Puszcza zielona schronieniem wygnańców z kraju. – Boje ze Szwedami. – Turośl. – Zrębiska. – Jezioro Serafin. – Kolno. – Język Kurpiów i pieśni ich. – Okolice Kurpiów z trzech stron. – Wsi szlacheckie. – Dobra Kisielnickich. – Sniadowo. – Wieś Szczepankowo. – Szczuczyn. – Legenda o Grajewie i pomnik obok. – Rajgród.
Kurpie pod każdym względem wzbudzają wiele ciekawości, nie uważamy więc za zbyteczne jeszcze o nich niektóre szczegóły opowiedzieć.
Puszcza nowogrodzka w dawnych czasach nosiła miano Puszczy zielonéj i przeznaczoną była przez książąt mazowieckich, oraz królów polskich na miejsce wygnania z kraju. Z wielkiéj liczby wygnańców pochodzą żyjące w puszczy do dziś dnia niektóre familje, które się szczycą pochodzeniem swojém od pierwszych magnatów Rzplitéj; takimi są: Małachowscy, Pacowie, Poniatowscy, tudzież Butlerowie, Ruszczycowie i kilka innych. W tych familjach, pod zatartym blaskiem powierzchownym ich rodu, dójrzysz wzniosłe szlachetne uczucia, i choć ciało pokryte jest odzieżą biednego włościanina-wygnańca, w sercu jednak płynie dotąd krew wiernych synów téj ziemi.
W gminie, która się nazywa Czerwone, od komory celnéj Wincenty o milę ku południowi, nad rzeką Pisną, leży wieś Kozioł, składająca się z siedmiu osad młynarskich. Mieszkańcy téj wsi byli dawniéj młynarzami, lecz z powodu regulowania rzeki Pisny dla spławu, młyny nad nią zbudowane potrzeba było znieść, za co grunta przez młynarzy od rządu za czynsz posiadane, oddano im na własność.
W tém miejscu oddawna na Piśnie istniał most, który i dotąd się utrzymuje. W czasie wojen szwedzkich, za Zygmunta III króla polskiego, około r. 1605, gdy Szwedzi wojując Inflanty, przebrali się przez Prusy polskie aż do puszczy Zielonéj i przez rzeczony most na Pisnie przeprawiali się, Kurp’ młynarczyk zaczaiwszy się w młynie o 2000 kroków od mostu odległym, którego ślady po dziś dzień ludzie wskazują, celnym strzałem powalił na miejscu dowódcę Szwedów, za co mszcząc się wojsko pozostałe, obłożyło słomą młyn, z którego strzał był skierowany, i zapaliwszy w perzynę go obróciło. Pożar ten dał hasło wszystkim Kurpiom do broni i wszczęła się krwawa rozprawa ze Szwedami przy moście: Kurpie strzelali ze swych rusznic-myśliwek celnie, lecz mała ich była garstka w stosunku Szwedów, i dlatego zwycięztwo dość długo wahało się na obie strony; lecz pospieszający na wypędzanie najezdników z Inflant Jan Karol Chodkiewicz hetman w. lit. przyniósł potrzebną Kurpiom pomoc: więc za jego wsparciem, pod dowództwem niejakiego Korneckiego, Kurpie zupełne zwycięztwo odnieśli i Szwedów rozproszyli.
Od wsi Kozła na poludnio-wschodzie, pomiędzy wsiami Kątami a Malympłockiem, ciągną się okopy przez Kurpiów w r. 1702 usypane, gdzie była rozprawa z wojskiem Karola XII, skutkiem któréj wielu nieprzyjaciół tu poległo. Jeszcze i teraz lud widzi przy blasku księżyca, rycerza na białym koniu objeżdżającego te okopy i święcie broniącego téj pewnéj pozycji.
Ku granicy pruskiéj, część zachodnio-północna leśnictwa Nowogród i zarazem krainy kurpiowskiéj, stanowi straż Nowarudą zwaną, któréj jeden obręb wschodnio-południowy zowie się Turośl od osady kościelnéj i rzeczki tegoż nazwiska. Miano to właściwie ma służyć kościołowi parafjalnemu około roku 1805 przez Michała Szaniawskiego, ówczesnego leśniczego rządowego i wójta gminy wystawionemu; Szaniawski używszy drzewa sosnowego do świątyni z tegoż miejsca, na którém dzisiaj stoi, nazwał osadę kościelną Turośl. Jednakże w lustracji 1616 roku już znajdujemy wzmiankę o rzece Turosz, która późniéj przezwana Turoślą, udzieliła swojego nazwiska osadzie kościelnéj. Fundator wielkie miał poszanowanie i zupełne zaufanie u Kurpiów, którzy nietylko urząd jego lecz i cnotliwe życie, oraz popularność wielce czcili. Nieszczęście wszakże przyprawiło go o smutny los: pozbawiony urzędów, ten zacny człowiek zmuszony był tułać się po cudzych kątach i żebrać kawałka chleba u tych, których sam przedtém wspierał; aż wreszcie skołatany nędzą, wiekiem i chorobami, nagle zakończył życie w mieście Kolnie roku 1830, gdzie na ulicy pomiędzy złożoném drzewem znaleziony został. Późniéj syn jego Antoni, odziedziczywszy po ojcu miłość i szacunek Kurpiów, również upodobał sobie służbę leśną, i w téj, jako podleśny dosłużył się już pensji emerytalnéj.
Skromny i ubogi kościołek w Turośli, wśród boru na wysokiéj górze piasczystéj wzniesiony, ma jednak powagę świątyni właściwą i przedstawia prawdziwy przybytek Boga, opiekuna maluczkich prostaczków i mieszkańców puszczy. Kto tylko poczuć może piękność przyrody, ten koniecznie przyznać musi, że Turośl warto przenieść na płótno lub papier, jako miły dla oka krajobraz.
Do podtrzymania kościoła pierwotnego w Turośli, wiele się przyłożyli Kurpie włościanie Małegoplocka, którzy uzyskawszy w r. 1817 od księdza biskupa Prażmowskiego pozwolenie na filję parafji Kolno, w r. 1819 obowiązali się dawać na utrzymanie w niéj kapelana księdza Jurskiego i jego następców corocznie z każdego dymu po zł. 1, czyli razem zł. 195, tudzież zsypkę zboża wynoszącą korcy 43 i ćwierć jednę, oraz siana cetnarów 39. Dodali przytém z własnych gruntów dwa ogródki na sadzenie ziemniaków i zbudowali własnym kosztem plebanję.
Rzeczka Turośl przypływa z Prus, i oblawszy osadę kościelną, oraz część obrębu leśnego tegoż nazwiska, Zrębisko zwaną, wpada ku południo-wschodowi do rzeki Pisny. Zrębisko wzięło swoję nazwę od historycznego zrębu, czyli fortecy drewnianéj, którą stanowiła jedyna ogromna dupnowata sosna, mająca wewnątrz dziuplę obszerną, czyli próżnię ze zgnilizny rdzeni i drewna utworzoną. W czasie bowiem najścia Szwedów na ziemię Kurpiów, za Karola XII, jak podanie niesie, jeden śmiały krajowiec obrał sobie w tym zrębie stanowisko i schronienie, zkąd robił wycieczki na Szwedów za Turoślą obozem rozłożonych. Raz tedy wybrawszy się na taką wycieczkę z flintą, przebył po kładce rzeczkę i zaczaiwszy się za krzakiem, położył trupem dwóch Szwedów jednego po drugim. Trwoga wszczęła się w obozie, wszyscy obejrzeli się wkoło; lecz nieprzyjaciela zgoła nie widać było, bo mądry Kurp’ chyłkiem umknął szybko do swego zrębu. Kilku jednakże Szwedów mocno rozgniewanych, wziąwszy z sobą dwóch psów, udało się w pogoń w kierunku odebranego strzału; lecz przybiegłszy do rzeczki, nie mogli jéj rychło przebyć, bo Kurp’ kładkę za sobą pociągnął. Nie trudno jednakże było w lesie urządzić nową kładkę, po któréj przeprawiwszy się za rzeczkę z psami, ich tropem ścigali swego przeciwnika; lecz gdy psy doszedłszy do zrębu, straciły dalszy ślad szukanego Kurpia i poczuwszy go w drzewie, jeden biegał naokoło zrębu, a drugi wspinał się na sosnę i szczekał, wówczas Szwedzi nie pojmując zmyślności psów i uważając ich za nieposłusznych danemu rozkazowi, zastrzelili obu. Tym sposobem Kurp’ w zrębie ocalał.
Pochód Szwedów przez puszczę Zieloną trudniejszy był niż kędy indziéj; Kurpie bowiem wszystkie drogi barykadowali stosami kamieni i drzewa; a nim te barykady wojsko potrafiło uprzątnąć, ukryci za drzewami krajowcy z przodu i z boków razili wrogów śmiertelnemi strzałami. To téż Szwed zemstą pałał ku chłopom bez butów, i gdy którego schwytał, nasycił się wprzódy okrutnemi mękami jego, aż nim cios śmiertelny mu zadał. Kurp’ znał wszystkie kryjówki puszczy jak kąty własnéj budy, i łatwo mu było niepostrzeżenie zdybać djabłów czerwonych po puszczy rozsypanych, których wnet posyłał do łba żelaznego i do lucypera z nowiną o porażce. Kurpie zwali albowiem Szwedów djabłami czerwonymi, Karola zaś XII łbem żelaznym lub głową żelazną.
Na południe od Zrębiska, pomiędzy strażami leśnemi Wejdo i Cieciory, rozlewa swe wody jezioro Serafin, w starożytności Krusko zwane; to ostatnie nazwisko wzięte od rzeczki Krusza: jest także wieś Krusza.
W jeziorze tém wszyscy Kurpie nietylko wiejscy, ale w miastach Kolnie i Nowogrodzie zamieszkali, mieli niegdyś prawo łowienia ryb. Nie ma tu wprawdzie litewskich sielaw ani siej, lecz za to obficie znajdują się ogromne i smakowite karasie, liny, szczupaki, okónie i płocie.
Piękny téż widok jeziora od wschodu, gdzie lasy straży Cieciory przylegają, oraz od południa ze wsi Serafin i dlatego na wzgórzu kolińskiém był tu niegdyś zbudowany dwór myśliwski, w poprzednim liście opisany, po którym wydobywają się dotąd z gruzów ziemią pokrytych, skorupy porcelany dawnéj i szkła pięknego, tudzież monety z owych czasów.
Pominiem piękny kościołek murowany filjalny w Lipnikach, przy granicy gubernji Płockiéj w latach 1837 do 1843 zbudowany i przejdziemy na północo-wschód, gdzie pomiędzy wsiami Gorszczyzną a Waśkami, nad rzeką Pisną dojrzym górę piasczystą, Stare-Kolno zwaną. Rzeczywiście, pierwotna osada miasta Kolna tu była; dowodem tego są szczątki dawnych budowl murowanych tu znajdywane, tudzież żelaztwa, toporki, oskardy i inne przedmioty do stałych mieszkańców należące. Czy jaka powszechna klęska zniosła tę osadę, czyli téż szczupłość miejsca pod zamierzone miasto handlowe nie dozwalała jéj dogodnie usadowić się, dość że Kolno przeniosło się ztąd o milę ku północy nad rzekę Łabnę, gdzie chociaż kilkakrotnie zgorzało, jednakże potrafiło odbudować się i dotąd stale się utrzymać, a nawet nie posiadając przez lat 34 kościoła, takowym z muru wzniesionym w roku 1800 swą siedzibę upiększyło. Żal jednak było mieszczanom opuścić dawne grunta i bujne łąki nad Pisną, z powodu których częste mieli zatargi z okolicznemi wsiami, gdy zabierali im bydło i wybijali drób’ za szkody na łąkach czynione. Takie niesąsiedzkie postępowanie mieszczan rozdrażniało umysły mieszkańców puszczy, tém bardziéj, że za bydło zajęte okupem opłacać trzeba było, drób’ zaś ubity przechodził częstokroć na kuchnię smakoszów kolińskich 1.
Dla dokładniejszego wyświetlenia pochodzenia Kurpiów, przytoczym tu próby ich mowy. Język tego narodu jest polski; przebija się w nim narzecze mazowieckie, nad którém góruje odcień miejscowy z rozmaitych mieszanin krajowych złożony. Jużto oprócz a, częstokroć wymawianego przez o lub u, np. dom lub dum zamiast dam, zoba zamiast żaba, korp’ lub kurp’ zamiast karp’ i t. p., są wyrazy właściwe miejscowości, jak np. zkiela oznacza zkąd, kiziak—źrzebak, bziałka—żona, łoni—roku zeszłego, bamben—bęben, sneska—synowa, ruśnica—flinta i wiele innych.
Dobrze malują duch poetyczny i obyczaje Kurpiów, ich piosnki weselne, mianowicie mieszkańców nad rzeką Pisną osiadłych, nadrzeczanami tu zwanych, które tutaj zamieszczamy:
I.
Cyraneńka nie ptak, dziewczyna nie ludzie,
Odprowadziłbym ją, bo sama nie pódzie;
Odprowadziłbym ją przez pole do domu,
Oj! zebym to wiedział, ze sobie nie komu:
Odprowadziłbym ją, ale zilcy (wilcy) wyją,
Moja synkarenko przechowajze mi ją.
II.
Za stodołą bylica, za bylicą psenica,
Za psenicą Kasienka wyglądała Jasienka.
Wyglądała od boru, cy nie jedzie do domu?
Jedzie, jedzie z Torunia, złota na nim koróna;
I przyjechał w podwórko i zastukał w okienko,
Wyjdzij, wyjdzij Kasienko, pociesz moje serdeńko!
Oj! gadali ojciec, mać, ze mnie za cię nie chcą dać;
A teraz rozmawiali, ze mnie za cię nie dali.
Wyrzekali ojciec, mać, snurowenka nie chce stać;
Jest tam krawcyk na puscy, snurowenki popuści;
Popuści ją wstązeczką, będzies chodzić dziewecką,
Popuści ją wstązkami, będzies chodzić jak pani.
III.
Nie zamykaj matko wrót,
Puscę konia na ogród;
Niech-ze mi się napasie,
Bo pojadę po Kasię.
Następujące piosnki właściwe są Puszczykom, tojest Kurpiom w głębi puszczy mieszkającym i są rozpowszechnione po całej téj krainie.
IV.
Zoby krokały, wrony lecioły,
Zolecałem się swojéj dziewcynie oj! cas niemały;
Zolecałem się swojéj dziewcynie w silnym kłopocie,
Nie zostawiłem swojéj dziewcyny zadnéj sromocie.
V.
Gdzie ja pojadę, to ja pojadę, to moja miła będzie,
A ty będzies siedziała i wyglądala jak soweńka na grzędzie.
VI.
Za stodołą stecka, chowaj matko pieska,
Mas córusię ładną, chłopcy ci wykradną.
Z tamtéj strony młyna scerna 2jarzębina,
Daj mi Boże dostać dobréj matki syna,
Coby mi nie pijał, coby mnie nie bijał,
Do karcmy nie chodził, mnie za łeb nie wodził.
VII.
Jedzie dziewcyna w cięzką niewolę,
Prosi Jezusa o dobrą dolę,
O dobrą dolę, o dobre scęście,
Juześ ja idę pod jego pięście;
Pod jego pięście, w jego pazurki,
Juz odstępuję moje kompanki.
VIII.
Motulenku, totulenku, o co ja was tez prosę,
Wyprawciez mi weselisko choć jednéj kokosie.
Zróbciez kasy po półkworty, a kolaców po kworcie,
Wyprawciez bol (bal) przyjacielom, a wesele sierocie.
Choćbyście mnie codzień bili, jeść nie dali, tobym duza urosła,
Abyście mnie za mąz dali, tobym ja zaraz posła.
IX.
Dziewecko, dziewecko, pijałaś piwecko,
A teraz pij wodę, straciłaś urodę.
Pijałam, pijałam i jesce pić będę,
A ciebie Jasienku, jesce kochać będę.
X.
Dziewcyno nadobno,
Cóz to cię uwiodło?
Koń wrony, cerwony,
Malowane siodło?
Nie tak koniuniek, ani siodełeńko,
Tylko mnie uwiodło Jasiowe słoweńko.
XI.
Sła dziewcyna od swawoli,
Płace, ze ją głowa boli.
Oj! boliz mnie Jasiu głowa.
Kup gorzałki będzie zdrowa.
XII.
Jedna baba osalała, a druga się wściekła,
Trzecią djaboł okulbacył, poleciał do piekła.
Obejrzyjmy teraz przylegające do téj krainy okolice od północo-wschodu, wschodu i południa, bo od północo-zachodu za rzeką Skwą, już się zaczyna gubernja płocka.
Na północy, już w powiecie augustowskim, widzim rozsypaną po wsiach drobną szlachtę mazowiecko-podlaską, jako to: Wykowo mieści w sobie Wykowskich, Górskie — Górskich, Danowo—Danowskich, Lachowo jest gniazdem Lachowskich, Gromadzyn — Gromadzkich, Kiełcze — Kiełczewskich i t. p. 3.
Dobra Lachowo z lasem, należały niegdyś do Jezuitów, dziś są własnością prywatną Narzymskich; dzierżawi je p. Mrozowski patron.
Na stronie wschodniéj na trakcie warszawsko-kowieńskim, przedstawia się miasto Stawiski na wzgórzach nad strugą Dzierzbią zbudowane, które po kilkakrotnie, a najbardziéj w r. 1813 pożarem zniszczone, staraniem własném i pomocą swych dziedziców znowu się odbudowało. Wprawdzie upadły dawne tutejsze fabryki sukna i kapeluszy, tudzież znakomite farbiarnie i garbarnie, a natomiast rolnictwo głównym przemysłem mieszkańców się stało; jednakże mając piękny starożytny kościół i klasztor Franciszkanów, osada ta nic straciła na barwie miastu właściwéj, a w murach dawnych przechowuje dotąd szacowne pamiątki krajowe. W Stawiskach jest domów 195, w téj liczbie murowanych 13; ludność wynosi 2,570 głów, w téj liczbie żydów 2,234.
Daléj ku południowi aż do wsi Kisielnicy, na zachód do wsi Poryte i Korzeniste, a na wschód jeszcze szerzéj i skręcając się ku południowi dłużéj, ciągną się lasy przeszło 2500 morgów przestrzeni zajmujące; wszystko to własność Kisielnickich dziedziców wspomnionego miasta i tych wsi: najzamożniejsi to może obywatele powiatu łomżyńskiego.
Jeszcze daléj po granicy dawnéj ziemi wizkiéj, trafim do uroczéj Piątnicy i łączącej się z nią mostem na Narwi zbudowanym, a wielokrotnie przez naszych historyków opisanéj Łomży znanego niegdyś siedliska uczonych Jezuitów i Pijarów; do zgromadzenia tych ostatnich należący Franciszek Dmóchowski, tłumacz Iliady, był w tutejszém kollegjum professorem grammatyki oraz języka francuzkiego i przez dwa lata 1784 i 1785 głosił z ambony kościelnéj słowo Boże ludowi.
Opuścim trakt warszawski z Łomży na zachód ku Ostrołęce załamany i udamy się ztąd w prostym kierunku na południe do najbliższego miasta Sniadowa. Niezbyt stare to miasto, ale stara pierwotna jego osada, bo sięga czasów Władysława Jagiełły i początkowo zwaną była Smołodowo, gdy była własnością Piotra Smołodowskiego, który tu w r. 1405 zbudował z drzewa kościół w kształcie krzyża. Świątynia ta przez księdza Jakóba biskupa płockiego poświęcona i na parafjalną przeznaczoną była. Za panowania Jana Kazimierza, około połowy wieku XVII, w czasie zamieszek krajowych kościół ten zgorzał. Wieś jednak coraz bardziéj się rozprzestrzeniała i będąc ważną stacją na ówczesnym trakcie warszawsko-łomżyńskim, nastręczała myśl handlu. Aże zabiegi handlowe już od czasów Kazimierza Wielkiego były u nas zatrudnieniem Izraelitów, to téż oni rychło poznali się na korzystném dla handlu położeniu Smołodowa i ciągnąc ze wszech krańców kraju, jak osy do miodu, szybko utworzyli tu swoją gminę. Aby zaś to nowe siedlisko uczynić stałem, żydzi postarali się o miejscową synagogę, którą jeszcze w połowie wieku XVI pięknie w stylu gotyckim zbudowano i która dotąd trwa.
Smutno było krajowcom patrzéć po pożarze kościoła na synagogę panującą nad wsią: która dla swéj obszerności już nosiła miano miasteczka; zdawało się, że plemie izraelskie nietylko handel, lecz i całe mienie chrześcjan pod swą władzę zagarnęło. Chcąc zaradzić takiéj koniecznéj potrzebie, gorliwy o zbawienie dusz chrześcjańskich ksiądz Kazimierz Wądołkowski, ufny w mocy Boga, udał się do parafjan i dołączywszy zebrane od nich ofiary do posiadanego w swym ręku szczupłego funduszu kościelnego, przystąpił do wystawienia zamierzonéj świątyni. Przyległa do téj wsi puszcza Czerwonym borem zwana, obfitowała podówczas w olbrzymie modrzewy i z tych właśnie stanął w roku 1699 piękny kościół dotąd istniejący, który w dniu 1 czerwca 1710 r. Ludwik Załuski biskup płocki, pod wezwaniem Wniebowzięcia M. B. poświęcił.
Kiedy Smołodowo odzyskało tym sposobem swą dawną świetność, już wówczas było własnością nowych dziedziców, a mianowicie Stanisława Ugniewskiego i małżonki jego Anny z Lubińskich, którzy usiłując przez handel wzbogacić swe sioło, wyjednali u króla Augusta II przywiléj dnia 27go października 1703 roku w Białymdworze pisany, dozwalający zaprowadzenia w Smołodowie 4ch jarmarków. W téj saméj epoce dobra te wkrótce przeszły na własność Jezuitów, którzy po sobie pozostawili piękne i dźwięczne dzwony przy kościele, tudzież pamiątkę podniesienia Smołodowa do rzędu miast i nazwania go Sniadowem. Wszelkie jednakże dowody piśmienne, któreby wskazać mogły datę wejścia Jezuitów w posessję tych dóbr, jako téż nadania miastu prawa magdeburskiego z nazwiskiem Sniadów, zupełnie zaginęły; pomnik zaś murowany, o paręset kroków od miasta przez Jezuitów postawiony, dawnością czasu i zaniedbaniem mieszkańców takiemu uległ zniszczeniu, że trudno już domyśleć się nawet znaczenia jego właściwego.
Po wyjściu Jezuitów, Sniadów nadany był staroście Drewnowskiemu, dziś zaś należy do pana Franciszka Doberskiego, dziedzica wsi Chomontowo. Miasto to leży o mil dwie od Łomży i Zambrowa; liczy mieszkańców do 1200, w téj liczbie szóstą część chrześcjan, a resztę żydów. Chrześcjanie trudnią się szewctwem, żydzi zaś małoznaczącym handlem. Domów jest 89.
Blizko wsi Chomontowo, ku zachodowi od Sniadowa, leży wieś szlachecka cząstkowych właścicieli Wierzbowo wielkie i nieco daléj ku północy druga Wierzbowo małe. Pomiędzy temi dwiema wsiami ciągną się w zygzak okopy, z potrójnych wałów kamieniami mocowanych składające się. Okopy te, jak podanie niesie, usypane zostały w r. 1655 przez Szwedów. Musiało tu poledz wiele tych najezdników, gdyż jeszcze dotąd lud widzi nietylko w nocy, lecz i wśród białego dnia całe półki wojsk, około tych okopów maszerujących i walkę z cieniami krajowców staczających. Jeśli kto z tych widzów jest artystą malarzem, warto, żeby przedstawił nam dotykalniéj ubiory ówczesne i manewry tych wojsk; byłby to przedmiot bardzo ciekawy dla nas potomków, przeszło o dwa wieki czasu oddalonych od tych rycerzy 4.
Po drugiéj stronie Sniadowa, ku południowi, nad granicą gubernji płockiéj, pomiędzy wsiami Brulin, Duchny małe i Duchny stare, są także okopy w kształcie półkola, z saméj ziemi bez kamieni, jednocześnie z tamtemi przez Polaków usypane. W tych i tamtych przy oraniu ziemi, znajdywane bywają rozmaite zabytki historyczne, które dostając się w ręce profanów, z uszczerbkiem dla nauki marnie rozpraszają się i giną.
Ku północo-wschodowi, w większéj połowie drogi ku Łomży, leży wieś kościelna Szczepanków, która wraz z przyległościami Uśnikiem, Wrzeszcem dwoistym, Wolą dębową i Kraskami r. 1169 nadaną była przez księdza Wernera, biskupa płock., zgromadzeniu księży Benedyktynów w Płocku podówczas istniejących. Pierwotny kościół z drzewa wystawiony był w r. 1242 przez Wojańskiego kanclerza książąt mazowieckich i istniał bez mała trzy wieki; a gdy uległ zniszczeniu, na miejsce onego wzniesioną została wspaniała świątynia murowana dotąd istniejąca, któréj budowę rozpoczął Łukasz opat komendataryjny zgromadzenia Benedyktynów, dokończył zaś w lat dziesięć póżniéj Jan Dziedzicki także opat tegoż zgromadzenia, a poświęcił tę świątynię r. 1609 ksiądz Marcin Szyszkowski biskup dyecezji płockiéj, pod wezwaniem ś. Wojciecha apostoła polskiego i męczennika, oraz świętéj Małgorzaty panny i męczenniczki.
Upiększony murami pięknego kościoła i klasztoru, Szczepanków przybrał postać ówczesnych miasteczek i z nadania fundatora Benedyktyni tutejsi używali herbu familji Wernerów, wyobrażającego różę Poraitów.
Tomasz Ujejski opat płocki biskup kijowski, a potém Jezuita, r. 1677 wprowadził do kościoła szczepankowskiego bractwo Rożańca ś. i nadał mu fundusz wynoszący 10 pct. od summy złotych pols. 2000 na kahale synagogi tykocińskiéj umieszczony.
Aby zaś prędzéj to miasteczko wzrosło w zamożność, Ignacy Kulpiński opat płocki wyjednał roku 1775 u króla Stanisława Augusta przywiléj na zaprowadzenie w Szczepankowie 12 jarmarków do roku, czyli jednego co miesiąc.
Za rządu pruskiego dobra Szczepanków roku 1796 zabrane zostały Benedyktynom i natomiast przeznaczono im szczupłą kompetencję w gotowiznie, z któréj znajdując trudne utrzymanie się, gdy po odnowieniu Królestwa Polskiego upadła nadzieja odzyskania dóbr, Benedyktyni za zezwoleniem stolicy apostolskiéj w r. 1822 zrezygnowali probostwo szczepankowskie biskupowi dyecezalnemu, sami zaś przenieśli się do miasta Pułtuska, pozostawiwszy na czas pewny rządy kościoła jednemu ze swych braci.
Ta tymczasowość niedługo trwała i wakujące probostwo przyczyniało się do upadku pięknéj świątyni, oraz nieporządku sprawowania obowiązków religijnych; czemu chcąc zaradzić ksiądz Straszyński, ostatni biskup djecezji augustowskiéj, w r. 1842 żądał od przełożonego klasztoru Benedyktynów w Pułtusku, aby mocą dawnych opatów płockich przeznaczył zakonnika na proboszcza w Szczepankowie, lub zaprezentował kogo z księży duchowieństwa świeckiego. W skutek czego, gdy otrzymał powtórne zrzeczenie się Benedyktynów, postarał się u właściciela dóbr Szczepankowa, jenerała wojsk polskich Milberga o prezentę dla jednego z księży świeckich.
Takie przeszedłszy koleje Szczepanków, dziś już nie posiada barwy miasteczka: świątynia jednakże tutejsza nie wiele straciwszy koleją czasu na swéj okazałości, należy do najokazalszych i najpiękniejszych w djecezji augustowskiéj, a przeniesiona na płótno lub papier, stanowić może piękny obraz.
Z Szczepankowa znowu udamy się na północ przez Łomżę i Stawiski traktem bitym do Szczuczyna mazowieckiego (jest bowiem inny Szczuczyn litewski za Niemnem). Miasto to leży w dawnym powiecie wąsoskim, ziemi wizkiéj, dziś w okręgu biebrzańskim powiatu augustowskiego nad rzeczką Wyssą, biorącą swój początek od granicy pruskiéj o kilkanaście wiorst od Szczuczyna, przepływającą przez staw błotnisty sitowiem zarosły.—Z siedmiu wsi przez Władysława księcia mazowieckiego Marcinowi Szczuce dworzaninowi w nagrodę zasług nadanych, cztery, a mianowicie: Szczuki Pawełki, Szczuki Jambrzy, Szczuki Barany i Szczuki Skaje dotąd istnieją; z trzech zaś innych Stanisław Szczuka referendarz koronny, a potém podkanclerz W. Ks. Lit. na mocy przywileju króla Jana III z dnia 9 października 1690 roku utworzył miasto Szczuki lub Szczuczyn zwane. Podług tego przywileju mieszczanie opłacają podatki do skarbu król., czynsz zaś i placowe dziedzicowi, który nie ma prawa ich rugować, oraz jakiebądź powinności na nich nakładać.
Kościół tutejszy zbudowany został na pamiątkę zwycięztwa nad Turkami pod Wiedniem odniesionego; Jan III bowiem wychodząc na tę wyprawę, ślubował dać summę 200,000 złp. na wystawienie kościoła, a gdy Bóg w przedsięwzięciu jego dopomógł, powróciwszy do kraju udzielił powyższy fundusz Szczuce na fundację kościoła w Szczuczynie, który jest dotąd filją kościoła parafjalnego wąsoskiego. Szczuka dobudował swym kosztem kollegjum Pijarów i sprowadziwszy ich tu, dwie wioski zakupione: Swidry-Awissa i Miętuszewo w uposażenie im oddał, oraz procenta od summ lokowanych na innych dobrach na fundację szkół zapisał. Jan III dodał do tego fundusz pochodzący z zapisu Katarzyny Jagiellonki matki Zygmunta III na wychowanie dwóch młodzieńców szwedzkich, a gdy związek ze Szwecją przerwany został, fundusz ten przez króla przeznaczony był na wychowanie młodzieży z familji Szczuków, herbu Grabie; dziś stanowi stypendjum familji Szczuków i Rostkowskich przy gimnazjum gubernjalném w Suwałkach. Szczuczyn przeszedł w spadku po kądzieli do Potockich, następnie do Łączyńskich; ci zaś sprzedali te dobra Kisielnickim dzisiejszym właścicielom.
Szczuczyn pod względem handlowym w początkach mało miał znaczenia, gdyż żadna jurysdykcja tu się nie mieściła, a ustanowione 2 targi tygodniowe i cztery jarmarki do roku, nie wiele wpływu na wzrost miasta wywierały, z powodu, że istniejące o wiorst trzy ku południo-zachodowi miasto powiatowe Wąsosz górę nad nim brało. Dopiero za rządu pruskiego Szczuczyn stawszy się punktem środkowym kommunikacji tak rządowych jak i handlowych pomiędzy Królewcem a Białymstokiem, ówczesnym krańcem państwa pruskiego, znacznie ożywił się i przez handel do zamożności doszedł. Za księztwa Warszawskiego dobrze jeszcze stał Szczuczyn; mieściły się tu bowiem rozmaite jurysdykcje, jako to: podprefektura, komora celna i sąd pokoju. Szkoła tutejsza przez Pijarów utrzymywana, wydała wielu światłych mężów krajowi, pomiędzy którymi liczył się ksiądz Jakób Falkowski b. rektor instytutu głuchoniemych w Warszawie.
Po wskrzeszeniu Królestwa Polskiego miasto podupadać zaczęło; zamożniejsi mieszczanie wyprowadzili się, a w miejsce ich wcisnęli się do środka miasta żydzi, którym dotąd tylko w części Nowem miastem zwanéj mieszkać wolno było. Podprefektura zniesiona, a natomiast bióro komissarza okręg. w Augustowie urządzone zostało. Został jeszcze sąd pokoju z więzieniem dla rychłego wymierzania sprawiedliwości ludziom z prawéj drogi zbaczającym 5.
W blizkości tutejszéj stacji pocztowéj stoi już blizko półtora wieku pomnik murowany w kształcie słupa czworograniastego z napisem: „Samuelowi bratu Gabryel młodszemu, Szpielowski ten grób stawił powietrzem zmarłemu dnia 20 maja 1710 r. Który mijasz a czytasz, pobożném westchnieniem proś Boga, aby obdarzył wieczném odpocznieniem.”
Ze Szczuczyna mil dwie ku północy przejechawszy, widzim miasto Grajewo. Podług podania miejscowego, bardzo starożytną jest ta osada, bo jeszcze pamięta pierwszych naszych rodziców.—„Po popełnieniu grzechu pierworodnego, gdy Bóg wypędził winowajców z raju, poszli w świat szeroki szukać chleba w pocie czoła i przeszedłszy znaczny obszar ziemi, trafili na to miejsce, gdzie dziś miasto jest zbudowane; aże położenie było urocze, tedy oboje wygnańcy strudzeni wędrówką, postanowili tu odpocząć. Aby zaś uprzyjemnić chwile swego odpoczynku, Adam rzekł do Ewy trzymającéj w ręku lirę: „graj Ewo!” Niewiasta posłuszna swemu mężowi, chcąc mu wynagrodzić te cierpienia, które podaném jabłkiem mu sprawiła, zagrała tak pięknie, że drzewa w lesie i ryby w niedalekiéj rzece ze zdumieniem słuchały; Adam zaś zapomniawszy o troskach, pomyślał sobie, że i na ziemi z dobrą żoną można znaleźć szczęście.”
Czy rzeczywiście pierwsi nasi rodzice mówili po polsku i tym sposobem nasz język jest najdawniejszym, pozostawiamy to uznaniu językoznawców; dość że Grajewo wzięło swe miano od jakiéjś grającéj Ewy.
Miasto to leży od rzeki Łek o jednę wiorstę, od granicy zaś pruskiéj o pół mili, rozciąga swe grunta na północ do wsi Bogusze, na zachód do wsi Mirucie, na południe do wsi Popowo i na wschód aż za rzekę pomienioną Łek. Król Zygmunt I nadał mu roku 1540 prawo magdeburskie. Jan III r. 1695 dozwolił w każdą niedzielę targi odbywać, August II zaś ustanowił r. 1698 cztery jarmarki. Miasto to korzystając z blizkości granicy pruskiéj, chociaż jest rolném, trudni się jednakże więcéj przemycaniem towarów, a przytém leżąc na trakcie warszawsko-kowieńskim, korzysta z handlu i wzrasta. Jest tu obecnie domów murowanych 5, drewnianych 90, ludność wynosi 1917 głów, w liczbie téj żydów 1457.
W zeszłych wiekach, kiedy berlinki i inne statki rzeczne z Narwi przechodziły do Biebrzy, a z téj Łekiem pod Grajewo, miasto to słynęło z handlu uczciwego. Grajewo należy dziś do sukcessorów Wilczewskich.
W pomienionéj wsi Boguszach pod lasem przy rzece Łek, niedaleko od wsi Małych Prostek, stoi pomnik murowany za Zygmunta I w r. 1514 na znak umowy z Albrechtem ostatnim mistrzem wielkim Krzyżaków zawartéj o rozgraniczenie dwóch sąsiednich krajów wystawiony. Na nim jest napis w języku łacińskim już niezupełnie wyraźny, który tu zamieszczamy: „….Sigismundus…. Augustus in orbi primus & Albertus Marchio jura dabant: Ille Jagellonis veteresque binominis urbes, hicque Borussorum pace regebat opes. Haec erecta fuit molesque limitatas fines signat et amborum separat arma ducum, Anno MDXIV mensis Augusti….”
Z Grajewa na południo-wschód i na wschód ciągną się lasy, naprzód niewielkie prywatne dóbr Grajewo, a potém rządowe stanowiące leśnictwo Rajgród, za którém płynie po granicy cesarstwa Biebrza czyli Bobra. Powyżéj Goniądza na stronie królestwa, leży wieś Sośnia, przy któréj na Biebrzy istniał kiedyś most przez Szwedów zbudowany, którego szczątki, to jest pale, dotąd istnieją. Most ten w czasie rejterady Szwedów w r. 1656 miał być spalony. Miejsce to odległe jest od Goniądza o milę jednę i pół, od wsi Białogrzędy o wiorst trzy. Znajdywano tu jeszcze przed niedawnemi czasy pieniądze starożytne i inne zabytki archeologiczne, które dostawszy się do rąk ludzi nieznających rzeczywistéj wartości tych przedmiotów, poginęły.
Ztąd prosto ku północy postępując na trakt opuszczony, trafim do miasta Rajgrodu. Nazwisko tego miasta z dwóch wyrazów raj i gród utworzone; usprawiedliwia piękne położenie osady mającéj kształt półwyspu, od południa i zachodu jeziorem Łek lub Łecko, od wschodu rzeką Jegrznią oblanego. W tak warowném przez samą przyrodę miejscu, ku południowi od dzisiejszego miasta na wzgórzu, Trojden książę litewski zbudował zamek i zowiąc się księciem podlaskim, jatwiezskim i dajnowskim, ustanowił tu stolicę swego księztwa. Gród ten był wówczas na pograniczu Podlasia i Jatwiezi, gdy Jadźwingowie swe osady posuwali do jeziora i rzeki Łek.
Gdy to miasto dostało się książętom mazowieckim, wówczas stojąc na pograniczu od Litwy, ważném było miejscem handlu pomiędzy temi dwoma narodami; wszystkie bowiem produkta litewskie a głównie futra do Rajgrodu sprowadzane były i ztąd rozchodziły się po całém ówczesném Mazowszu.
Zamek Trojdena trwał aż do wojen szwedzkich 6. Można familja litewska Gędźwiłłów za fundatora miasta tu osiedlona, dotąd w linji żeńskiéj istnieje. Z téj bowiem familji pochodził Wojciech Rydzewski starosta i wójt Rajgrodu w wieku zeszłym, który kłócił się z mieszczanami i processował o rozszerzenie swych posiadłości i właśnie grunta mieszczan rozciągające się aż do granic księztwa pruskiego, za staraniem Rydzewskich wyrokiem sądu zjazdowego r. 1776 zmniejszono po wieś Rumejki, przez Litwinów założoną. Bez względu na wyrok sądowy, obie strony aż do upadku Polski kłóciły się. Rydzewskich familja mieszka teraz we wsi Rajgrodzikach.
Mieszczanie tutejsi od wieków trudnili się rolnictwem i ważny handel zbożem prowadzili; dziś rolnictwo jest podrzędném, szwarcowanie zaś towarów zagranicznych glównym przemysłem.
Rajgród jest miastem rządowém, leży w nizinie od Augustowa i Grajewa o mil trzy, ma domów murowanych 10 i drewnianych 268, w téj liczbie piękny i dogodny hotel murowany blizko stacji pocztowéj; ludności liczy 1907 głów, w téj liczbie mężczyzn 1025, płci żeńskiéj 882, żydów zaś 1059 głów 7.
Pozostało jeszcze do opisania kilka miast, które były już to litewskiemi, już podlaskiemi, już wreszcie mazowieckiemi, a w końcu stały się dziećmi jednéj wszystkich tych narodów matki—o tych pomówimy w rozdziałach następujących.
- To téż wszczęła się raz z tego powodu pomiędzy włościanami a mieszczanami bójka, która dla obojętnego widza dostarczyć mogła obszerny przedmiot do satyry.[↩]
- Scerna—sama tylko.[↩]
- Czy nie ztąd pochodzi Mikołaj Kiełczewski, za panowania Zygmunta I znany dziejopis.[↩]
- Wierzyć wypada w to zjawisko, gdyż o niém zapewniał nas ksiądz proboszcz W., uważany za dość ukształconego kapłana, który sam miał być naocznym świadkiem kampamentu duchów.[↩]
- Dnia 4 maja 1858 r. pożar pochłonął większą część miasta, spaliło się bowiem domów 186; pozostało tylko 59, oraz kościół z dawnym klasztorem i bóżnica.[↩]
- Mieszkańcy miasta dotąd jeszcze słyszą niekiedy wrzawę na górze zamkowéj i huczne biesiady z muzyką przez Litwinów wyprawiane.[↩]
- Rajgród słynie z zamożności w ryby, zwłaszcza w węgorze, które najwięcéj w początku lata poławiają się.[↩]