Rozdział 7

Ruiny dawnego zamku Surpile. — Szczepy narodu litewskiego: Gogi, Staki, Dziuki, Szaki, Zanawiki i Jadźwingowie. — Jeglówek wieś i Egle nimfa litewska. — Wsie Jegliniec i Urdomin.

Litwini z Azji, kolebki ludów, przybywszy za kraniec północny potężnego niegdyś państwa rzymskiego do głuchych i bezludnych puszcz, rychło pokochali swą nową ojczyznę i określiwszy jéj granice, każdej piędzi ziemi bacznie strzegli. Z pomiędzy sąsiadów tego nowego kraju najnieprzyjaźniejszym był Litwie zakon Krzyżaków, który pod godłem Chrystusa, wbrew nauce Jego, bratnią krew przelewał i pożogę na obcych ziemiach rozszerzał. To téż działając niezgodnie z duchem religji świętej, którą rozkrzewić usiłowali, Krzyżacy rychło stracili wątek prawdziwéj wiary; bo czyny ich upozorowane tylko chrystjanizmem, wyraźnie wskazywały cele materjalne. I dlatego Litwini nie cierpieli tych fałszywych apostołów, egoizm zmysłowy nad miłość ewangieliczną przekładających, a gwałtowne ich napady z równąż gwałtownością odpierali.

Chcąc zabezpieczyć swój kraj od najścia Krzyżaków, Litwini na pograniczu i wewnątrz na wszystkich traktach i ważniejszych miejscach budowali zamki i twierdze, które podług ówczesnéj strategiki były wielce zbrojnemi i niedostępnemi. Ówczesne warownie litewskie były to góry zwykle okrągłe, stromo i stożkowato usypane, z dwoma lub trzema odstępami, jakby piętrami, które tworząc stopnie, służyły za wały czyli baterje twierdzy. Ściany takiéj warowni kamieniami od dołu do wierzchołka umocowane były i tworzyły gruby mur kamienny; u spodu zaś jezioro, wąwóz wodą napełniony, rzeka lub inna woda w około oblewająca warownię, czyniła ją niedostępną. Takich twierdz mnóstwo było na Litwie wyższéj czyli właściwéj i niższéj czyli Żmudzi, oraz w dzisiejszéj Litwie polskiéj, zwanéj niegdyś traktem zapuszczańskim; rychło je wznoszono i budowano, bo nie kilku lub kilkunastu mularzy, lecz cały naród w ich budowie brał udział.

W Litwie polskiéj stanowiącéj dziś większą część gubernji augustowskiéj, wiele było takich zamków i grodzisk nad Niemnem i od południowéj granicy; zwano je powszechnie pile, to jest sypaniną, od wyrazu pili’ sypać; gdyż jak nadmieniliśmy, wszystkie góry na których zamki po większéj części z drzewa budowane były, ręką ludzką są usypane.

Jedną z ważniejszych twierdz w téj prowincji była Sur-pile, u Wiganda i innych kronikarzy naszych z niemiecka Sunenpille zwana, dziś w gruntach folwarku Jeglówek, blisko granicy powiatu sejneńskiego, w parafji jeleniewskiéj położona, o któréj już wyżéj nadmieniliśmy.

O téj twierdzy Wigand i inni kronikarze litewscy, oraz Narbutt i Baliński wspominają; lecz dotąd nikt nie mógł wskazać miejsca, w którém istniała1. Wiadomo jest, że wyprawa krzyżacka pod dowództwem w. marszałka Kuno Hattenstein i w. komtura, przebywszy r. 1381 krainę litewską Wejgów na południowy wschód Kowna w trakcie zaniemeńskim leżącą, przybyła do powiatu łaukiskiego i uderzyła na zamek Nauje-pile, po polsku nowogród, a przez Krzyżaków Nauenpille nazwany, do którego bombardami szturmować zaczęła. Litwini w liczbie 3000, przerażeni ognistemi strzałami z tych bombard, tojest dział, które Krzyżacy po raz pierwszy w te strony przyprowadzili, poddali się na łaskę z żonami i dziećmi. Po zdobyciu téj twierdzy, Krzyżacy uszedłszy 5 mil, przybyli do zamku Sur-pile, dziś zwanego Szurpiły i spaliwszy go, z łupami powrócili do Nowo-grodu czyli Naujepile. Musieli jednakże zamek Surpile powtórnie zajmować tak jak i Naujepile, skoro zbudowaniem kościoła, którego ślady dotąd zostały, długi tu swój pobyt oznaczyć chcieli.

Że to był zamek książęcy Surpile zwany, mamy tego dowód w nazwisku otaczającego tę warownię jeziora oraz wsi przyległéj, a najbardziéj przekonywamy się o tém z listu Mikołaja Radziwiłła, wojewody wileńskiego, kanclerza w. ks. lit., starosty mozyrskiego, lidzkiego i borysowskiego w dniu 7 września r. 1571 w Wilnie do dworzanina Jana Ilichowskiego pisanego, oraz z przywileju króla Augusta IIgo z dnia 1 lutego roku 1710 w Warszawie na podanie dóbr Surpiły i Kuków Kiewliczom wydanego.

Z tych dokumentów dowiadujemy się, że majętność zwana Zamek Surpiły, włók czterysta gruntu obejmująca, wśród lasu położona, przez Kiewliczów od książąt litewskich za 50,000 kop liczby litewskiéj nabyta, które to kupno król Zygmunt I zmocnił, sejmy i konstytucja warowały, a następnie Zygmunt August konstytucją roku 1550 w Piotrkowie zatwierdził. Z procederu zaś prawnego z Flemingiem i innemi osobami przez Kiewliczów za panowania Augusta III prowadzonego okazuje się, że Zygmunt August oceniając chwalebne dla kraju czyny i zasługi wojskowe Gabrjela i Andrzeja Kiewliczów pułkowników wojsk litewskich w dniu 1 maja 1646 r. przywilej uznający Surpiły za dobra wieczyste ziemskie dał i konferował i do tych dóbr per assignatos commissarios intromitować się haeredibus dopuścił, nadto u tychże Kiewliczów ad solidum 50 kop groszy litewskich pożyczywszy, sub onus téj summy dobra Augustów poddał i inwadiował, postremo zaś też dobra ex onere namienionéj summy uwalniając, takową na tęż drzerżawę perstuńską transportował2.

Pomijając właścicieli późniejszych tego zamku, o których w inném miejscu powiemy, dosyć jest nateraz wiedzieć, że Surpiły, czyli właściwie Surpile, były stolicą książąt litewskich. Jakoż rzeczywiście był to gród podówczas wielki, gdyż rozpościerał się na trzech górach: zamkowéj, kościelnéj i cmentarnéj, dziś zamczyskiem zwanéj otoczonych w pewnéj odległości trzema innemi górami, na strażnice przeznaczonemi, które wszystkie wraz z siedmiu jeziorami do tego grodu należącemi, oraz placem targowym, zajmowały przeszło milę kwadratową. To téż Krzyżacy zazdrośném okiem na ten gród poglądali i swój niszczący pochód ku niemu kierowali. Przeprawiwszy się przez Niemen, weszli do krainy Wejgów, tojest do części wschodniéj dzisiejszego powiatu marjampolskiego, któréj o nazwisku Wejgi żadnego podania nie ma. Jest wprawdzie nad rzeką Niemnem pomiędzy Prenami a Dorsuniszkami i Boczkienikielami wieś Wangi, dawniéj rządowa, teraz prywatna, do dóbr gracjalnych Jakimiszki należąca i tuż przy niéj obręb leśny Wangi, do straży Preny leśnictwa Szlanów należący, od czego Krzyżacy ówczesne tutejsze osady nazwać mogli Wejgi. Nie można bowiem zgodzić się z nowém czyjemś przypuszczeniem3, że kraina Wejgi istniała na Żmudzi, czego jakoby dowodem są wsie, jedna kościelna Wajgów i niedaleko od téj druga Powajgów w powiecie telszewskim położone. Wajgow po litewsku zowie się Wajguwa, wieś niezbyt dawna, jak o tém domyślać się można z fundacji tamecznego kościoła w roku 1785, ani nazwiskiem, ani bytności, swoją, ani téż położeniem, nie da się podprowadzić pod krainę Wejgi przez kronikarzy opisywaną. Podług narzecza, cała ta kraina zaniemeńska od wieków na 4 główne szczepy dzieloną była, jako to: Gogi, Staki, Dziuki i Szaki, które to nazwiska dotąd utrzymały się.

Lud osiadły w części północnéj i północo-wschodniéj dzisiejszego powiatu marjampolskiego, po nad Niemnem, ma nazwisko Gogów, południowa strona tegoż powiatu, poczynając od okolic m. Marjampola. osiedloną jest przez Staków, w powiecie kalwaryjskim i północnéj stronie sejneńskiego mieszkają Dziuki, w południowéj zaś części sejneńskiego Szaki. Jeszcze pomiędzy miastami Wilkowyszki i Pilwiszki poddzielają piąty szczep litewski Zanawiki zwany; w dawnych zaś wiekach istniał szósty szczep na południo-wschodzie Litwy osiadły, Użwingi zwany, który zowiemy z litewskiego Jadźwingi. Wyraz bowiem użwingis, znaczy zakręt albo krawędź ziemi; ztąd-to łatwy domysł, że resztki rozproszonych Jadźwingów zlały się z innemi szczepami litewskiemi i dlatego ślady narodowości ich znikły. Wiemy przeto, że krainą Wejgów zwano ziemię dzisiejszych Gogów, którzy podziśdzień mają swe osady w dawnéj włości wielońskiéj.

Również co do Łaukiszek, które pomieniony korrespondent Gaz. Warsz. upatruje w nazwisku wsi Ławkowa, w dekanacie wornieńskim na Żmudzi położonéj, powiedzielibyśmy, że kronikarz nazwał tak dzisiejszy Liszków lub Łankieliszki w powiecie kalwaryjskim, w północnym promieniu twierdzy Surpile położone, nigdy zaś Ławków żmudzki. Ta bowiem ostatnia, w języku narodowym Łaukuwa zwaną, biorąc miarę z istnienia kościoła od r. 1624, jest daleko młodszą w wieku nietylko od Liszkowa, ale i od Łankieliszek, które bytność swą datują od czasów pogańskich, a kościoły tameczne sięgają początków chrześcijaństwa na Litwie. Łatwy więc był pochód Krzyżaków ponad Niemnem, a potém ku zachodowi do Surpile, które podówczas słynąć musiało z swéj wielkości i bogactwa. Nad ten gród większego dotąd w téj prowincji nie wyśledziliśmy i wielkie znaczenie historyczne mu przypisujemy. Lecz co dziś z tego grodu pozostało? Oto, góry zorane, stosy ogromnych kamieni, wały naruszone, lochy czyli wyjścia podziemne zasypane, gruzy budowl, szczątki zbroi, kości, ludzi i zwierząt, oraz ich popioły. Gród ze swą załogą i mieszkańcami znikł, ale pozostały jeszcze ważne skarby, dla archeologji, historji, poezji i malarstwa. Życie doczesne grodu zgasło, lecz duch jego dotąd w potomkach żyje. Z tych gór i gruzów, z tych szczątków zbroi, pancerzy, ubiorów i monet, z tych kurhanów w kości rycerzy i popioły zamożnych, powinniśmy odtworzyć wspaniały obraz téj przeszłości, któraby, obok podziwu, wzbudziła w nas miłość ku sobie i połączyła się z nami węzłem braterskim.

Archeologja ma tu wielkie pole do zbierania plonów; kto wie, może nie jedna zagadka historyczna przez zbadanie zabytków mogłaby być rozwiązana. Temu, ktoby chciał zająć się rozpoznaniem téj ciekawéj pamiątki historycznéj, radzilibyśmy przedewszystkiém obznajomić się z przedmiotami już wydobytemi z łona ziemi. Nie wspominamy o pieniądzach, jakoby wydobytych z góry zamkowej przez Kamedułów, którzy jak pomienione wyżéj dokumenta świadczą, mając nadane od króla Jana Kazimierza dobra Wigry, do takowych nieprawnie przyłączyli dobra Surpile i na téj górze urządzili jednę z trzech bud potażowych na zasiłek funduszów klasztornych w lasach królewskich dozwolonych; lecz widzieliśmy u p. Zdanowicza, posiadacza emfiteutycznego folwarku Jeglówek, szczątki zbroi z bronzu i ze złota misternéj roboty: wiemy także, że on posiada łańcuch srebrny, pancerz i strzały żelazne, czterokończaste, tępe. Pieniądze złote, o których w rozdz. III wspominaliśmy, znalazł ogrodnik czyli chałupnik, z nazwiska Pałasz, od lat kilku już nie żyjący, od którego część onych nabył Liczman, sołtys wsi Udziejek, tudzież inne osoby, zwłaszcza żydzi, którzy z tego nabytku dobry handel mieli. Dzwonek z kościoła surpilskiego z napisem łacińskim: Sit nomen Dommi benedictum, widziany był około 1834 roku u księdza Strzałeckiego ówczesnego proboszcza parafji Jeleniewo, dziś już nie żyjącego; lecz gdzie się teraz znajduje ten dzwonek: niewiadomo. Na placu targowym tego grodu, wzniosła się w czasach niezbyt dawnych wieś, Targowisko zwana. W końcu nadmienić winniśmy, że na jedném, wyżéj wspomnioném, w r. 1381 najściu Krzyżaków na zamek Surpile i złupieniu onego nie skończyło się, ale, jak list króla Jana III do komisarzy w d. 30 stycznia 1682 roku w Warszawie pisany przekonywa, ciż Krzyżacy zamek pomieniony, przy powtórném najściu, zrujnowali.

Wszystkie zamki i grodziska litewskie, w wielkiém były poszanowaniu u ludu, i gdy je nieprzyjaciel zrujnował, lud oddał te szczątki pod opiekę rozmaitym bóstwom, którym przez publiczne obrzędy religijne cześć należną oddawał; a gdy światło Chrystusa zaćmiło mniemaną wielkość bóstw, wówczas wyrodziły się rozmaite podania na fantazji i duchu ludu oparte, oraz legendy i ballady.

Zamek Surpile oblany był jeziorem tegoż nazwiska, trzy zaś odnogi jego noszą oddzielne miana, jakoto: od Targowiska, czyli od zachodu, jezioro Tchliciszko, od północy Jeglówek, od południa zaś Jodel.

Jeglówek jak już nadmieniliśmy, ma swe nazwisko od nimfy litewskiéj Egle, która zamieniła się w świerk4. O téj Egle rozmaite są podania ludu; tu zaś wymienim tylko te, które obecnie w okolicach Jeglówka krążą.

„Ludzie trudniący się uprawą roli, częstokroć słyszą w górze kościelnéj dźwięk dzwonów, gdyż kościół tam zapadł; niekiedy zaś głos ludzki podziemny, wyrzekłszy się narodowości, wyraźnie pięćkroć powtarza te wyrazy: „Czas i godzina człowieka nie ma”; poczém w ciągu trzech dni człowiek w jeziorze Surpile utonąć musi.”

Kto temu nie wierzy, niech się zapyta najbliższych mieszkańców Jeglówka, oni są gotowi swe świadectwo przysięgą stwierdzić.

„W zeszłym wieku, na Targowisku miał osadę Misiukiewicz jeometra, który, obok czynności pomiarowych, trudnił się rolnictwem. Miał on parobka młodego, lecz dobrze obeznanego z uprawą roli, któremu poruczył pod dozór swój dobytek i w gospodarstwie zupełnie na nim polegał. Ten pewnego dnia orał wołami od świtu do południa, a gdy już pora obiadowa nadeszła, puścił woły na paszę zieloną nad jeziorem, sam zaś posiliwszy się do syta, usnął pod gołém niebem tak smaczno, że aż ku wieczorowi się przebudził. Wstał, przetarł oczy, spojrzał na niebo i zafrasował się, bo już słońce ku zachodowi się chyliło, a jeszcze wielki kawał gruntu zamierzał tego dnia zorać. Splunął z gniewu na swój długi sen, westchnął, przeżegnał się i — ruszył daléj do pracy. Lecz jakże się zdziwił, gdy obejrzawszy się wokoło, nie dostrzegł swych wołów.

— Co to jest?—rzekł do siebie—nikt nie skarżył się tu nigdy na kradzież dzienną i nie przypuszczam, aby mi woły skradziono, chyba je Ortus5 w jeziorze zatopił, albo téż Wielnis6 do puszczy gdzie uwiódł; tfu, precz z djabłami!—Matko Boska Trempińska!… widać Pagibielis7 nadał mi sen na moje utrapienie….

Tak pomówiwszy ze sobą, puścił się co tchu szukać swych wołów. Bojaźń kary i zmitrężenie roboty w polu, dodały mu chęci i sił do biegania nad jeziorem, w celu wynalezienia zguby; lecz daremnie, bo jéj nigdzie nie znalazł. A gdy już rozpacz go ogarnęła, ni ztąd ni z owąd zjawia się nad jeziorem piękna dziewica, księżniczka Egle, w szaty czarne fantastyczne lecz uroczo ubrana, i litując się nad zrozpaczonym parobkiem, pyta go: Czego się smuci i o co się troszczy?

Młodzian oczarowany dźwięcznym głosem i wspaniałą postacią dziewicy, z nieśmiałością lecz szczerze opowiedział jéj swą przygodę, nie zamilczając o następstwach, jakie go oczekują w domu pana Misiukiewicza.

Wysłuchawszy to Egle rzekła mu:

— Można temu łatwo zaradzić, bylebyś chciał mnie wzajemnością odpłacić; znajdziesz twe woły, jeśli wybawisz mię od męk, które oddawna tu w tém jeziorze cierpię, za stratę mego narzeczonego.

— O! wszystko zrobię, co pani rozkażesz, — odrzekł, kłaniając się nizko młodzian — jestem na jéj usługi.

— Dobrze, — mówiła daléj Egle — tylko bądź wiernym twemu słowu.

— Gotów jestem na wszystko i poddaję się woli pani, chciéj tylko powrócić mi zgubę.

— Oto, zniesiesz mnie dziewięć razy z góry zamkowéj ku kanałowi, łączącemu dwa jeziora: Tchliciszko i Jodel.

— Dlaczegóż nie? alboż to ja takie ciężary dźwigałem? toć pani zapewne nie z kamienia?

I to mówiąc, parobczak spróbował ciężaru a gdy mu się zdał bardzo lekkim, chętnie przystał na wykonanie rozkazu Egle.

— Ale nie ufaj swéj sile, — dodała Egle — gdyż nie tak łatwo to wykonać, jak ci się zdaje: główny bowiem warunek zależy na tém, abyś znosząc mnie z góry, nie zaglądał za sobą, bo twoje trudy na nicby się nie zdały.

— E, co tam za ciekawość patrzeć za sobą — rzekł ośmielony parobczak — kiedy człowiek ma przed sobą taki piękny przedmiot, jakim pani jesteś.

— Dobryś, widzę, chłopcze, ale nie wiem czy tak wytrwały w twém przedsięwzięciu, jakeś pochopny do słowa; obaczymy.

To rzekłszy, Egle zaprowadziła młodziana na górę, gdzie ten, wierny swemu słowu, objąwszy w swe ramiona miłe brzemie, z przyjemnością dźwigał ku kanałowi; lecz gdy już się spuścił blisko podnóża góry, kilka kamieni z wierzchołka góry potoczyło się do ku niemu, i gdyby nie pośpieszył ku kanałowi, niechybnie byłby uderzonym. Bez względu na to, powtórzył z takiémże niebezpieczeństwem swój pochód raz drugi, trzeci i czwarty, i za każdym razem skoro stanął u kanału, dostrzegał w swéj pani odmianę: coraz bowiem bardziéj bielały jéj szaty, a twarz piękniejszą się zdawała, tak, że gdy ośm razy zniósł dziewicę z góry, już mu się zdawało, że widział przed sobą bóstwo nie kobietę, tak była czarującą. Puszcza się tedy uradowany w ostatnią, to jest dziewiątą podróż górną, lecz gdy już przebył większą połowę drogi, z wielkim łoskotem, jakby ręką Perkuna ciśnięta massa ogromnych kamieni, tuż za uciekającym potoczyła się i zdawała się cios śmiertelny mu zadawać, tak, że strach śmierci wyrugował z pamięci młodziana przestrogi dziewicy i jéj powabne wdzięki, a przelękniony, oczyma usiłował wstrzymać pęd kamieni i stanął jak wryty. Tedy Egle rzekła:

— Zgubiłeś mię i znowu skazałeś na tyle lat męki, ilem już przecierpiała; bywaj zdrów! — i zniknęła….

Parobek w smutku i rozpaczy po stracie wołów i cudnéj dziewicy, powrócił do domu i opowiedział to zdarzenie, a jak go przyjął pan Misiukiewicz, podanie o tém nic nie mówi.”

Drugie podanie jest takie:

„Pod górą zamkową w początku wieku bieżącego mieszkał w ziemiance szewc Sutkiewicz, który ze swego rzemiosła znany był całéj okolicy Jeglówka. Raz powracając pod wieczór z wsi okolicznéj do domu, napotkał trzech paniczów młodych, bardzo modnie ubranych. Mieli bowiem na sobie tuniki czarne, spodnie i buty czerwone, na głowie kapelusz stosowany, a w ręku kij czarny. Ci prosili Sutkiewicza, aby poszedł z nimi na górę zamkową; lecz gdy ten nie dał się nakłonić do ich prośby, wymawiając się znużeniem, poszli z nim do iego chałupy i tam rozgościwszy się, zaprzyjaźnili się z nim i sprawili hulatykę. Wódka, piwo i miód, a nawet i krupnik, wszystko, niewiadomo zkąd, jakby potokiem się lało, a gdy Bachus, czy téż Ragutis litewski dodał wesołości, dały się słyszeć junacze śpiewy i huczna muzyka, przy których Sutkiewicz, wespół z miłemi gośćmi, ochoczo tańczył całe trzy doby bez przerwy, aż w końcu zemdlał od ustałości i usnął. A gdy się ocknął, już nikogo z gości w swym domu nie zastał, i zachorowawszy mocno, po kilku dniach życie zakończył.”

„Przed kilkunastą laty, czy téż nieco wcześnéj, widziano na jeziorze Jodel skrzynię ze skarbem złota pływającą, lecz nikt nie śmiał do niéj przystąpić, bo ją strzegł Ortus8 w postaci pieska, a gdy weń zaczęto ciskać kamieniami, zniknął wraz z całym skarbem.”

Pomiędzy jeziorami Jodel i Szurpiły, jest wyspa wązka groblą z lądem połączona, zwana Pustelnią, od tego, że w wieku XV, czyli téż XVI, kiedy jeszcze te jeziora ocienione były wielkiemi lasami, żył tu jakiś pustelnik, o którego imieniu i nazwisku podanie nic nie głosi.

Kto chce polubować się przecudnym krajobrazem, niech wstąpi na górę zamkową i wkoło się obejrzy, a ręczym, że przyzna to miejsce godném zamku Erdziwiłła i mieszkania książąt udzielnych. Co do nas, gdybyśmy posiadali bogactwa tych książąt, wystawilibyśmy tu sobie mieszkanie i nasycając się widokiem czarującéj okolicy, przemarzylibyśmy całe życie o dziejach przeszłych, które uświęciły to miejsce.

Mylnie ktoś powiedział w jedném z naszych pism9, że nie ma w gubernji augustowskiéj pomników przekazujących dzisiejszemu pokoleniu swe odwieczne istnienie; że nie ma w téj prowincji miejsca wsławionego ważnym wypadkiem, wpływającym na losy narodu, aż do początków XIX wieku, wyjąwszy Olitę i Lejpuny, gdzie Polacy ze Szwedami mniéj ważne bitwy staczali. — Owszem, prowincja ta wielce jest zamożną w pomniki odwieczne, świadczące nam o miłości kraju i walecznej onego obronie przez przodków naszych. Nie wspominając już o starożytnych kościołach, które same będąc pomnikami, wiele téż mieszczą w sobie odwiecznych pamiątek, wspomnimy tu o innych przedmiotach, na pierwszy rzut oka przypominających ważne dzieje przeszłe kraju.

Poczynając przegląd od południa, zapytajmy Kurpiów w okolicy Nowogrodu osiadłych: gdzie ze Szwedem się spotykali? gdzie djabłów czerwonych pobili? gdzie łeb żelazny cięgi dostał? Oni nam wskażą nie jedno miejsce, zwycięztwem swych przodków w pamięci uwiecznione.

Na Mazowszu zaś, Podlasiu i Rusi tutejszéj, nie tylko Szwedzi, ale i inne obce narody, nie mówiąc już o panujących nad tym krajem książętach i królach, ileż to pamiątek, nas obchodzących, po sobie pozostawili!? Jakkolwiek tutejsze osobliwości wielce są ciekawe, jadnakże, z samego porządku rzeczy, przegląd ich na całéj poludniowéj połaci gubenji mieszczących się odłożymy na późniéj, a teraz podążym od twierdzy Surpile daléj ku Litwie.

Ku zachodowi od Jeglówka, jadąc drogą bitą z Szypliszek ku Kalwarji, gdy się przejedzie wieś Gromadziszki, widzimy po prawéj stronie drogi las iglasty rządowy, zwany obrębem Wojciuliszki, za którym o wiorst trzy od traktu warszawsko-kowieńskiego, leży wioska rządowa Jegliniec; zaś pomiędzy tą wioską a lasem, wznosi się wysoko stożkowato-okrągła góra, młodem i karłowato-wzrosłemi staremi drzewami zarosła; jest to grodzisko litewskie, dziś Jegliniec nazywane, niewiadomo wszakże, czy grodzisko od wsi, czyli téż wieś od grodziska swe nazwisko wzięły: to tylko wątpliwości nie podlega, że warownia ta starsza jest wiekiem od wsi, a po swym upadku poświęcona księżniczce Egle, narzeczonéj Żaltisa10, przybrała miano eglinis czyli jeglinis t. j. świerkowa, od czego téż późniéj spolszczono Jegliniec. Panowanie księżniczki Egle łatwo się da wytłómaczyć z gruntu miejscowego, gdzie, jak i w okolicy zamku Surpile, świerk głównie porasta. W porównaniu z grodem Surpile, ta warownia uważaną być może za drugo lub trzeciorzędną; jednakże jest ona pile, czyli sypaniną litewską i tylko ze ścian i wałów kamiennych do tamtéj jest podobną; zresztą w saméj wielkości i braku wody ochronnéj oraz w piękności położenia, wiele ustępuje tamtéj.

Jakie było pierwiastkowe, to jest właściwe miano tego grodziska, niewiadomo; z nazwiskiém zaś Jegliniec połączone jest nazwisko fantastycznéj Egle, któréj właściwe mieszkanie, to jest jezioro, jest tu bardzo szczupłe, objętości stawu lub sadzawki źródłami zasilanéj; wąwóz ogromny wszakże domyślać się każe, że tu były niegdyś wielkie wody, które wyschnąć musiały. Pomimo to, Egle lubi swe siedlisko i na wieki w niém pozostanie, bo tak losy przeznaczyły. I ona była kiedyś śmiertelną jak inne kobiety, lecz gdy podstępnie stała się żoną Żaltisa, pięknego młodzieńca i boga wód, wówczas nabyła od niego przymiotu nieśmiertelności. Jednakże to ubóstwienie nie wygładziło właściwego śmiertelnikom czucia, tojest przywiązania do rodziny, bo jakkolwiek z pięknym Żaltisem w pożyciu była szczęśliwą, tęskniła jednak do rodziców, braci i sióstr, i przez lat piętnaście pożycia małżeńskiego, błagała męża o pozwolenie odwiedzenia krewnych. Trudno mu było na chwilę rozstać się z ukochaną Egle i dlatego niełatwo udzielił jéj żądane pozwolenie. A gdy się już rozstawali, rzekł do niéj: gdy powrócisz do mnie, zawołaj trzykroć z brzegu jeziora; „mężu mój! żona cię woła; jeśliś żywy, wypłyń w pianie mlecznéj; jeśliś zmarł, pokaż się krwią na wodzie.”

Egle wyuczywszy się tego wołania, z dwoma synami i córką udała się do domu rodzicielskiego, gdzie z radością przyjęta, nie miała czasu myśleć o powrocie do męża, bo rodzice i bracia bawiąc ją, wszystkie chwile pobytu jéj, uprzyjemniali i rozstanie się odkładali do późniejszego czasu. A gdy Egle bez względu na te uciechy, zatęskniła do męża swego, bracia postanowili zatrzymać ją na zawsze u siebie, a jéj męża zgładzić. W tym celu badali potajemnie synów, jak matka wołać będzie swego męża; lecz ci powiedzieć im nie chcieli, tłumacząc się niewiadomością. Wtedy bracia Egle zabrali z sobą do lasu jéj córkę, u któréj, pod groźbą wymogli objawienia sposobu, jakim Żaltis z jeziora wywołany być może, a gdy na ich wołanie wąż ukazał się na powierzchni jeziora, rozsiekli go kosami na kawałki.

Poczém Egle miała już sobie dozwolony powrót do męża, lecz gdy nad brzegiem jeziora zawołała go, ujrzała krew i usłyszała wymówione głosem znanym imiona zabójców. Wówczas z żalem zawołała:

— Gdzie się podzieję? czyż mogę mieszkać z zabójcami męża mego!?….

Bogowie litując się nad nieszczęśliwą wdową, przemienili ją w świerk (po litewsku egle), starszego jéj syna w dąb, młodszego w jesion, córkę zaś w osikę.

Jadąc wstecz od Kalwarji ku Szypliszkom, zdala majestatycznie przedstawia się zamczysko Jegliniec, i na pierwszy rzut oka nieznającemu prawdziwego jego znaczenia nasuwa się domysł, że to jest przedmiot godzien uwagi historyka i archeologa.

Od wsi Jegljniec posunąwszy się ku północo-zachodowi o mil 3 przeszło, na trakcie prowadzącym z m. Łozdzieje do Kalwarji, widzimy wieś kościelną Urdomin, należącą do p. jenerałowéj Sucharzewskiéj, dawniéj w powiecie grodzieńskim, dziś w kalwaryjskim położoną. Tu znowu przedstawia się zamczysko litewskie, przekształcone w czasach późniejszych na szaniec, szwedzkim zwany, który przy pomocy okolicznych mieszkańców, miał być usypany przez szlachcica Rudominę, a za waleczną obronę kraju nadaną mu była cała osada jakoby dawniéj zwana Rudomina11. Okopy te leżą w gruntach proboszcza o pół wiorsty od wsi, dłuższe są o jednę trzecią część od szerokości; ściany na zewnętrz pod kątem ostrym, na wewnątrz pod rozwartym, na stop kilkadziesiąt są wysokie. Urdomin w wieku zeszłym nosił nazwę miasteczka. Kościół pierwiastkowy pod wezwaniem Wniebowzięcia M. B. zbudowany był z drzewa dnia 10 czerwca 1592 r. przez Grzegorza Massalskiego podkomorzego grodzieńskiego i Marynę Stanisławównę z Raczkowskieh, którzy na uposażenie miejscowego proboszcza nadali plac na jurysdykę i karczmę przy kościele z wolną propinacją, tudzież we wsi Bawirsze 4 włóki gruntu osiadłe z poddanymi, 3 włóki na pastwiska, 8 morgów łąk nad jeziorem, 10 kop groszy litewskich z każdéj włości urdomińskiéj, miarę żyta i pół miary owsa dziesięciny, oraz dwa kamienie wosku na świece i reparację kościoła. Michał Turczynowicz Suszycki, skarbnik powiatu trockiego, nabywszy te dobra od Massalskich i zostawszy kolatorem kościoła, na mocy zawartéj dnia 30 czerwca 1745 r. umowy z księdzem Bartłomiejem Juszkiewiczem, ówczesnym proboszczem, w zamian za karczmę, jurysdykę, dziesięciny, 10 kop groszy i dwa kamienie wosku, dodał proboszczowi w Bawirszach 4 włóki i morgów 9 gruntu. Czém gdy ks. Juszkiewicz uważał się być pokrzywdzonym, Turczynowicz w nagrodę ufundował przy kościele missję dla Jezuitów rezydencji mereckiéj, którzy corocznie na cztery tygodnie zjeżdżali do Urdomina do pomocy proboszczowi, a mianowicie: w święta Bożego Narodzenia, Wielkiéjnocy, Zielonych Świątek i Wszystkich Świętych. W lat kilka Turczynowicz wyrestaurował kościół dawny i chcąc podnieść wieś do postaci miasta, obok innych budowli, rozpoczął stawiać nowy kościół z cegły,—lecz przed ukończeniem onego życie zakończył. Jednakże przed śmiercią, w klasztorze Jezuitów nowogrodzkich ciężką złożony chorobą, w testamencie roku 1775 spisanym, zamieścił te słowa:

„Mocno i gruntownie waruję, ażeby Imci Panowie opiekunowie kościół w Urdominie przezemnie zaczęty murować, co najprędzéj kończyli z intrat urdomińskich, do wystawienia którego zgodzony architekt za 19,000 złp, i materji ma dwakroć sto tysięcy cegły.”

Kościół ten, o dwóch wieżach białą blachą krytych, dachówką pokryty, mieści w sobie ołtarzy pięć i obraz ś, Jana Nepomucena, nie pospolitego pędzla; poświęcał go biskup sufragan Marciejewski, którego zwłoki tu spoczywają. W sklepach kościelnych złożone są zwłoki familji Turczynowiczów, oraz w oddzielnéj katakumbie Tadeusz Stanisław Rychlicki, komisarz cywilno-wojskowy w r. 1793 pochowany.

Pozostają jeszcze z kolei do opisania dawne zamki litewskie: Warnupiany, Bogramy, Chlebiszki, Marjenburg, Junigeda albo Junda, Kajmele, Liszkow i wiele innych.

 
  1. J. Jaroszewicz w Obrazie Litwy wbrew innym historykom twierdził, że Sunenpille leży niedaleko prawego brzegu Niemna, na drodze z Puń do Jezwy, lecz jakże się omylił. []
  2. Cały okres dosłownie tu z przywileju, który mamy pod ręką jest podany. []
  3. Patrz Nra 286 i 287 Gazety Warsz. z roku 1846 Listy z nad brzegów Krożenty. []
  4. Egle u Litwinów i Rusinów jest rodzaju żeńskiego i dlatego tłumaczą tam ten wyraz po polsku jodła, nie zaś świerk, a po rusku jel; polskiéj zaś jodły Litwini nie znają. []
  5. Bóg jezior. []
  6. Wielnis—djabeł litewski. []
  7. Zły duch. []
  8. Bóg jezior u Litwinów. []
  9. Bibl. Warsz. r. 1854, t. 2. []
  10. Żaltis, wyraz litewski oznacza: wąż. []
  11. Mogła należeć pierwiastkowo ta osada do Rudominy, ale nie za odparcie Szwedów nadaną mu była, gdyż pierwsze najście Szwedów było w wieku XVII, Massalscy zaś już w wieku XVI dzierżyli tę wieś pod nazwaniem Urdomin. Pewniejsze przypuszczenie będzie, że Rudomina był pierwszym osadnikiem téj wsi, lecz szaniec daleko późniéj w czasie wojen szwedzkich usypany został, bo podobnych szańców jest więcéj na Litwie tutejszéj. []