Opublikowano Dodaj komentarz

Nieistniejący kościół św. Małgorzaty w Netcie

Zarówno początek, jak i koniec roku kalendarzowego zmu­sza do refleksji nad życiem i przemijaniem naszego byto­wania na ziemi. Nie często zastanawiamy się jednak nad tym, że zmienia się również przestrzeń dookoła nas. Do­ tyczy to także architektury, w tym sakralnej. Od wie­ków nie ma na terenie Netty (obecnie Netty Pierwszej) w parafii Bargłów kościoła pw. św. Małgorzaty.

Najstarsze wzmianki

Józef Golubiewski, wnikliwy kronikarz bargłowski, w Kronice kró­lewskiej parafii bargłowskiej wynotowuje z dokumentów trzy informacje mówiące o istnieniu kościoła w Netcie. Pierwsza z nich jest zaczerpnięta z listu króla Zygmunta Augusta z 1561 roku, druga z 1700 i trzecia wzięta z inwentarza kościelnego spisanego w 1783 roku. Po istnieniu kościoła w Netcie powstały ślady w niewielu dokumentach i nielicznych publikacjach, a także pamięć wśród niektórych mieszkańców wsi.

Historyk Jerzy Wiśniewski w pracy Dzieje osadnictwa w powiecie augustowskim od XV do końca XVIII wieku podaje miejscową nazwę wzgórza „Kościółek” i przypuszcza, że na nim mógł właśnie stać kościół filialny bargłowskiej świątyni. W czasie, gdy poszukiwałam we wrze­śniu 2006 roku śladów po tymże miejscu, większość pytanych przeze mnie ludzi nie słyszała o istnieniu niegdyś kościoła w Netcie. Ktoś anonimowy skierował mnie nad Kanał Augustowski, a tam spotkany przez mnie Tadeusz Połubiński dokładnie wskazał mi wzgórze, na którym stał kościół i podzielił się informacjami.

Zbudował Jan Radziwiłł

Pracując nad zabytkami sakralnymi Bargłowa Kościelnego, zapo­znałam się z kopiowanymi przez Józefa Golubiewskiego dokumentarni parafialnymi. Wśród nich znajdowała się kopia listu króla Zygmunta Augusta z grudnia 1561 roku do proboszcza bargłowskiego Tomasza Bohdana Szaciły (Józef Golubiewski w Poczcie Księży proboszczów i administratorów parafii bargłowskiej podaje go jako pierwszego pro­boszcza w Bargłowie), w którym to władca przydzielił mu znajdujący się kościół w Netcie wraz z ziemią w wysokości trzech włók, trzech morgów i dwóch prętów. Z listu wynika, że kościół ów, nazywany w dokumencie kościołkiem, pobudował Jan Radziwiłł. List napisany został na prośbę plebana. Miał zapewniać probostwu ziemie te jako własne na wieczne czasy. Położenie ich, cytuję z kopii, w Wołosty naszoy Korolewskoy w obrubie wsi Netty [..] lezaszczyie w koncu wolok naszych koncom – do Rzeki Netty a bokom podle wolok Nettowskich. Jedynym obowiązkiem proboszcza było każdego dnia sprawować w tymże kościele nabożeństwa: kromie tolko Nabożeństwa każdo dziennocho tak on sam, jako i następcy Pilnie powinni czyniti. Nieznany jest rok budowy kościoła. Netta, zwana niegdyś Metą, została założona z upoważnienia Jana Radziwiłła, podczaszego litewskiego, przez pochodzącego ze Srebrowa pod Wizną Mazowszanina – Macieja Srebrowskiego około 1532 roku. Zapewne prywatny kościół Radziwiłłów powstał po założeniu Mety, a przed wcieleniem tych terenów do dóbr królewskich i przed powołaniem w 1544 roku parafii w Bargłowie. Wcześniej tereny te przynależały do parafii w Rajgrodzie. O tym, czy był on pierwotnie kościołem filialnym parafii rajgrodzkiej, do końca nie jest wiadome. Józef Golubiewski w kronice nazywa go kościółkiem prywatnym. Z późniejszych dokumentów wynika, że erygowano go pod wezwaniem św. Małgorzaty.

Wielkiego spustoszenia na ziemiach obejmujących parafię bar­głowską dokonała wojna szwedzka. Zniszczone zostały doszczętnie kościoły: parafialny w Bargłowie i prywatny w leżącym na terenie parafii Grabowie. Kościół w Netcie przetrwał zawieruchę wojenną i w 1700 roku jest notowany jako jedyny na tym terenie. Wspomnia­ny historyk Jerzy Wiśniewski podaje, że: W lepszym stanie byt kościół filialny św. Małgorzaty w Netcie. Zapewne jednak wojna zaszkodziła jego późniejszej świetności i zarazem przyczyniła się do jego upadku. Wieś Netta w czasach potopu szwedzkiego została bardzo zniszczona, a ludzie zubożali. Historyk Jarosław Szlaszyński na podstawie mate­riałów z Państwowego Archiwum Litewskiego w Wilnie podaje, że Netta ogniem zniesiona, tylko cztery pustych chałup zostało.

Wygląd świątyni

Opis kościoła znajduje się w dokumencie wystawionym z okazji ge­neralnej dziekańskiej wizytacji parafii bargłowskiej w marcu 1783 roku. Położony jest on o pół mili od kościoła bargłowskiego. Stoi na górce pod lasem, odległy od Wsi Nety na stay 30. Określany jest mianem spustoszo­nego, nienadającego się do naprawy, a co z tego wynika niezdatnego do odprawiania nabożeństw. Zbudowany jest z drewna. Ma dwoje drzwi i pięć okien. Jedne drzwi podwójne, na zawiasach żelaznych z Zamkiem Wnętrznym z cmentarzyka, drugie również na zawiasach żelaznych, z dwo­ma Proboiami y Skoblem do zakrystii. Okna oprawione są w ołów. Cztery z nich znajdują się w kościółku i jedno w zakrystii. Posadzka w kościele z tarcic. Na wyposażenie kościółka składa się ambonka, dwie ławki i ołtarz z obrazem św. Małgorzaty. Nad babińcem wznosi się kopułka z dzwonkiem, zwieńczona żelaznym krzyżem. Kościół, o czym pisze inwentaryzator ks. Szymon Pienczykowski, w cało spustoszony, tak w Dachu, Scianach iako y we Wnętrzney Ozdobie. Podłoga w nim zgniła, a okna potłuczone, zaś wyposażenie pobutwiałe. Nie jest zdatny do odprawiania nabożeństw, mimo to nadal są one w nim odprawiane. Według starego zwyczaju odprawia się w nim cztery mszy święte w roku: na św.Małgorzatę, drugiego dnia Bożego Narodzenia, drugiego dnia Wielkanocy i drugiego dnia Zielonych Świątek. W opisie parafii stwierdza się, że według tradycji kościółek ten jest erygo­wany pod tytułem św. Małgorzaty. Przy kościele znajdował się cmentarz, określany w opisie sporządzonym z okazji wizytacji cmentarzykiem, który niegdyś był oparkaniony.

Ziemię przynależną temuż kościołowi uprawia pleban bargłowski. Dokumenty kościelne z 1822 i 1832 roku podają, że włóki we wsi Netcie przez poprzedników rozdane są za prywatną umową włościanom, którzy mieszkają we własnych chatach. Podane są również nazwiska tychże. W 1822 roku są to: Maciej Dudek, Jan Drozd, Tomasz Romanowski, Piotr Szymański i Jan Gulan. Dziesięć lat później wymieniani są: Jan Drozd, Kalisz (bez imienia), Antoni Gulan, Andrzej Kościuch i Mateusz Karp

Co się stało z kościołem?

W protokole z wizytacji generalnej z 1822 roku, podpisanym przez proboszcza Jana Kantego Zawadzkiego i dziekana wąsowskiego ks. Modzelewskiego zapisano, że kaplic publicznych w parafii nie ma. Nie wspomina się w nim także kościoła z Netty. Sądzić można po tym, że wówczas kościół św. Małgorzaty w Netcie już nie istniał. Został zapewne rozebrany i według tradycji, podobnie jak spróchniałe krzyże, spalony.

Irena Baturowa w zamieszczonym w „Jaćwieży” artykule o Net­cie-Folwarku wspomina również o wzgórzu z Netty Pierwszej, gdzie stal niegdyś kościół św. Małgorzaty. Podaje, że u jego stóp wypływało źródełko, którego woda leczyła choroby oczu. Według przytoczonej przez nią legendy pewnego razu wodą z tegoż źródełka jakaś bogata pani obmyła oczy swemu ślepnącemu psu i przez to woda utraciła uzdrowicielską moc.

Mój przewodnik po wzgórzu Kościółek opowiadał o tym, że pamięta z opowieści swoich przodków, że w XIX i na początku XX wieku stał na nim drewniany krzyż. Jeszcze do niedawna wyorywane były na wzgórzu kości, co poświadcza istnienie niegdyś w tym miejscu cmentarza.

Myślę, że warto jest zachować w pamięci istnienie kościoła w Netcie i w dalszym ciągu poszukiwać wiadomości, a tym samym odpowiedzi na liczne związane z nim pytania, chociażby takie, kto kościół ten erygował i dlaczego za jego patronkę wybrano św. Małgorzatę?

Wzgórze Kościółek, wrzesień 2006. fot. Józefa Drozdowska
Wzgórze Kościółek, wrzesień 2006. fot. Józefa Drozdowska
 
Opublikowano Dodaj komentarz

Słowa niosące ukojenie

W kilku zdaniach chciałabym przedstawić antologię wierszy zatytułowaną „Pomiędzy dłonią a niebemˮ. Jest ona wyrazem hołdu dla Niezwykłego Człowieka, jakim był Jan Paweł II. Inicjatywa jej powstania zrodziła się w środowisku poetów skupionych w Nauczycielskim Klubie Literackim działającym przy Zarządzie Okręgu Podlaskiego Związku Nauczycielstwa Polskiego. Pomysłodawczyniami, a zarazem redaktorami tego wyjątkowego tomu są białostockie poetki Regina Kantarska-Koper i Joanna Pisarska. W tytule mojego tekstu przywołałam myśl autora wstępu do antologii o. Bartłomieja Józefa Kucharskiego. Zwrócił on szczególną uwagę na łagodność słów w zawartych w niej wierszach i kojący ich charakter. Tego właśnie, według niego, potrzebuje hałaśliwy i pełen zamętu świat, w którym przyszło nam żyć.

Kilka poetek: Krystyna Gudel, Regina Kantarska-Koper, Leonarda Szubzda i Józefa Drozdowska współpracuje wydawniczo z Jamińskim Zespołem Indeksacyjnym, stąd moja propozycja zaprezentowania antologii w tym miejscu. Mam nadzieję, że tą publikacją zainteresują się miejscowi bibliotekarze i sympatycy naszego Stowarzyszenia. Autorami wierszy są: Halina Alfreda Auron, Grażyna Cylwik, Anna Czartoszewska, Marek Dobrowolski, Józefa Drozdowska, Tadeusz Dudek, Jolanta Maria Dzienis, Katarzyna Grabowska, Krystyna Gudel, Janina Jakoniuk, Regina Kantarska-Koper, Urszula Krajewska-Szeligowska, Beata Kulaga, Barbara Lachowicz, Edward Lipiński, Grzegorz Nazaruk, Joanna Pisarska, Daniela Polasik, Maria Roszkowska, Agnieszka Ruczaj, Irena Słomińska, Ewa Danuta Stupkiewicz, Leonarda Szubzda i Regina Świtoń. Zgrupowane są w jedenastu ciekawie nazwanych rozdziałach. Opowiadają o wewnętrznych zmaganiach człowieka, doświadczeniu krzyża i miłości Maryi. Są poetyckim odczytaniem przesłania Ewangelii, słowami modlitw, opowieścią o spotkaniu z Bogiem oraz człowiekiem, przedstawiają świętych patronów, opowiadają o napotkanych kapliczkach i widzianych religijnych obrazach, dotykają spraw doczesnych i ostatecznych. Ostatni z rozdziałów zatytułowany „Papież z Wadowicˮ poświęcony jest osobie i świętości Jana Pawła II. Poprzedza go portret Świętego Papieża, nakreślony ręką młodej artystki (prywatnie wnuczki jednej z redaktorek antologii) Julii Magdaleny Koper. Tom liczy 206 stron, oprawiony jest w twardą okładkę ozdobioną ciekawą fotografią autorstwa Joanny Pisarskiej, symbolizującą, według mnie, furtkę prowadzącą zarówno do serca drugiego człowieka jak i do nieba. Obie, co głosił i potwierdzał własnym życiem Patron tejże antologii, są konieczne każdemu z nas do owocnego istnienia tu na ziemi i przyszłego zbawienia.

Poniżej dwa wiersze (Krystyny Gudel i mój) związane tematycznie z obszarem zainteresowania Jamińskiego Zespołu Indeksacyjnego. Mój dyptyk jest dedykowany Barbarze Salwockiej, współpracującej na polu wydawniczym z JZI.  Dodaję swoje zdjęcie krzyży z Wólki Karwowskiej.


Józefa Drozdowska

Dyptyk o krzyżach z Wólki Karwowskiej

Barbarze Salwockiej

Krzyż na początku wsi / Idąc od strony Pruski

Gdy słońce staje w zenicie, rzucasz cień swój na drogę,
zachęcając, bym uklękła na Anioł Pański i spotulniała nieco.
Twój kamienny postument z początku poprzedniego wieku,
żłobiony kroplami deszczu wypraszanego w procesjach,
smagany wiatrem przeganiającym burze stulecia,
daje mi poczucie trwania. Twoje ramiona w obłokach
i tęczy ze wstążek, a u podnóża rumiany polne
bieleją niczym dziewczęca sukienka od Pierwszej Komunii Świętej.
Wchodząc do wsi, odkrywam gościnność Słowa
wypowiadanego z ciebie i w Nim się zakorzeniam.

Krzyż na rozdrożu / Idąc w stronę cmentarza lub Bułkowizny

Gdy się zmierzcha wokół, jaśniejesz przede mną,
bym nie straciła z oczu drogi. Dziękuję za dłonie
nieznanego mi kamieniarza, bowiem kształt,
będący znakiem miłosierdzia, zachwyca wędrowców
od wieku wdziękiem i swą proporcją. Po drodze mijam
skruszałe schody kościoła spalonego podczas wojny,
na których modlą się przed nocą dzikie wino, kminek
i wiechlina. Na widok ten pokornieję i już mniej boli to,
że żegnasz mnie jak tych, których odprowadzają
do ciebie w ostatniej drodze na cmentarz.
Wychodząc ze wsi, niosę innym gościnność Słowa
rozpiętego na twoich ramionach i w Nim dojrzewam…

 

 

Krystyna Gudel

List do błogosławionej
matki Marianny z Lipska nad Biebrzą

Jak Ci tam, matko Marianno,

u dobrego Pana?

Czy nie masz zbyt dużo zajęć

od samego rana, wszak pełno sierot

na niebiańskich łąkach i niejedna matka

z bagażem win się błąka?

Czy pamiętasz chwilę,

kiedy bez wahania stanęłaś za synową

wśród tych do rozstrzelania?

U nas, jak wiesz zapewne,

bardzo różnie bywa. Raz strajk biały,

raz czarny na powierzchnię wypływa.

Ty, teściowych patronko,

miej na nas baczenie, abyśmy mogły

osiągnąć wieczyste zbawienie.

Bo to nie takie proste, gdyż zagrożeń

tyle czyha na każdym kroku.

Pomóż, matko Marianno,

mieć w życiu takie chwile, by tylko

łza szczęścia drżała w naszym oku.

A gdy ziemska wędrówka

będzie ukończona, wyjdź na spotkanie,

matko Marianno, błogosławiona.

 

 
Opublikowano Dodaj komentarz

O Świętym Miejscu w „Orlim Locieˮ

Prezentowany artykuł, zatytułowany „Miejsce Święte w puszczy augustowskiejˮ (podaję jego oryginalny zapis), ukazał się w 1932 roku w piśmie „Orli Lot". Był to miesięcznik krajoznawczo-etnograficzny wydawany przez Polskie Towarzystwo Krajoznawcze w Krakowie z przeznaczeniem dla Kół Krajoznawczych. Wychodził w latach 1920-1950. Autorem tekstu jest Seweryn Udziela, urodzony w 1857, a zmarły w 1937 roku, nauczyciel, etnograf oraz badacz folkloru i ludoznawca. Jego imię nosi Muzeum Etnograficzne w Krakowie. Ilustracje krzyży i kapliczek przydrożnych z okolic Augustowa i Suwałk wykonał Stefan Bykowski z Bydgoszczy, współpracownik, wychodzącego w okresie międzywojennym, augustowskiego pisma regionalnego „Nasz Głosˮ.

Więcej wiadomości na ten temat można uzyskać m.in. na stronach internetowych Muzeum Etnograficznego im. Seweryna Udzieli w Krakowie, Wydawnictwa Benedyktynów w Tyńcu, Encyklopedii PWN, Centralnej Biblioteki PTTK i Wikipedii.


Miejsce Święte w puszczy augustowskiej

Seweryn Udziela

W lesie świerkowym z przymieszką sosny przy ujściu rzeki Rozpudy do jeziora Jałowego znajduje się tak zwane tutaj "Miejsce Święte" już na terytorjum wsi Jaski w parafji Raczki w powiecie suwalskim.

Jest to grupa krzyży drewnianych i kapliczek na słupach umieszczonych oraz zatkniętych na wierzchu krzyży żelaznych. Najciekawszy to jest słup wykuty z jednej sztuki kamienia, a przedstawiający pień drzewa 2 metry wysoki, a 4 decymetry średnicy mający. Naśladuje jak najdokładniej pień sosny; u dołu widać wydostające się z ziemi korzenie, kora wykuta jest z drobiazgową dokładnością, na pniu rośnie huba i inny grzyb z czapką; górna część równo ścięta i w nią zatknięty krzyż żelazny. Najważniejszą z pośród tych kapliczek jest ta, na której u góry znajduje się figura św. Jana Chrzciciela, rzeźbiona w drzewie, około 6 dm wysoka. Inna ma wprawiony za szkłem obraz Matki Boskiej, a inna Pana Jezusa Ukrzyżowanego.

Wszystkie te kapliczki stoją blisko obok siebie w grupie widać, że są stare i one to tworzą owo "Miejsce Święte" znane i czczone przez ludność polską, katolicką; w okolicy o promieniu kilkumilowym, uważane jest za miejsce cudowne.

Tradycja utrzymuje, że "Miejsce Święte" jest bardzo dawne; najstarsi ludzie powiadają, że już rodzice ich mówili, iż istniało oddawna. To też legendy o powstaniu jego są mgliste i ogólnikowe. Wszyscy mówią, że kiedyś ukazała się tam Matka Boska na drzewie dziewczynie, pasącej krowy, więc wystawiono na tern miejscu kapliczkę z Matką Boską. Znowu chłopcu pastuszkowi ukazał się św. Jan Chrzciciel, to też inna kapliczka poświęcona jest świętemu Janowi. Potem ustawiono tam jeszcze kilka krzyży drewnianych.

Nie podobały się one kiedyś jakiemuś leśniczemu moskalowi i kazał je ściąć. Gdy jednak nikt nie odważył się wyciąć tych krzyży, rozzłoszczony sam pościnał je i zepchnął do płynącej tu rzeki Rozpudy. Jednak krzyże nie popłynęły z wodą, ale nawet, gdy je dalej zepchnięto, wracały tutaj, płynąc pod wodę.,. Ludzie, widząc to, uznali ten cud za wskazówkę, iż krzyże chcą na Świętem Miejscu pozostać, wyciągnęli je nocą z wody i znowu postawili tu, gdzie stały dawniej.

Do tego cudownego Miejsca Świętego przychodzą ludzie z modlitwami o zdrowie, a w płynącym u stóp krzyży potoczku, wypływającym z sąsiedniego jeziora Jałowego do rzeki Rozpudy obmywają chore dzieci, zostawiając zdjęte z nich koszulki i chusteczki, któremi obwiązują krzyże.

Także i starsi chorzy udają się pod opiekę Matki Boskiej i św. Jana i odbywają pielgrzymki do tego miejsca. Obmywają się wodą, maczają w niej chusteczki i okładają schorzałe miejsca. Okłady takie skuteczne są, gdy jakaś wysypka okrywa ciało, gdy się tworzą wrzody, rany, gdy głowa boli. Widziałem matkę prowadzącą do wody kulawą dziewczynkę, może dziewięcioletnią o jednej kuli.

W dzień św. Jana Chrzciciela, 24 czerwca, odbywa się tu niby odpust, mówię niby, bo w miejscu niema kościoła, niema nawet takiej kapliczki, w której znajdowałby się choćby mały ołtarzyk, służący do odprawiania mszy świętej. Księża też nie biorą udziału żadnego w tern święcie ludowem. Tylko wikarjusz z Raczek od niejakiego czasu przysyła kościelnego z puszką żelazną do zbierania składek. Staje on pod figurą św. Jana, stawia puszkę na dostępnem i widocznem miejscu, a obok niej krucyfiks kościelny.

Ludzie z całej okolicy przychodzą pieszo i przyjeżdżają wozami. Wszystkie wozy pełne dzieci starszych mniejszych i niemowląt, bo dzisiejszy dzień, to święto dzieci; przecież dzieciom ukazała się Matka Boska i św. Jan.

Odpust jest tłumny, bywa na nim po kilka tysięcy ludzi. Wozy zostawiają w lesie, a drożynę, wiodącą wśród lasu do Świętego Miejsca, po obu stronach obstawiają kramarze kramami. W kramach widziałem najwięcej cukierków, trochę ciastek; są kramy z bułkami, kukiełkami, z kiełbasami; z dewocjonaljami były tylko dwa kramy, zato w innych było piwo, woda sodowa i lody; parę kramów z zabawkami dla dzieci, ale te wyroby fabryczne, nie miejscowych wyrobów ludowych.

Gromada żebraków zawodziła pieśni o Matce Boskiej i o św. Janie i prosiła o jałmużnę.

Każdy, kto przyszedł, klękał przed kapliczkami, pomodlił się i rzucał na ofiarę grosz jaki do puszki. Kto był chory, szedł potem do wody. Księża nie chcą wziąć pod swoją opiekę Świętego Miejsca, nie chcą się niem zająć i ten ludowy odpust jakoś zorganizować, uświęcić. Tak, jest to naprawdę święto ludowe.

Dzień ten jest także świętem pasterskiem.

Pędząc bydło do domu z przedpołudniowej paszy, każdy pastuch stroi je kwiatami polnemi, wieszając wianki z nich na rogach i na szyi każdego bydlęcia. Dostaje też dzisiaj od gospodyni w upominku tyle razy po 50 groszy, ile sztuk bydła pasie.

 
Opublikowano Dodaj komentarz

Bargłowskie cmentarze parafialne

Parafia bargłowska została utworzona przywilejem fundacyjnym wystawionym przez króla Zygmunta II Augusta w 1544 roku. Pierwszy cmentarz grzebalny w Bargłowie Kościelnym znajdował się zapewne, jak to bywało w zwyczaju, przy świątyni. W inwentarzach kościelnych z 1775, 1783 i 1804 roku znajdują się jedynie informacje o stanie ogrodzenia cmentarza. Inwentarz z 1775 roku mówi, że chociaż jest ono dawne, poza znacznie zniszczonym wierzchem bramki, nie wymaga reperacji. W sporządzonym osiem lat później przez ks. Szymona Pieńczykowskiego, autora Opisania Kościoła y Probostwa Bargłowskiego z 1783 roku czytamy, że reperacji potrzebuje, zaś w 1804 roku owy parkan bardzo już podupadł, słupy w nim pogniły i kołkami są tylko podpierane. W inwentarzu z 1819 roku księża Jan Kanty Zawadzki i Jan Nepomucen Dąbkowski podają, że cmentarz przy kościele nowego erygowania potrzebuje. Parkan stary upadł, na nic się zda jego reperacja i potrzebne jest nowe ogrodzenie. Mowa jest w nim też o nowym cmentarzu założonym w niewielkiej odległości od kościoła ku wschodowi południowemu w kwadrat zabudowanym, ale jest on dla parafii znacznie za szczupły.

W Kronice Królewskiej Parafii Bargłowskiej, sporządzonej przez Józefa Golubiewskiego, czytamy, że drugi cmentarz grzebalny koło kościoła ma powierzchnię około 60 arów. Nowy cmentarz w polu, będący częścią obecnego, określanego potocznym mianem starego, powstaje zaś w drugim dziesięcioleciu XIX wieku. Po raz pierwszy wymieniany jest on w dokumencie z wizytacji generalnej z 1822 roku. Jest on oparkaniony tarcicami, a brama do niego zamkiem zamykana bywa. Nie ma w nim, co podaje owy dokument, oddzielnego miejsca na grzebanie dzieci zmarłych bez chrztu. Może to nastąpić w czasie, ponieważ planowane jest jego powiększenie.

Inwentarz kościoła bargłowskiego z 1825 roku podaje, że obydwa cmentarze, zarówno przy kościele, jak i w polu, mają ogrodzenie w dobrym stanie. O ich stan zatroszczył się ks. Józef Szumowicz, co imiennie podaje ks. Jan Nepomucen Dąbkowski sporządzający inwentarz kościoła bargłowskiego roku 1832. Sześć lat później nadwyrężył je czas i uległy dewastacji. W inwentarzu podawczym funduszu kościoła bargłowskiego z 1838 roku, sporządzonym po śmierci plebana, ks. Klemensa Ratokle, stwierdza się, że cmentarze nie mają prawie żadnego parkanu, co potwierdza rok później dokument z wizytacji generalnej. Zmieniło się to w drugiej połowie XIX wieku. Inwentarz 1872 roku podaje, że cmentarz grzebalny jest dostatecznie oparkaniony drewnianymi słupami i półtoracalowymi deskami. Posiada dwuskrzydłową bramę na żelaznych zawiasach opatrzoną zamkiem i podobną furtkę. W 1842 roku pobudowana zostaje na nim klasycystyczna kaplica rodziny Karwowskich. W pierwszej połowie XX wieku zostaje założony drugi cmentarz grzebalny, w potocznym nazewnictwie określany nowym cmentarzem. Położony jest na terenie Bargłowa Dwornego. W 1920 roku ówczesny zastępca proboszcza, ks. Wincenty Astasiewicz, zwrócił się do ministra wyznań religijnych i oświecenia publicznego o wytyczenie miejsca na nowy cmentarz, sugerując jego miejsce po prawej stronie szosy w kierunku Augustowa w wielkości od 6 do 7 morgów. Siedem lat później, w 1927 roku, Kuria Diecezjalna w Łomży wyznaczyła dziekana augustowskiego do poświęcenia nowego cmentarza na dzień 5 maja tegoż roku. Pierwszym pochowanym na nim zmarłym prawdopodobnie jest Adam Zedelo, który odszedł z tego świata w wieku 72 lat 2 września 1927 roku, o czym świadczy tabliczka na krzyżu stojącym dotąd na jego grobie. Zapewne do czasu poświęcenia cmentarnej ziemi nikt nie chciał w niej grzebać swoich bliskich. W lipcu 1931 roku w protokole zdawczo-odbiorczym stwierdza się, że kościół posiada dwa cmentarze i oba wymagają uporządkowania. Jeden z nich ogrodzony jest drutem kolczastym, drugi — obłożony został kamieniami. Powiększenia i obudowania kamiennym murem starego cmentarza dokonano za czasów proboszcza Józefa Perkowskiego. W Kronice parafialnej kościoła bargłowskiego wspomina on sam: Prawda, z nabyciem gruntu trzeba było nieraz forteli i dowcipów Zagłoby, ale sam mur wyrósł jak spod ziemi.

Po zniszczeniach wojennych oba cmentarze pozostawały bez ogrodzenia. Ich uporządkowania dokonano za czasów probostwa ks. Adolfa Romańczuka. W latach 1984-85 suwalski historyk Zygmunt Filipowicz obu miejscom pochówków założył karty dokumentalne. Według niego cmentarz stary liczy 2,1 ha powierzchni, położony jest około 250 m na południe od wsi, na wzniesieniu, po zachodniej stronie drogi biegnącej do Brzozówki i Tajna Starego. Rozplanowanie jego autor uznaje za regularne, wytyczone na planie sześcioboku, z orientowanymi grobami. Ogrodzony jest siatką. Najstarszy nagrobek ma pochodzić z 1885 roku. Cmentarz nowy liczy 1,8 ha powierzchni, jego charakter określa jako regularny. Wytyczony zestal na planie zbliżonym do pięcioboku, a kwatery na nim są przejrzyste. Muru ogrodzeniowego na nim brak. Autor zauważa także rosnący starodrzew na obu cmentarzach.

W 1986 roku stary cmentarz parafialny w Bargłowie Kościelnym został wpisany do rejestru zabytków nieruchomych. Trzeba dodać, że znajdują się na nim poza dziewiętnastowieczną kaplicą Karwowskich również inne cenne obiekty zabytkowe: płyty, krzyże i pomniki nagrobne. Niektóre z nich pochodzące ze słynnej huty sztabińskiej Karola hr. Brzostowskiego. Jest też kwatera żołnierzy poległych w latach 1919-1920 w wojnie polsko-bolszewickiej. Kwaterą opiekuje się tutejsza szkoła. Leży ona po prawej stronie alei prowadzącej od bramy głównej do kaplicy Dalsze losy bargłowskich cmentarzy to już czasy współczesne.

Artykuł ukazał się w czasopiśmie Martyria 11/2015
 
Opublikowano Dodaj komentarz

Mogiłki z Uścianek

Nieraz idziemy na cmentarz. Stojąc przy grobach naszych bliskich lub znajomych, modlimy się, dumamy nad ich życiem i śmiercią. Zdarza się, że nasi przodkowie lub ich bliscy spoczywają poza terenem cmentarzy Wędrując po okolicach, spotykamy samotne mogiły powstańców, partyzantów czy nawet samobójców. Natrafiamy też na leśne cmentarze wojenne i mogiłki wiejskie. Każde z takich miejsc skłania nas do rozmyślań, uczy życia i historii. Interesujące i zwykle mało znane nam są miejsca zwane mogiłkami wiejskimi. Często powstały one w wyniku panującej na tym terenie zarazy lub były tzw. mogilnikami wiejskimi, na których nasi przodkowie zamieszkujący w pewnym oddaleniu od parafialnych cmentarzy, chowali swoich bliskich.

Poszukując wiadomości o mogiłkach z mojej rodzimej wsi Jeziorki, zetknęłam się również z mogiłkami w Uściankach. Uścianki swego czasu były bardzo blisko związane z Augustowem, w XVI wieku jako jedno z jego czterech przedmieść wchodziły w skład parafii augustowskiej. W Słowniku geograficznym Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich czytamy, że w XIX wieku wieś leżała w powiecie augustowskim, w gminie Bargłów. Obecnie jest to teren gminy Augustów i parafii Żarnowo Drugie. Moi rozmówcy z Jeziorek i Uścianek wspominali, że mogiłki w Uściankach powstały w wyniku zarazy. Większość z nich określało ją jako cholerę, ale spotkałam się też ze stwierdzeniem, że był to tyfus. A może swymi korzeniami sięgają one początków XVIII wieku, kiedy na naszych terenach panowała dżuma, o czym pisze w monografii gminy augustowskiej, zatytułowanej W blasku i cieniu Augustowa, Jarosław Szlaszyński. W monografii historycznej Augustowa tenże historyk wspomina o epidemii cholery, która nawiedzała kilkakrotnie nasze tereny w XIX, zaś epidemia tyfusu miała miejsce w 1912 roku. Możliwe, że mieszkańcy Uścianek i Jeziorek przekazują kolejnym pokoleniom wieści o tychże nieszczęściach i mogiłki w Uściankach pochodzą z tamtego okresu.

Mogiłki znajdują się na niewysokim wzgórku w rozwidleniu drogi, której obie odnogi prowadzą z Uścianek do Jeziorek. Tuż za granicą z moją rodzimą wsią. Porasta je trawa, a u podnóża wzniesienia rośnie krzewiaste drzewo. Nie widać już zarysów poszczególnych mogił. Na terenie mogiłek znajdują się trzy krzyże. Pośrodku stoi wysoki krzyż wykonany z drewna. Musiał go robić zdolny stolarz, o czym świadczą resztki zdobień na ramionach i wierzchołku. Z resztek fazowania wnioskować można, że mogły być one w kształcie serca lub obłego liścia. Od dołu krzyż był profilowany. Zapewne już próchniał i dlatego został zabezpieczony betonowym podwyższeniem. Nie wiadomo dokładnie, kiedy i przez kogo został wykonany. Wcześniej stał przy posesji Grochowskich. Na mogiłki został przeniesiony w latach 70. XX wieku przez Józefa Grochowskiego i jego syna Stanisława i ustawiony w miejsce poprzedniego krzyża. Resztki jego poprzednika zakopano na mogiłkach. Stary krzyż niegdyś był wysoki, ale z latami próchniał, więc kolejno odcinano spróchniałą część słupa, tak że u schyłku swego tu stania był już bardzo mały. Wyciosany był z drzewa, a ramiona jego — powiada Edward Grochowski, który wówczas był dzieckiem — miał zakończone drewnianymi gałkami. Mieszkańcy wsi wspominają, że przy jego zakopywaniu natrafiano na ludzkie czaszki. Zachowane w ziemi szczęki wskazywały na młody wiek spoczywających tam osób. Zakopany krzyż, jak mówili, mógł być sprzed 250 laty.

Po obu stronach drewnianego krzyża stoją obecnie dwa współczesne małe krzyże metalowe. Ponad dziesięć lat temu ustawił je w tym miejscu, mieszkający w pobliżu mogiłek, Stanisław Prawdzik z Uścianek. Pamięta on, że dawniej, tuż przed św. Antonim, przychodzili tutaj ludzie, by modlić się i śpiewać nabożne pieśni. Zaprzestano tego zwyczaju po wybudowaniu kościoła w Żarnowie. Ludzie wciąż oddają cześć krzyżowi, o czym świadczyć mogą kwiaty, którymi go ozdabiają. W znajdującej się w Gminnym Ośrodku Kultury w Żarnowie Inwentaryzacji zabytków gminy Augustów znalazłam wiadomość, że cmentarzyk jest datowany na 1800 rok, zaś stojący na nim drewniany krzyż, określany jako pamiątkowy, ma być z 1911 roku.

Ileż tajemnic kryje w sobie to mogiłkowe wzgórze i drewniany krzyż strzegący doczesnych szczątków pochowanych tu niegdyś ludzi.

Artykuł ukazał się w czasopiśmie Martyria 2/2015
 
Opublikowano Dodaj komentarz

Z historii kościoła w Bargłowie

Podawane są różne wersje historii murowanego kościoła w Bargłowie. Przytaczam tę, którą prześledziłam, wczytując się w dostępną mi dokumentację na ten temat. W Kronice Królewskiej Parafii Bargłowskiej spisanej przez nieodżałowanego Józefa Golubiewskiego, pod datą 1838 roku czytamy, że ówczesny ksiądz proboszcz buduje kościół murowany. Kronikarz podaje też wymiary kościoła: długość 30,5 m, szerokość 12,5 m. Ma on podłogę z cegły palonej, drewniany sufit i dach kryty dachówką. Potwierdza informację tę Inwentarz sporządzony 7 września 1838 roku po śmierci ks. prob. Klemensa Ratokli, budowniczego tegoż kościoła. Podaje on również, że świątynia jest nieotynkowana i wewnątrz nieukończona, więc sprawować w niej nabożeństw jeszcze nie można. Nadal, chociaż w bardzo złym stanie, czynny jest kościół drewniany. Dokładny opis nowo wybudowanego kościoła murowanego znajduje się w dokumentacji wizytacji generalnej parafii z 1839 roku. Czytamy w niej, że kościół posiada dwanaście okien, sześcioro drzwi, w tym jedno podwójne (z frontu od szosy wchodząc do Babińca z zamkiem żelaznym). Okna w zakrystii i skarbcu są opatrzone żelaznymi kratami. Na kościele są dwie kopułki. Jedna z nich, mieszcząca w sobie sygnaturkę, znajduje się nad wielkim ołtarzem, zakończona jest żelaznym krzyżem na trzy łokcie wysokim. Drugą, od frontu, zwieńcza żelazny krzyż z gałką mosiężną o łokieć wyższy od poprzedniego. Długość kościoła wynosi łokci warszawskich pięćdziesiąt jeden, zaś szerokość — dwadzieścia jeden. Wewnątrz świątyni znajduje się ambona z tarcic stolarskiej roboty.

Dokumentacja powizytacyjna informuje też o tym, że kościół wystawiony jest kosztem Rządu i Parafii. Inwentarz podawczy z 5 maja 1840 roku, podpisany m.in. przez dziekana augustowskiego, ks. Pawła Makowskiego oraz ks. Aleksandra Grudzińskiego, nowego proboszcza bargłowskiego, stwierdza, że nabożeństwa odprawiane są nadal w starym kościele, kwalifikującym się do rozebrania, ponieważ kościół nowy w uporządkowaniu wewnętrznym dotąd nie jest ukończony. Znajduje się w nim tylko ambona i trzy mensy bez ołtarzy. Sporządzony ze względu na przeniesienie dotychczas zarządzającego bargłowską parafią ks. Jerzego Maciukiewicza na inną parafię, Inwentarz z 10 stycznia 1872 roku, stwierdza, że wybudowany przed trzydziestoma laty kościół murowany z cegły palonej jest w złym stanie. Zagraża smutnym wypadkiem. Jego obecny stan jest wynikiem ciągłego zaciekania, od którego nadgniły krokwie, belki i podbitka wewnątrz kościoła. Częściowemu zniszczeniu uległa również posadzka z cegły w prezbiterium i nawie. W miejsce jej ułożono podłogę z półtoracalowych desek. Inwentarz ten dokładnie opisuje zastane ołtarze. Jest ich, podobnie, jak w poprzednim kościele drewnianym, trzy. Ołtarz wielki wykonany w zeszłym roku z drewna (stolarką i snycerską robotą), na nowo przerobiony i powiększony. Pomalowany został na biało lakierem i w części wyzłocony. Takież jest też tabernakulum, na którym umieszczony jest baranek z księgą apokaliptyczną, w części pozłacany i posrebrzany. Ołtarz ten ma murowaną mensę i płócienne antepedium oraz jeden gzyms z tarcic stolarskiej roboty. Mieści się w nim nowy obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, malowany olejno na desce i oprawiony w złocone ramy.

Ołtarze boczne podobnie jak wielki, ustawione są na murowanych mensach z jednym stopniem i wykonane z takiego samego materiału oraz powiększone o jedną kondygnację. Pierwszy z nich ma antepedium w kwiaty. Umieszczone są w nim trzy obrazy: św. Jana, św. Anny i Pana Jezusa Nazareńskiego. Obraz św. Anny został namalowany na papierze, zaś pozostałe dwa olejno na płótnie. Wszystkie trzy obrazy oprawione są w złocone ramy. Poprzednio wiszący w tym ołtarzu obraz Matki Boskiej jest złożony nad zakrystią. Drugi ołtarz boczny mieści w sobie oprawiony w złocone ramy oraz przyozdobiony srebrną suknią i takąż koroną obraz św. Antoniego. Przeniesiony on został w to miejsce z wielkiego ołtarza. Nad nim znajduje się też w złoconych ramach, malowany na płótnie olejno, obraz św. Michała Archanioła. Na wszystkich trzech ołtarzach, miast dawnych drewnianych i czarno politurowanych, są krzyże fabryczne ze złoconymi figurami Pana Jezusa i kanony w ramach za szkłem. W kościele znajdują się m.in. ambona z desek na nowo odlakierowana, trzy konfesjonały i osiem ławek. Inwentarz informuje również, że we framugach na froncie kościoła zostały umieszczone znacznej wielkości roboty snycerskiej figury świętych Piotra i Pawła. Nigdzie nie spotkałam się z nazwiskiem architekta budowli bądź majstra prowadzącego budowę.

Wspominany kronikarz i kopista dokumentów Józef Golubiewski, podaje w sporządzonej przez siebie i tutaj już przytaczanej kronice, że ks. Tadeusz Skarżyński pobudował w 1883 roku murowany kościół na miejscu poprzedniej świątyni. Najwidoczniej dotychczasowa popadała w dalszą ruinę, w związku z czym postanowiono pobudować w jej miejsce nową. W wydanym w 1880 roku Słowniku Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich w opisie miejscowości Bargłów Kościelny czytamy: Jest tu na ukończeniu nowy kościół murowany, wzniesiony ze składek parafian na sumę 50 tys. rs. Sporządzony przez budowniczego kościoła, ks. Tadeusza Skarżyńskiego, raport przesłany w sierpniu 1888 roku do naczelnika powiatu augustowskiego mówi, że na budowę świątyni otrzymano 34.714 rubli i 78 kopiejek.

Niektórzy historycy twierdzą, że obecny kościół murowany jest tym samym kościołem, który był budowany w latach trzydziestych XIX wieku. W dokumentacji konserwatorskiej spotkałam się z obiema informacjami, zarówno z taką, że współcześnie istniejący kościół zbudowany został w 1833 roku, jak i inną, że powstał on w 1883 roku. Tę drugą datę potwierdza Inwentarz Kościoła Parafialnego w Bargłowie z 1929 roku. Cytuję: Kościół w Bargłowie jest parafialny, macierzysty, murowany z cegły w roku 1883, staraniem ks. Tadeusza Skarżyńskiego, ówczesnego administratora parafji […]. Podziela również ją wydany w 1975 roku Schematyzm Jubileuszowy Diecezji Łomżyńskiej.

Myślę, że były to dwie różne budowle, co starałam się pokazać, przytaczając powyższe dokumenty. Jednak sprawa stoi otwarta. Badania historyków mogą tezę tę w przyszłości potwierdzić, ewentualnie ją obalić. Dzieje obecnej świątyni to materiał na inny tekst.

Artykuł ukazał się w czasopiśmie Martyria nr 5/2016