza” ze Żmojdaka; Kazimierz Nejfeld z Lebiedzina. Na terenie Sztabina pomocą POW służył miejscowy proboszcz ks. Jakub Rółkowski. Odziały POW prowadziły szeroko zakrojona akcję dywersyjną przeciwko okupantowi, m. in. pod Rajgrodem, Barszczami i Solistówką. 10 czerwca oddział konny pod dowództwem porucznika Antoniego Lipskiego dokonał wypadu na Czarniewo, w którym zginęło kilkunastu Niemców. 16 czerwca oddział dowodzony przez sierżanta Michała Łazarskiego zaskoczył Niemców na śluzie w Sosnowie, zabierając im broń i umundurowanie, 18 czerwca POW stoczył pod Nettą i Bargłowem.

18 czerwca tzw. Sojusznicza Rada Czterech, złożona z przywódców czterech spośród zwycięskich państw sprzymierzonych, czyli z Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych, Francji i Włoch, na konferencji pokojowej w Paryżu wyznaczyła linię demarkacyjną od Rutek, przez Turówkę, jezioro Necko i Kanał Augustowski, dzielącą powiat augustowski i Augustów, część wschodnią przydzielając Litwie. Spotkało się to ze stanowczą reakcją Rządu Polskiego. Reakcją na to było również wzmożone działania POW-u. 25 czerwca oddziały Polskiej Organizacji Wojskowej, rozgromiły Niemców we wsiach Reszki i Pomiany, a 29 czerwca w niedzielę, oddziały Komendy „Sztabin” i „Jaminy”, pod dowództwem Michała Łazarskiego stoczyli bitwę pod Czarniewem. Niemiecki oddział, który przeprowadzał tam rekwizycję, został całkowicie rozbity. W rezultacie tej potyczki Niemcy ustąpili ze Sztabina, przenosząc się na linię Gabowe Grądy – Kolnica – Sajenek, opierając swoją obronę o Augustów. 8 lipca w bitwie pod Tajnem zmuszono Niemców do wycofania się do Prus. Tak tę walkę opisano w „Gazecie Zbrojnej” z lipca 1929 roku: „Bardzo piękną akcją był również „wypad” O. L. Nr. 2 na Czarniewo – wieś leżącą nad Biebrzą. Michał Łazarski przeprowadził swój oddział nieznanemi ścieżkami wśród bagien na Polkowo – Mogilnice i o świcie, dzięki zupełnemu zaskoczeniu, rozgromił i potopił w nadbiebrzańskich moczarach kompanię niemiecką, która po dokonanych w okolicy rekwizycjach tam odpoczywała. Po poniesionych w tym okresie dotkliwych porażkach, Niemcy zgodzili się na pertraktacje z nami”.

Lista podpisów złożona przez mieszkańców tych terenów pod petycją za pozostawieniem Suwalszczyzny i Augustowszczyzny w granicach Polski, jak i stanowcze wystąpienie augustowskiego posła ks. Stanisława Szczęsnowicza, sprawiły, że kroki podjęte przez polski rząd  doprowadziły do powstania nowej linii granicznej. Powiaty augustowski, suwalski i zachodnia część sejneńskiego znalazły się w granicach Polski, 25 lipca Niemcy opuścili Augustów, a następnego dnia wkroczyło tam polskie wojsko.

Prawie cała komenda POW „Sztabin” i „Jaminy” wstąpiła ochotniczo do 41 Suwalskiego Pułku Piechoty. Utworzono z nich 10 Kompanię. Wszyscy brali udział w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 r.  Kilkoro ze składu osobowego 10 kompani 41 pułku poległo w obronie ojczyzny.  Dla uczczenia 15 rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości, dokładnie w 14 rocznicę bitwy, 29 czerwca 1933 roku został w Czarniewie uroczyście odsłonięty pamiątkowy obelisk, głaz zwieńczony żelaznym krzyżem, na głazie namalowany stylizowany orzeł zrywający z nóg kajdany i napis, który przez 80 lat był tajemnicą. Uroczystość zgromadziła okoliczną ludność, weteranów tamtych walk,  władze gminy Dębowo i Sztabin, przedstawicieli wojska i powiatu.  Obelisk w nienaruszonym stanie stał do października 1939 roku. 17 września tego roku, wojska sowieckie bez wypowiadania wojny wkroczyły na tereny wschodniej Polski. W obawie przed represjami, ludność Czarniewa postanowiła skuć napis na kamieniu. Zrobił to prawdopodobnie Stanisław Budkiewicz, mieszkaniec tej wsi, członek POW, weteran wojny polsko-bolszewickiej. Nie było tam wyrytej listy nazwisk, ale był za to podany nr kompanii i jednostka wojskowa. Obawa była uzasadniona, sprawdzenie stanu osobowego 10 kompanii 41 Suwalskiego Pułku Piechoty, nie nastręczało by sowietom żadnej trudności, to była gotowa lista osób przeznaczonych do represji. Przez 80 lat zatarła się pamięć o treści napisu na pomniku, świadkowie tamtych dni już dawno odeszli. Napis kilka lat temu próbowaliśmy odczytać, niestety z marnym skutkiem. Dopiero za pomocą kredy i dziesiątek zdjęć poszczególnych partii pomnika, powiększonych następnie na ekranie monitora, udało się w całości odtworzyć historyczny napis. Na pewno inspiracją do odczytania tajemniczego napisu był fakt, że obelisk z Czarniewa jest jednym z punktów tworzonego szlaku historyczno-przyrodniczego terenu parafii Jaminy.

Oto treść tego napisu: „ 29 CZERW. 1919 R. NA TEM MIEJSCU STOCZYŁA PIERWSZĄ WALKĘ Z NIEMCAMI SZTABIŃSKA POW – PÓŹNIEJSZA 10 KOMP. 41 PUŁKU.

W 15 ROCZNICĘ UFUNDOWAŁA TEN KRZYŻ, NA PAMIĄTKĘ WALK O NIEPODLEGŁOŚĆ. 29 CZERWCA 1933 R.”.

Na obelisku jest już nowa tablica z odtworzonym napisem. Ufundowana przez p. Mariusza Modzelewskiego, który prowadzi w Sztabinie Zakład Kamieniarski „Modzelewski”. Napis odczytali: Tomasz Chilicki ze Stowarzyszenia Inicjatyw Lokalnych „Biebrza” w Jaminach i Ryszard Korąkiewicz ze Stowarzyszenia „Jamiński Zespół Indeksacyjny”. Kawałek naszej historii został ocalony.

Tekst ukazał się również w czerwcowym numerze miesięcznika “Nasz Sztabiński Dom”.

 
Opublikowano Dodaj komentarz

Knut-Olof Falk w artykułach prasowych – część 2

W roku 1955, na Suwalszczyznę zjeżdża ekspedycja Państwowego Muzeum Archeologicznego w Warszawie pod kierunkiem dr. Jerzego Antoniewicza. Ekspedycja działa pod egidą Polskiej Akademii Nauk. W 1959 roku do prowadzenia badań w podsuwalskiej Szwajcarii zostaje zaproszony profesor Knut-Olof Falk, wraz z grupą studentów slawistyki Uniwersytetu w Lund. Od tej chwili tzw. Kompleksowa Ekspedycja Jaćwieska, będzie na długie lata związana z Suwalszczyzną.

W 1963 roku została zawarta umowa między Białostockim Towarzystwem Naukowym, Polską Akademią Nauk, ze strony polskiej, a Instytutem Szwedzkim i Uniwersytetem w Lund, ze strony szwedzkiej. Rozpoczął się, jak to żartobliwie nazywano, „drugi potop szwedzki”, który trwał do końca lat 70-tych XX wieku. W jednym z wywiadów, udzielonych Gazecie Białostockiej w 1961 roku, prof. Knut-Olof Falk powiedział: „Dziejom tej ziemi poświęciłem pół życia”, poświęcił go jednak znacznie więcej.

Jak widzicie, ostatnio zamieszczamy dużo informacji o prof. Falku, tak bardzo zasłużonego dla dziejów tej ziemi. Dlaczego? Za kilka dni rozwiążemy zagadkę.

 
Opublikowano Jeden komentarz

Knut-Olof Falk w artykułach prasowych – część 1

Zapewne wielu z Was słyszało o wielkim przyjacielu Polski ze Szwecji, Knutcie-Olofie Falku? Urodził się w 1906 roku w Hammars Glasbruk w prowincji Narke w Szwecji. Już jako student Uniwersytetu w Uppsala, zainteresował się językami słowiańskimi i bałtyckimi. W roku 1931 podjął studia nad językiem polskim w Warszawie. W latach 1933-34 był lektorem języka szwedzkiego na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Uczęszczał wtedy na zajęcia wybitnych polskich językoznawców m.in. Kazimierza Nitscha i Tadeusza Lehra-Spławińskiego. W następnych latach rozpoczął badania terenowe na Suwalszczyźnie. Specjalizował się w toponomastyce, czyli nauce o nazwach miejsc. Na naszych terenach przebywał wiosną i latem 1934 roku, oraz latem w 1936 i 1937 roku. Swoje badania terenowe wzbogacał badaniami w archiwach i bibliotekach, szukając materiałów dotyczących Suwalszczyzny i robił z nich fotokopie. To dzięki niemu w postaci bardzo dobrej jakości fotokopii, zachowały się bezcenne dokumenty, których oryginały uległy zniszczeniu podczas II wojny światowej, m. in. z Biblioteki Ordynacji Krasińskich. W 1938 roku, przy Uniwersytecie w Sztokholmie powstało Towarzystwo Naukowe Polsko-Szwedzkie. Wydawało ono biuletyn „Svio-Polonica”. To w tym piśmie K. O. Falk opublikował w 1939 roku artykuł w języku polskim, opracowanie najstarszego Regestru Jezior Suwalszczyzny. Na uniwersytecie w Uppsala Falk współpracował i zaprzyjaźnił się ze Zbigniewem Folewskim, polskim językoznawcą i lektorem języka polskiego.

W 1941 roku został doktorem na Uniwersytecie w Uppsala, jego dwutomowa praca doktorska miała tytuł: “Wody wigierskie i huciańskie. Studium toponomastyczne” i zawierała unikalne fotografie materiałów źródłowych z Biblioteki Krasińskich, które zostały zniszczone w czasie II Wojny Światowej. Praca wydana w języku polskim, spotkała się z ostrym protestem hitlerowskich Niemiec, co łączyło się z wystawieniem noty dyplomatycznej do rządu Szwecji. Nic jednak nie wskórali. Z tej pracy korzystali po wojnie chyba wszyscy polscy regionaliści, interesujący się historią Suwalszczyzny i Augustowszczyzny. Niestety, w Polsce jest tylko kilka egzemplarzy tej książki. W tym jeden egz. jest własnością naszego stowarzyszenia.