Kurpowie. – Część ich Nowogrodzka. – Bartnicy. – Bory, półbory i ćwierćbory-Upadek bartnictwa. – Rozporządzenie z r. 1837. – Różne zajęcia Kurpiów. – Prorocy. – Moralność i pobożność Kurpiów. – Strój ich. – Nowogród i Kolno.
Nasi etnografowie dotąd nie zupełnie się zgadzają w określeniu pochodzenia Kurpiów, nikt jednak nie zaprzecza, że to jest naród słowiański, a nawet polski. Półdzikie ich dotąd obyczaje, oraz męztwo i wytrwałość, czynią ich podobnemi do Hucułów i górali karpackich; ztąd właśnie nadane im zostało przez sąsiadów Mazurów nazwisko Karpiów, czyli w ludowém narzeczu Kurpiów, i ztąd następnie wynikł domysł, że ten lud z Karpat do puszczy dawnéj ostrołęckiéj przywędrował. Może być w tym domyśle trochę prawdy, lecz nie zupełnie: Kurpie bowiem są takim prawie z pochodzenia narodem, jakim byli Kozacy na Zaporożu. Pomiędzy jednymi a drugimi ta tylko zachodzi różnica, że Zaporoże położone na Ukrainie, czyli krańcu Polski, wśród żywiołu ruskiego, przyswoiło sobie tameczny język i religją; Kurpie zaś osiadłszy wśród Mazurów, ich mowę, religję i w części rodzaj życia przejęli. Zaporoże także na wolnéj i pustéj ziemi osadowiwszy się, w samym zarodku postanowiło właściwe sobie prawo, podług którego z różnorodnych członków organizując naród, utworzyło rodzaj bractwa czyli zakonu; Kurpie zaś pierwiastkowo rządząc się patryarchalnie, podobni byli do skupionych band cygańskich, a następnie poddali się pod prawa téj ziemi, na któréj osiedli. Jeszcze jest jedna pomiędzy temi dwóma narodami różnica, mianowicie ta, że pomiędzy Kozakami dojrzymy potomków szlachty polskiéj, litewskiéj i ruskiéj, a nawet trochę tatarszczyzny; kiedy wśród Kurpiów nikogo więcéj nie znajdziemy, oprócz Polaków z Mazowsza, Warmji, Podlasia i nieco z gór karpackich. 1.
Z podania miejscowego, oraz z języka i nazwisk tego ludu, przekonywamy się, że dzisiejsi Kurpie są potomkami rozmaitych familij polskich, losem lub własną swawolą poniżonych, które straciwszy prawo cywilne w kraju, jako wygnańcy lub za nieżyjących uważani, dla ocalenia swego życia zmuszeni byli kryć się w puszczy ostrołęckiéj, Zagajnicą zwanéj. Część téj puszczy ku północy rozciągająca się, przeszła do dzisiejszéj gubernji augustowskiéj i w końcu wieku XVI zwaną była puszczą lub zagajnicą nowogrodzką, od miasta Nowogrodu wśród téj puszczy zbudowanego. W czasach późniejszych tworzyła ona dwa leśnictwa rządowe: Łachowskie od wsi rządowéj Łacha i Kupiskie od wsi Kupiski tak zwane; szczątki tych lasów stanowią dziś jedno leśnictwo Nowogród i tego nawet część wschodnia, zawierająca lasu morgów 8,424 prętów kwadratowych 47, przeszła do dóbr donacyjnych tegoż nazwiska, księcia Szachowskiego własność stanowiących, tudzież morgów 1843 prętów kwadratowych 44 do dóbr takichże, Małypłock zwanych, radcy tajnemu Żukowskiemu nadanych.
W epoce Polski kwitnącéj, za panowania Kazimierza Wielkiego, a nawet za poprzednika i ojca jego Władysława Łokietka, Kurpie w wieku XIV zaczęli zbierać się i osiadać na ziemi mazowieckiéj w puszczy, gdzie prowadzili życie przyrodą wskazane. Głównym przedmiotem ich zatrudnień było bartnictwo, tudzież myśliwstwo i rybołówstwo. Każda familja miała swą budę czyli osadę zabudowaną, do któréj wszelki dobytek z puszczy znosiła, a gdy obfitość onego przewyższała potrzeby domowe, miód i skóry zwierząt puszczano na handel do miast znaczniejszych w kraju, zkąd w zamian otrzymywano takie przedmioty, których puszcza dostarczyć nie mogła.
Stosunki familijne i handlowe nie dozwoliły długo rządzić się prawem patryarchalném i jeśli nie wprzódy, to od r. 1526, to jest od czasu wcielenia Mazowsza do Korony, Kurpie utworzyli jednolite bractwo, które stosownie do podziału puszczy czyli zagajnicy na dwie części: ostrołęcką i nowogrodzką, jednocześnie podzieliło się na dwa oddzielne towarzystwa. Podział ten wszakże był tylko administracyjnym, duch Kurpiów tak ostrołęckich jak i nowogrodzkich jednaki pozostał; a gdy szło o odparcie wroga kraju, wówczas rozdziału pomiędzy temi dwoma bractwami dojrzeć nie można było. Wprawdzie moralność, zamiłowanie do pracy, a zatém i zamożności, już od kilku wieków nadały Kurpiom ostrołęckim wyższość nad swoimi sąsiadami; lecz i ci niezbyt jeszcze dawno posyłali rzeką Narwią znaczne zapasy swych produktów na handel do Warszawy i Gdańska, zkąd odbierali trzosy talarów i dukatów.
Pomijając przegląd rozwoju życia Kurpiów ostrołęckich za granicą gubernji augustowskiej mieszkających, przejrzymy tylko koleje życia Kurpiów nowogrodzkich, co najbardziéj ułatwia przywiléj przez króla Zygmunta III dnia 20 grudnia 1630 roku bartnikom miasta Nowogrodu udzielony, który tu dosłownie przytaczamy:
„Zygmunt III z Bożéj łaski, wielki książe litewski, ruski, pruski, żmudzki, mazowiecki, inflantski, a szwedzki, gotski, wandalski dziedziczny król. Oznajmujemy listem naszym, komu to wiedzieć należy, suplikowali nam bartnicy nasi z starostwa łomżyńskiego miasteczka Nowogródka przez urzędniki nasze koronne, abyśmy dawne zwyczaje ich i wolności, których z dawnych lat zażywają i sobie od przodków swoich z rąk podane mają, z łaski naszéj królewskiéj przywilejem potwierdzili i onych przy nich zachowali, którą prośbę ich my łaskawie przyjąwszy i one, ile prawu nie są przeciwne, zatwierdzić umyśliliśmy; jakoż tym listem naszym zatwierdzamy, a najprzód wiedząc z relacji komissarza naszego urodzonego Jakóba Maxymiliana Fredra stolnika lwowskiego, sekretarza naszego, któregośmy tam umyślnie posłali, iż z dawnego zwyczaju i lustracji skarbowéj żaden z nich nie powinien nad jedną rączkę miodu zwyczajną tamże w Nowogrodzie miasteczku oddawać od znamienia boru swego staroście łomżyńskiemu, i nadto za kunę groszy piętnaście oddawać, siana stożek, w którym dwoje drabek powinno być, przy stanowisku swém dla przyjazdu strzelcom postawić, albo za nie po groszy piętnaście dawać; onych przy témczasowém prawie i zwyczaju zachowujemy i aby więcéj nad rączkę miodu i za kunę groszy piętnaście staroście łomżyńskiemu od nich nie wyciągali i do pudłaka miodu, do którego nigdy nie byli powinni, onych nie przymuszali, mieć chcemy. Względem czego wolno im będzie, jako z dawna było każdemu bartnikowi, jakie chcąc drzewo drzewić albo drążyć do barci sposobne, tak w dębinie jako i w sośninie, żadnego nie wyjmując. Stanowiska swoje albo domeczki, albo więc budy w puszczach miewać, które w pokoju stać powinny i żaden ani z bartników, ani z loźnych ludzi palić i znosić ich nie powinien, a ktoby się ważył tego, ma być prawem lenném, którego z dawna zażywają, przez bartników sądzony i ukarany. Nadto łące albo knieje miewać, których, jako z dawna zwyczaj był, wolno im będzie. Sidła zastawiać na jarząbki i rozmaite ptaki i kuny, okrom zwierza wielkiego; także żaki albo wienczerze stawiać na rzece Narwi, Pisi, gdzie się któremu spodoba; jazy miewać na rzekach albo na strugach w Zagajnicy Nowogrodzkiéj i w nich ryby łowić do roboty swojéj bartniczéj, a gdzieby który nie miał jazu pewnego, powinien będzie starosta bartny on naznaczyć i zapisem obwarować, a miejsce wymierzyć póki powinien zażywać tego podług starego zwyczaju, przy zastawiskach albo raczéj rzece Narwi okręgach pewnych albo krzewinie dolistéj, wolno im być ma okręgi kolejną albo płotem zastawować, sieci swe tam stawiać w tém zastawisku, krzewinę wyprzątać i wychędażać, ryby łowić osobliwie na wiosnę kiedy ryba z wodą zajdzie, póty jednak pokąd woda na wiosnę trwa, w czém im żaden rybak tak ostrołęcki jako i nowogrodzki albo kto inny przeszkadzać i w tém zastawisku ryb wyławiać nie powinien, także ani żaków ani sieci ich trząść; a ktoby się tego ważył, taki ma być karany, gwoli czemu pozwalamy im czołny swoje mieć ze wszystkiemi potrzebami tak koło łowienia ryb w pastwiskach swoich, jako i do opatrowania drzewa bartnego na wiosnę, gdy wody rozleją. A iż dekretem komissarzów naszych roku 1599 mają przysądzoną sobie wolność wożenia drzewa suchego z zagajnicy nowogrodzkiéj tak sosnowych jako leśnych trzy dni co tydzień we wtorek, we czwartek, w sobotę, dlatego i przy téj wolności onych podług dekretu zachowujemy i jeżeliby w ten dzień święto które przypadało, aby im nazajutrz tę furę wolno uczynić, podług komissarskiéj decyzyi pozwalamy. Wszakże z łąk swoich, które kupują, każdego im dnia wolno i surowe rąbać i wozić bez wszelakiéj przeszkody dworskiéj. Więc że i łąki mają sobie należące do tychże borów z dawna wymierzone, które miernik przy komissarzach naszych wymierzał i tych im żaden kosić gwałtem nie ma, ani żadnéj przeszkody czynić w zbieraniu siana tych łąk, które jeśliby na trawę niesposobne były, wolno każdemu z nich poorać i posiać, z tego nie dając żadnego podatku, ponieważ te są borowe łąki; nadto żołądź zbierać, łyka drzéć na powrozy do barci swoich i insze potrzeby do barci sobie należące obmyślać bez zagajenia się i wszelakiéj od strzelców i inszych leśnych przeszkody. Tak sośnie albo pszczoły suche, wywrotne, złamane i jakimkolwiek sposobem zepsowane z barciami swojemi do domów swoich albo miejsca na to sposobne brać, wieźć i stawiać, gdzie się komu podoba, wolno im być ma, za opowiedzeniem się jednak staroście łomżyńskiemu. Od tego jednak dawać nic nie powinni, ponieważ od tego wszystkiego powinni oddać dań wiadomą; które zwyczaje, aby tém lepiéj w klubie swéj zostawać mogły, będą powinni mieć zawsze, jako i dotąd miewali, starostę swego bartnego tak podsędka i pisarza przysięgłych, na to obranych, których starosta łomżyński ma konfirmować, gdy od nich obrani będą, którzy między niemi wszelakie różnice sądzić mają, jednak od nich apellacja do starosty łomżyńskiego iść ma, od niego zaś w poważnych sprawach do sądu naszego; co do wiadomości wszystkim przywodząc, a osobliwie starosty naszego łomżyńskiego teraz i napotém będących, chcemy to mieć i rozkazujemy, aby pomienione bartnicy nad rączkę miodu zwyczajną oddawać nie byli powinni i przy dawnych wolnościach i zwyczajach swoich, których z dawnych lat zażywają i teraz tym przywilejem naszym onym stwierdzamy i nadajemy, aby wcale zachowani byli i od nikogo przeszkody nie mieli, nie derogując nic powinnościom i podatkom, które staroście naszemu łomżyńskiemu oddawać powinni. Na co dla lepszéj wiary ręką własną podpisujemy i pieczęć koronną przycisnąć rozkazaliśmy. Dan w Tykocinie dnia 20 miesiąca grudnia roku Pańskiego tysiąc sześćset trzydziestego, panowania naszego czterdziestego czwartego, szwedzkiego trzydziestego, (podpisano) Sigismundus Rex. Jacobus Maximilianus Fredro secretarius Regiae Majestatis.“
Z tego przywileju, przez królów Władysława IV, Michała Wiśniowieckiego, oraz Augustów II i III potwierdzonego, przekonywamy się, że Kurpie bartnicy, wśród puszczy nowogrodzkiéj rozsypani, obrawszy sobie za główny przedmiot przemysłu bartnictwo, swobodnie po całym obszarze leśnym gospodarowali. Gdy zaś napływ ludności wymagał utworzenia jednéj spółeczności, wówczas Kurpie połączywszy swe kółka patryarchalne w jeden naród, ustanowili rząd republikański i z pomiędzy siebie wybrali naczelnika administracji, nadając mu tytuł starosty bartnego, któremu dodali w pomoc pierwiastkowo dwóch tylko urzędników sądowych: podsędka i pisarza, w późniejszych zaś czasach czterech: sędziego, dwóch ławników i pisarza. A że własnéj ziemi ten naród nie posiadał i korzystał tylko z gościnności swych ziomków, to téż Kurpie zwali się lennikami i ustawa ich narodowa czyli bartna otrzymała od właściwego rządu miano prawa lennego. Każda buda czyli familja, inaczéj stanowiskiem zwana, miała sobie wydzielony bór, tojest część puszczy, w któréj wolno było barcie wydzieniać, to jest wyrabiać, oraz drzewa ścinać, grunta pod rolę i łąki karczować, na jarząbki i zwierzęta drapieżne polować, tudzież ryby w wodach przytykających łowić. Za tę wolność, każda buda obowiązaną była staroście łomżyńskiemu od całego boru dawać w naturze rączkę miodu, która wynosiła 15¼ garnca, oraz za kunę czyli pozwolenie polowania, groszy piętnaście; nadto w czasach późniejszych, gdy się odbywały w téj puszczy łowy królewskie, musieli pełnić obowiązki osoczników i wówczas-to na swém stanowisku każdy bartnik miał dla przyjazdu strzelców królewskich stożek siana z dwojgiem drabek.
A bywały świetne łowy w téj puszczy, rozciągającéj się wzdłuż od Łomży i Szczepankowa do wsi Antonia i Leman, oraz daléj za dzisiejszą pruską granicę ku Johannsburgowi, tudzież wszerz od Łomży do rzeki Skwy, przedzielającéj od drugiéj większéj jeszcze puszczy ostrołęckiéj. I starodrzewu dobrze zwartego, a tém samém stosownych dla zwierza grubego kryjówek tu nie brakło; liczne dęby, drugie lub trzecie stulecie swym wiekiem oznaczające dostarczały obficie żołędzi przynęcających dzika; bagna i mszary w obrębach Nowaruda, Łokieć, Dukat i Plewki, bielami i krzami tu zwane, utrzymywały grubą płową zwierzynę i wodne ptastwo; w łąkach nadrzecznych były wyborne pastwiska, a rzeki Narew i Pisna spragnione zwierzęta i ptastwo poiły. To téż żubr, łoś, jeleń, daniel, sarna i dzik, były wówczas pospolitemi w téj puszczy zwierzętami 2, ptastwa zaś rozmaitego, zwłaszcza wodnego, liczne i ogromne stada tu się chowały, a nawet i dziś jeszcze kaczek dzikich na tutejszych bielach, bodaj czy nie więcéj niż w innych okolicach téj gubernji widzieć można.
Dla stanowiska i wypoczynku po łowach osób panujących, zbudowane były w trzech punktach puszczy dwory myśliwskie, a mianowicie: jeden pod miastem Nowogrodem, zawierał stancję czyli pokój i kuchnię; drugi nad rzeką Pisną w blizkości miasta Kolna, o dwóch izbach i kuchni; trzeci największy nad jeziorem Serafin, mieścił w sobie trzy izby, kuchnią i piwnicę. Dozór nad temi dworami poruczony był bartnikom, czyli osocznikom, którzy w czasie przyjazdu króla na łowy, pomagali służbie dworskiéj w pełnieniu usług domowych.
Im więcéj pierwsi osiedleńcy mnożyli się, tém bardziéj z saméj natury rzeczy uszczuplać się musiały wydzielone im bory. W początku miała być liczba borów i bud tylko 72, potém wzrosła do 90, a w roku odnowienia Królestwa już liczono 300. Taki wzrost ludności zmusił bartników do podziału borów na półbory i ćwierćbory. Początkowo w każdym borze liczono mniéj więcéj barci 60, we wszystkich więc borach było barci około 4320; lecz gdy podział rozdrabniający nastąpił, już liczba barci zależała od zamiłowania do bartnictwa, od rodzaju gospodarstwa i od innych okoliczności, tak że w niektórych półborach było barci więcéj niż w całych borach, ale za to mniéj stosunkowo łąk lub gruntu ornego.
Po upływie lat kilkudziesiąt od otrzymania przywiedzionych wyżéj przywilejów, a mianowicie w końcu wieku XVII, w zastosowaniu się do ustawy bartnéj w innych częściach kraju istniejącéj, tutejsi bartnicy w miejsce rączki, dawali i staroście łomżyńskiemu 4 pudłaki miodu od każdego boru czyli garncy 16, od półbora zaś 2 pudłaki i od cwierćboru jeden pudłak.
Za rządu pruskiego w dniu 1 listopada 1979 r. wydzierżawiono dochód z barci przez licytację i otrzymano po złp. 14 za pudłak; a że borów liczono wówczas 95¾, czyli pudłaków 383, dochód więc roczny uczynił złp. 5362.
Liczba barci wówczas już była wielce uszczuploną, gdyż karczunki na łąki je wytępiły, jednakże kto władał borem, choćby same miał łąki a barci bardzo mało lub zgoła nic, musiał 4 pudłaki miodu dzierżawcy dostarczyć, lub pieniędzmi podług umowy po 3 i 4 talary za pudłak uiścić, a następnie sami bartnicy potrzebując miodu, kupowali takowy od dzierżawcy po cenie w Warszawie istniejącéj.
Oddzielnie acz niechętnie bartnicy uiszczali kunowe w naturze, tojest od każdego boru dawali kunę; a gdy kun trudno już było upolować, płacili za każdą, już nie po groszy 15, jak dawny przywiléj królewski ustanowił, lecz po złp. 1 groszy 6.
Nadto dzierżawcy wymagali od bartników dostarczenia bezpłatnie beczek dębowych 30 do 40 sztuk.
W roku 1798 i 1799 byli dzierżawcami dochodu z barci: Kurella amtman czyli dzierżawca dóbr rządowych Kupiski i niejaki Kadgien, którzy na licytacji postąpili za pudłak miodu po złp. 14 gr. 15. Wówczas z obliczenia okazało się w puszczy barci z pszczołami tylko 621, bez pszczół 4004 i zupełnie suchych 617, razem 5242 sztuk; a zatém od roku 1630, tojest od nadania przywileju bartnikom, w ciągu lat 159, przybyło barci 922, z których potrącając uschłe 617, przybytek rzeczywisty wynosił 305. Uschłe barcie rząd polecił uprzątnąć przez sprzedaż lub bezpłatny wydatek na deputaty roczne.
W r. 1800 sam Kadgien zadzierżawił dochód z barci, z czego niezadowolony poprzedni jego wspólnik Kurella, mieniąc się starostą, wzbronił bartnikom dostarczania miodu i beczek Kadgienowi, który zaniósłszy o to skargę do kamery białostockiéj, postawił na swojém i przez egzekucję pobrał od bartników miód z beczkami.
Bartnicy za rządów pruskich stopniowo tracili swe dawne prawa i zwolna równali się z innymi Kurpiami późniéj wśród puszczy osiadłymi na prawach włościan rządowych. Wzbroniono im bezpłatnie z ugaju użytkować, za który włościanie ekonomji Małypłock i Kupiski płacili po złp. 1 od konia; wymagano, żeby bartnicy takąż opłatę uiszczali: lecz ci opierając się na swym przywileju, słuchać tego nie chcieli, jednakże exekucja zmusiła ich do uległości.
W latach 1806 do 1810 byli z kolei dzierżawcami dochodu z barci: Bohdanowicz, Godlewski i Wyszkowski; wówczas liczono barci osiadłych 209, pustych 2,800, razem 3,009.
Dekretem sądów zadwornych J. K. Mości referendarji koronnéj z dnia 26 listopada 1808 roku zmieniono podatki bartników w ten sposób, że z każdego boru dawać mieli miodu beczkę jednę i pudłak jeden, kunowego złp. 5 gr. 11 szeląg 1, czynszu z każdego morgu groszy 15, do żniwa zaś dworskiego dni 3 na rok z chałupy, tudzież mosty na rzece Pisnie podług zwyczaju naprawiać mieli.
W roku 1811 dzierżawił dochód z barci Pawliczyński naddzierżawca ekonomji Małypłock; ilość miodu podana była garncy 861 kwarta 1, za którą pobrano na rzecz skarbu dzierżawy złp. 6,000, oraz za drzewo do beczek złp. 24. W roku 1812 żyd postąpił na licytacji złp. 10 i zapłacił dzierżawy złp. 6,010 za sam miód. W latach 1813 i 1814 konkurrencji na dzierżawę barci nie było i 404 pudłaków miodu w naturze od bartników zebranego zmarnowało się. W roku 1815 zebrano 32 beczek miodu, z których każda zawierała garncy warsz. 33 i kwart 3, takowe przez Rzętkowskiego podinspektora dóbr i lasów narodowych okręgu łomżyńskiego z wolnéj ręki sprzedane były Noskowi Szmulowiczowi żydowi z Kupisk, po złp. 186 za beczkę, czyli razem za złp. 5,952 3.
Ostatnie to były lata upadku wolności Kurpiów bartników, którzy utrzymywali jeszcze w ekonomjach Nowogród czyli Kupiski i Małypłock, w każdéj po dwóch sędziów bartnych, ci zaś podlegali jednemu staroście. Wspominają dotąd o Sędrowskim sędziu i podleśnym, oraz o Staniszewskim staroście bartnym i naddzierżawcy ekonomji Małypłock.
W roku 1816 zamieniono podatek bartników na pieniądze i każdy uiszczał z całego boru po złp. 120, z półboru i ćwierćboru w stosunku do téj summy; opłata zaś kunowego zniesioną została z powodu, że dla ochrony zwierzyny na potrzeby rządu, wszystkim bartnikom wzbroniono chodzić z flintą po lesie.
Taki stan rzeczy trwał do roku 1837, w którym z powodu szkód w lesie zrządzonych przez bartników w większéj wartości od dochodu z barci, rząd polecił, aby do dnia 1 kwietnia 1838 roku wszystkie pszczoły z lasu uprzątnięte były i wstępu do lasu bartnikom wzbronił; łąki zaś bartne nad rzeką Pisną położone wydzierżawił przez licytację, z których dochód stopniowo wznosząc się w roku 1856 doszedł do rs. 1957 kop. 6.
Zakaz ten był obowiązującym dla bartników, lecz pszczoły nie pojmując go i przyzwyczajone do lasu, znowu osiadać zaczęły w pustych barciach. Z żalem i politowaniem bartnicy patrzyli na pszczoły w lesie bez opieki zostające i chcąc temu zaradzić, wyjednali w r. 1843 u rządu pozwolenie na wstrzymanie wycinania barci tak osiadłych jak i pustych, a w roku następnym dnia 12 (24) stycznia wydane zostało rozporządzenie o dozwolenie bartnikom pozostawić w stałych lasach barcie za opłatą dotąd pobieraną o tyle, o ile do cięć rocznych te barcie nie przypadają i tylko stopniowo z lasu ich usuwać. Nie prędzéj wszakże aż w roku 1847 zaczęto układać konsygnacje czyli wykazy barci pszczołami osiadłych, których naliczono tylko 33 i za nie pobrano po kop. 15 od sztuki, razem rs. 4 kop. 95. W następnych latach stopniowo powiększała się liczba barci, a z nią téż i dochód, który w r. 1851 wynosił rs. 10 kop. 95, lecz w r. 1856 znowu spadł na rs. 7 kop. 65.
Bartnicy byli pierwszym zarodkiem tutejszych Kurpiów; do nich łączyli się inni przybysze i tworzyli wsie wielkie i małe, nadając im nazwę jużto od nazwiska bud i borów, już od nazwisk tubylców pierwiastkowych. I tak za wsie bartnicze czyli pierwiastkowe uważać należy: Pupki, Samule, Ptaki, Bączki, Ksepki, Leman, Kozioł, Poredy, Dudy, Siwiki, Łyse, Warmiak, Cieloszka, Wanacja lub Wenecja, Łacha, Gawrychy, Zdrębisko, Parzychy, Pieklik, Cherubiny, Serafin, Gietki, Kossaki, Trzcińskie i Niksowizna. Za pierwotne familje Kurpiów tutejszych uważane są: Pupek, Samul, Ptak, Bączek, Ksepka, Kozioł, Poreda, Duda, Siwik, Gawrych, Piascik, Rydel, Parzych, Pieklik, Cherubin, Serafin, Gietek, Kossakowski lub Kossak, Trzciński, Niksa, Bałdyga, Krysiak, Pieloch, Banach, Grala, Florczyk, Kokoszka, Plona, Kołdys, Cekała, Cwalina, Olbrys, Deptuła, Gugnacki, Prusinowski, Sudkowski i Dziekoński.
Bartnicy bez względu na swe przywileje chętnie zlewali się z innymi współmieszkańcami puszczy, tworząc z nimi wspólne wsie. W r. 1808 liczono we wsiach 36 bartników gospodarzy 153, którzy posiadali gruntu morgów 2,806 4.
Oddzielne stowarzyszenia stanowili przez czas niejaki Kurpie trudniący się paleniem drzewa na potaż i popiół, oraz dobywaniem rudy żelaznéj; ztąd téż powstały wsie Potasie i Popiołki, oraz familja Potas; od rudników także nazwane wsie: Nowaruda, Skrodaruda, Nadrzecznaruda i Osowiecka-ruda.
Do fabryk dworskich w folwarku Małypłock sprowadzano z Hollandji rzemieślników, ztąd utworzyła się familja Olender, która we wsi Cieloszka osiadłszy, dziś zupełnie skurpiała, a nawet daleko jest zuchwalszą od tubylców.
Nietylko w bartnictwie, potażnictwie i kopaniu rudy celowali Kurpie, ale sztukę myśliwską doskonale znali i czy to żubra, czy téż niedźwiedzia lub dzika zabić, dla Kurpia było igraszką i zabawą, a jarząbka lub innego ptaka w locie zastrzelić tak łatwo mu było, jak nam dziś pieczonego z półmiska uprzątnąć. Bez strzelby i torby myśliwskiéj Kurp’ za próg swéj budy nie wyszedł, a gdy chciał jeden z nich swą zręczność w strzelaniu za czasów Stanisława Augusta pokazać, w pół godziny trzy litery S. A. R. (Stanislaus Angustus Rex) kulami na desce wysadził. To téż myśliwi uwiecznili tę zręczność przysłowiem: „strzela jak Kurp”, co było największą pochwałą doskonałego myśliwca.
Jak dobrze przydała się Kurpiom ta umiejętność, wiemy o tém z historji krajowéj, gdy w roku 1702 mając na czele Borowego i Działyńskę wdowę po wojewodzie rawskim, rozbili w puszczy pod Myszyńcem 7000 Szwedów przez samego króla Karola XII prowadzonych; także gdy na cmentarzu kościelnym w Ostrołęce pokonali wojsko szwedzkie przez Rebindera pułkownika dowodzone, lub gdy trzymając się partji Stanisława Leszczynskiego, w latach 1734 i 1735 częste staczali utarczki z wojskiem cudzoziemskiém, usiłującém Augusta III elektora saskiego na tronie królów polskich osadzić.
Jeszcze i dziś, gdy Kurpiom flinty już od lat 40 odebrano, panuje jednakże dziedziczne zamiłowanie tego narodu do myśliwstwa i chęć posiadania jeśli nie jawnego to tajemnego broni palnéj, z którą przemykając przez bory krajowe rozrzedzone i zwierza grubego pozbawione do lasów pruskich, tam kłusuje myśliwiec z narażeniem swego życia na niebezpieczeństwo i gdy na uczynku, to jest na kradzieży dzika, jelenia lub innéj grubéj zwierzyny, karę śmierci lub postrzelenie od tamecznéj służby leśnéj poniesie, wtedy zemstą odpłacić musi i jeśli nie sam, to jego syn lub brat uniosłszy zwłoki na swą ojczystą ziemię, na mogile jego zaprzysięgnie odwet, i takowy niechybnie spełni, poświęcając życie zabójcy za ubitego.
Kurpie, czyli jak ich nazwał Karol XII, chłopi bez butów, są ze krwi czyli z rodu mściwi; pochodzenie ich, jako wygnańców społeczności, poniekąd tę wadę usprawiedliwia; dzikość w obyczajach, mała chęć do pracy, kradzież i pijaństwo, są także wrodzonemi tych mieszkańców puszczy wadami 5. Przy tych wadach, nieodstępne niechlujstwo w domu i za domem Kurpia cechuje. Rolnictwem mało i niechętnie trudnią się, bo ten przemysł jest dla nich nowością, jakiéj przodkowie ich nie znali i znać nie chcieli; to téż zbiory ich zaledwie przez ¾ roku wystarczyć mogą na ich wyżywienie, wiosną zaś po największéj części żywią się samą zieleniną, jakoto: rzepichą czyli ognichą, pokrzywą i szczawiem, z czego nabawiają się rozmaitych chorób, częstokroć śmiercią kończących się. Wiele téż wpływa na odstręczenie od godziwéj pracy blizkość granicy pruskiéj i najem do przemycania towarów, które zwykle nocną porą prowadzą za sowitém wynagrodzeniem, bez względu że tego rodzaju poświęcenie się, częstokroć przypłacić trzeba kalectwem lub śmiercią.
Fałszywe proroctwo i wróżbiarstwo było niejaki czas dla niektórych Kurpiów korzystnym przemysłem, bo większość wierzyła im i uznawała ich za ludzi nadzwyczajnych i świętych. I tak, gdy któremu z gospodarzy zginęło co z dobytku, wtedy udawał się do owych świętych proroków i zapraszał ich do siebie na przyrządzoną ucztę z wieprza tuczonego, wódki i innych ulubionych przysmaków, którą bezbożnie nazywano wieczerzą Pańską. Zaproszeni goście zjadali i wypijali wszystko, bo inaczéj przedmiot skradziony nie mógłby być wynalezionym. W czasie téj uczty prorocy przepowiadali, gdzie i jak wynalezioną być może zguba i zwykle przepowiednia ich sprawdzała się, bo sami prorocy najczęściéj w kradzieży udział mieli.
W roku 1850 jeden z takich proroków ukradłszy parę wołów swemu sąsiadowi, zaprowadził je na jarmark do miasta Nowogrodu i tam chciał sprzedać żydom za bezcen; lecz ci nie mogąc ukryć tak wielkiego towaru i lękając się odpowiedzialności za nieprawne onego nabycie, dali o tém znać miejscowéj policji. Widząc tedy prorok tamę położoną swemu przemysłowi, drapnął w nogi do Łomży i tam zakonnikom w klasztorze oświadczył, iż natchnięty pobożnością prowadził do klasztoru na ofiarę dla braci zakonnych parę wołów własnych, lecz w Nowogródzie je zatrzymano; prosił więc zakonników o udzielenie mu świadectwa, że woły prowadzone były na ofiarę do klasztoru. Przełożony wierząc słowom prostaczka Kurpia, wydał mu żądane świadectwo, za którém prorok odzyskał w Nowogrodzie swe woły i rzeczywiście je do klasztoru odprowadził. Tymczasem poszkodowany właściciel szukając swéj zguby, dowiedział się w Nowogrodzie, że woły jego odprowadzone zostały do Łomży, dokąd pośpieszał, lecz już zapóźno, bo woły były w rądlach na kuchni klasztornéj i na półmiskach w refektarzu; musiał więc poprzestać na odebranéj od przełożonego w pieniądzach wartości szkody.
Takie postępki mniemanych świętych, często powtarzane ze szkodą materjalną i moralną wszystkich okolicznych mieszkańców, zwróciły uwagę rządu, który polecił tych szkodników wyśledzić i do odpowiedzialności karnéj pociągnąć.
Jakoż pewnego razu zdybano ich zgromadzonych przy pożywaniu wieczerzy obstalowanéj we wsi Trzcińskie nad rzeką Pisną i pod strażą do urzędu wójta gminy Czerwone odprowadzono. W czasie téj podróży, wartownikom zachciało się spróbować świętości jeńców i przeprawiając się przez rzekę sami na czółnach, kazali prorokom suchą nogą wpław przejść; lecz ci ulegając takiemu przymusowi, bez mała w rzece nie potonęli, a wykąpali się w zimnéj jesiennéj wodzie za wszystkie przeszłe swe grzechy i nadto ponieśli zasłużoną karę na drodze dalszego processu.
Występki Kurpiów wzrastają od kolebki; rodzice przyzwyczajeni do życia nieporządnego, nie mogą dać dobrego przykładu swym dzieciom i mało się troszczą o cnotliwe i przyzwoite ich wychowanie. Mężczyźni z dzieciństwa mając wstręt do użytecznéj pracy, a pochop do czynienia szkód bliźnim, oraz przywłaszczania sobie cudzéj własności; z nieukontentowaniem i zazdrością patrzą na dostatek bliźnich pracą nabyty i na ich rządność: ztądto wynika chętka zrządzania psot i szkód sąsiadom zamożniejszym. Kobiety nie znając skromności ani wstydu, rozwiązłość życia uważają za codzienną zabawę, przekleństwo zaś za potoczną rozmowę. Nieszczęście bliźniego, dla Kurpia jest przedmiotem szyderstwa i pośmiewiska, bo przykazanie boskie i kościelne, rozwijające główny zakon religii, jakim jest miłość Boga i bliźniego, dla niego są obce i mało znane; ztąd téż wynika nieuszanowanie tego, co rzeczywiście jest świętém.
To téż ksiądz Piekarski, proboszcz parafji Turośl, i ksiądz Kuderkiewicz, administrator kościoła filjalnego w Lipnikach, nie szczędzą sobie pracy w nauczaniu tego ludu moralności, pobożności i bojaźni Boga, i przyznać należy, że za błogosławieństwem Boga już się cieszą z błogich owoców swego poświęcenia się. Żadne bowiem najlepsze i najsurowsze prawo nie powściągnie ludu bezbożnego od niemoralności, jeśli duchowieństwo miejscowe słowem i przykładem zbawiennym do tego się nie przyłoży 6.
Moralniéj od Kurpiów zachodnich prowadzą się mieszkańcy wschodniéj strony puszczy nowogrodzkiéj, a mianowicie we wsiach Zabiele, Czerwonka, Borkowo, Janowo, Rakowo, Kąty, Zalesie, Sniarowo, Kupniewo, Włotki, Chlubna, Penza, Rogienica, Grzymały, Czartorja i w kilku innych osiedli, gdzie widziéć można chęć do pracy, rządność we wszystkiém i zamożność. Ztądto ci Kurpie mianują się szlachtą i oddają swe dzieci do szkół publicznych na naukę, i jeśliby mniéj mieli chętki do gry w karty, w którą nietylko pieniądze, ale zboże i inny dobytek niekiedy przegrywają, możnaby ich uważać za zupełnie porządnych gospodarzy wiejskich.
Jak w całym kraju znajdziemy różnorodność w życiu i charakterze ludu, tak i w krainie Kurpiów pomiędzy złymi znajdują się dobrzy. — Owszem jest i tu nie mało rzeczy zasługujących na pochwałę. Kurp’ jest mieszkańcem puszczy, ziemi dla rolnictwa mało przydatnej i tém samém niezupełnie wywdzięczającéj się za jéj uprawę; jednakże szczerze ją kocha za życia i po śmierci, tojest nie tylko jéj za życia na Kalifornję i Eldorado nie przemieni, ale i po śmierci żąda, aby zwłoki jego oddane były téj saméj ziemi, która go za życia żywiła.
Pobożność Kurpiów widzieć się daje w obchodzie dni świątecznych i uroczystości kościelnych. Święto niedzieli zaczyna się zwykle od południa w sobotę; dni śś. patronów święcą tylko do południa. Do kościoła uczęszczają zwykle w zebraniu tak zwanemi kompanjami. Każda prawie wieś stanowi rodzaj bractwa kościelnego i posiada swe chorągwie, obrazy i bębny, z któremi udaje się do kościoła processjonalnie, śpiewając pieśni nabożne. Do niesienia tych godeł pobożności, wybierane są stosowne osoby, strojnie ubrane. Chorągwie noszą dziarskie parobczaki, w długie kapoty ubrani i czerwonym pasem przepasani. Niesienie obrazów należy do urodziwych dziewcząt, które ubierają się w białe spódnice i czerwone gorsety, na plecy zarzucają sobie fartuchy płócienkowe w pasy, na głowie zaś noszą kołpak z aksamitu czarnego lub czerwonego, wstążkami kolorowemi, kwiatami lub szychem i innemi świecidełkami ubrany. Bęben i śpiewy daleko ogłaszają pochód takiéj kompanji przez puszczę.
Jeśli w jakie święto bractwo nie idzie do kościoła, wówczas taką processję cała wieś odbywa do najbliższego od wsi krzyża lub figury poświęconéj. Gdy panuje epidemja lub innego rodzaju powszechna jaka klęska, processja taka odbywa się w pole lub na drogi krzyżowe i tam stanąwszy, całe zgromadzenie słucha pobożnie ewangielji przez promotora włościanina czytanéj, a następnie kazania lub nauki duchownéj tegoż; poczém wszyscy składają na to miejsce po gałązce drzewa lub inne drobne przedmioty i to zowią zakopaniem ewangelji, przez co miejsce to uważa się za poświęcone i odbierając część religijną, służy przez czas niejaki za stację kompanji pobożnéj, aż nim inne na ten cel miejsce wybrane nie będzie.
Chrzciny, gody małżeńskie i zabawy w dni świąteczne Kurpie odbywają zwykle w karczmie przy kieliszku, śpiewach i skokach, z tą osobliwością, że mężczyźni w swojém kółku, kobiety zaś oddzielnie się bawią. Gdy rodzice chcą ożenić syna i obmyślą dlań narzeczoną, wyszukają wymównego i śmiałego swata, rajem zwanego, który z konkurentem udaje się do wsi, gdzie obmyślona oblubienica mieszka; i tam pozostawiwszy go u sąsiada, sam idzie do rodziców oblubienicy z prośbą o jéj rękę. Jeśli ci zgadzają się, to raj wprowadza oblubieńca do domu oblubienicy i po umowie tyczącéj się posagu, oboje narzeczeni razem idą do karczmy po wódkę; poczém gdy już ta uczta odbędzie się w domu narzeczonéj, umowa zerwaną być nie może. Po zapowiedziach cała familja narzeczonego wraz z rajem i grajkiem zbiera się do domu narzeczonéj na hulatykę, podczas któréj rodzice obojga narzeczonych naradzają się, gdzie młodzi mieszkać mają?—jeśli u rodziców młodziana, to się zowie na ojczyźnie, jeśli zaś u rodziców dziewicicy, to mówią, że się ożenił na niéj. Jadąc do ślubu: narzeczona z matką i przyszłą teścią, oraz starszemi kobietami i grajkiem, siada na pierwszéj bryce; narzeczony z ojcami i rajem na drugiéj, drużbowie, druchny i dalsi goście zajmują następne bryki. W kościele podczas ślubu, gdy kapłan ma związać ręce ślubujących, tak młodzian jak i dziewica przekładają pokilkakrotnie rękę na wierzch, aż nim kapłan sam je ułoży; każde z nich ubiega się o położenie ręki na wierzch dlatego, że podług ich przekonania, ta osoba pierwéj umrze, której ręka będzie pod spodem 7. Po ślubie znowu odbywa się wesele, najprzód w najbliższéj karczmie do nocy, a potém w domu dla państwa młodych obmyślonym. Gdy czas oczepin się zbliża, panna młoda znika, a pan młody szuka ją i znalazłszy, musi ją wykupić od obecnych kawalerów; poczém matrony sadzą ją na dzieży chlebnéj i wkładając czepiec na głowę, uczą pożycia małżeńskiego, raj zaś zbiera składkę pieniężną na czepek. Wreszcie zabawa przedłuża się stosownie do zamożności państwa młodych i zapasów wódki, któréj wypijają 15 do 20 garncy.
Pogrzeb osób dorosłych również kończy się stypą w karczmie przy kieliszku odbytą 8.
Zwyczajny ubiór mężczyzn jest taki: sukmana z sukna grubego szarego, u chłopaków krótka nad kolana, u starszych dłuższa po kolana, z tyłu wiele i szeroko fałdowana, z kieszeniami wyżéj bioder urządzonemi, pas rzemienny szeroki lub wełniany czerwony, kamizelka z perkalu czerwonego w żółte kwiaty, majtki szerokie płócienne lub sukienne białe z wypustką czerwoną, albo téż zielone; na głowie kapelusz nizki z niewielkiém rondem, nogi obwinięte onuczami płóciennemi ponad kostki, na które wkładają się na stopę niekiedy łapcie z łyka, najczęściéj chodaki ze skóry bydlęcéj nakształt trzewika płytkiego zrobione i wkoło przewleczone sznurkiem do obwijania nogi i przymocowania onuczy służącym: te to właśnie chodaki, oraz kłumpie czyli trzewiki skórzane na podeszwie drewnianéj, na Mazowszu zowią niewłaściwie kurpiami.
Kurp’ szlachcic nosi surdut długi z sukna grubego granatowego i takież pantalony, tudzież kamizelkę i chustkę na szyi, na głowie zaś czapkę rogatą z barankiem lub kaszkiet, a na nogach buty na święto; chodaki do roboty.
Kobiety ubiór składa się ze spódnicy wełnianéj lub płócienkowéj i gorsetu; latem częstokroć spódnicę zastępują dwa fartuchy z przodu i z tyłu naprzeciwlegle zawiązane, które za powiewem wiatru, dosyć wyraźnie kształt ciała i nóg wskazują; włosów na głowie mężatki i wdowy nie plotą w warkocze, lecz zawięzują je rozpuszczone w chustkę dużą, w kształcie kołpaka. Szlachcianki noszą suknie, salopy, czepce i kapelusze ogromne dawnéj mody, na nogach u biedniejszych zimową porą chodaki z płótna, u zamożniejszych bóciki: latem wszystkie prawie noszą trzewiki płytkie skórzane lub z sukna granatowego, z kokardą czerwoną lub żółtą na przodzie.
Cała kraina Kurpiów przed wielą wiekami wodą morską zalana była; dowodem tego są głębokie pokłady torfu, zwłaszcza w okolicach miasta Kolno, oraz wsi Janowo i Borkowo, gdzie pokład ten do trzech sążni głębokości dochodzi, pod którym ziemia rozrzedzona wskazuje bezdenną przepaść. W paśmie łąk od wsi Ruda ku rzece Piśnie, w okolicach wsi Bączki, Piekło i Potasie znajdywane bywają ułamki bursztynu rozmaitéj wielkości, które także przemawiają za bytnością tu morza, jednéj natury z Baltyckiém. Roku 1811 otworzona była tu kopalnia bursztynu, z której dzierżawcy płacili rocznie rs. 30; następnie dochód ten po upływie lat dwunastu konkurrencją dzierżawców wzrósł do rs. 330: potém dla braku materjału znowu stopniowo się zmniejszył, aż nareszcie spółubiegających się przemysłowców zupełnie zabrakło.
Że w téj puszczy było mnóstwo dzików, jeleni, danieli i innego grubego zwierza, oraz nie mało ogromnych drzew masztowych, wiemy o tém nietylko z historji i podań miejscowych, ale z wykopalisk, jakie przy dobywaniu torfu i osuszaniu bagien znaleziono. Nie wspominając o dawniejszych wykopaliskach, nadmienim, że w roku 1855 przy kopaniu kanału, znaleziono pod pokładem ziemi na dwa przeszło łokcie grubym, róg jeleni o 7 odnogach; w roku 1856 znaleziono kilka takich mniejszych, a pod pokładem torfu na 3 łokcie grubym, widziano dwa pnie ogromnego drzewa jeden na drugim leżące.
Stolicą krainy Kurpiów tutejszych jest miasto Nowogród, przy ujściu Pisny do Narwi, o mil dwie od Łomży ku zachodowi położone. Samo nazwisko tego miasta wskazuje, że był to niegdyś gród warowny, przez jednego z książąt mazowieckich założony, którego mieszkańcom Bolesław książe na Warszawie, Wyszogrodzie, Zakroczymiu i Ciechanowie roku 1434 nadał prawo magdeburskie. Po wcieleniu Mazowsza do Korony, Zygmunt Iszy i jego następcy przywiléj ten zatwierdzili. Miasto to leżąc w dogodném położeniu nietylko dla warowni lecz i dla handlu, prędko się zaludniało i wznosiło, tak, że w roku 1564 posiadało już domów 300. Za panowania Zygmunta IIIgo w roku 1615 pochłonął miasto pożar, w czasie którego przywileje jego zgorzały. Władysław IV chcąc przyjść w pomoc podupadłemu przez pożar miastu, zatwierdziwszy dawne przywileje, nadał roku 1637 wolne rybołówstwo na rzekach Narwi i Piśnie. Królowa Ludwika Marja, będąc jeszcze żoną Władysława IV, zwiedzała Nowogród, który wówczas leżał na trakcie warszawsko-królewieckim i podobawszy sobie to miejsce, zbudowała nad rzeką Narwią, o wiorst 2 od miasta ku północo-zachodowi zamek, który za wojen szwedzkich zniszczony, dziś w gruzach tylko swą przeszłą wielkość i wspaniałość odznacza. Taż królowa żaląc się nad klęską miasta, gdy już była w powtórném zamężciu z królem Janem Kazimierzem, przywilejem z roku 1652 dozwoliła mieszczanom wolnego wrębu w lasach królewskich, z którego ci korzystając, w rychłym czasie miasto w znacznéj części odbudowali; lecz następnie klęski krajowe, zwłaszcza wojny szwedzkie, do upadku je przywiodły, a co pozostało, to w powtórnym pożarze 1788 roku do szczętu zgorzało. Przy regulacji miast i dóbr rządowych, wzbroniono roku 1825 mieszczanom wrębu w lasy rządowe, a to z uwagi, że własnego lasu posiadają około 968 morgów.
Bez względu na tyle klęsk przeszłych, miasto to wielce wzrastało i było handlowém, bo leżało przy wielkim trakcie lądowym, oraz przy Narwi, którą statki z towarami szły do Gdańska i Warszawy, także przy Piśnie, którą rząd pruski uczyniwszy spławną, otworzył po niéj drogę dla odbytu swych produktów: dziś leżąc na ustroniu, Nowogród dawne swe znaczenie i zamożność postradał. Ludność tutejsza, składająca się z Mazurów pierwotnych osiedleńców i Kurpiów, zlała się w obyczajach z tymi ostatnimi i trudniąc się rolnictwem, odróżnia się od Kurpiów wiejskich właściwém sobie mianem gryczan, dlatego, że się trudni wypiekaniem i sprzedażą ulubionych tu placków gryczanych. Żydzi tylko czwartą część ludności miasta stanowiąc, prowadzą zwykłym trybem handel drobnostkowy produktami wiejskiemi i kramarszczyzną. Ludność miasta wynosi do 1500 głów, w téj liczbie żydów do 400. Domów drewnianych liczy się przeszło 200, murowanych 2, oprócz kościoła i synagogi już w wieku bieżącym wzniesionych.
Od Nowogrodu ku północy o mil 4 nie dojeżdżając o milę od granicy pruskiéj, na wzgórzu nad rzeczką Łabną leży miasto Kolno, miejsce urodzenia Jana z Kolna (Scolnus), znanego światu z odkrycia Labradoru 9. Miasto to jest bardzo starożytném, nie miało tego świetnego znaczenia jak Nowogród za czasów Ludwiki Marji; lecz leżąc blizko granicy Prus, wielce było niegdyś handlowném, potem od powszechnych klęsk kraju upadło w swém życiu, tém więcéj, gdy kilkakrotnie wszczęty pożar je pochłonął, w czasie którego nietylko wszelkie mienie mieszkańców, ale nawet przywileje miasta spaliły się.
Po uzyskaniu od Augusta III w roku l754 i od jego następcy potwierdzenia dawnego prawa magdeburskiego, obywatele tutejsi mieszkając przy trakcie warszawsko-królewieckim, o mil 3 od pruskiego miasta Johannsburga, zarabiali znaczne pieniądze za przewóz towarów z Prus do naszego kraju i tym sposobem prędko się wzbogacając, znowu nadali przyzwoitą postać swemu miastu i na podgórzu leżącemu przedmieściu Łabna. Przytém blisko leżące jezioro Krusko dostarczało obficie na potrzeby domowe i na handel ryb; rzeczka Łabna była ulubioném siedliskiem bobrów, których futra zawsze popłacały. Przed rokiem 1830 była tu jeszcze komora celna, która przeniesioną została do wsi Wincenty nad samą granicą położonéj. Pozbawione wielkiego traktu zarówno z Nowogrodem, Kolno potrafiło jednakże wznieść się lepiéj niż tamten i obok drewnianych domów dosyć porządnych, których liczy się do 300, ma także kilka murowanych i szczyci się mianem stolicy szlachty kurpiowskiéj, któréj dziewice, obok cnót dawniéj wielbionych, posiadają jeszcze wdzięki pięknych prababek polskich. Bo któż tam wie pochodzenia familji Cwalina, Ksepka (krzepka), Gietek i innych? może to są Arciszewscy, Zebrzydowscy, Zborowscy lub Potoccy? Najbardziéj miasto ożywia się w dni targowe i w jarmarki, których do roku sześć bywa, a głównym przedmiotem handlu są wieprze. Herb miasta wyobraża św. Florjana męczennika, patrona Kurpiów, którego figurę i po wsiach widzieć można; on téż uważany jest za patrona od pożarów. Ludność miasta wynosi do 200 mieszkańców, w téj liczbie czwarta część jest żydów: chrześcjanie trudnią się rolnictwem, żydzi zaś handlem drobnostkowym i głównie przemycaniem towarów z Prus.
Jak Nowogród tak i Kolno, oba miasta zdala pięknie się przedstawiają i zamiłowany w krajobrazach malarz, z obu tych miast utworzyć może dwa piękne widoki.
- Nie zgadzamy się z korrespodentem Gazety Warszawskiéj (patrz Nr. 50 z r. 1857), który twierdzi, że Kurpie należą do resztek owych bitnych Jadźwingów zmieszanych z Mazurami: Jadźwingowie bowiem byli pogranicznym szczepem litewskim, do którego przez zetknięcie się ze Słowianami, mogło trochę żywiołu słowiańskiego w języku i obyczajach przymieszać się, ale zawsze to byli Litwini; kiedy zaś w Kurpiach nic litewskiego dostrzedz nie można, a czysty naród słowiański nacechowany mową i zwyczajami Mazurów; tylko widoczny jest wpływ innych szczepów słowiańskich, a najbardziéj polskich.[↩]
- Teraz sarny tylko i dziki przechodnie niekiedy pojawiają się, lecz niedługo się tu trzymają.[↩]
- Gdzie się podziały te pieniądze, dotąd niewiadomo, tak dobrze Szmulowicz interes poprowadził.[↩]
- Wszystkich Kurpiów nowogrodzkich liczą do 17000 osób.[↩]
- Od czasu missji duchownéj we wsi Kadzidle w r. 1857 odbytéj, Kurpie przestali pić wódkę, przez co stali się moralniejszymi i pracowitszymi.[↩]
- Powtarzamy, że z wprowadzeniem wstrzemięźliwości, Kurpie odmienili się w obyczajach i zamożności na lepsze; najwięcéj w tém położył zasługi przykładny ksiądz Kuderkiewicz.[↩]
- Takie współubieganie się o położenie ręki na wierzch istnieje także w okolicach Warszawy; tam wszakże inne ma znaczenie, bo czyja z małżonków ręka będzie na wierzchu, ten w całém pożyciu małżeńskiém będzie brał górę: właśnie kapłan w duchu religji zawsze układa rękę małżonka na ręku małżonki.[↩]
- To téż naddzierżawca ekonomji Czerwone, z kilku karczem na puszczy będących miał dochodu od Kurpiów za wódkę miesięcznie w przecięciu złp. 15000, lecz gdyby te pieniądze użyto na gospodarstwo domowe, jakby rychło byt Kurpiów mógł się polepszyć.[↩]
- Nieraz się spotkaliśmy z tém twierdzeniem, że to i Polska w osobie Jana z Kolna przyczyniła się do odkrycia Ameryki, ale nie natrafiliśmy na żadne dowodne objaśnienie w téj mierze. Najpierwszą wzmiankę o Janie z Kolna zrobił Lelewel. Wartoby, aby ten przedmiot był stanowczo zbadanym.[↩]