Zapewne każdy słyszał o Sanktuarium w Studzienicznej, dziś osady leżącej w części administracyjnej Augustowa. Na początku XVIII wieku na jednej z wysepek jeziora Studzienicznego istniała pustelnia, w której zamieszkiwał mnich z wigierskiego klasztoru kamedułów. Pustelnia znajdowała się na miejscu „słynącego z cudów”, o czym podobno zaświadczała wizytacja dekanatu augustowskiego z 1700 roku. Po nim osiadł tam były oficer polskiego wojska Wincenty Murawski alias Morawski. Murawski był zielarzem i ponoć woda z wykopanej przez niego studni, miała uzdrawiające właściwości, w szczególności pomagała w chorobach oczu. Na wyspie znajdowała się kopia obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej, początkowo obraz wisiał na dębie, a później w wybudowanej przez Murawskiego drewnianej kapliczce. W 1782 Murawski odbył pielgrzymkę do Rzymu, gdzie uzyskał prawo do czterech odpustów zupełnych rocznie, najważniejszy na Zesłanie Ducha Świętego, czyli w Zielone Świątki, 26 lipca na św. Anny, 16 maja na św. Nepomucena i 23 września na św. Tekli. Przywiózł też obrazy świętych, które umieścił w kaplicy. Obecnie stoi tam murowana kaplica, zbudowana w 1872 przez Ludwika Jeziorkowskiego, inżyniera kanału Augustowskiego. Fundamenty kaplicy oparte są na 64 dębowych palach wbitych w ziemię. Pod koniec XIX wieku usypano groblę łączącą wysepkę ze stałym lądem. Uroczystości odpustowe odprawiane są w Studzienicznej do czasów obecnych, a jeszcze przed wojną odpust na Zielone Świątki trwał trzy dni. Podczas przedostatniej pielgrzymki do Polski w roku 1999 Studzieniczną odwiedził papież Jan Paweł II, na miejscu gdzie wysiadał ze statku na brzeg stoi jego pomnik.
Ciekawy opis takich uroczystości odpustowych zamieścił w 1931 roku w „Kurierze warszawskim” dziennikarz, pisarz i felietonista Julian Podoski. Urodzony pod Zamościem, a związany z tymi terenami poprzez ojca, Tadeusza Podoskiego, który był pierwszym komisarzem-starostą powiatu augustowskiego od listopada 1918 roku do listopada roku 1919. Julian przez kilka miesięcy wydawał “Gazetę Augustowską”, a z Augustowem związał się dosłownie, żeniąc się w 1931 roku z Zofią, córką powiatowego lekarza augustowskiego, Jana Jaworowskiego. Felietony Podoskiego o Augustowie i okolicach ukazywały się w „Kurierze Warszawskim” w latach 1929 – 1938. Julian Podoski był przyjacielem Kornela Makuszyńskiego i Mariana Walentynowicza. Wspólnie z tym drugim rysował komiksy do Świata Młodych w latach 40-tych i 50-tych XX wieku. Wśród felitonistów piszących o tych terenach jest jeszcze Karol Hoffman, Ferdynand Ossendowski, Bronisław Stefanowski piszący pod ps. Stefan Stojan i kilku innych. Poniższy felieton jest jednym z kilkudziesięciu tekstów opisujących historię, obyczaje i codzienne życie mieszkańców tzw. Kresów północnych (czyli Augustowa, Raczek, Suwałk, Sejn, Grodna) od 1919 do 1939 roku. Prawdopodobnie już w lipcu ukaże się drukiem nasza kolejna książka, licząca ponad 400 stron i bogato ilustrowana archiwalnymi fotografiami, pt. „Augustów, Suwałki, Sejny, Grodno i pogranicza 1919-1939. Felietony korespondentów Kuriera Warszawskiego”. Również w tym czasie planujemy wydać reprint przewodnika „Pojezierze Suwalsko-Agustowskie” z 1937 roku, książka powstaje przy współpracy z Biblioteką Uniwersytecką im. Jerzego Giedroycia w Białymstoku.
W Studzienicznej
Odpust na Zielone Świątki w Studzienicznej — U studni, przy której ukazała się postać Najśw. Marji Panny — Grobelką do kapliczki —Modły w drewnianym kościółku —Pątnicy u stóp kaplicy na wysepce —Płonące świece i pielgrzymka na kolanach — Łaski Najświętszej Panienki ze Studzienicznej — Żebracy — Znajomy z Warszawy — Przekupnie — „Woda zimna lodowa” i obwarzanki — A gdy kończy się trzeci dzień odpustu…
Studzieniczna, w maju
W nocy padał ciepły, majowy deszcz. Rankiem, w pierwszy dzień Zielonych Świątek rozpogodziło się zupełnie. W potokach gorącego słońca, w ulewie złotych promieni, mrowie suwalskiego ludu zdąża na doroczny odpust, w Studzienicznej, w pow. augustowskim. Setki i tysiące wozów, furek, wasągów, bryczek dążą w tym samym kierunku — ku cudami słynącej kapliczce na wyspie jeziora Studzienicznego. Według dawnej tradycji, ongi, przy studzience, miała się ukazać Matka Boska, a zarazem poczęła uzdrawiać chorych i kaleki. Cuda mnożyły się. Coraz szerzej i dalej biegła wieść o miejscu, cudami słynącym. Coraz więcej wierzącego ludu poczęło zbiegać się ze wszech stron suwalsko- augustowskich jezior, puszcz i wsi. W miarę upływu lat, gdy nadzwyczajne zjawiska nie ustawały, ogłoszono tu odpust trzydniowy.
Studzieniczna leży wśród lasów, tam gdzie jeziora Białe i Studzieniczne sąsiadują z sobą. Od wysepki, na której zdarzył się cud po raz pierwszy, usypano groblę, wiodącą do drewnianego kościółka i sąsiedniej wioseczki tejże nazwy. Na samej wysepce wznosi się biała, murowana kapliczka i obok studnia, przy której ustawiono figurę Matki Boskiej, w tym miejscu, gdzie miała się zjawić owego pamiętnego dnia.
Teraz, nie tylko wysepka, grobla i teren wokół kościółka, lecz przestrzeń kilku kilometrów lasu, zajęta jest przez pątników i ich obozy. Ciżba ludu kołysze się i drga, dwoma strumieniami wlewając się do stóp obrazu Najświętszej Panienki i od nich wylewając.
Przeważa lud miejscowy. Jednakie sporo jest także inteligencji.
Czternastu księży, którzy zjechali z okolicy, nie może nadążyć z udzielaniem posług religijnych. Tłum ciśnie się i ciśnie, choć msze odprawiane są bez przerwy. Spragnionych łaski przybywa ciągle. Chwilami zdaje się, że opłotki cmentarzyska kościelnego nie wytrzymają naporu ludu i prysną. Od zatłoczonych wnętrzy świątyni płynie zapach palonych kadzideł i dźwięk srebrnych dzwonków.
Drzwi od kaplicy na wysepce są otwarte szeroko. U ołtarza klęczą, lub krzyżem leżą, ci, którzy pragną doznania łaski, lub też dziękują za doznaną.
Po odmówieniu krótkiej modlitwy, aby dalszym falom pobożnych umożliwić dostęp do świątynki, ludzie zbliżają się do kościelnego dziadka, który „wydzierżawia” świeczki woskowe. Później ci, którzy dziękują, albo dopiero proszą o zmiłowanie w ziemskiej boleści, lub utrapieniu, wychodzą na zewnątrz. Według złożonych ślubów, obchodzą trzy razy kaplicę, bacząc pilnie, żeby płomyki nie zgasły. Wielu z pośród pielgrzymujących do cudownego miejsca, odbywa tę wędrówkę na kolanach.
Przedziwnie wyglądają te dziesiątki kobiet i mężczyzn w upalnym słońcu sunące w rozmodleniu, pełne gorącej wiary w cud, który ma się ziścić!
Podobno Matka Boska w Studzienicznej łaskawa jest dla tych ludzkich mizerot, gdyż połowę obecnych stanowić mają ci, którzy doznali łaski.
Kaplica w Studzienicznej zewsząd oblana jest wodami jeziora. Za tonią, połyskująca w pogodnym upale, zieleni się ciemna ściana lasów sosnowych. Wśród wysokopiennych drzew modli się razem z ludem „gontyna”, drewniana świątynia parafialna.
Nie tylko przecież pobożni przybyli do cudownego miejsca. Każdy wolny, kąt zalegli zawodowi żebracy. Jest ich taka mnogość i różnorodność, że od samego widoku ich poczyna się mącić w głowie. Tym bardziej, iż żebracze bractwo nie krępuje się bynajmniej i możliwie najbliżej w oczy pątników pcha obraz swego kalectwa, aby pobudzić ziomków do ofiarności. Na różne tony brzmią okrzyki i wrzaski, mające wzmóc litość tych, którzy nie żebrzą… Najstraszniejsze kikuty i rany wystawiono na pokaz publiczny… Głuchoniemi pobudzają wrażliwość pątników biciem w dzwonki lub kołatki.
Przyglądając się tej gromadzie, rozróżniasz od razu dwa gatunki żebraków. Pierwszy to — dziady wiejskie, wszelkich odmian i odcieni. Kolekcja tak bogata, że nie jeden etnograf miałby tu wiele do roboty, odnajdując typy, sięgające obrazem swym w odległą przestrzeń czasów. Drugi rodzaj to — „cwaniaki”. Najróżniejsze „jenwalidy” o twarzach, na których, pod maską pobożności, kryją się oczy błyszczące… bezczelnością, źrenice tych latają niespokojnie i czujnie. Każdy z takich drabów, ma jakiegoś pomocnika, ów co pewien czas podsuwa się nieznacznie do „patrona” i nieznacznie także unosi część żebraczych darów w naturze, aby zbytnio nie kłuły w oczy dalszych ofiarodawców…
Między innymi, na grobelce, tuż nad jeziorem, w cieniu drżącej osiki spotkałem starego znajomego. Znam go nie tylko ja, lecz zna również cała Warszawa! Przez całą jesień i zimę stoi, a raczej na płachetce siedzi przed kościołem św. Krzyża. Na szyi ma zawieszoną tablicę: „Głuchoniemy od urodzenia”. Uwagę publiczną zwraca tutaj tym samym dzwonkiem, którego używa w stolicy, na Krakowskim Przedmieściu. Gdym poznał i podszedł bliżej, aby go wziąć na celownik aparatu fotograficznego, drgnął niespokojnie. Może mnie poznał. Bo wszak tyle razy przechodziłem koło niego, wracając z redakcji!
Trzydniowy odpust w Studzienicznej ma tedy sławę ustaloną między kohortami żebraków i przekupniów. Ci pierwsi zdołali się wcisnąć w opłotki cmentarne i tuż pod samą kaplicę, cudami słynącą. Przekupnie są skromniejsi. Improwizowane naprędce kramy i kramiki, założyli wzdłuż głównego szlaku, wiodącego do bramy w ogrodzeniu kościelnym. Sprzedają wszystko! Nawet najzupełniej stołeczne damy, które zajechały na odpust do Studzienicznej, nie wahają się wkładać na szyję „perły” szklane za… 60 groszy sznurek metrowy! Albowiem: „Jeżeli wlazłaś między wrony, krakaj jak i one”… Okrzyki przekupniów wabią amatorów: „Do wody, do wody… Słodka, zimna, lodowa, lepsza, niż żydowska sodowa!” A taki nektar składa się z… kubełka wody zimnej z jeziora, kwaterki octu „naturalnego owocowego”, pół funta cukru miałkiego, no i innych dodatków, zlatających się do „lemoniady” ze wszystkich stron świata, w postaci much i różnych innych insektów. Osłabione siły fizyczne możesz pokrzepić… wyborową kiełbasą, przez rok suszoną i tak skutecznie twardą, iż spróbuj, a śmiało użyć jej będziesz mógł za… cepy do młócenia zboża… Ugryźć ją zdołasz jedynie przy pomocy obcęgów, piły i dłuta… Kwiatem jednakże handlu odpustowego są obwarzanki. Przeróżne! I te naprawdę są znakomite.
Do późna w nocy brzmią, rozbrzmiewają okrzyki i zachęty kramarzy. A gdy wieczór zapada i kończy się ostatni dzień odpustu, wokoło staje się coraz puściej i ciszej. Tłum znika szybko. Zostaje tylko las, szumiący wieczorną modlitwę i zapóźnieni pątnicy, którzy leżą krzyżem u stóp cudownej kaplicy i powtarzają z uporem słowa wiary:
„Wszak uzdrowisz mnie, Najświętsza Marjo Panno Studzieniczańska, bo dobroć Pana naszego, Ojca niebieskiego jest tak nieskończona, że nic nie zdoła odmówić Matce Jezusa Nazareńskiego. Amen!”
Julian Podoski
- Studzieniczna - 26 maj 2020
- Napad na plebanię w Jaminach - 12 marzec 2020
- Peowiacy z gminy Sztabin - 13 luty 2020